środa, 6 sierpnia 2014

Informacja

Zawaliłam (mówiąc potocznie).
Zmaściłam (mówiąc jak Marlenka z Pingwinów z Madagaskaru).
Zjebałam (mówiąc dobitnie).
Nie myślcie, że dopisuje mi humor, bo wcale tak nie jest. Wręcz przeciwnie, dręczą mnie okropne wyrzuty sumienia. Same widzicie co się dzieje na tym blogu. Nie dodaję żadnych rozdziałów od wieków. Uznałam, że należy się Wam kilka słów wyjaśnienia. Powinnam je napisać już dawno.
Ostatni rozdział był opublikowany przed Wielkanocą. Potem nie pojawiło się już nic. Przytłoczyły mnie obowiązki wszelkiego rodzaju. Najpierw przygotowania do Komunii brata, później zaczął się okres zaliczeń i mnóstwa referatów/prezentacji/prac domowych. Sesja nie należała do najłagodniejszych, a w tym wszystkim musiałam jeszcze znaleźć czas na pracę, którą zaczęłam na początku czerwca. Gdzieś zgubiłam moją wenę. Nawet nie mam czasu, żeby ją odnaleźć, bo moje zmiany są w tak głupich godzinach, że nie ma szans na jakiekolwiek skupienie się nad pisaniem. Kiedy trafiają mi się te dwa dni wolnego, muszę je wykorzystać na załatwianie prywatnych spraw, które się zbierają przez cały tydzień. I to nie tak, że nie podejmuję prób kontynuacji tego opowiadania, bo podejmuję. Tylko, że jestem w stanie wycisnąć z siebie maksymalnie cztery zdania, po czym dopada mnie kompletna pustka. Niby wiem o czym chcę pisać, lecz nijak nie potrafię ubrać tego w słowa. Część z Was być może zna ten ból.
Mam ogromne wyrzuty sumienia, że tak porzuciłam to opowiadanie. Jeszcze większe, gdy się pytacie kiedy wreszcie coś dodam. I odpowiadając na Wasze pytania: nie wiem. Nie wiem kiedy uda mi się wreszcie uzdrowić moją wenę, kiedy uda mi się znaleźć czas tylko dla siebie. Na pewno mogę Wam jednak obiecać, że będę próbować. I że wrócę, choć nie mam pojęcia jak długo ten powrót potrwa. Być może nie będę miała już do czego wracać, bo Wy zapomnicie o rodzeństwu Wiśniewskich, niezdecydowanym Zbyszku, wiecznie kłócących się Indze z Antkiem oraz o nieśmiałej Ilonie. Wiem też jednak, że są osoby, które będą czekać do samego końca na reaktywację tego bloga. Dziękuję im za to, że mnie wspierają i rozumieją. Przysięgam, że doprowadzę to wszystko do końca, by nie zawieść Waszego zaufania. I żeby nie zawieść siebie, bo nienawidzę takich niedokończonych spraw.
Jeszcze raz Was wszystkich przepraszam. Jest mi naprawdę głupio, że tak zawiesiłam całą tą historię z mnóstwem niedopowiedzeń, bez wyjaśnień i z rozpoczętymi wątkami. Odnajdę moją wenę i to wszystko dokończę. Obiecuję. 

piątek, 18 kwietnia 2014

65. Pod jemiołą


Cała przemowa jaką ułożył sobie Zbyszek, aby przeprosić przyjaciółkę za swoje zachowanie, uleciała z jego głowy z prędkością światła, gdy brunet zobaczył ją rozmawiającą z narzeczoną Piotrka Nowakowskiego. Atakujący podszedł do dziewczyn i przywitał się z Olą.
- Cześć, Zibi – uśmiechnęła się niepewnie. – Lili powiedziała mi o Roksanie… Przykro mi, że już nie jesteście razem.
- Tak się zdarza – wzruszył ramionami.
Bartman spojrzał przelotnie na blondynkę. Nigdy nie wiedział jak reagować na takie wyrazy współczucia. Całą sprawę rozstania zepchnął w najdalszy kąt swojej świadomości, starając się nie roztrząsać tej sytuacji. Nie pierwszy raz postępował w ten sposób. Wypierał pomyłki oraz zbyt kłopotliwe sprawy, udając, że one nigdy nie istniały. Żył jakby takie rzeczy nigdy się nie zdarzyły. Taka filozofia sprawdzała się doskonale, a konsekwencje własnych czynów rzadko kiedy go dopadały.
Zbyszek wolał nie myśleć o Roksanie, bo jej odejście jeszcze bardziej komplikowało to, co czuł do zielonookiej. Był wdzięczny Wiśniewskim, że nie zmuszali go do rozmów o brunetce, mimo, że wiedział jak oni to sobie interpretują.
- Ja pójdę poszukać Piotrka – zdecydowała Ola. – Ale mam nadzieję, że przyjdziecie do nas wznieść toast za Możdżonków.
- Na pewno – obiecał zawodnik.
Gdy blondynka została sama z przyjacielem, popatrzyła na niego lekko zdenerwowana. Dziewczyna zauważyła jego wzrok, kiedy narzeczona Nowakowskiego poruszyła temat jego byłej. Brunet się na nią zirytował.
- Posłuchaj, przepraszam, że powiedziałam jej o Roksanie, ale Ola pytała się czemu przyszedłeś ze mną i uznałam, że kłamanie jest bezsensowne.
- Daj spokój – zbagatelizował. – Pewnie wszystkich to interesuje, a ona do mnie nie wróci, więc nie masz czym się stresować.
Zielonooka nie zdążyła nawet porządnie odetchnąć z ulgą, gdy chłopak odezwał się ponownie.
- Wiesz, że stoimy pod jemiołą?
Wiśniewska nie wiedziała czy czas zwolnił, czy przyspieszył do zawrotnego tempa. Najpierw zerknęła w górę, gdzie rzeczywiście została przywieszona wspomniana roślina. Zapewne były to pozostałości świątecznych dekoracji. Następnie spuściła wzrok na twarz Bartmana, na której błąkał się dwuznaczny uśmieszek. A później przez jej głowę przebiegł cały ciąg przyczynowo-skutkowy.
Stali pod jemiołą – rośliną znaną z tego, że wymieniano pod nią pocałunki. Zbyszek uśmiechał się jakby czekał na jej ruch. Zachowywał się dokładnie tak jak ją ostatnio do tego przyzwyczaił. Postawił ją w bardzo niekomfortowej sytuacji. Cokolwiek chciał tym osiągnąć, dziewczyna miała dość. Lili odwróciła się z zamiarem pozostawienia przyjaciela samemu sobie. Trudno było określić czy była bardziej zniecierpliwiona czy zrozpaczona.
Nie zdążyła jednak zrobić ani kroku, kiedy siatkarz złapał ją za rękę i zdecydowanie do siebie przyciągnął. Nie pozwolił jej na żadne słowo komentarza, zamykając jej usta pocałunkiem.
Brunet położył jedną rękę na plecach, a drugą objął jej szyję. Wiśniewska odruchowo przymknęła powieki, odwzajemniając pocałunek. Zielonooka nie potrafiła skonstruować żadnej myśli, skupiając się na ustach chłopaka dotykających jej ust.
Początkowo delikatny pocałunek zamienił się w namiętny. Blondynka zareagowała tak jakby ktoś odebrał jej całą energię. Wszystkie jej mięśnie osłabły, a nogi zgięły się w kolanach. Gdyby nie splotła swoich palców na karku Zbyszka, naprawdę mogłaby się przewrócić. Taka niemoc ogarnęła ją chyba pierwszy raz w życiu. Jeśli chodzi o psychikę, pocałunek całkowicie różnił się od tamtego na schodach w domu Sebastiana. Jednak pod względem fizycznym było…
- Było tak samo jak ostatnio, prawda? – powiedział sportowiec, zupełnie jakby czytał jej w myślach.
Lili popatrzyła na niego zszokowana, choć „szok” to za słabe słowo, by opisać jej emocje. Dziewczyna czuła się tak jakby ktoś umieścił ją w świecie alternatywnym. Miała mocne wrażenie nierealności. Stwierdzenie atakującego pozwalało przypuszczać, że… Że on pamięta eksperyment z tamtej domówki, choć zielonooka nie wiedziała jak to się mogło stać. Jej przyjaciel nie zdradził najmniejszym nawet gestem, że zdaje sobie sprawę z ich wybryku. Wiśniewska musiała chyba skorygować swoją teorię, że potrafi przejrzeć każde kłamstwo chłopaka.
- Ty nie zapomniałeś o tamtym pocałunku? – zapytała, wciąż niedowierzając.
- Nie byłem aż tak pijany! – oburzył się.
Zanim zdążyła odpowiedzieć na ten zarzut, brunet objął dłońmi jej twarz i oparł swoje czoło o czoło dziewczyny.
- Przepraszam, że ostatnio byłem takim dupkiem – odezwał się cicho, patrząc jej w oczy.
W tęczówkach Zbyszka malowała się prawdziwa skrucha, która momentalnie stopiła całą złość oraz zaskoczenie Wiśniewskiej. Miliony pytań cisnących się jej na usta i prośby o wyjaśnienie tej absurdalnej sytuacji stały się nieważne. No w każdym razie nieważne na tym weselu.
- Przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę – uśmiechnęła się.
***
Kiedy Inga zobaczyła swoją koleżankę tańczącą z Bartmanem, nie zmieniła swojej miny. Nie drgnęła jej powieka, nie uśmiechnęła się ani nie uniosła brwi. Jedynie jej wzrok nieco bezwiednie wodził za parą przyjaciół.
Między tą dwójką ewidentnie coś się zmieniło. Niby zachowywali się normalnie, lecz jednocześnie dało się wyczuć jakąś inną energię. Te spojrzenia, uśmiechy i sposób, w jaki przysuwali się do siebie po obrotach… Tak jakby tęsknili za sobą w tym krótkim momencie, gdy oddalali się od siebie na odległość wyciągniętego ramienia. No i jeszcze emanowało od nich swego rodzaju szczęście, choć córka prawników nijak nie potrafiła go zinterpretować.
Wyjaśnienie mogłoby być banalnie proste, gdyby nie fakt, że jednocześnie jest ono niemożliwe. Przecież Lili i Zbyszek nie zostali parą. Chłopak nie wysłał ani jednego sygnału, który oznaczałby, że traktuje zielonooką jak dziewczynę na której mu zależy. Jeśli już, to raczej pokazywał, że chce zakończyć ich przyjaźń. Może po prostu przeprosił ją za swoje zachowanie? Tylko, że taki gest nijak nie przyrównywał się do panującym między nimi atmosfery.
- Przestań mnie ignorować – głos Rouziera bezceremonialnie wdarł się w myśli blondynki.
- Nie ignoruję cię – zaprzeczyła machinalnie, przenosząc swoje spojrzenie na Francuza.
- Oczywiście, że ignorujesz – obstawiał przy swoim. – Patrzysz się gdzieś po bokach i…
- Antoś… - przerwała mu, nieświadoma użytego zdrobnienia. – To miłe, że chciałbyś, być w centrum mojej uwagi.
- „Antoś” – powtórzył, zniekształcając nieco wyraz – to forma mojego imienia po polsku? Bo podoba mi się jak tak czule do mnie mówisz, udowadniając, że naprawdę jestem w centrum uwagi.
- „Antoś” to znaczy „debil” po polsku – odparowała.
Ku frustracji brązowookiej zawodnik jedynie parsknął śmiechem.
- Sądzę jednak, że moja wersja jest prawdziwa.
- Każdy ma prawo do trwania w błędzie – wzruszyła ramionami Witaszek.
- Tak, i to się tyczy również ciebie, prawda?
- Tak, ale nie wiem co masz teraz na myśli.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo, pozostawiając jej zaczepkę bez odpowiedzi. Zamiast tego pochylił się i delikatnie pocałował blondynkę. A ta nie mogła nie odwzajemnić tego gestu.
***
Gdzieś w podświadomości Ilona wiedziała, że to w końcu nastąpi. Na tym weselu było zbyt wielu siatkarzy, by Wiśniewski mógł ich zignorować. Gdy zaczepił go Krzysiek Ignaczak, młoda matka w żadnym wypadku nie miała blondynowi za złe, że chciał porozmawiać ze swoim starszym kolegą, ale bardzo chętnie zmieniłaby miejsce swojego pobytu. Niebieskooka czuła się przy nich jak piąte koło u wozu. Nigdy nie potrafiła nawiązywać nowych znajomości, zwłaszcza z mężczyznami. Było jej trochę nieswojo, gdy Łukasz żartował sobie z libero. I mimo, że swobodnie mogłaby przyłączyć się do tego dialogu, bo sportowcy rozmawiali na neutralne tematy, a ich dowcipy ją śmieszyły, nie odważyła się wydać z siebie najmniejszego dźwięku, nie chcąc zwracać na siebie uwagi. Tkwiła przy tej dwójce jak kołek, z każdą chwilą zwiększając swoją udrękę. Szarek zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie nie jest normalne, bo każdy inny człowiek zwyczajnie by się odezwał, lecz nie umiała nic poradzić na swoją nieśmiałość. Poza tym, charakter Igły chyba nieco ją przytłaczał. Libero był taki wygadany, zabawny i pewny siebie. W zasadzie Wiśniewski też posiadał te cechy, ale nie w takim natężeniu. A może tylko się jej tak wydawało, bo z chłopakiem miała o wiele lepsze stosunki.
- Dobra, ja lecę, bo mi Iwona łeb ukręci – zdecydował Krzysiek i, ku przerażeniu blondynki, wbił w nią wzrok. – A ona jest niemową czy pochodzi z jakiegoś innego kraju, że się nie odzywa? 

