piątek, 30 listopada 2012

3. Impreza integracyjna



Na imprezę integracyjną u Sebastiana Świderskiego Lili zdecydowała, że ubierze się w zwiewną, różową sukienkę w białe wzory w kształcie liści. Kreacja nie miała ramiączek, trzymając się tylko na biuście i sięgała do połowy uda. Blondynka założyła też brązowe, płaskie sandały. <STRÓJ>
Razem z bratem pojawiła się w domu drugiego trenera około godziny dwudziestej. Drzwi otworzył im gospodarz, który podał dłoń Łukaszowi i uścisnął dziewczynę na powitanie. Mężczyzna zaprowadził ich na taras, gdzie znajdowali się już goście. Rodzeństwo przywitało się z nimi w podobny sposób jak kilka chwil wcześniej ze Świdrem.
Mimo, że sam Wiśniewski zaliczał się do nowych zawodników Zaksy, znał się całkiem nieźle z większością siatkarzy. A jeśli blondyn miał z kimś dobre kontakty, automatycznie przekładało się to na jego siostrę. I tak; Pawła Zagumnego, Piotrka Gacka, Michała Ruciaka, Marcina Możdżonka oraz obydwóch trenerów znali z występów w reprezentacji. Sergieja Kapelusa, Grześka Pilarza, Jurija Gladyra i Antonina Rouziera – ze wspólnych ligowych meczy. Dwaj ostatni – Jurij i Anto – byli bardzo otwarci, więc rodzeństwo dobrze się z nimi dogadywało. Jedynie Felipe Fontelesa nigdy wcześniej nie spotkali. I Elviego Contrerasa, ale Dominikańczyk na razie nie mógł przyjechać do Polski ze względu na jakieś wizowe zawirowania.
Na razie jednak nie wszyscy byli obecni. Wiśniewska mogła porozmawiać z Antoninem, Marcinem, Pawłem i Jurijem, którzy – poza tym pierwszym – przyszli ze swoimi partnerkami. Rodzeństwo zostało też przedstawione Fontelesowi, który zrobił na nich bardzo dobre wrażenie.
- Lili, ty będziesz studiować prawo, prawda? – zagadnął Gladyr.
- Można tak powiedzieć – zgodziła się dziewczyna. – Jestem na specjalności kryminalistyka, ale ogólnie zalicza się to jako prawo. A czemu pytasz?
- Bo Zaksa wczoraj podpisała umowę z Witaszkami. To bardzo znani adwokaci, podobno. I podobno ich córka też zaczyna studia. Zastanawiałem się, czy nie będziecie razem na roku.
- Oj, ja nie pamiętam nazwisk – przyznała blondynka. – Oglądałam te listy, ale były za długie, żebym coś zapamiętała. Sprawdzę jutro w domu.
- To byłoby ciekawe.
- No pewnie tak – posłała mu wymuszony uśmiech.
W tym momencie ktoś zawołał Ukraińca. Zielonooka poszukała wzrokiem swojego brata. Zobaczyła go stojącego samotnie przy oczku wodnym,. Podeszła do niego zdziwiona.
- Czemu jesteś sam? – zapytała.
- Przed chwilą gadałem z Lipe, ale Sebastian chciał go poznać z Sergiejem – wytłumaczył. – Nie musisz się martwić o moje życie towarzyskie. I widzę, że ja o twoje też nie.
Rodzeństwo popatrzyło sobie w oczy. Wiśniewski doskonale wiedział o obawach dziewczyny co do tej przeprowadzki. Blondynka mówiła mu, że ciężko jest jej opuszczać rodzinną Włodawę, aby zamieszkać w całkiem obcym mieście.
- Chłopacy przyjęli cię tu jak w domu. Z dziewczynami też się przecież dobrze dogadujesz.
- Tłumaczyłam ci już o co chodzi. Nie zaprzeczam, znam siatkarzy i to jest naprawdę fajne, bo wiesz, że ich lubię. Dziewczyny też są w porządku, ale… Weź daj spokój, to jest trochę inny świat. One mają całkiem odmienny pogląd na życie, nie jestem pewna czy na dłuższą metę dalej będziemy się tak świetnie dogadywać. Ja mam dwadzieścia lat, a one? Większość z nich ma dzieci. Czy ty myślisz, że ja będę się przyjaźnić z mamuśkami? O czym ja mogłabym z nimi rozmawiać? Co innego pogadać z nimi raz na jakiś czas, na meczach albo takich domówkach jak dzisiaj, a co innego widzieć się codziennie. Myślisz, że będą miały dla mnie czas? Ja jestem tylko ich o wiele młodszą koleżanką. Poza tym, mówiłam ci też, że nie chcę poznawać się z tymi wszystkimi dziwnymi ludźmi ze studiów.
