piątek, 29 listopada 2013

47. Zrujnowane plany




- Co zrobiłaś?! – ryknęła Inga.
- Zostaliśmy sami, gadaliśmy – powtórzyła blondynka. – Pocałował mnie, a ja wybiegłam, bo przypomniała mi się przeszłość i nie chciałam powtórki.
- Okej, nie rozumiem – przyznała jej przyjaciółka. – Przecież wiesz, że możesz mu zaufać. On źle całował albo nie wiem, wyobrażałaś sobie to inaczej, w innych okolicznościach, czy co się stało?
- Nie – zaprzeczyła niebieskooka. – Było wspaniale.
Witaszek przez chwilę analizowała jej słowa, jakby szukała jakiejś luki w swoim rozumowaniu. Kiedy jej nie odnalazła, skrzyżowała ramiona i popatrzyła wyzywająco na dziewczynę.
- Jesteś debilką – wytknęła jej. – Ja wiem co przeszłaś i może nie rozumiem co czujesz, ale to nie zmienia faktu, że jesteś debilką.
Ilona spuściła wzrok, niczym dziecko skarcone przez rodziców.
- Co mam teraz zrobić? – zapytała bezradnie.
- Och, no nie wiem – warknęła ironicznie córka prawników. – Może idź do niego i przeproś go za swój idiotyzm. Ewentualnie możesz wrócić do domu i płakać w poduszkę. Ja bym wybrała tą drugą opcję, serio.
- To wcale nie jest takie łatwe – burknęła obrażona.
- Owszem, jest.
- I co mu powiem? Że przepraszam, że go zostawiłam, ale coś mi odwaliło i tak naprawdę to chciałabym z nim być?
- Dokładnie tak – stwierdziła twardo brązowooka i, widząc wahanie blondynki, dodała: - Sama powiedziałaś, że chcesz z nim być. Więc zrób sobie tą przysługę i bądź szczęśliwa. Tym bardziej, że przecież wszyscy widzimy, że Wiśnia też tego pragnie.
***
Jeśli niebieskooka miała jakieś wątpliwości co do rozwiązania sprawy Łukasza, to po rozmowie z przyjaciółką całkowicie one zniknęły. Choć początkowo Inga zareagowała trochę nerwowo, później spokojnie wytłumaczyła, że wszystkie jej obawy są całkowicie bezpodstawne. Szarek chyba potrzebowała takiej mieszanki: z jednej strony porządnego wstrząśnięcia, a z drugiej potwierdzenia wniosków, do których sama doszła niedzielnego poranka. Była zdecydowana pogadać ze środkowym, mimo, że czuła się onieśmielona na samą myśl o tej sytuacji.
Dziewczyna przyjechała pod halę razem z córką prawników, która musiała przekazać Sabinie Nowosielskiej jakieś dokumenty od swoich rodziców. Ilona ubrana w ciemne dżinsy i czarną, puchową kurtkę nerwowo przestępowała z nogi na nogę. <STRÓJ> Według brązowookiej, Zaksa kończyła trening o jedenastej, więc siatkarze powinni za chwilę wyjść na dwór. Blondynka liczyła na to, że Wiśniewski będzie sam. To przynajmniej trochę ułatwiłoby jej zadanie.
Kiedy w końcu chłopak wyszedł z hali, nikt mu nie towarzyszył. Młoda matka od razu ruszyła w jego stronę, czując bolesne ściskanie w żołądku. Łukasz również ja zauważył i zamiast skierować się do swojego auta, podszedł do niebieskookiej.
- Przepraszam za sobotę – powiedziała szczerze zawstydzona. – Ja nie wiem… To znaczy wiem. Wiem, co mi odbiło. Odrobinę spanikowałam – wyznała, podnosząc wzrok. – Przepraszam.
- „Odrobinę”? – uniósł krytycznie brew.
- No dobrze, może trochę przesadziłam – przyznała, ale blondyn dalej nie wyglądał na przekonanego. – Okej, bardzo przesadziłam. Odwaliłam panikę tysiąclecia.
Siatkarz się lekko uśmiechnął, a blondynce spadł kamień z serca.
- O widzisz, i teraz mogę się zgodzić.
- Przepraszam – powtórzyła.
- Tylko teraz nie wiem – odezwał się z błyskiem w oku – czy jak ci na przykład zaproponuję spacer i wezmę za rękę, to też spanikujesz.
Ilona parsknęła śmiechem i przysunęła się do Wiśniewskiego.
- Nie spanikuję – stwierdziła stanowczo, łapiąc jego dłoń.
***
Inga, która miała na sobie białe spodnie, szary sweter oraz czarne kozak obszyte sztucznym futrem, po przekazaniu odpowiednich papierów prezes Nowosielskiej chciała wrócić do auta. <STRÓJ> I w zasadzie zrobiłaby to, gdyby nie wpadła na francuskiego atakującego.
- A ty co tutaj robisz? – zdziwił się.
- Musiałam dać pani Sabinie jakieś dokumenty od moich rodziców.
- Aha – mruknął, a po chwili zmrużył oczy. – Nie miałaś zamiaru się ze mną przywitać?