Na początku chciałam Was przeprosić za tą tygodniową zwłokę, ale nałożyły mi się wtedy dwa zaliczenia, a nie miałam napisanego całego rozdziału i swój wolny czas musiałam poświęcić nauce zamiast pisaniu. 
W następnej kolejności chciałabym Was pochwalić, bo doskonale wyczułyście, że wesele będzie przełomowym momentem. Możecie być z siebie dumne! 
A na końcu składam Wam najcieplejsze życzenia z okazji zbliżających się świąt wielkanocnych. Samych smakołyków na stołach, mile spędzonego czasu z rodziną i odpoczynku od wszystkiego, co zaprząta Wam głowę, a niekoniecznie jest pożądane w czasie świąt :) Mokrego Dyngusa dla tych z Was, którzy to lubią i suchego dla tych, którzy jak ja nie cierpią tej tradycji ^^

piątek, 4 kwietnia 2014

64. Reprymenda


Pierwsza godzina wesela minęła Lili dosyć spokojnie. Jej przyjaciel co prawda nie żartował tak często jak to miał w zwyczaju, ale nie był też wobec niej oschły. W końcu jednak musiał nastąpić jakiś zgrzyt. Tak też się stało podczas pierwszej zabawy, gdy nieznany jej dziewiętnastolatek stwierdził, że jest najładniej uśmiechającą się dziewczyną na sali.
- To teraz mnie olejesz dla tego wypłosza? – zapytał się, gdy blondynka z wyraźnie dobrym humorem powróciła na swoje miejsce.
- Niby dlaczego? – zdziwiła się zielonooka, ukrywając ból głęboko w sobie.
- Tryskasz radością. Przy mnie taka nie jesteś.
- Najwyraźniej nie dajesz mi powodów – wzruszyła ramionami.
- Ok, a jeśli chciałbym ci takie dać? – zapytał, wbijając w nią wzrok. – Co musiałbym zrobić?
Choć te pytania spokojnie mogłyby wpisać się w ostatnie charakterystyczne dla atakującego drążenie tematów, których Wiśniewska wolałaby nie poruszać, dziewczynie jednak zrobiło się gorąco. To brzmiało jak podryw, mimo, że nim nie było.
- Możemy iść zatańczyć – zaproponowała, starając się zabrzmieć naturalnie.
Zbyszek skinął głową i poprowadził ją na parkiet. Przez następne kilka minut skupili się raczej na poruszaniu się w rytm muzyki niż na rozmowie. Tą niemą harmonię przerwało pojawienie się fotografa, który poprosił ich o ustawienie się do wspólnego zdjęcia. Przyjaciele objęli się i uśmiechnęli do obiektywu.
- Moglibyśmy się bardziej przytulić, twój dziadek byłby zachwycony – stwierdził brunet. – On nadal uważa, że się we mnie podkochujesz, prawda?
Lili poczuła się jakby dostała obuchem w głowę. Temat jej dziadka był jej wybitnie nie na rękę. Bartman doskonale wiedział, że starszy mężczyzna widziałby go w roli ukochanego zielonookiej i zawsze wspólnie wyśmiewali się z jego nierealnych marzeń. Problem w tym, że od pewnego czasu blondynka podzielała tą wizję przyszłości, a kpiąca rozmowa na pewno nie brzmiałaby w jej wykonaniu przekonująco. Z drugiej strony nie mogła nie zignorować tej zaczepki, bo nigdy tego nie robiła.
- Oczywiście, że tak – wyszczerzyła się sztucznie. – Istnieją rzeczy niezmienne.
- A jak zareagował na to, że nie jestem już z Roksaną i że na wesele idę z tobą? Pewnie uważa, że teraz masz do mnie prostą drogę.
- Po co zadajesz te pytania, skoro znasz na nie odpowiedź? Przepraszam cię, ale chyba Ilona mnie wołała.
W rzeczywistości młoda matka wcale nie chciała, aby dziewczyna do niej podeszła. Wiśniewska musiała skłamać, żeby przerwać niezręczny dialog z siatkarzem, a widok koleżanki kierującej się do toalety był ku temu niezłym pretekstem. Lili wpadła do łazienki jakby się paliło. Kiedy Szarek opuściła jedną z kabin, obecność i mina zielonookiej nie mogły ujść jej uwagi.
- Stało się coś? – spytała zdziwiona i zatroskana jednocześnie.
- Tak, Zibi się stał – fuknęła ze złością, a następnie z narastającym smutkiem opowiedziała jej o ich ostatniej wymianie zdań.
Ilona westchnęła bezgłośnie, zastanawiając się jak ją pocieszyć. Poza przekonaniem, że to wszystko jest jej winą, nic innego nie przychodziło jej do głowy. No i kompletnie nie rozumiała zachowania chłopaka. Gdyby była na jego miejscu…
- Lili, a może zatańczysz ze swoim bratem? – zaproponowała nagle młoda matka. – Chyba przyda ci się chwila wytchnienia, a Łukasz jest najlepszym kandydatem, bo przy nim czujesz się swobodnie.
- Daj spokój. A co ty będziesz robić?
- Odpocznę – uśmiechnęła się. – Naprawdę, nie przejmuj się mną.
Parę minut później niebieskookiej udało pozbyć się rodzeństwa, co w zasadzie była najłatwiejszą częścią jej spontanicznego planu. kolejne kroki zapowiadały się nieco gorzej. Na szczęście brunet siedział samotnie przy stole. Szarek zajęła miejsce obok niego.
- Co ty robisz? – zapytała spokojnie.
Sportowiec popatrzył na nią zaskoczony, jakby w ogóle się jej tu nie spodziewał.
- Słucham?
- Co ty robisz? – powtórzyła dziewczyna. – Wiesz, po tym jak usłyszałeś, że Lili cię kocha, myślałam, że wszystko się zepsuje. Potem jeszcze rozmawiałeś, o ile można to tak nazwać, ze mną i potwierdziłam ci te informacje, mimo, że to wcale nie było moim zamiarem. Ale ja też zadałam ci pytanie, a ty zdradziłeś się w taki sam sposób. Zbyszek, ja widziałam twoją minę. Lili nie jest dla ciebie tylko przyjaciółką.
Bartman posłał jej ciężkie spojrzenie. Dokładnie takie jak kilka tygodni temu, gdy spotkał ją w szatni.
- Nie – powiedział głucho.
- To dlaczego ją tak traktujesz? Co mają na celu te wszystkie dziwne pytania o to czy Lili kochałaby cię do końca życia albo drążenie tematu jej dziadka? Ty naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak ją tym męczysz? Ona stara się udawać, że wszystko jest jak dawniej, a ty jedynie psujesz jej nerwy. Czy ty się spodziewasz, że w ten sposób zmusisz ja do powiedzenia prawdy? Bo to właśnie tak wygląda. Tylko, że ona nigdy ci się do tego nie przyzna. Może i doprowadzasz ją do tej granicy, ale wątpię, że Lili ją przekroczy. Nie sądzisz, że lepszym wyjściem byłaby szczera rozmowa zamiast zabawa w kotka i myszkę? Tym bardziej nie rozumiem twojego zachowania, że tobie też na niej zależy. To wszystko powinno się dobrze skończyć już dawno temu.
Chłopak popatrzył na blondynkę i spuścił wzrok, tępo wpatrując się w swoje kolana. Niebieskooka pozostawiła go samego z własnymi przemyśleniami. Co prawda nie za bardzo wiedziała gdzie ma się udać, ale nie chciała przeszkadzać Zbyszkowi. On ewidentnie potrzebował chwili, aby wszystko poukładać sobie w głowie.
- Ilona – usłyszała za sobą.
Młoda matka odwróciła się w stronę głosu i uśmiechnęła do środkowego.
- Nie ma z tobą Lili? – zdziwiła się.
- Nie, ale dzięki temu jestem cały twój. Będziesz narzekać?
- Nie – zaprzeczyła, delikatnie się rumieniąc.
***
Jeśli Zbyszek miałby wymienić osoby, które mogłyby go ochrzanić za jego zachowanie względem przyjaciółki, Szarek zdecydowanie zajmowałaby ostatnie miejsce. Już prędzej spodziewałby się ataku ze strony Ingi, Wiśni czy nawet samej Lili. Niebieskooka go zaskoczyła, a jednocześnie zmusiła do zastanowienia się nad sobą. Teraz stwierdził, że to właśnie ona najbardziej nadawała się do tego zadania, lecz nie to było najważniejsze.
Dziewczyna uświadomiła mu jak wielką wykazał się głupotą. Brunetowi nawet nie przeszło przez głowę, że przez swoje pytania tak bardzo rani Wiśniewską. A przecież tego nie chciał. Jakkolwiek nazwać jego uczucia względem zielonookiej, na pewno nie zależało mu na dodatkowym ranieniu blondynki. Żałował swojego postępowania, choć nie do końca potrafił określić czym zostało ono spowodowane. Zdefiniowanie jego emocji wciąż było jeszcze zbyt ulotne – gdy już wydawało mu się, że wie co dzieje się w jego sercu, cała wizja rozsypywała się jak domek z kart. Ciągle brakowało mu elementu układanki.
Bartman postanowił skupić się nad czymś łatwiejszym. Spróbował odpowiedzieć sobie na pytanie czego obecnie najbardziej pragnie. Rozwiązanie tej zagadki przyszło zaskakująco szybko. Nie chciał, żeby Lili nadal przez niego cierpiała. Musiał ją przeprosić i definitywnie skończyć ze swoimi dziwnymi podchodami. Miał nadzieję, że nie jest za późno.
W duchu pogratulował sobie z ironią. Każda jego dobra intencja obróciła się przeciw niemu. Zamiast zawalczyć o przyjaciółką jak prawdziwy mężczyzna, popełniał kolejne błędy. Co gorsze – robił to z uśmiechem na ustach, przekonany, że obrał właściwą drogę. Był kompletnym idiotą.
Atakujący przeczesał wzrokiem tańczące pary, ale nie znalazł wśród nich swojej blondynki. Zamiast tego napotkał spojrzenie Ilony.
„Lili?”, zapytał bezgłośnie.
Dziewczyna chyba zrozumiała jego intencje, bo uniosła dłoń, która spoczywała na ramieniu Wiśniewskiego i wskazała palcem na wyjście na korytarz. Brunet wypowiedział nieme „dziękuję” i ruszył w wyznaczonym kierunku.
***
- Do kogo się uśmiechasz? – zainteresował się Łukasz.
Młoda matka popatrzyła na chłopaka. Nie za bardzo odpowiadało jej tłumaczenie się z prawdy. Liczyła, że Zbyszek wreszcie wróci na właściwe tory, lecz nie chciała dzielić się tym z blondynem. Głównie po to, aby nie tworzyć jakichś złudnych nadziei.
- Do ciebie – powiedziała.
- Uśmiechasz się do mnie, ale patrzysz na kogoś innego? – zdziwił się.
Szarek ciężko westchnęła.
- Naprawdę, Wiśnia, nie wnikaj – poradziła, po raz drugi tego dnia obdarzając go zaczepnym uśmiechem.
Zawodnik posłał jej rozbawione spojrzenie.
- No dobra – zgodził się.