- Skąd wiesz, że będą dziwni? – uśmiechnął się kpiąco. – Nawet ich nie znasz.
- Łukasz, proszę cię! Właśnie się dowiedziałam, że mogę być w grupie z córką sławnych prawników. To na pewno jest jakaś przyjebana laska.
W tym momencie ktoś zasłonił jej oczy. Zdziwiona, dotknęła dłoni nieznajomego, aby spróbować ułatwić sobie rozwiązanie tej zagadki.
- O rany, i pewnie mam zgadnąć kto to – prychnęła oburzona. – Gato, to ty?
- Zawiodłaś mnie – usłyszała urażony głos.
Doskonale wiedziała do kogo on należy. Odwróciła się i bez żadnego skrępowania ani zawstydzenia rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Ziiibiiii! – pisnęła, ucieszona. – Jak ja się za tobą stęskniłam!
Brunet objął zielonooką w talii i mocno ją przytulił. Trwali w tym uścisku przez chwilę. Kiedy się od siebie odsunęli, dziewczyna uśmiechnęła się do niego i ponownie przylgnęła do torsu chłopaka, jakby nie wierzyła w jego obecność. Sportowiec otoczył ją ramionami.
- Ja też się cieszę, że cię widzę – mruknął prosto w jej złociste włosy.
Lili wręcz promieniała. To właśnie ze Zbyszkiem Bartmanem miała najlepszy kontakt. Wszystkich pozostałych siatkarzy traktowała jako kolegów. Zbyszek był jej prawdziwym przyjacielem. Prawie jak Łukasz. Rozumiała się z nim praktycznie bez słów. Uwielbiała przebywać w jego towarzystwie. Oboje mieli podobne poczucie humoru, dlatego też nikt nie potrafił rozśmieszyć jej tak skutecznie jak on. Zawsze mogła na niego liczyć. Ta znajomość była jak najcenniejszy skarb. Podobno przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Oni byli żywym dowodem na to, że stwierdzenie jest fałszywe.
No i zielonooka musiała przyznać, że jego obecność byłą dopełnieniem jej szczęścia. Czegoż mogła chcieć więcej? Miała przy sobie ukochanego brata i najlepszego przyjaciela – dwie najważniejsze dla niej osoby. Obaj zostali zawodnikami Zaksy. Brunet po podjęciu decyzji, że chce grać na pozycji atakującego, długo szukał odpowiedniego dla siebie klubu. W końcu zdecydował się na Kędzierzyn, a dziewczyna nie zgłaszała żadnych zastrzeżeń do tego pomysłu.
- A gdzie jest Roksana? – zapytał Wiśniewski, gdy przywitał się z chłopakiem.
- No właśnie, gdzie ją zgubiłeś?
Dziewczyna, o którą pytało rodzeństwo, była ukochaną ich przyjaciela. Oboje bardzo ja lubili, a Zbyszek rzadko pojawiał się sam na imprezach, dlatego też zainteresowali się jej nieobecnością.
- Ona została na weekend u rodziców – wyjaśnił brunet. – Wróci w niedzielę wieczorem.
- No to koniecznie musimy się razem spotkać! – stwierdziła blondynka.
Siatkarze ochoczo jej przytaknęli. Cała trójka pogrążona w rozmowie powróciła na taras, gdzie zajęli miejsca obok siebie. Ponieważ wszyscy goście już przyszli, alkohol rozstał rozpieczętowany.
- No dobra, to opowiadaj co tam u ciebie słychać – odezwał się chłopak. – Coś się zmieniło? W życiu uczuciowym na przykład? – Bartman puścił jej oczko.
Dziewczyna parsknęła ironicznym śmiechem.
-Życie uczuciowe, no jasne. To może ja powiem co się w nim dzieje – Lili zamilkła na parę chwil. – Skończyłam.