- Nie – stwierdziła beztrosko blondynka, na co Antonin zrobił oburzoną minę. – No chyba nie myślisz, że mój świat kręci się wokół ciebie? Nie mierz ludzi swoją miarką. Poza tym, nie chciałam cię rozpraszać w czasie treningu.
- No co ty nie powiesz, cwaniaro – przewrócił oczami, łapiąc ją za ramiona.
Rouzier pociągnął dziewczynę za załom ściany. Jedną rękę objął ją w talii, a drugą wplótł we włosy. Pochylił się nad brązowooką i delikatnie ją pocałował. Witaszek odwzajemniła pocałunek z równą czułością, kładąc dłonie na jego szyi. Z drobną satysfakcją wyczuła pod palcami, że włoski na karku Francuza uniosły się.
- Przykro mi, że zrujnowałem twój misterny plan – oznajmił sportowiec z krzywym uśmiechem, kiedy odsunęli się od siebie.
- Kłamiesz – powiedziała, rzucając mu ostre spojrzenie z nutką rozbawienia. – Ani trochę nie jest ci przykro.
***
To był najdłuższy czas jaki Ilona i Łukasz spędzili razem. Przez ponad godzinę spacerowali po kędzierzyńskich ulicach, rozmawiając o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia i związanych z nimi planach. Opowiadali sobie jak wygląda tradycyjna Wigilia w ich rodzinnych domach (choć niebieskooka starannie pomijała wszystko, co wiązało się z Natką) albo dzielili się anegdotami z czasów swojego dzieciństwa. Potem poruszyli kwestię zbliżającego się meczu ze Skrą Bełchatów, który miał być rozegrany w hali Azoty w piątek o osiemnastej.
Przez całe spotkanie Szarek czuła się onieśmielona i szczęśliwa jednocześnie. Blondynka zdawała sobie sprawę, że środkowy często wbija w nią swój wzrok. To ją nieco zawstydzało. Momentami chciała nawet zapytać go czemu tak na nią patrzy, ale powstrzymywał ją brak odwagi i przeświadczenie, że ewentualna odpowiedź jeszcze bardziej zrujnuje jej mizerną pewność siebie. Zresztą, ona też nie potrafiła powstrzymać się od zerkania na jego twarz. Chwile, w których Wiśniewski ją na tym przyłapywał, sprawiały, że dosłownie płonęła z zażenowania i chowała się w sobie, lecz ostatecznie i tak powtarzała tą czynność. Patrzenie na niego było zwyczajnie silniejsze od jej onieśmielenia. Ciekawe czy kiedyś będzie w stanie spojrzeć mu w oczy bez cienia skrępowania i nieśmiałości. Wydawało się jej to nieprawdopodobne.
- O ile dobrze pamiętam, to w poniedziałki wyjeżdżacie na zajęcia około czternastej, prawda? – spytał.
- Tak.
- Zostało ci niecałe półtorej godziny – stwierdził. – Mogę cię odwieźć do domu, jeśli chcesz się przygotować. Albo możemy pojechać do mnie na jakąś herbatę. Pogadasz sobie z Lilką, jeśli masz mnie dość.
- Nie mam cię dość – zaprzeczyła. – Ale herbata to dobry pomysł.
***
Wiśniewska kompletnie straciła poczucie czasu i kiedy wpadła do mieszkania, spodziewała się w nim wszystkiego… ale nie tego, że zastanie je puste. Dziewczyna ubrana w czarny dres oraz adidasy w tym samym kolorze wróciła z prawie dwugodzinnego biegania. <STRÓJ> Tradycyjnie chciała w tej sposób zapomnieć o dręczących ją problemach. Tylko, że ostatnio aktywność fizyczna coraz częściej ją zawodziła. Nieważne jak długo biegała, próbując poradzić sobie ze swoimi uczuciami do Zbyszka – zamiast poczuć ulgę i oczyszczony od niepotrzebnych myśli umysł, dopadało ją zwykłe zmęczenie. A w kwestii jej samopoczucia nic się nie zmieniło. To dołowało zielonooką, bo skoro jej niezawodne lekarstwo na wszelkie smutki przestanie działaś, to jak inaczej miała poradzić sobie z tym całym bałaganem?
Rozważania blondynki przerwało pojawienie się jej brata… który nie był sam. Lili popatrzyła na swoją koleżankę ze szczerym zdziwieniem. Później zerknęła na chłopaka i poskładała wszystko do kupy. Musieli wyjaśnić sobie tamto nieporozumienie z sobotniej imprezy. Między nimi było już dobrze – inaczej nie byliby tak rozpromienieni.
- Cześć Ilona – uśmiechnęła się do niebieskookiej.
- Hej – odpowiedziała młoda matka, chyba nieco skrępowana.
- Czy ty znowu biegałaś? – zapytał środkowy, mierząc ją uważno-zatroskanym spojrzeniem.
- Jak widać – wzruszyła ramionami, udając, że wszystko jest w porządku. – Właśnie wróciłam, więc idę się ogarnąć. 