Miałam więcej nie dodawać piosenek z Glee, lecz ta dzisiejsza tak idealnie pasuje, że musiałam ją wrzucić.
Ale tego, że to Ilona potrząśnie Zbyszkiem, to nikt się nie spodziewał, prawda? 
Poza tym ponownie zostałam nominowana do Liebster Award za co baaardzo dziękuję! Odpowiedzi na pytania są na mojej podstronie (jeśli ktoś się zainteresuje :P)

piątek, 28 marca 2014

63. Prezent z Ameryki


Kiedy w wielkiej sali zgromadzili się już wszyscy weselni goście, każda z dziewczyn miała inną minę. Inga z błyszczącymi oczami wodziła po twarzach mijających ją ludzi. Co chwilę rozpoznawała jakiegoś siatkarza, którego doskonale kojarzyła z meczy reprezentacji czy też rozgrywek ligowych. Mimo, że przez ostatnie miesiące często przebywała wśród zawodników, to zobaczenie Michała Winiarskiego czy Mariusza Wlazłego automatyczne wywoływało u niej uśmiech. Czuła się trochę jak na ceremonii rozdania Oskarów, gdzie z każdej strony otaczają ją prawdziwe gwiazdy, z tą tylko różnicą, że nie chodziło o film, ale o sport. Świadomość, że znajduje się w jednym pomieszczeniu z taką liczbą sław naprawdę ją zachwycała.
Emocje jej przyjaciółki były natomiast odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Młodą matkę taka duża grupa zwyczajnie przytłaczała. Dziewczyna wciąż nie lubiła przebywać w obcym towarzystwie, a faceci nadal wywoływali u niej chęć ucieczki. Co prawda całkiem nieźle dogadywała się z Antkiem, jako tako akceptowała Zbyszka i – choć kiedyś wydawało się jej to abstrakcją – dopuszczała Łukasza bardzo blisko siebie, ale poza tymi wyjątkami nic się nie zmieniło. Niebieskooka przysunęła się do Wiśniewskiego, zaczynając na nowo stresować się całą tą imprezą.
Jedynie na Lili nie robiło to żadnego wrażenia. Blondynka znała się z wszystkimi siatkarzami lepiej lub gorzej, więc ich obecność nie wpływała na jej nastrój. Bardziej martwiła się o swoje relacje z chłopakiem, któremu towarzyszyła na weselu. Bartman teoretycznie zachowywał się normalnie, lecz zielonooka wyczuwała u niego ukrytą irytację. Całkiem poważnie zastanawiała się jak zapytać się o co mu chodzi, nie wywołując jednocześnie awantury. Nie mogła dłużej tak żyć. Nie chciała być obiektem, na którym mógłby wyładować swoją złość. Nie wiedziała kiedy doszła do takich konkretnych wniosków, ale była pewna, że są one właściwe i nie zamierzała odpuścić.
Tymczasem jednak na środku sali pojawiła się piramida z kieliszków z szampanem. Już za chwilę miał zostać wzniesiony pierwszy toast za świeżo upieczone małżeństwo. Siatkarze jak na prawdziwych dżentelmenów przystało przy nieśli swoim partnerkom naczynia z musującym napojem.
- Ej, to w środku to jest wiśnia, no nie? – odezwała się Witaszek, przyglądając się małemu, okrągłemu owocowi na dnie.
- Mówisz na nią „wiśnia”, a może ona ma na imię Łukasz – wypaliła Ilona.
Obie dziewczyny wraz ze Zbyszkiem wybuchli śmiechem. Francuz, który nie zrozumiał żartu, bo Szarek wypowiedziała słowa po polsku, miał nieco zdezorientowaną minę. Blondyn patrzył na niebieskooką z mieszanką rozbawienia i przygany.
- Jeszcze jakieś dowcipy o mnie?
- Może – odpowiedziała zaczepnie młoda matka, zadziwiając swoje koleżanki, Wiśniewskiego i samą siebie.
***
Po obiedzie przyszedł czas na pierwszą weselną zabawę. Wodzirej wyszedł na środek sali, trzymając w rękach prezent owinięty w ozdobny papier. Mężczyzna wyjaśnił, że paczka jest podarunkiem od ciotki z Ameryki, która nie mogła dotrzeć na uroczystość i zastrzegł, że zanim państwo młodzi ją rozpakują, podarunek musi przejść małą drogę.
- Inga, tłumacz mi co on mówi – szturchnął blondynkę Francuz. – Proszę – dodał, widząc zniecierpliwienie córki prawników.
Blondynka ciężko westchnęła, lecz nie potrafiła mu odmówić. Szybko wyjaśniła na czym polega zabawa, a później zaczęła powtarzać mu kolejne polecenia. Pudełko początkowo powędrowało do Marcina i Hani, ale małżonkowie musieli przekazać je dalej według określonych zasad. Pani Możdżonek miała dać je osobie, która siedziała najdalej. Wodzirej zaprosił wybranego mężczyznę do siebie na środek sali i zadał mu kilka pytań, dzięki czemu wszyscy dowiedzieli się, iż nieznajomy jest wujkiem Hani oraz że przyjechał z Trojanowic.
- Nie zapomniano o tobie i nie bez racji, oddaj paczuszkę pani w najładniejszej kreacji.
Kiedy Witaszek przetłumaczyła polecenie, atakujący uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
- Nie wiem co kombinujesz, ale przestań to robić – ostrzegła.
- Co? – zdziwił się brunet. – Ja nic nie kombinuję!
- Jasne – rzuciła sarkastycznie. – I szczerzysz się tak bez powodu.
- Nie, ja po prostu cieszę się, że za chwilę zostaniesz wyróżniona za najładniejszą sukienkę.
Córka prawników popatrzyła na niego zdezorientowana. Czy miała rozumieć to w ten sposób, że według Antka wyglądała najśliczniej ze wszystkich kobiet na sali?
Brązowooka odgoniła od siebie te myśli. To nie miało znaczenia, tym bardziej, ze wujek Hani postanowił wyróżnić swoją żonę. Francuz prychnął z niezadowoleniem.
- To jest jakaś kpina, przecież ona nie ma na sobie sukienki, tylko namiot – oburzył się, a Inga parsknęła śmiechem.
- Już się tak nie bulwersuj – uspokoiła go z rozbawieniem.
O ile w tym przypadku niezadowolenie chłopaka było zrozumiałe, bo blondynka znalazłaby co najmniej dziesięć fajniejszych kreacji od tej, którą prezentowała ciotka panny młodej, to w następnych sytuacjach jego krytyka nie do końca pokrywała się z rzeczywistością. Na przykład kuzynka Marcina naprawdę miała świetną fryzurę – o wiele lepszą od niej – a Rouzier i tak wymrukiwał pod nosem obelgi. Jego poczucie niesprawiedliwości sięgnęło zenitu, gdy jakiś dziadek uznał, że najładniejsze nogi ma jedna z przyjaciółek Hani.
- Noż po prostu!… - sapnął z niedowierzaniem.
- Wyluzuj – odezwała się Witaszek. – Ona zasłużyła na ten tytuł.
- Ty zasługujesz bardziej – stwierdził z pewnością siebie.
Dziewczyna zaczęła zastanawiać się ile jest szczerości w słowach sportowca. Odnosiła wrażenia, że Anto nieco wyolbrzymia i przerysowuje swoje zbulwersowanie, ale jednocześnie nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że gdyby to zależało od niego, wszystkie kategorie należałyby do niej.
- A teraz mój panie uroczy daj paczuszkę tej, która ma brązowe oczy – polecił wodzirej.
W duchu córka prawników uśmiechnęła się przebiegle. Postanowiła poddać bruneta małemu testowi. Nie odwracając się w jego stronę ani nie nawiązując kontaktu wzrokowego, przetłumaczyła mu kolejne zadanie.
- Może teraz się uspokoisz, bo trzeba wybrać osobę z brązowymi oczami, więc ja odpadam.
- Czemu robisz ze mnie idiotę? – oburzył się Rouzier. – Przecież ty masz brązowe oczy.
Zdziwiona Inga przekręciła się na krześle. Nie ukrywała, że spodziewała się, że jej partner da złapać się na ten podstęp, a okazało się, że on doskonale wiedział jakiego koloru są jej tęczówki. Wyglądało na to, że znał ją o wiele lepiej niż mogłaby przypuszczać.
- Naprawdę myślałaś, że się nabiorę? – spytał z zażenowaniem.
- Szczerze mówiąc to tak – przyznała, wzruszając ramionami.
- Cały czas za nisko mnie cenisz – westchnął ciężko.
Blondynka niezbyt wiedziała jak zareagować na to stwierdzenie. Trudno było jej coś wymyślić, tym bardziej, że odniosła wrażenie, że chłopak mówi całkiem serio. Postanowiła skupić się na prowadzonej przez wodzireja zabawie.
- Teraz trzeba dać pudełko dziewczynie, która się najładniej uśmiecha – wytłumaczyła siatkarzowi.
- Ciekawe czy w końcu zostaniesz wybrana – zamyślił się Antonin. – Obstawiam, że nie, bo ci faceci są jacyś nieogarnięci.
Brązowooka parsknęła śmiechem.
- Najważniejsze, że ty jesteś ogarnięty – pocałowała go w policzek. – Przynajmniej nie musisz być o nikogo zazdrosny.
- Tak jak Zibi teraz – powiedział, a córka prawników rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie. – No tylko na niego popatrz.
Dziewczyna wykonała polecenie, odwracając się w lewą stronę, gdzie za Iloną i Łukaszem siedziała jej koleżanka z Bartmanem. Lili właśnie odbierała od jakiegoś nastolatka pudełko. Jej przyjaciel przyglądał się tej scenie z marsową miną. Na szczęście Wiśniewska była zbyt zaskoczona, by zwracać uwagę na reakcję atakującego. Może to i dobrze, bo ten widok mógłby natychmiastowo zetrzeć uśmiech z jej twarzy.
Po kilku standardowych pytaniach mężczyzna nakazał oddać prezent tym, dla których był on przeznaczony. Zielonooka podała paczkę młodej parze i wróciła na swoje miejsce. Marcin z Hanią otworzyli pudełko, wyciągając z niego wałek do ciasta, dziecięcy śliniaczek oraz miniaturową butelkę wódki. Każdy z przedmiotów został skomentowany w zabawny sposób, a następnie wodzirej wrócił na scenę do reszty swojego zespołu. Po kilku chwilach z głośników ponownie popłynęła muzyka, a parkiet zapełniał się parami. Brunet wyciągnął rękę do Ingi.
- Zatańczymy?
Witaszek bez wahania ujęła jego dłoń. 