- Biedna Lilka, nikt jej nie chce – skomentował złośliwie środkowy, głaskając ją pocieszająco po plecach.
- Biedny Łukaszek, nikt go nie chce, mimo, że jest siatkarzem i przynajmniej hotki powinny być napalone, a tu taki chuj – uśmiechnęła się przymilnie, gładząc brata po włosach.
Rodzeństwo zmierzyło się piorunującymi spojrzeniami, podczas gdy Zbyszek obserwował całą scenę z rozbawieniem w oczach.
- Stęskniłem się za tymi waszymi uroczymi kłótniami – przyznał.
Fakt faktem, Wiśniewscy lubili sobie nawzajem dogryzać. Nigdy jednak nie brali tych złośliwości na serio i już od bardzo, bardzo dawna nie pokłócili się ze sobą. Dzieląca ich odległość nie miała żadnego znaczenia, bo i tak rozmawiali ze sobą co najmniej dwa razy dziennie: albo przez telefon, albo na gg czy Skypie. Tym razem blondynka również się nie zdenerwowała, lecz zrobiła wyniosłą minę.
- Nie będę tego komentować – prychnęła.
- Eee – zająknął się zdezorientowany atakujący. – Ale czego?
- Tych żałosnych tekstów Łukasza.
- Ty już je skomentowałaś – wytknął jej przyjaciel, parskając śmiechem.
Zielonooka skrzyżowała ramiona i popatrzyła przed siebie, nie nawiązując kontaktu wzrokowego z żadnym ze sportowców. Po chwili poczuła jak ręce bruneta obejmują ją w talii.
- No chyba nie strzelisz fochem w pierwszy dzień – jęknął. – Przepraszam.
Bartman oparł brodę o ramię Wiśniewskiej i wbił w nią skruszone spojrzenie, choć oczywiście wiedział, że nie jest ona ani trochę zła. Lili odwróciła głowę, patrząc w szare tęczówki chłopaka z odległości kilku centymetrów. Jej wzrok złagodniał po parunastu sekundach.
- Okej, wybaczę ci – uśmiechnęła się, mierzwiąc mu włosy.
Postronny obserwator tej sceny na pewno stwierdziłby, że para jest w sobie zakochana, ale ta teoria mijała się z prawdą. Zbyszek i dziewczyna przyjaźnili się, nie czując do siebie nic więcej. Oboje byli tego pewni. 

Wiem, że trochę nierówno na razie rozdzielam treść na poszczególnych siatkarzy, ale taki po prostu jest początek. Później wszystkie trzy pary będą miały dla siebie mniej więcej po równo czasu :)

piątek, 23 listopada 2012

2. Prawnicy Zaksy



Kiedy Ilona wspominała tą sytuację, nigdy nie rozumiała, jakim cudem zdołała się opanować i rozpocząć poszukiwania córki. Panika mieszała się z opanowaniem, ale to wcale nie było przyjemne uczucie. Niebieskooka szybkim krokiem przemierzała alejki między regałami, nie pozwalając, by łzy popłynęły po jej twarzy. Wiedziała, że wtedy szanse znalezienia Natalii spadłyby do zera.
Choć w rzeczywistości minęła zaledwie minuta, dziewczynie czas wlókł się niemiłosiernie wolno. Blondynka miała wrażenie, że upłynęły całe godziny, zanim zobaczył swoją córkę w dziale z płytami. Spłynęła na nią nieopisana ulga, momentalnie zastąpiona przez ponowny niepokój. Bo pięciolatka znalazła się, lecz była zaczepiana przez nieznajomego mężczyznę. Jakiś brunet kucał obok Natalii i uśmiechał się do niej. Matka w mgnieniu oka znalazła się przy tej dwójce, biorąc dziewczynkę na ręce.
- Natka, miałaś nigdzie nie odchodzić! – powiedziała z wyrzutem.
- Przepraszam – odezwała się skruszona blondynka.
- I co ci mówiłam o nieznajomych? Nie wolno rozmawiać z obcymi ludźmi!
- Wiem mamuś, ale to jest…
Pięciolatka nie zdążyła jednak niczego wyjaśnić, bo Ilona usłyszała męski głos.
- It’s your sister? – zapytał nieznajomy. – I tried talk with her but I can’t speak Polish very well.