Tytuł pesymistyczny - rozdział optymistyczny. A przynajmniej tak mi się wydaje :D

piątek, 22 listopada 2013

46. Wyrzuty sumienia




Kiedy Ilona obudziła się kolejnego ranka, na poduszce nie było już śladów łez. Dziewczyna ubrana w czerwoną piżamę z długim rękawem oraz skarpetki wcale jednak nie czuła się lepiej. <STRÓJ> Wspomnienia poprzedniego wieczoru wciąż bolały. Choć w sumie teraz było jej bardziej wstyd niż smutno.
Gdy wczoraj Łukasz ją pocałował, naprawdę cieszyła się z tej sytuacji. Miała wrażenie, że jej marzenia rzeczywiście mogą się spełnić. Potem się od siebie odsunęli, a ona spanikowała. Patrzyła mu w oczy, na nowo uświadamiając sobie co właśnie zrobiła i trafiły ją demony przeszłości. Dopadł ją irracjonalny strach, że to wszystko się powtórzy. Że znowu zaufa niewłaściwemu mężczyźnie, kończąc w totalnej rozsypce. Że po raz kolejny zostanie wykorzystana. Nie mogła na to pozwolić – i dlatego uciekła. A później przepłakała pół nocy, kompletnie użalając się nad swoim losem. Przez ten gwałt nigdy nie zdoła nikomu zaufać. Może i Inga miała rację, mówiąc, że zasługuje na szczęście, ale niebieskooka bardziej bała się powtórki z przeszłości niż pragnęła wymarzonej przyszłości. Była dziewczyną z usterką, która potrafi kochać, ale nie umie tej miłości przyjąć. Kiedy już przyszło co do czego, ona uciekła. I zawsze będzie uciekać. Nie zdoła w sobie tego pokonać. Nie zdoła zaufać Wiśniewskiemu.
Dopiero następnego dnia nabrała innego spojrzenia na tą sprawę. Teraz dręczyły ją wyrzuty sumienia. Nie rozumiała jak w ogóle mogła tak podle ocenić siatkarza. Przecież nieraz dał jej dowód, że może mu zaufać. Gdyby chciał ją zgwałcić, nie odwiózłby jej do domu po tamtej kłótni z Ingą, tylko skręcił do jakiegoś lasu. Nie byłby wczoraj wobec niej taki ostrożny. Nie wspominając już o sytuacji na dworcu, gdy obronił ją przed tamtym pijakiem, a potem zamartwiał się jak mogłoby się stać, gdyby go zabrakło.
Nawet wykorzystując zwykły, zdrowy rozsądek widziała różnice między oboma mężczyznami. Jej gwałciciel wysyłał wszelkie sygnały, które powinny jej uświadomić, że coś jest nie tak. Była jednak zbyt młoda i głupia, by je zauważyć. Łukasz stanowił całkowite przeciwieństwo tamtego faceta.
Szarek z jednej strony chciała jak najszybciej przeprosić blondyna za swoje zachowanie, ale z drugiej nadal się bała, że mu nie zaufa i znowu ucieknie. Nie mówiąc już o tym, że chyba spłonie ze wstydu, gdy tylko zobaczy go na oczy. Musiała koniecznie spotkać się z przyjaciółką.
***
Łukasz teoretycznie grał na konsoli. Pokonywał wirtualnych przeciwników całkiem skutecznie, ale w rzeczywistości jego uwaga tylko częściowo była poświęcona grze. W większości jego myśli krążyły przy blondynce i tym, co między nimi wczoraj zaszło.
Początkowo wszystko było dobrze. Ilona czuła się całkiem swobodnie. Udzielała się w rozmowie i… nie spłoszyło jej  to położenie ręki na oparciu krzesła. Siatkarz odnotował wtedy mały sukces, bo przecież znając Szarek, wcale nie byłoby takie dziwne, gdyby wtedy uciekła. Metoda małych kroczków (a wręcz tiptopów) to jedyna metoda, która mogła zdać egzamin. I w zasadzie się mu udawało. Do czasu.
Kiedy zostali sami, chłopak się cieszył, ale nie spodziewał, że wszystko potoczy się w tym kierunku. Ona oparła o niego głowę, nie odsunęła się… a później zgodziła, żeby ją pocałował. Starał się być ostrożny. Powoli się do niej zbliżył, nie dotknął jej. A może powinien. Może powinien ją przytulić, przygarnąć do siebie. Może gdyby to zrobił, nie uciekłaby. Może w ogóle nie powinien jej całować, nie tak szybko. Ledwo co zostali sami, a on już…
Przecież wiedział, że dziewczyna jest chorobliwie nieśmiała. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak bardzo jest krucha i jak trudno do niej dotrzeć. Czasami miał wrażenie, że ona musiała coś przeżyć, ale pewnie tylko przesadzał. Zresztą, to i tak teraz bez znaczenia. Jak mógł odzyskać jej zaufanie? Czy to w ogóle jest możliwe?
W tym momencie do salonu weszła jego siostra ubrana w czarne, dresowe spodnie oraz różową bluzę z kapturem. <STRÓJ> Wiśniewski wykończył kolejnego z ludzików biegających po ekranie telewizora, przechodząc do kolejnego poziomu, a zielonooka usiadła po turecku na kanapie twarzą zwróconą w jego stronę.