Mam wrażenie, że taki rozlazły i przynudnawy ten rozdział. Jeśli też tak uważacie, to bardzo Was przepraszam i obiecuję poprawę za tydzień! ;-;

piątek, 21 marca 2014

62. Kazanie


Wbrew czarnym scenariuszom roztaczanym przez Zbyszka, szóstka znajomych wcale nie spóźniła się na ślub. Kiedy weszli do kościoła, bez problemu znaleźli miejsca siedzące, choć nie udało się im pomieścić w jednej ławce. Uroczystość obserwowali z trzech różnych miejsc.
Po przywitaniu przez księdza młodej pary oraz ich gości, przyszedł czas na standardowe obrzędy mszy. Ministrant przeczytał urywki z Pisma Świętego opowiadające o miłości, a następnie kapłan wygłosił Ewangelię oraz piękne, rozbudowane kazanie skierowane głównie do Marcina i Hani. Mimo to, jego słowa trafiły prosto w serca innych osób zgromadzonych w świątyni. Jedną z nich była Inga. Dziewczyna utrzymywała, że wcale nie kocha Francuza, ale w niektórych momentach miała wrażenie, że ksiądz wygłasza swój monolog tylko dla niej. Jak na przykład wtedy, kiedy powiedział, że ludzi lubi się za zalety, lecz kocha za wady. Albo wtedy, gdy stwierdził, iż prawdziwą miłość poznaje się po tym, że nawet pomimo błędów ukochanej osoby i wybuchów złości skierowanych w jej stronę, wciąż chce się do niej wracać. Blondynka nie mogła nie popatrzeć na Rouziera.
Czy to nie brzmiało trochę znajomo? Antek ją wkurzał, to oczywiste. Cały czas się z nim kłóciła, nawet jeśli nigdy nie sprzeczali się tak na serio. Irytował ją, a jednak dalej się z nim spotykała. Myśl, że atakującego mogłoby nagle zabraknąć, napełniała ją dziwnym niepokojem. Lubiła wymianę ciętych komentarzy z chłopakiem, mimo, że czasami przegrywała w ich małych wojenkach, co niewątpliwie ją denerwowało. Nie cierpiała jego pewności siebie i triumfującej miny, kiedy udawało się mu zapędzić ją w kozi róg. Zazwyczaj unikała takich osób – nie ze strachu, że zostanie ponownie pokonana, lecz dlatego, że kontakt z nimi uważała za niepotrzebną stratę energii i dobrego humoru. W przypadku bruneta było zupełnie na odwrót. Czy to oznacza, że go kocha?
Jej rozmyślania przerwał sam Francuz, który przyłapał ja jak się na niego patrzyła. Dziewczyna pośpiesznie odwróciła wzrok, udając, że nic się nie stało. Jednocześnie jej mozg niemal parował od nadmiaru informacji.
Przypomniała sobie wszystkie pocałunki z zawodnikiem i to jak reagowała na jego dotyk. W zasadzie znała już odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Uświadomienie sobie, że zakochała się w Rouzierze stanowiło ostatni element układanki.
- Ten cały fragment o waszych wzajemnych wadach nie miał na celu zniechęcenia was do małżeństwa – podsumował kapłan. – To powinno wam uświadomić jak wielką darzycie się miłością i liczę, że tak właśnie się stanie. Jako, że będziecie przyjmować dzisiaj wiele życzeń, ja również chciałbym się do nich dołączyć i życzyć wam jak najmniej kłótni wywołanych przez te wady. A jeśli już takie się zdarzą, obyście wychodzili z nich zwycięsko kochając się nawzajem jeszcze mocniej.
To zakończenie zdecydowanie przemówiło do innej z blondynek. Lili miała wrażenie, że ksiądz nie zwraca się do pary młodej, tylko do niej. Bo przecież on dokładnie opisał życie zielonookiej. Zbyszek ranił ją poprzez swoje wady, a mimo to Wiśniewska wciąż go kochała. Mogłaby wręcz powiedzieć, że ta miłość z dnia na dzień się wzmacniała zamiast słabnąć. Co prawda, dziewczyna nie potrafiła określić czy działo się tak dlatego, że to uczucie się w niej dopiero rodziło, czy dlatego, że naprawdę kochała go za niedoskonałości, ale słowa kapłana zrobiły na niej wrażenie.
Kiedy po mszy świeżo upieczone małżeństwo odbierało życzenia od swoich najbliższych, koleżanki korzystając z chwilowej nieobecności swoich partnerów, rozmawiały o wygłoszonym dziś kazaniu. Podczas gdy Inga z Lili były nim poruszone, na twarzy młodej matki malowała się dezorientacja.
- Do mnie ono kompletnie nie trafiło – skrzywiła się. – Nie wiem jak można na ślubie mówić o takich pesymistycznych rzeczach. I w ogóle nie rozumiem tego przesłania, że ludzi kocha się za wady. To jakieś kretyństwo.
- Nie dziwię się, że ci się nie podobało – stwierdziła córka prawników. – Ale nie martw się, za jakiś czas na pewno dowiesz się co mamy na myśli.
Niebieskooka popatrzyła na nią zdziwiona, lecz zanim zapytała się o co dokładnie chodzi przyjaciółce, podszedł do nich Antonin.
- O czym gadacie? – zainteresował się.
- O dzisiejszym kazaniu – przyznała Wiśniewska.
- No właśnie! O czym ono było, że aż na mnie zerknęłaś w którymś momencie? – zadał pytanie siatkarz.
Witaszek nagle uświadomiła sobie, że nie chce, by chłopak się tego dowiedział. Gdyby poznał prawdę, mógłby dojść do takich samych wniosków jak blondynka. A brązowooka nie wyobrażała sobie, żeby Francuz zdawała sobie sprawę z jej miłości. Miała wrażenie, że wykorzysta to jako broń i zdecydowanie tego nie chciała. Zresztą, gdyby chodziło o jakiegokolwiek innego faceta, też nie przyznałaby się do swoich uczuć, na pewno nie zrobiłaby tego pierwsza. Może chodziło o to, że potrzebowała zabezpieczenia, które uchroniłoby ją przed cierpieniem.
- Po prostu na ciebie popatrzyłam, bo byłam ciekawa czy bardzo się nudzisz – skłamała, wzruszając ramionami.
- Tak się o mnie troszczysz? – uniósł brwi. – Dzięki. Ale wciąż mnie ciekawi o czym było to kazanie.
- A jak myślisz, o czym mogło być? – rzuciła sarkastycznie dziewczyna. – To ślub, więc chyba jasne, że o małżeństwie? Rusz mózgownicą.
Brunet zmarszczył nos, przedrzeźniając Ingę, za co został skarcony morderczym spojrzeniem. Atakujący jednak w ogóle się nim nie przejął, a co więcej – poprosił Ingę, by została jego tłumaczką i mówiła mu co wykrzykuje weselny wodzirej albo czego dotyczą przemowy gości.
- Naprawdę myślisz, że przyszłam tutaj, żeby być twoim słownikiem? – oburzyła się.
- Między innymi – przyznał bez skrępowania Anto.
Pozostałe dwie koleżanki przysłuchiwały się tej rozmowie z rosnącym rozbawieniem. Kiedy więc Lili została zawołana przez Bartmana, który chciał wspólnie z nią złożyć życzenia młodej parze, zielonooka z lekkim zawodem odeszła od swoich znajomych.
- A ty gdzie zgubiłaś Łukasza? – zainteresował się Francuz, przenosząc swoją uwagę na młodą matkę.
- Nawet nie wiem – odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. – Pogratulowaliśmy Marcinowi i Hani, a potem dołączyłam do dziewczyn. On pewnie gada ze znajomymi.
Sportowiec mruknął, że rozumie i zapytał czy blondynka oglądała ostatni odcinek ich ulubionego serialu – Supernatural. Niebieskooka przytaknęła z entuzjazmem. Oboje zatopili się w gorącej dyskusji o losach bohaterów, niemal zapominając o istnieniu Witaszek. Córka prawników wytrzymała tylko kilka minut ich dialogu. Kiedy nic nie wskazywało na to, by Ilona i Antek zmienili temat, dziewczyna podeszła do Wiśniewskiego zmierzającego w ich kierunku.
- Z nimi się na razie nie dogadasz – ostrzegła go i wyjaśniła czym pochłonięta jest tamta dwójka.
- Aha. Czyli lepiej im nie przeszkadzać.
- Nie, chyba, że chcesz zostać zignorowany – uśmiechnęła się Inga. – A tak swoją drogą, to muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś.
- Ja cię zaskoczyłem? – powtórzył zdezorientowany blondyn.
- No. Byłam pewna, że zafundujesz Zibiemu wielkie limo pod okiem.
Chłopak parsknął śmiechem, ale jego wesołość szybko zniknęła, zastąpiona pochmurnym spojrzeniem.
- Nie myśl sobie, że nie chcę tego zrobić. Opowiedziała wam Lilka o tej sytuacji na korytarzu? – zapytał, a gdy blondynka skinęła głową, podjął swoją wypowiedź. – On grubo przesadził i naprawdę powinien zostać za to jakoś ukarany, ale nie chcę psuć Marcinowi wesela. Poza tym Lilka by mi tego nie wybaczyła.
- Zawsze możesz „przypadkowo” w niego zaatakować na treningu – podsunęła.
- Dzięki za pomysł, jest całkiem niezły – uśmiechnął się.
- Wiem – wyszczerzyła się Witaszek. – Mam jeszcze jeden. Właściwie to bardziej teorię niż pomysł.
- Pochwal się – zachęcił ją Łukasz.
- Nie uważasz, że to podejrzane, że Zbyszek zaczął tak dziwnie traktować Lili dopiero po tym jak zerwał z Roksaną? Wcześniej się normalnie z nią dogadywał. Później Roksana go zostawiła, a on zmienia swoje zachowanie. Na początku myślałam, że odreagowuje swoją porażkę, ale nie za bardzo mi to pasowało, bo dlaczego Zibi miałby się wyżywać tylko na twojej siostrze?
Środkowy słuchał brązowookiej z uwagą. Póki co doskonale rozumiał jej tok rozumowania i naprawdę ciekawiło go w jakim zmierza kierunku.
- Według mnie Roksana powiedziała Zbyszkowi, że to Lili utwierdziła ją w decyzji o rozstaniu. A teraz on „mści” się za to, że Lili zniszczyła jego związek.
- To trzyma się kupy – przyznał z namysłem Wiśniewski.
- Nie wiem tylko, czy to do niego pasuje. Ty znasz Zibiego lepiej i wiesz jak zachowuje się w takich sytuacjach. Kiedy jest na kogoś zły to daje mu to odczuć poprzez swoje zachowanie czy raczej otwarcie mówi co mu się nie podoba?
- On nie dusi w sobie takich rzeczy – odpowiedział bez wahania blondyn. – Ale przecież zawsze istnieje jakiś wyjątek od reguły, prawda?