Dziewczyna popatrzyła na stojącą przed nią osobę. Mężczyzna miał krótkie, brązowe włosy i niebieskie oczy. Był od niej o wiele wyższy. Nie mogła również nie zauważyć jego umięśnionej klatki piersiowej. Znała tego chłopaka. To Antonin Rouzier – Francuz grający w Zaksie na pozycji atakującego.
- It’s my daughter – uściśliła z lekkim zażenowaniem.
Nie zdarzało się to pierwszy raz. Ludzie prawie zawsze uznawali je za siostry. Różnica wieku sugerowała właśnie takie powiązania. Przecież, gdyby miała być matką, musiałaby zajść w ciążę w wieku czternastu lat. Wszyscy odrzucali taką możliwość, a prawda właśnie tak wyglądała. Niebieskooka nigdy się jej nie wypierała.
- She’s cute – chłopak uśmiechnął się do małej.
- Leave us alone – warknęła Ilona, przytulając do siebie córkę.
- Calm down. I Just wanted to help – Antonin uniósł ręce w geście niewinności.
- Really? – zironizowała blondynka i odwróciła się, wychodząc ze sklepu.
***
Kiedy Ilona skręciła w uliczkę prowadzącą do jej bloku, zobaczyła szczupłą dziewczynę siedzącą na ławce przed klatką schodową. Miała ona jasne blond włosy sięgające za ramiona i brązowe oczy. Blondynka ubrana w białe szorty i fioletową koszulkę właśnie pisała SMSa, więc nie zauważyła osób, które pojawiły się nieopodal. <STRÓJ> Dopiero radosny krzyk pięciolatki i tupot jej małych stópek, oderwał jej uwagę od telefonu.
- Ciocia Inga! – zawołała mała i, puszczając rękę matki, podbiegła do dziewczyny. Po chwili rzuciła się jej na szyję.
- Cześć, gwiazdeczko – brązowooka uśmiechnęła się do blondynki, przytulając ją. – Gdzie byłyście?
- Na spacerze – odpowiedziała dziewczynka.
- Na którym byłam bardzo niegrzeczna – rzuciła kwaśno Ilona. – I teraz znowu mi uciekasz.
- Przepraszam.
Niebieskooka popatrzyła jedynie na nią karcącym wzrokiem.
- A co zrobiłaś? – zapytała Inga.
Dziecko opowiedziało wydarzenia w Empiku. W tym samym czasie jej matka wpuściła obie blondynki do mieszkania.
- Ale ja znałam tego pana! – dodała, chcąc się usprawiedliwić. – To był Antek!
- Jaki Antek? – na twarzy brązowookiej odmalowało się zdziwienie.
- No Antek. Z Zaksy – wyjaśniła blondynka.
- To, że widziałaś go w telewizji, nie znaczy, że go znasz – odezwała się jej matka.
- Czekaj, czekaj… Spotkałyście Rouziera?!
Ilona widziała jak usta jej rówieśniczki wyginają się w uśmiechu. Rzuciła jej piorunujące spojrzenie, chcąc powstrzymać od kolejnego lekkomyślnego czynu.
- Antonin Rouzier jest dla ciebie  o b c ą  osobą – powiedziała stanowczo. – Nigdy z nim nie rozmawiałaś, nie znasz go tak dobrze jak ciocię Ingę. Nie możesz się do niego odzywać.
Niebieskooka stanowczo popatrzyła na Ingę. Dziewczyna stłumiła westchnięcie.
- No tak, mama ma rację – przyznała blondynka. – On się nigdy tobie nie przedstawił, więc to obcy.
- Przepraszam – w głosie Natalii zabrzmiała skrucha.
- No dobra, idź się bawić.
Obie dwudziestolatki zostały same.
- Spotkałyście Anto… - jęknęła z zazdrością brązowooka.
- Ja już właśnie widziałam to twoje podniecenie – skrzywiła się Ilona. – O mało mi nie zawaliłaś całego wychowania Natki.
- Och, nie pierdol, tylko opowiedz mi wszystko jeszcze raz.
Dziewczyna wysłuchała blondynki z uwagą. Kiedy skończyła, Inga pokręciła z niedowierzaniem głową.
- J a k  ty mogłoś go tak zbutać?! Przecież to Anto! On był taki miły, a ty go potraktowałaś jak śmiecia.