- No dobrze, a teraz daj pauzę i powiedz mi co się dzieje – poprosiła.
- Nic się nie dzieje – mruknął, nie odrywając wzroku od gry.
- Okej, w takim razie daj pauzę, popatrz  na mnie i powiedz to jeszcze raz, a ja dam ci spokój – stwierdziła.
Blondyn westchnął i zatrzymał obraz. Wiedział, że Lilka robi to specjalnie. Ona zawsze potrafiła przejrzeć wszystkie jego kłamstwa na wylot. Zawsze wiedziała, kiedy dzieje się z nim coś złego. Byli rodzeństwem i znali się aż nazbyt dobrze. Tak samo jak dziewczyna umiała bezbłędnie rozszyfrować jego emocje, tak i on czytał z niej jak z otwartej księgi. I zdawał sobie sprawę, że siostra nie odpuści mu, dopóki się jej nie przyzna do wczorajszej sytuacji.
- Ilona i ja zostaliśmy sami – odezwał się, wpatrując się w ścianę. – Pocałowaliśmy się…
- No proszę, a mówiłeś, że zdobywanie laski przez alkohol jest słabe – wytknęła mu blondynka z zaczepnym uśmiechem.
Środkowy posłał jej wymowne, pełne wyrzutu i bólu spojrzenie. To nie tak, że specjalnie upił niebieskooką, żeby móc ją pocałować. Po prostu tak wyszło, nie zrobił przecież tego celowo. Tylko co, jeśli ona tak pomyślała?
- Przecież żartuję! – machnęła ręką Wiśniewska. – Wiem, że twoje intencje były czyste. Nie rozumiem dlaczego jesteś smutny. Przecież tego chciałeś. Powinieneś być rozpromieniony, a nie izolować się na PSie.
- Chciałem – przyznał chłopak. – Ale nie chciałem, żeby po wszystkim ona uciekła. A Ilona właśnie to zrobiła. Wybiegła z domu Sergieja i więcej się w nim nie pokazała. Nawet nie wiem czy bezpiecznie dotarła do swojego mieszkania…
- Na pewno tak, bo inaczej Inga by coś powiedziała  – zapewniła go. – Łukasz… Przykro mi.
- Mi bardziej – stwierdził, odwracając się z powrotem w stronę konsoli.
Lili popatrzyła na niego ze współczuciem i przysunęła się bliżej brata. Przyłożyła swój policzek do ramienia blondyna, obejmując je rękami. Zawsze tak robiła, kiedy chciała go pocieszyć: od dzieciństwa po dzisiejsze czasy. Po prostu przytulała się do tej części jego ciała, czekając aż choć trochę mu się polepszy. Ten gest nieco rozczulił zawodnika. Nie wystartował swojej gry ponownie. Wolał odebrać to nieme wsparcie dziewczyny.
- Łukasz?
- Tak?
- Nie obwiniaj się, dobrze?
Wiśniewski posłał jej zaskoczone spojrzenie.
- Skąd wiesz, że się obwiniam?
Blondynka uniosła głowę, aby skrzyżować z nim swój wzrok.
- Po prostu cię znam. Na pewno myślisz, że coś zrobiłeś źle. Ale ja wiem, że to nie jest twoja wina. Jakikolwiek był powód jej ucieczki, to na pewno nie byłeś ty.
***
Inga ubrana w czarne, dresowe spodnie oraz luźną, białą bluzę nieco niespokojnie kręciła się po swoim pokoju. <STRÓJ> Kiedy poprzedniego wieczoru miłe chwile spędzane z siatkarzem przerwało nadejście SMSa, początkowo się zirytowała. Wystarczyło jednak odczytać wiadomość, aby irytacja zamieniła się w niepokój. Jej przyjaciółka pisała, że jest już w swoim mieszkaniu i że nie wróci na imprezę. Twierdziła też, że wszystko u niej w porządku, ale brązowooka ani trochę w to nie uwierzyła. Od razu zadzwoniła do dziewczyny. Na szczęście Ilona odebrała i głosem łamiącym się od płaczu zapewniła, że leży już w swoim łóżku. Na pytanie czy ktoś ją skrzywdził zdecydowanie zaprzeczyła, co w zasadzie nie uspokoiło Witaszek. Musiało się stać coś złego, skoro blondynka wróciła do domu sama. Młoda matka raczej nie lubiła takich sytuacji, więc to, co ją do tego zmusiło, na pewno było straszne. Szarek prosiła ją jednak, aby w ramach możliwości jakoś zatuszowała jej zniknięcie. Obiecała też, że następnego dnia ją odwiedzi i wszystko opowie. Wedle nakazu przyjaciółki, Inga wróciła do zabawy, choć w zasadzie bardziej martwiła się o niebieskooką niż imprezowała.
Kiedy po południu Ilona przyszła do niej ze swoją córką, Witaszek mocno ją uścisnęła na powitanie. Blondynka pospiesznie przygotowała Natce kącik do zabawy i popatrzyła wyczekująco na młodą matkę ubraną w dżinsy, jasny top oraz fioletową bluzę. <STRÓJ>
- Co takiego okropnego się stało, że wybiegłaś z tej imprezy nie próbując nawet mnie znaleźć? – spytała z troską, a Szarek ze szczegółami opowiedziała zdarzenia poprzedniej nocy, wyjaśniając, że tym okropieństwem było spełnienie jej marzeń.