Także wesele czas zacząć! :D

piątek, 14 marca 2014

61. Pokój przygotowań


Około wpół do pierwszej wszystkie dziewczyny zebrały się w pokoju Ingi i Ilony, aby wspólnie przygotować się na wesele. Na pomysł ten wpadła córka prawników, ale obie blondynki chętnie na niego przystały. Na łóżku leżały już sukienki, a na niewielkim stoliku były rozłożone przeróżne kosmetyki oraz rozgrzana prostownica. Koleżanki praktycznie od razu zabrały się do pracy. Lili zaczęła opowiadać o wydarzeniach wigilijnego wieczoru, kiedy przyznała się bratu do swoich uczuć. Dokładnie opisała jak świąteczna atmosfera, natrętne swatanie jej dziadka oraz prezent od przyjaciela doprowadziły do załamania i jak środkowy znalazł ją zapłakaną w pokoju tylko dlatego, że zapomniała wziąć ze sobą telefon.
- Łukasz był tym wszystkim nieco zaskoczony. On nawet nie wiedział jak to skomentować ani jak mnie pocieszyć. Chyba nadal tego nie wie, ale wcale go za to nie obwiniam. W mojej sytuacji nie ma żadnych pozytywnych aspektów, więc wolę, żeby on milczał niż rzucał pustymi hasłami, które nic nie wnoszą.
- No dobra, ale on był zły, że tak długo kłamałaś? – spytała Witaszek.
- Nie, myślę, że nie – odpowiedziała zielonooka. – On się nawet nie skrzywił, kiedy mówiłam mu, że wy o wszystkim wiecie. Ja cieszę się, że mu powiedziałam. To udawanie cały czas, że nie dzieje się nic strasznego, było męczące. Dopiero teraz to widzę, gdy już nie muszę tego robić. Mam tylko nadzieję, że nie będę tego żałować.
- Ja z nim rozmawiałam – odezwała się młoda matka. – Próbowałam mu wytłumaczyć, że trochę niepotrzebnie się aż tak zamartwia. I wydaje mi się, że on to zrozumiał.
- Naprawdę wstawiłaś się za mną? – zdziwiła się Wiśniewska. – Dzięki!
- Jestem trochę nie w temacie – poskarżyła się Inga. – O czym wy mówicie?
Blondynka opisała jej ostatnie zachowanie brata – podejrzliwe spojrzenia w stronę Zbyszka, które zauważyła także niebieskooka.
- Oj tam, chyba już nie masz się czym przejmować – zbagatelizowała córka prawników. – Skoro Ilona gadała z Wiśnią i twierdzi, że zdołała go przekonać, to jest po sprawie.
- Nie o to chodzi – zaprzeczyła dziewczyna. – Ja pogodziłam się z Łukaszem…
- Serio? – wpadła jej w słowo Szarek. – To dobrze, bo było mi mega głupio, że się przeze mnie pokłóciliście.
- Daj spokój. Może nawet wyszło na plus, biorąc pod uwagę, ze rozmawiałaś z nim o mnie. Tylko, że nie wiem czy to zdoła go powstrzymać. Ja się poważnie obawiam, że Łukasz zrobi coś Zibiemu.
- Co?!
- Nie przesadzaj, przecież Wiśnia nie pobije się ze Zbyszkiem – machnęła ręką Witaszek.
- No właśnie nie byłabym tego taka pewna – westchnęła Lili. – Pamiętasz jak przypomniałaś mi dzisiaj, że będziemy się wspólnie szykować? – zwróciła się do brązowookiej. – Gdy zostaliśmy z Zibim sami, w niego coś wstąpiło. Warknął na mnie z prawdziwą agresją, mówiąc, że ma nadzieję, że moja sukienka nie ma dekoltu do pępka tak jak bluzka. Odpyskowałam mu, ale wiecie, i tak zabolały mnie jego słowa. Chyba za szybko uwierzyłam, że wrócił stary, dobry Zbyszek.
Obie blondynki popatrzyły na koleżankę z zaskoczeniem i współczuciem. Chciały ją jakoś pocieszyć, ale zielonooka pospiesznie kontynuowała swój monolog, jakby sama nie miała ochoty zatrzymywać się przy tym przykrym wydarzeniu.
- No w każdym razie ja powiedziałam Łukaszowi. Przez chwilę myślałam, żeby go okłamać, ale on widział, że coś jest nie w porządku. Nie mogłam go skazać na domysłu, bo to byłoby chyba jeszcze gorsze.
- Bardzo się zdenerwował? – zapytała Ilona.
- „Bardzo” to mało powiedziane. On wpadł w furię.
- Wcale się nie dziwię – rzuciła córka prawników. – Sama najchętniej skopałabym mu dupsko.
- Ja też – poparła ją przyjaciółka. – On jest kretynem.
- Wiecie, najgorsze jest to, że do tej pory wszystko szło dobrze. Chujowo, że akurat przed samym weselem musiał mu wrócić ten zły humor. Mam nadzieję, że zdołam jakoś to przetrwać, bo jest już za późno na odwrót. Jeśli będzie bardzo źle, to po prostu wyjdę z tej imprezy – przyznała Wiśniewska. – A teraz pogadajmy o czymś wesołym. Nie chcę martwić się na zapas. Albo się rozpłakać.
***
Atakujący wszedł do pokoju Wiśniewskich jak do własnego mieszkania. Chłopak posłał mu groźne spojrzenie, które umknęło uwagi przyjaciela.
- Gdzie one są? – zapytał z wyrzutem brunet. – Wiesz, że za dziesięć minut musimy stąd wyjść, żeby zdążyć do kościoła na ślub?
Łukasz już miał powiedzieć, że robienie się na bóstwo zajmuje dużo czasu, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Jego siostra na pewno nie byłaby z tego zadowolona, a siatkarz nie chciał po raz kolejny nadwyrężać jej zaufania, choć musiał przyznać, że teraz przychodziło mu to najtrudniej. O ile wcześniej po prostu niepokoił się całą sytuacją, to obecnie był zwyczajnie na Zbyszka wściekły. Jak on śmiał tak bezczelnie odezwać się do Lili?! Blondyn żałował, że nie ma przy nim Ilony, która ścisnęłaby jego dłoń, tak samo jak w autokarze, próbując go uspokoić. Zamiast tego chłopak sam sobie nakazał opanowanie.
- Spoko, pójdę je pospieszyć – stwierdził, uśmiechając się do kolegi.
***
Zgodnie z prośbą Wiśniewskiej dziewczyny zmieniły kierunek swojej rozmowy, poruszając bardziej radosne tematy, dzięki czemu niespełna godzinę później zielonooka tryskała dobrym humorem i wspólnie żartowała z koleżankami. Blondynki pochłonięte pracą kompletnie straciły poczucie czasu. Dopiero nieśmiałe pukanie do drzwi przywróciło je do rzeczywistości.
- Lilka? – odezwał się środkowy, chcąc wejść do środka. – Wiesz, że…
Jego siostra z prostownicą w ręce odwróciła się w jego stronę, rzucając mu ostre spojrzenie.
- Wyjdź, Łukasz – poprosiła.
- Ale za dziesięć minut…
- Wynocha! – warknęła.
Zrezygnowany chłopak wycofał się z pokoju.
- Zostało nam tylko dziesięć minut? – zaniepokoiła się Ilona.
- Tak – potwierdziła Wiśniewska, zerkając na zegarek. – I tak prawie kończymy. A nawet jeśli nie, to się spóźnimy. On jeszcze będzie dziękować, że musiał tyle na ciebie czekać.
Kilkanaście minut później blondynki były wreszcie gotowe. Przyjaciółki opuściły pomieszczenie z niemym pytaniem, które nurtowało każdą z nich: jak siatkarze zareagują na ich wygląd.
Młoda matka z zaskoczeniem zauważyła, że wcale nie jest aż tak bardzo skrępowana. Oczywiście, nie pozbyła się nieśmiałości, ale czuła się bardzo… kobieco. Właśnie to drugie przeważało w jej myślach. Wszystkie przygotowania, makijaż i fryzura wykonana przez obie dziewczyny zbudowały w niej prawdziwą pewność siebie. Szarek musiała przyznać, że miło było dla odmiany niczego się nie bać. Tego uczucia nie zepsuło nawet założenie kreacji, którą kupiła przecież dzięki namowom Ingi. Ilona ubrała się w beżową sukienkę zakrywającą koronką cały dekolt. Kreacja sięgała jej jednak jedynie do połowy ud. <STRÓJ> Spojrzenie Łukasza, które uważnie zlustrowało całą jej sylwetkę – od stóp po czubek głowy – i nieco dłużej zatrzymało się na jej nogach, paradoksalnie zamiast zrujnować jej świeżo nabytą pewność siebie, tylko ją wzmocniło.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się, a w jego oczach malował się zachwyt.
- Dziękuję – odwzajemniła gest.
Tymczasem Antek ostrożnie podszedł do córki prawników, która miała na sobie czarną sukienkę obszytą jasnoróżową koronką. Ubranie podobnie jak u jej przyjaciółki całkowicie zakrywało dekolt, lecz odkrywało nogi. W ręce trzymała czarną kopertówkę. <STRÓJ>
Francuz wyciągnął palec i lekko dźgnął Witaszek w ramię.
- Co ty robisz? – zapytała blondynka, patrząc na niego jak na idiotę.
- Sprawdzam czy się nie rozpadniesz – wyjaśnił. – Tak długo się szykowałaś, że nie chciałbym tego zepsuć.
Brązowooka nie wiedziała czy ma się zaśmiać, czy zwyzywać go od debili. Zanim podjęła jakąkolwiek decyzję, chłopak pochylił się nad jej ręką. Inga najpierw poczuła kujący zarost dotykający ją w łopatkę, a po chwili usta całujące ją w ramię. Po jej plecach przeszły ciarki, a na ręce pojawiła się gęsia skórka.
- Podoba mi się ten efekt końcowy – przyznał.
Lili ubrała się w pąsową sukienkę o niezbyt głębokim dekolcie. Tuż pod biustem umieszczony był pasek poniżej którego kreacja została rozkloszowana, sięgając do połowy ud. Wiśniewska założyła także kolczyki, które dostała od atakującego na Boże Narodzenie oraz elegancki zegarek. <STRÓJ> Bartman chwycił nadgarstek dziewczyny, sprawdzając godzinę.
- Osiem minut spóźnienia – powiedział z wyrzutem, a zielonooka nie potrafiła określić ile jest w nim udawanego oburzenia i ile prawdziwego zniecierpliwienia.
- Oj tam, to wcale nie jest tak dużo – zbagatelizowała.
Zbyszek uśmiechnął się. Blondynka bezgłośnie odetchnęła z ulgą, wiedząc, że przyjaciel nie jest na nią zły za tamtą ostrą wymianę zdań. Co prawda to on pierwszy na nią naskoczył, ale dla Lili liczyło się tylko to, że sportowiec nie miał zamiaru sprawiać jej dalszych przykrości. Chwilowo postanowiła nie zastanawiać się nad jego pochmurną aurą, bo pomimo uśmiechu doskonale ją wyczuwała. 