- On się uśmiechał do Natki. I próbował z nią rozmawiać – obroniła się młodociana matka.
- Bo się  m a r t w i ł! Naprawdę, z tego co mówiłaś, wynika, że on naprawdę chciał pomóc. Poza tym, to jest  s i a t k a r z. Siatkarz zawsze ma kredyt zaufania.
- On był nieznajomym. A nieznajomy ma zawsze kredyt nieufności – odparowała niebieskooka.
Obie zmierzyły się wzrokiem. Przyjaźniły się od czterech lat i nieraz dochodziło między nimi do różnicy zdań. Pod względem charakteru dziewczyny były swoimi przeciwieństwami. Inga traktowała życie lekko i nie martwiła się konsekwencjami swoich czynów. Ilona przejmowała się każdą drobnostką i trzymała się wielu reguł, które sama sobie narzucała. Oczywiście jest to wynikiem wczesnego macierzyństwa, ale przyjaciółka od zawsze starała się wprowadzić trochę luzu do jej świata. Tak samo jak niebieskooka próbowała uspokoić rozszalały charakter blondynki. Nie zawsze udawało im się wpłynąć na siebie nawzajem. Dzisiaj to brązowooka musiała się poddać.
- Niech ci będzie – burknęła. – Ale i tak uważam, że za ostro potraktowałaś Antka.
- Może trochę – przyznała dziewczyna. – Tylko, że Natka nie powinna do niego podchodzić. A jeśli w telewizji zobaczy jakiegoś gangstera i też do niego pójdzie, bo przecież go zna?
- Ona nie jest taka głupia – zaprotestowała Inga.
- No dobra, skończmy ten temat – westchnęła blondynka. – Co się stało, że do mnie od rana wydzwaniasz i chcesz się spotkać?
Brązowooka rozpromieniła się.
- Czytałaś dzisiejszą gazetę? – spytała i wyciągnęła z kieszeni wycinek z lokalnego dziennika. – Patrz na to.
Jej przyjaciółka wzięła do ręki kawałek papieru i szybko przebiegła wzrokiem tekst.

Połączenie dwóch potęg
Kędzierzyn-Koźle wszystkim kojarzy się z Zakładami Azotowymi. Fani sportu jednak na dźwięk nazwy miasta momentalnie pomyślą o Zaksie, grającej w siatkarskiej ekstraklasie. A w środowisku prawniczym Kędzierzyn to miejsce pracy jednych z najlepszych adwokatów w Polsce. Chodzi oczywiście o Mariolę Witaszek i jej męża, Adama. Ich agencja ma na koncie wysoki procent wygranych spraw – nawet tych beznadziejnych.
Teraz doszło do połączenia dwóch marek. Wczoraj, około godziny trzynastej, została podpisana umowa pomiędzy Zaksą a Witaszkami. Adwokaci zobowiązali się do reprezentowania klubu we wszelkich sporach, doradztwa oraz prowadzenia prawniczej dokumentacji.
- Cieszę się, że pozyskaliśmy tak potężnego partnera – mówi Sabina Nowosielska, prezes Zaksy. – Doświadczenie i renoma Witaszków pozwoli nam na spokojny sen. Oczywiście, mam nadzieję, że do żadnych sytuacji podbramkowych nie dojdzie, ale wkład właśnie takich ludzi jak pani Mariola i pan Adam jest nieoceniony. Kibice nawet nie zdają sobie sprawy jak ważny jest to aspekt.
- Razem z żoną jesteśmy bardzo zadowoleni z umowy – komentuje Adam Witaszek. – Mieszkając w Kędzierzynie nie można nie zauważyć, że to miasto żyje siatkówką. Z powodu swojej pracy nie mam zbyt wiele czasu wolnego, jednak z wynikami zawsze jestem na bieżąco. Osobiście uznaję za zaszczyt, móc prezentować tak dobrą drużynę. I mogę obiecać, że zrobię to najlepiej jak potrafię.

- Żartujesz… - powiedziała Ilona, patrząc na blondynkę z niedowierzaniem. – Twoi rodzice będą prawnikami Zaksy?!

Mam nadzieję, że zrozumiałyście ten krótki dialog po angielsku. Rzecz jasna, to tylko jednorazowe :P 
Bardzo, bardzo dziękuję za Wasze komentarze. To zdecydowanie podnosi pewność siebie i motywuje do dalszego pisania :)  

piątek, 16 listopada 2012

1. Nowy początek




Lili miała wszystko, czego mogli jej zazdrościć siatkarscy kibice w Polsce. Znała osobiście większość zawodników, a z częścią z nich całkiem nieźle się dogadywała. Z niektórymi sportowcami spotykała się nawet kilkanaście razy w roku. Na meczach zawsze mogła liczyć na najlepsze miejsca. Wszystko to za sprawą jej starszego o trzy lata brata, Łukasza Wiśniewskiego.
Byli rodzeństwem, więc nie różnili się od siebie aż tak bardzo. Zwłaszcza pod względem wyglądu. Chłopak mierzył sto dziewięćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, miał krótko ścięte blond włosy i niebieskoszare oczy. Jego siostra z kolei posiadała długie blond włosy i zielone tęczówki. Dodatkowo, jej twarz była usiana piegami, które przysparzały jej uroku. Dziewczyna była dość wysoka – mierzyła sto osiemdziesiąt centymetrów – i choć przy swoim bracie i jego kolegach i tak czuła się jak karzeł, bo każdy z nich przewyższał ją co najmniej o głowę, to nad swoimi koleżankami zdecydowanie górowała.
Tego pięknego sierpniowego popołudnia, w które zaczyna się nasza opowieść, rodzeństwo jechało do niewielkiego, opolskiego miasta, gdzie znajdował się klub, w którym grał blondyn. Chodzi oczywiście o Kędzierzyn – Koźle i tamtejszą Zaksę.
Lili ubrana w dżinsowe szorty, brązowy top i długi, brązowy sweter, który chronił ją przed chłodnym, klimatyzowanym powietrzem, miała włosy zaplecione w warkocz. <STRÓJ> Z lekkim niepokojem spoglądała na ciągnącą się przed nimi drogę. Wiedziała, że z każdym kilometrem znajduje się bliżej swojego nowego życia. I musiała przyznać, że nieco się tego obawiała. Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że ma ułatwiony start. Przeprowadzka do innego miasta zawsze wiąże się ze zmianą towarzystwa. We Włodawie zostały jej najlepsze przyjaciółki i wiele innych osób, za którymi będzie tęsknić. Nawet, jeśli nie rozmawiała z nimi zbyt często. Ale przecież w Kędzierzynie nie musiała poznawać nowych ludzi. Szczerze mówiąc, to nie mogła się już doczekać spotkania z siatkarzami. Stęskniła się za Sebastianem Świderskim, Michałem Ruciakiem czy Grześkiem Pilarzem albo Piotrkiem Gackiem. Uśmiechała się na samą myśl, że zobaczy się wreszcie z Jurijem Gladyrem. Jednak mimo to, strach nie ustępował. Była rozdarta między radością, że zamieszka w Kędzierzynie obok swoich najlepszych kolegów a smutkiem, że opuszcza starych znajomych i rodzinne strony.
Być może to wszystko brzmi dość buńczucznie, ale Lili miała naprawdę dobry kontakt z tymi zawodnikami. To takie paradoksalne, lecz jednymi z niewielu chłopaków, z którymi potrafiła się dogadać, byli właśnie oni. Prawdopodobnie duży wpływ na to wywiera fakt, że jest siostrą Łukasza. I trzeba tutaj podkreślić, że po okresie dzieciństwa, kiedy ciągle się z nim kłóciła, toczyła wojny i wszczynała bójki, jej brat stał się jej prawdziwym przyjacielem. Dużo ze sobą rozmawiali, nienawidzili odległości jaka ich dzieliła i spotykali się tak często jak tylko mogli. Byli zgranym rodzeństwem, to nie ulegało wątpliwości. Właśnie jej brat poznawał ją z kolejnymi sportowcami. Nie do końca wiedziała jak to się dzieje, ale potrafiła załapać z nimi wspólny język, mimo, że od każdego z nich była młodsza o kilka lat. Lubiła ich, a oni lubili ją. Tego jednego była pewna.