Droga Daisy i pani Jastrzębska - mam nadzieję, że jesteście zadowolone :D Daisy - wybacz, ale chyba nie myślałaś, że zdradzę Ci największy sekret tego momentu opowiadania? xD Przyznaj, że mój podstęp był całkiem sprytny i satysfakcjonujący obie strony :D
A do całej reszty - za tydzień przechodzimy już naprawdę do ślubu i wesela, mam nadzieję, że się cieszycie :3

piątek, 7 marca 2014

60. Kłótnie i zgody


- Łukasz… - odezwała się cicho blondynka. – Przepraszam, że pokłóciłeś się przeze mnie z Lili.
Chłopak popatrzył na nią z zaskoczeniem, lecz w jego oczach wciąż czaił się smutek.
- Daj spokój. To moja wina, nie twoja.
Młoda matka wewnętrznie krzyknęła ze złości. Oczywiście, że to wszystko jej wina. A najgorsze było to, że środkowy obwiniał siebie. Serce się jej krajało, widząc przygnębienie na jego twarzy. Szarek przysunęła się do blondyna i nieco niepewnie wyciągnęła dłoń w jego stronę. Po chwili ich palce splotły się ze sobą.
- Posłuchaj, Lili naprawdę dobrze sobie radzi. Wiem, że nie przestaniesz się o nią martwić, w końcu to twoja siostra, a wy macie ze sobą bardzo dobry kontakt. Domyślam się, że jej zakochanie jest dla ciebie zaskoczeniem, ale nie sądzisz, że właśnie to powinno być najlepszym dowodem na to, że Lili znosi tą sytuację całkiem nieźle? Przecież widziałeś, że dzieje się z nią coś złego, lecz w życiu nie przeszło ci nawet przez głowę, że może chodzić o Zbyszka, prawda? Ona świetnie się kryje ze swoimi uczuciami. I myślę, że przyznała ci się do nich nie dlatego, że potrzebuje twojego wsparcia w takich publicznych sytuacjach, ale po to, żebyś był przy niej kiedy nikt inny nie patrzy. Lili chce wiedzieć, że może na ciebie liczyć i że nie musi zakładać swojej maski obojętności, gdy zostaje z tobą w domu.
- A ja przez swoje debilne zachowanie zmuszam ją, żeby również przede mną udawała, że wszystko jest w porządku – dokończył blondyn.
Niebieskooka spojrzała na niego nieco przestraszona.
- Nie miałam tego na myśli!… - spróbowała się usprawiedliwić, ale sportowiec wszedł jej w słowo.
- Wiem. Ale pomogłaś mi to zrozumieć – uśmiechnął się do dziewczyny. – Ja znam Lilkę. Ona właśnie tak zareaguje, jeśli się nie uspokoję.
Wiśniewski pochylił się i pocałował ją w policzek.
- Dziękuję.
Para wróciła do autokaru, w którym zapełniało się coraz więcej miejsc. Okres postoju powoli dobiegał końca, a pojazd miał udać się w ostatni etap podróży. Po paru minutach do środka weszli obaj atakujący i ich towarzyszki. Inga, która miała na sobie dżinsy oraz biały sweterek właśnie żywo o czymś dyskutowała z zielonooką. <STRÓJ> Kiedy zajęły swoje miejsca, córka prawników siedząca równolegle ze swoją przyjaciółką, rzuciła przelotne spojrzenie na jej dłoń wciąż trzymającą dłoń chłopaka.
- Słuchajcie, wpadłam na pewien pomysł – odezwała się. – Co powiedzielibyście na wieczór filmowy? Moglibyśmy się kiedyś umówić w szóstkę u mnie i pooglądać jakieś horrory. My mamy kino domowe, więc efekty są świetne.
Ilona mocniej świsnęła rękę blondyna, chcąc w ten sposób zmusić go do popatrzenia na nią. Nie zrobiła tego dlatego, że bała się filmów. Chodziło raczej o to, by siatkarz nie obserwował po raz kolejny swojej siostry. Co prawda nie wiedziała czy Łukasz rzeczywiście by to zrobił, ale wolała nie zaogniać sytuacji między rodzeństwem. Gdy chłopak odwróciła się w jej stronę, w jego oczach malowało się zrozumienie.
- Takie maratony filmowe u Ingi zawsze były fajne – uśmiechnęła się.
- Spoko, to możemy umówić się na któryś dzień – zgodził się Wiśniewski, przenosząc wzrok na brązowooką. – Chociaż chyba dopiero po Sylwestrze, bo my wcześniej mamy mecz.
- Na pewno coś wymyślimy tak, żeby wszystkim pasowało.
Szóstka znajomych zajęła się ustalaniem szczegółów ich spotkania. Wspólnie zastanawiali się nad doborem tytułów horrorów, a Witaszek opowiadała o starych wieczorach filmowych, które urządzała ze swoimi koleżankami. Tak minęła im ostatnia godzina jazdy do Krakowa.
Kilka minut przed dwunastą autokar zaparkował przed hotelem, w którym mieli nocować goście. Ślub był zaplanowany na piętnastą, więc na przygotowania zostało sporo czasu. Najpierw jednak wszyscy musieli się zakwaterować. Młoda matka odebrała klucz do pokoju, który dzieliła ze swoją przyjaciółką. Ich sąsiadami byli obaj atakujący, a dalej mieszkało rodzeństwo Wiśniewskich.
- Mam pytanie – Francuz szturchnął córkę prawników. – Co do tego maratonu.
- Boisz się horrorów? – domyśliła się blondynka.
Anto prychnął.
- Bardzo! Przytulisz mnie w razie czego?
- Nie ma sprawy, tchórzu – dziewczyna pogłaskała go po ramieniu.
- Cudownie! A tak poza tym, to twoi rodzice będą wtedy w domu?
Inga o mało się nie przewróciła, mimo, że szła po prostej drodze. Posłała zawodnikowi ogłupiało-wymowne spojrzenie, gdyż nie była w stanie skomentować jego słów. Czy on właśnie zaproponował jej…
- Ciekawy jestem czy mnie wtedy przedstawisz – sprecyzował chłopak.
A może jednak nic jej nie proponuje. I całe szczęście, bo nie miałaby pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Póki co, kompletnie sobie tego nie wyobrażała.
- Po co?
- Twoi rodzice na pewno chcieliby poznać tego zajebistego kolesia, z którym byłaś na weselu.
- Och, ale chyba nie mówisz o sobie? To określenie na „Z” się nie zgadza.
***
Lili dopisywał humor od samego rana. Wręcz nie mogła się doczekać wesela, mając jakieś dziwne i zupełnie niezrozumiałe przeczucie, że dziś wydarzy się coś wspaniałego. Do południa wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście czekała ją świetna zabawa. Pomijając całą akcję z jej bratem, kiedy naprawdę się zdenerwowała. Blondynka rozumiała, że Wiśniewski się o nią martwi, ale nie musiał aż tak przesadzać. Może te ostre słowa dadzą mu do myślenia.
Jednak nawet kłótnia z Łukaszem nie zepsuła jej nastroju. Chwilowo nim zachwiała, lecz wystarczyło podejść do Bartmana, by wszystko wróciło do normy. Jej przyjaciel zachowywał się zwyczajnie. Nie próbował zadawać jej dziwnych pytań ani nie rzucał dwuznacznymi komentarzami. Zamiast tego rozmawiali i żartowali, spędzając wspólnie czas w najlepszy z możliwych sposobów. I gdy dziewczyna zapomniała o swoich troskach, nagle coś się popsuło.
- Lili, przyjdziesz do nas tak jak się umawiałyśmy? – zagadnęła Inga.
- Jasne – potwierdziła. – O wpół do pierwszej?
- Może być wcześniej, jeśli się wyrobisz.
- Co ty knujecie? – zapytał Zbyszek z podejrzliwą miną.
- Nic – wzruszyła ramionami córka prawników. – Tylko zrobimy Lili na bóstwo.
Witaszek zniknęła w drzwiach swojego pokoju. Twarz bruneta spowił cień. W kolejnych wypowiedzianych przez niego słowach nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie jego mimika, spojrzenie ciskające gromy i ton głosu świadczący o słabo powstrzymywanej złości.
- Mam nadzieję, że twoja sukienka nie ma takiego dekoltu do pępka jak ta bluzka – warknął.
- Oczywiście, że ma – odpyskowała zielonooka. – I wcięcie na plecach aż do dupy!
Wiśniewska weszła do pomieszczenia, które dzieliła z bratem, nie wiedząc czy bardziej chce się jej płakać z żalu czy roztrzaskać szklanki ze wściekłości. Cały ten wyjazd układał się tak dobrze. Zbyt dobrze jak widać. Tym jednym zdaniem chłopak zburzył całą jej pozytywną energię. Blondynka straciła ochotę na jakąkolwiek zabawę.
- Lilka?… - usłyszała nieśmiały głos Łukasza. Środkowy stanął przed nią, rzucając jej niepewne spojrzenie. – Lilka, ja chciałem cię przeprosić.
Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona.
- Przepraszam, że zachowywałem się w stosunku do ciebie i Zibiego tak nienaturalnie. To było idiotyczne, zwłaszcza, ze on traktował cię zupełnie zwyczajnie i nie sprawiał ci żadnej przykrości. Wiem, że przesadziłem. Przepraszam.
Zielonooka uśmiechnęła się i uświadomiła sobie, że wcale nie jest na niego zła. A w każdym razie nie na tyle, żeby oczekiwać przeprosin.
- Daj spokój – powiedziała, przytulając się do Wiśniewskiego. – To ja chyba trochę przesadziłam. Przecież wiem, że martwisz się o mnie i nie za bardzo wiesz jak się zachować. Poza tym, gdyby sytuacja była odwrotna, ja na pewno postępowałabym tak jak ty.
Blondyn uścisnął siostrę z wdzięcznością. Po chwili odsunęli się od siebie i zabrali za rozpakowywanie walizek.
- Przynajmniej Zibi już nie jest taki dociekliwy – stwierdził siatkarz. – Będziesz mogła się dobrze bawić na weselu.
Odpowiedziała mu cisza. Chłopak nieco zaniepokojony odwrócił się w stronę dziewczyny. Jej mina wyrażała więcej niż jakiekolwiek słowa – ich wspólny przyjaciel w jakiś sposób ją zranił.
- Lilka… - przez jego twarz przemknął gniew. – Co on ci zrobił?
Wiśniewska popatrzyła na niego z wahaniem. Stoczyła prawdziwą walkę ze swoimi myślami, zastanawiając się czy powinna przyznać się do prawdy. Wiedziała, ze nie uda się jej zbyć brata milczeniem. Łukasz znał ją zbyt dobrze i doskonale zdawał sobie sprawę, że między nią a atakującym zaszło coś złego. Z drugiej strony, nie chciała, żeby zawodnik traktował Bartmana wrogo, a tak na pewno się stanie, gdy powie mu o ich ostatniej wymianie zdań…

No chyba nie myślałyście, że Zibi pozostanie taki sympatyczny na zawsze :P

piątek, 28 lutego 2014

59. Wyjazd


Ostatnia sobota dwa tysiące trzynastego roku miała być jednym z najważniejszych dni w życiu Marcina i Hani. Dwudziestego ósmego grudnia para brała ślub. Na to wydarzenie zostało zaproszonych wielu siatkarzy, z którymi Marcin pozostawał w dobrych lub bardzo dobrych stosunkach. Jako że wesele zostało zaplanowane w Krakowie, już o dziewiątej rano po Kędzierzynie krążył zamówiony przez Możdżonka autokar, który zbierał gości, aby zawieść ich do celu.
Około wpół do dziesiątej przed drzwiami mieszkania Szarek stanął Łukasz. Ilona ubrana w dżinsy, czarny top oraz niebieską narzutkę wpuściła go do środka. <STRÓJ>
- Cześć – przywitała się, nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Nie widziała go przez cały tydzień i cóż, nie próbowała przed sobą ukrywać, że stęskniła się za chłopakiem. Zastanawiała się jak mogłaby to okazać, ale na szczęście środkowy ponownie przejął inicjatywę.
Wiśniewski przytulił ją do siebie. Blondynka otoczyła go ramionami, jeszcze bardziej się do niego zbliżając. Młoda matka uświadomiła sobie, że tak na dobrą sprawę po raz pierwszy objęła go tak naprawdę. Oczywiście Łukasz tulił ją też na dworcu, kiedy była roztrzęsiona po spotkaniu z tamtym pijanym mężczyzną, ale wtedy nie był to gest obopólny. Teraz obejmowali się nawzajem i niebieskooka musiała szczerze przyznać, że pokochała to uczucie, kiedy blondyn zamykał ją w swoich ramionach.
- Dobrze cię znowu widzieć – powiedział, patrząc jej w oczy.
- Ciebie też – uśmiechnęła się nieśmiało dziewczyna.
- A dostanę jeszcze buziaka? – zapytał zawadiacko.
Ilona równie zawadiackim tonem odpowiedziałaby, że nie, gdyby tylko nie zabrakło jej odwagi. Wciąż nie czuła się w towarzystwie chłopaka na tyle swobodnie, żeby się z nim przekomarzać. Zamiast tego wspięła się na palce i delikatne pocałowała go w usta.
- Dziękuję – Łukasz posłał jej pełen zadowolenia uśmiech. – Jesteś już gotowa?
- Prawie. Dasz mi jeszcze minutę?
- Jasne.
Kiedy Szarek sprawdzała, czy na pewno nie zapomniała niczego spakować, blondyn za pozwoleniem niebieskookiej rozejrzał się po jej pokoju. Jego uwagę przyciągnęło jedyne zdjęcie stojące na biurku. Siatkarz z zainteresowaniem wziął je do rąk, aby przyjrzeć się dokładniej. Fotografia przedstawiała Ilonę siedzącą na schodach przed jakimś budynkiem. Dziewczyna miała na sobie różową sukienkę odsłaniającą udo. Na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. <ZDJĘCIE>
- Możemy iść – stwierdziła młoda matka, wchodząc do pomieszczenia, w którym spędzała większość czasu. Gdy zobaczyła, że Wiśniewski trzyma w dłoniach ramkę, poczuła pustkę w klatce piersiowej, spodziewając się najgorszego.
- Dasz mi to zdjęcie do domu? – poprosił.
Blondynka rzuciła okiem na obrazek i niemo odsapnęła z ulgą. Po chwili jednak ponownie napięła mięśnie. Fotografia co prawda nie przestawiała jej córki, ale i tak nie chciała, żeby ktoś ją oglądał. A już zwłaszcza Łukasz. Może była zażenowana, bo zdjęcie pokazywało jej nogi, lecz biorąc pod uwagę długość jej sukienki na wesele, chyba powinna przygotować się na coś znacznie bardziej wstydliwego.
- Daj spokój – mruknęła, podchodząc do niego z zamiarem odebrania mu fotografii.
Chłopak schował zdjęcie za swoimi plecami, zupełnie jakby przejrzał jej plany. Uśmiechnął się, ciekawy jak niebieskooka rozegra tą sytuację.
- Oddaj to.
- Nie.
Młoda matka przez chwilę się wahała. Potem sięgnęła rękami za ciało zawodnika, mając nadzieję, ze w ten sposób odzyska swoją własność. Niestety, zamiast na ramkę jej palce trafiły na pustkę. Okazało się, że Wiśniewski odłożył już fotografię na biurko o które się opierał, a wolnymi dłońmi złapał nadgarstki Ilony. Unieruchomiona w tej pozycji dziewczyna czuła się trochę tak jakby znowu się do niego przytulała.
- Puść mnie – powiedziała.
- Jasne, jeśli pozwolisz mi zabrać to zdjęcie.
- Nie rozumiem czemu ci tak na tym zależy.
- Bo jest bardzo ładne – przyznał, a w jego oczach malowała się szczerość.
Speszona Szarek odwróciła wzrok.
- Przestań – wymamrotała.
- Co mam przestać? – spytał retorycznie, puszczając jeden z jej nadgarstków i ujmując ją za brodę. Ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały. – Mam przestać mówić prawdę?
Blondynka nie wiedziała jak skomentować te słowa. Z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej czerwona i nie miała pojęcia jak zatrzymać ten proces. Nawet nie mogła popatrzeć w jakieś inne miejsce niż jego tęczówki. Postanowiła wybrać najbezpieczniejsze wyjście z sytuacji i po prostu zmieniła temat.
- Nawet jeśli bym chciała, to zdjęcie musi zostać u mnie. Ono zostało zrobione, żeby mi o czymś przypominać, nie mogę ci go oddać – wyznała.
- Szkoda – posmutniał środkowy, ale było widać, że jej uwierzył. – O czy ma ci przypominać?
- Kiedyś ci opowiem – obiecała. – Możemy iść do tego autokaru?
***
Na jednym z postojów Ilona odciągnęła zielonooką na bok. Zauważyła coś, co nie dawało jej spokoju, a głupio było jej zapytać się bezpośrednio Wiśniewskiego o co chodzi. Pomyślała, że jego siostra też rozwieje jej wątpliwości. Dziewczyna ubrana w dżinsy oraz bluzkę w kolorze lawendy popatrzyła pytająco na koleżankę. <STRÓJ>
- Czy Łukasz pokłócił się z Zibim? – odezwała się młoda matka. – On co jakiś czas rzuca mu takie spojrzenie jakby chciał… sama nie wiem jak to zidentyfikować.
- Ty chyba żartujesz, że on dalej to robi – warknęła Lili. – Co za…! Wiesz, ja mu przyznałam się do wszystkiego, kiedy byliśmy w domu na święta. On wie, że zakochałam się w Zibim, ale obiecał, że będzie zachowywał się normalnie.
- Naprawdę powiedziałaś mu? – zdziwiła się blondynka. – Jak zareagował?
- Łukasz, chodź tutaj na chwilę – zawołała Wiśniewska, ignorując na chwilę niebieskooką. – Opowiem wam wszystko jak zostaniemy same gdzieś z Ingą, co? – zaproponowała. – Ona też na pewno chciałaby to usłyszeć.
- No spoko, możemy tak zrobić – zgodziła się Szarek.
- To świetnie. A teraz możemy pogadać z moim ukochanym braciszkiem – Lili uśmiechnęła się sztucznie do siatkarza. – Ilona, możesz mu powtórzyć swoje spostrzeżenie, proszę?
Dziewczyna niepewnie spojrzała na stojące przed nią rodzeństwo. Blondynka ponagliła ja spojrzeniem.
- Zastanawiałam się czy nie pokłóciłeś się ze Zbyszkiem – przyznała. – Cały czas patrzysz na niego takim dziwnym wzrokiem.
- A Ilona wolałaby, żebyś patrzył na nią – dopowiedziała zielonooka.
Młoda matka potrzebowała kilku chwil, aby przetrawić te słowa. Nie spodziewała się ich ze strony koleżanki. Takie odzywki były bardziej w stylu Witaszek.
- Co? – sapnęła. – Nie!
- Nie chcesz, żebym na ciebie patrzył? – zapytał chłopak, unosząc brwi i posyłając jej łobuzerski uśmiech.
- Nie! – zaprzeczyła gorączkowo, oblewając się rumieńcem. – To znaczy… chyba mieliście rozmawiać o czymś innym.
Zmiana tematu to zawsze najlepsza deska ratunku.
- Obiecałeś, że będziesz traktować Zibiego normalnie – wytknęła bratu Lili. – Skoro Ilona zauważyła, że się na niego gapisz, to najwidoczniej wcale tak nie jest. Tym bardziej nie rozumiem twojego zachowania, że Zibi nie robi niczego dziwnego. Zwyczajnie ze sobą rozmawiamy.
- Ta sytuacja jest dla mnie nowa – usprawiedliwił się. – Ja też muszę się do niej przyzwyczaić.
- To przyzwyczajaj się szybciej, bo za niedługo już nie tylko Ilona zauważy twoje dziwne reakcje, ale sam Zibi, a wtedy nie wiem jak się wytłumaczysz – warknęła. – I przysięgam, że cię zabiję, jeśli przez ciebie wszystko się wyda.
Wiśniewska posłała mu wściekłe spojrzenie, a później zwyczajnie odeszła, nie czekając na wyjaśnienia. Blondyn odprowadził ją wzrokiem pełnym bólu. Młoda matka poczuła natomiast jak ogarniają ją ogromne wyrzuty sumienia. To wszystko było jej winą. To przez nią Bartman dowiedział się o miłości przyjaciółki, a w konsekwencji postępował wobec niej tak okropnie. To przez nią Lili tak cierpi. A jakby to nie wystarczało, dziewczyna właśnie pokłóciła się ze swoim bratem. I jeśli atakujący kiedyś powie, że wie o jej uczuciach, zielonooka oskarży Łukasza o coś, na co nie miał żadnego wpływu. Tyle zła wyrządzonego tylko dlatego, że nie potrafiła powstrzymać swojego języka…