Warto wyjaśnić też powód, dla którego dziewczyna znajdowała się w samochodzie. Otóż Lili od października rozpoczynała studia. Wybrała Uniwersytet Opolski z dwóch, ściśle powiązanych ze sobą powodów. Od zawsze marzyła, by studiować kryminalistykę. Kiedy szukała uczelni, które realizowałyby ten kierunek, okazało się, że jest ich naprawdę niewiele. Warszawa, Kraków, Szczecin i właśnie Opole. Wybór okazał się prosty. Skoro i tak musiała wyjechać z domu… Bez wahania wybrała ostatnią opcję. Przede wszystkim dlatego, że będzie bliżej brata. Co więcej – zamieszkają razem. Kędzierzyn znajduje się nieco ponad pięćdziesiąt kilometrów od stolicy województwa opolskiego. Dojazd miała zapewniony dzięki kursowaniu pociągów. Nie zastanawiała się długo. Nie było nad czym.
Sam Łukasz też niezmiernie cieszył się z takiego rozwiązania.  W dużej mierze z powodu samej Lilki (jak ją lubił nazywać). Uwielbiał swoją siostrę: jej poczucie humoru, dystans do świata i pogodność. Niczym para zakochanych stanowili nierozłączną jedność. Był szczęśliwy, że wreszcie ich rozmowy będą wyglądać normalnie. Telefon, gg czy nawet Skype to nie to samo. Ale cieszył się również z innego powodu. Cieszył się świadomością, że wracając do swojego mieszkania, nie zastanie czterech ścian bez żywego ducha w środku. Samotność w długie zimowe wieczory (i nie tylko) czasami go dobijała. Teraz miał się jej pozbyć.
Nagle zadzwoniła komórka chłopaka. Łamiąc przepisy kodeksu drogowego, siatkarz nacisnął zieloną słuchawkę i przystawił telefon do ucha.
- Zakład oczyszczalni ścieków „I ciebie umyjemy”, słucham? – odezwał się, a blondynka parsknęła śmiechem
Cały Łukasz, pomyślała rozbawiona. On zawsze dojebie jakimś tekstem na początku rozmowy.
- No oczywiście, że to ja – prychnął oburzony sportowiec. – Czego dusza pragnie?
Zielonooka zerknęła zainteresowana na swojego brata. Ciekawiło ją, kto do niego dzwonił, ale wiedziała, że gdy tylko chłopak się rozłączy, wszystko jej opowie.
- Tak, właśnie jestem na autostradzie. Zostało mi jakieś dwieście kilometrów, ale nie  jestem pewien – rzucił swojemu rozmówcy i na chwilę zamilkł. - …Tak, jest ze mną.
Blondyn uśmiechnął się do dziewczyny.
- Masz pozdrowienia od Świdra – oznajmił.
- O rany, pozdrów go też! – rozpromieniła się.
- Ona też cię pozdrawia – przekazał Sebastianowi. – No oczywiście, że nie mamy nic przeciwko! Tylko kiedy chcesz to zrobić? … Dzisiaj?! No błagam, nie świdruj aż tak. Myślisz, że po takiej podróży będę miał siłę?... Dokładnie tak. A co z resztą chłopaków? … No to widzisz, przecież możesz przełożyć to na jutro! Sobota będzie przecież idealna. … To świetnie. Jesteś wielki. Tak wielki jak wielki skręcony makaron świderek. … Tak, wiem. Na razie.
Chłopak rozłączył się. Blondynka spojrzała na niego wyczekująco.
- Co się tak patrzysz? – Łukasz najwyraźniej chciał podroczyć się z siostrą. – Chcesz czegoś ode mnie? Wyglądasz jakbyś czekała na jakieś wyjaśnienie.
- Łohoho, odezwał się Król Żartu – zironizowała. – „Makaron świderek” to już dość stary tekst. Nikogo nie bawi. Powinieneś wymyślić coś nowego. I nie wiem, czy on jest na miejscu, biorąc pod uwagę, że to twój  t r e n e r.
- Wieeem, Świder powiedział mi to samo.
- A czego chciał?
Blondyn rzucił jej krótkie spojrzenie.
- Idziemy jutro do niego na imprezę integracyjną. Będą nowi zawodnicy Zaksy. Starzy też.
***
W tym samym czasie, ale kilkaset kilometrów dalej, do kędzierzyńskiego salonu Empika weszły dwie blondynki. Obie miały niebieskie oczy o identycznym odcieniu, lecz znacząco różniły się wzrostem. Niższa z nich miała zaledwie pięć lat. Okrągła buzia i płaski nosem od razu przywodziły na myśl porównanie do aniołka. Włosy zaplecione w dwa warkoczyki jedynie dodawały dziewczynce uroku. Nieco pulchną rączką trzymała dłoń drugiej blondynki.
Była to szczupła dwudziestolatka o długich włosach i pełnych ustach. Ilona, bo tak brzmiało jej imię, założyła tego dnia na siebie bluzkę na ramiączkach, białą, długą spódnicę i płaskie sandały. <STRÓJ> Dziewczyna skorzystała ze słonecznego popołudnia i wybrała się na spacer ze swoją córką, Natalią. Teraz chciały już wracać do domu, ale niebieskooka nie mogła odmówić sobie przyjemności zajrzenia do sklepu.
Od zawsze lubiła czytać. Książki stanowiły dla niej najlepszą odskocznię od rzeczywistości oraz jedno ze skuteczniejszych lekarstw na smutki i zmartwienia. W swoim pokoju posiadała niemała biblioteczkę.
Ilona od razu skierowała się do działu z nowościami. Pięciolatka posłusznie podreptała za swoją rodzicielką i przez jakiś czas stała obok niej. Szybko jednak straciła cierpliwość (pod tym względem wcale nie różniła się od reszty dzieci) i potrząsnęła ręką blondynki.
- Mamuś, mogę pooglądać swoje książeczki z obrazkami? – poprosiła.
Dziewczyna rzuciła małej nieco roztargnione spojrzenie i kiwnęła głową.
- Dobrze, tylko nie odchodź nigdzie dalej. Chcę cię mieć na oku.
Matka odprowadziła ją wzrokiem i powróciła do przeglądania tytułów książek, co parę chwil kontrolując blondynkę.
Za którymś razem Ilona zobaczyła pusty dział literatury dziecięcej. Trzymany w dłoni tom upadł na podłogę, ale niebieskooka w ogóle tego nie zarejestrowała. Jej serce stanęło w miejscu, a twarz pobielała jak prześcieradło. Rozejrzała się wokół siebie, lecz nigdzie nie dostrzegła dziewczynki.
- Nati – powiedziała słabym głosem, czując jak ogarnia ją panika. – Natka?
Nikt jednak nie odpowiedział. Blondynka ponownie obróciła się wokół własnej osi. Do jej oczu napłynęły łzy, które usilnie starała się powstrzymać. Przez moment jej wzrok był zamglony. Ilona już nie myślała racjonalnie. Opanował ją strach, który rozumie tylko matka. Strach o własne dziecko. W jej głowie pojawiały się makabryczne sceny, w których główną rolę grała jej córka. Dziewczyna nie potrafiła się od nich uwolnić, co jeszcze bardziej ją paraliżowało.
Zgubiła Natalię. Zgubiła ją przez własną nieuwagę i egoizm. Musiała ją znaleźć.
Tylko to jedno się teraz liczyło. 

Ruszyłam z tym blogiem. Wreszcie, można by  powiedzieć. Mam nadzieję, że spodoba się Wam moje opowiadanie :) Jak pewnie zauważyliście, na początku rozdziału jest piosenka. Zawsze będzie. Tworzę taki własny soundtrack :P Możecie z niego skorzystać lub nie, niczego nie narzucam. Podobnie ma się rzecz ze strojami. 
Oczywiście, jeśli chcecie być informowani, zostawiajcie na siebie jakieś namiary. Notki będą się pojawiać co tydzień, zazwyczaj w piątki, chyba, że nie uda mi się wyrobić przez różne losowe przypadki.
Niedoszła pani Jastrzębska... Przepraszam, że nie spełniłam tego jednego życzenia, choć bezczelnie kłamałam, że spełnię. Nie mogłam się jednak przyznać do Twojego prawdziwego nazwiska, bo nie chciałam zepsuć Ci niespodzianki. Być może zaczęłabyś się czegoś domyślać, a tak bardzo chciałam, żeby Incognito do końca pozostał Incognito. Mam nadzieję, że Cię zaskoczyłam choć w minimalnym stopniu :)
PS. Bohaterowie za niedługo powrócą.