Tak bardzo czekaliście na to wesele, więc już je macie! jeszcze tylko pierdyliard rozdziałów wprowadzających A to zdjęcie, które znalazł Łukasz pochodziło z sesji, którą zaplanowała Inga z Antkiem, żeby podnieść samoocenę Ilony, mam nadzieję, że ją pamiętacie :P

piątek, 21 lutego 2014

58. Poświąteczne spotkania


Choć siatkarze Zaksy otrzymali przerwę świąteczną, w drugi dzień świąt musieli pojawić się na popołudniowym treningu. Wiśniewscy wrócili więc do Kędzierzyna w środę. Ledwo co się rozpakowali, a Łukasz pojechał na halę. Jego siostra ubrana w szare dresowe spodnie oraz bluzę w poprzeczne żółte paski rozwaliła się na kanapie, oglądając jakąś świąteczną komedię. <STRÓJ>
Po skończonych zajęciach chłopak pojawił się w mieszkaniu około czternastej. Nie był jednak sam.
- Lilka, przyprowadziłem kogoś ze sobą – oznajmił, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
Zaciekawiona blondynka weszła do przedpokoju i poczuła, że zapada się w sobie ze wstydu. Nie miała pojęcia skąd wzięło się to zupełnie irracjonalne uczucie. Przecież jej przyjaciel wiele razy widział ją w dresie i nigdy jej to nie ruszało. Czemu więc tym razem zrobiło się jej głupio?
- Myślałam, że spotkałeś Ilonę – przyznała, próbując zepchnąć w kąt swoje emocje.
- Nie, Ilona wyjechała na święta do rodziny i wraca dopiero jutro, więc zobaczymy się w sobotę – wyjaśnił środkowy.
- A ja myślałem, że się ucieszysz na mój widok – wtrącił Zbyszek z urażoną miną.
- Ależ cieszę się, Gadający Ośle! – zapewniła zielonooka.
- Zapomniałaś o kilku przymiotnikach – zauważył, odwieszając kurtkę.
Brunet podszedł do niej i przytulił na przywitanie. Obejmując Wiśniewską w talii, część jej bluzy podwinęła się w górę, sprawiając, że prawa dłoń chłopaka wylądowała na nagim ciele. Lili nie wiedziała jakim cudem udało się jej nie zadrżeć jak liść osiki. Zamiast tego poczuła jak na ramionach pojawia się gęsia skórka. Jak najszybciej przysunęła się do przyjaciela, nie pozwalając by zauważył on wyraz jej twarzy. Wszystkie myśli zielonookiej skupiły się na tym jednym miejscu, gdzie jego ręka stykała się z jej skórą.
Głos przyjaciela, który jeszcze raz życzył jej wesołych świąt, zbyt szybko przywołał ją do rzeczywistości. Blondynka uniosła wzrok, napotykając spojrzenie swojego brata. Łukasz był chyba nieco zdezorientowany, a dziewczyna przez chwilę żałowała, że nie umie z nim porozumieć się telepatycznie.
- I mam nadzieję, że podobał ci się mój prezent – zakończył Bartman, odrywając się od Lili. Nic nie wskazywało na to, że sportowiec w jakiś sposób odczuł ten bezpośredni dotyk. Może nawet go nie zauważył.
- Tak, prezent był cudowny! – zapewniła z entuzjazmem.
Zielonooka dostała od niego maskotkę – Osła ze Shreka – dokładnie tego, na cześć którego ostatnio przezywała Zbyszka, oraz śliczne kolczyki, które miała zamiar założyć w sobotę, na wesele Hani i Marcina.
- To dobrze – uśmiechnął się zadowolony.
***
Zbyszek siedział u Wiśniewskich ponad trzy godziny. Przyjaciele spędzili ten czas w bardzo miłej atmosferze wypełnionej żartami, wzajemnymi docinkami i rozmowami. Ku zaskoczeniu blondynki, zawodnik ani razu nie zadał jej niewygodnego pytania ani nie rzucał komentarzami, które mogłyby sprawić jej przykrość. Lili czuła się jak za starych, dobrych czasów, kiedy Bartman był tylko jej przyjacielem. Co ważniejsze, działo się tak nie dlatego, że pozbyła się czy zapomniała o swojej miłości, ale dlatego, że sam chłopak zachowywał się całkowicie normalnie – tak jak przed swoim zerwaniem z Roksaną. Lili miała nadzieję, że ta zmiana nie jest tylko chwilowa. Atakujący w swojej „starej” postaci o wiele bardziej jej odpowiadał. Tak łatwiej było przebywać w jego towarzystwie, zwłaszcza, gdy skrycie się w nim podkochiwała. To wszystko nie zmieniało jednak faktu, że musiała porozmawiać ze swoim bratem.
- Łukasz, ty nie możesz tak się przejmować – powiedziała bez ogródek. – Nie możesz się na mnie patrzeć jak na bombę z opóźnionym zapłonem.
- Nie patrzę tak na ciebie – zaprotestował blondyn.
- Widziałam twój wzrok, kiedy Zibi przytulił mnie na powitanie. Wyglądałeś jakbyś odliczał sekundy do detonacji.
Chłopak westchnął zrezygnowany.
- Po prostu się o ciebie martwię. Gdy on cię przytulił, nie wiedziałem czy powinienem to jak najszybciej przerwać, żebyś nie cierpiała przez waszą pozorną bliskość czy może usunąć się w cień, żebyś się nacieszyła choć przez chwilę.
- Właśnie o tym mówię. Ja… dziękuję ci za troskę. Cieszę się, że nie muszę przed tobą nic ukrywać, ale powinieneś zachowywać się jak zwykle. Tak jakbym tylko się z nim przyjaźniła. Musisz udawać, tak samo jak ja.
***
Inga ubrana w szarą tunikę, czarne leginsy, ciemny płaszczyk oraz czarne, sportowe buty w zasadzie ucieszyła się na widok Francuza, choć oczywiście nigdy by się mu do tego nie przyznała. <STRÓJ> Kiedy brunet krótko i czule pocałował ją w usta, serce dziewczyny zabiło nieco szybciej.
- Jak tam samopoczucie w ten szczególny dzień? – zagadnął.
- Szczególny? – powtórzyła lekko zdezorientowana.
- Przez minione trzy dni cała rodzina pytała cię pewnie czy masz chłopaka i z kim cały czas esemesujesz. A już jutro idziemy na wesele i znowu wszyscy będą o mnie pytać.
Córka prawników prychnęła lekceważąco.
- I sugerujesz, że co? Tylko dobrze się zastanów nad odpowiedzią. Chyba pamiętasz naszą umowę?
Po twarzy Rouziera przemknął ledwo zauważalny cień.
- To, że nie rozmawiamy o uczuciach? – upewnił się. – Jasne, że pamiętam. Twierdzę tylko, że to musi być ciekawe, tyle o mnie opowiadać.
- Nikomu o tobie nie opowiadałam.
- Nie chciałaś się pochwalić, że znasz siatkarza Zaksy?
- Ależ się pochwaliłam! – zapewniła brązowooka. – Moja rodzina jest zachwycona, że poznałam Wiśnię i Zibiego.
- Ciekawe czy będziesz taka mądra jutro – powiedział urażony. – Jak będziesz się bać ciemności, nawet nie myśl, że wskoczysz mi do łóżka.
- Wiem, że o tym marzysz, ale niestety boję się ciemności pod gołym niebem, a nie tej panującej w pokoju.
- Szkoda.
Blondynka popatrzyła na smutna minę atakującego. Nie potrafiła ocenić ile jest w niej udawania, a ile szczerości. Witaszek pogłaskała go po policzku.
- Nie martw się, Antoś. Jakaś napalona małolata na pewno pozwoli się zaciągnąć do łóżka – pocieszyła go.
- Naprawdę tak bardzo chcesz się wkurzać? Przecież trafiłby cię szlag z zazdrości.
- Nie bądź śmieszny, chyba nie sądzisz, że mogłabym być o ciebie zazdrosna? – parsknęła śmiechem.
- W zasadzie to tak, właśnie tak sądzę. A wiesz czemu?
- Umieram z ciekawości! – rzuciła sarkastycznie.
- Pamiętasz jak po meczu ze Skrą powiedziałem, że muszę podziękować mojej najwierniejszej fance? – zapytał. – O mało mnie wtedy nie rozerwałaś na strzępy.
- Coś sobie ubzdurałeś – zaprzeczyła dziewczyna, zdecydowanie zbyt gorączkowo.
- Kiedy się okazało, że mówiłem o tobie, od razu się rozanieliłaś.
- Świetna bajeczka – odparowała Inga, ale nawet w jej uszach zabrzmiało to słabo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Francuz ma rację i to ją upokarzało. A może zawstydzało. Nie potrafiła sprecyzować swoich aktualnych uczuć.
- Broń się ile chcesz, ale wiem, że mam rację – wzruszył ramionami. – Zgrywasz taką twardą sztukę, lecz strasznie łatwo cię przejrzeć.
Brunet ją objął.
- Nie martw się, to nie jest nic złego.
Córka prawników najchętniej odsunęłaby się od atakującego na co najmniej trzy metry. Wiedziała jednak, że takim zachowaniem jedynie potwierdziłabym jego teorię. W zasadzie, cokolwiek by nie uczyniła, utwierdziłaby Antonina w przekonaniu, że ma rację. Tak przynajmniej się jej wydawało. Zdecydowała się na rozwiązanie, do którego jeszcze nigdy się nie uciekała.
Witaszek przytuliła się do chłopaka, a następnie przeczesała palcami jego włosy. Na policzku złożyła mu krótki pocałunek.
- Jestem z ciebie taka dumna! – wymruczała, składając na jego twarzy kolejne buziaki. – Tak dobrze mnie znasz, mimo, że tak krótko. Zawsze marzyłam, żeby spotkać kogoś takiego jak ty. Mój ty psychologu.
Blondynka bezceremonialnie wpiła się w jego usta. Niemal od razu pogłębiła pocałunek, na co Rouzier odpowiedział równie zachłannie. Ich wzajemna namiętność nie trwała zbyt długo, ale wystarczyła, by zarówno dziewczynie jak i chłopakowi przebiegł dreszcz wzdłuż kręgosłupa, a na policzki wystąpiły rumieńce. 

Tak bardzo chce mi się wracać na uczelnię, że aż wcale ;-;