Wiem, że wszyscy zamulają w tym rozdziale, ale lubię go w sumie :D

piątek, 15 listopada 2013

45. Chill Day




O dziwo, Antek nie irytował Ingi tak bardzo jak zwykle. Nie zachowywał się jak to miał w zwyczaju. Co prawda, bezceremonialnie wcisnął się między nią a Anię Witczak, lecz na tym skończyły się jego wybryki. Chłopak nie dogryzał jej, nie rzucał chamskimi komentarzami ani nie czepiał się słówek. To było dziwne, biorąc pod uwagę, że zawsze gdy się spotykali, brunet obierał sobie za cel doprowadzenie jej do białej gorączki. No, może za wyjątkiem dnia, kiedy się pogodzili po tym felernym pocałunku, ale wtedy przecież oboje czuli się trochę skrępowani w swoim towarzystwie. Dzisiaj chłopak brał udział w rozmowie zwracając się do niej całkowicie uprzejmie. Córka prawników wyczuwała w tym jeden wielki podstęp, ale nie chciała naskakiwać na niego bez powodu. Szczerze mówiąc, w którym momencie zaczęła się o niego martwić. Rouzier traktował ją tak bardzo normalnie, że blondynka poważnie się zastanawiała czy atakujący czuje się dobrze. Dziewczyna nie omieszkała się do o to zapytać, kiedy tylko zostali sami. Antonin posłał jej zdziwione spojrzenie.
- Oczywiście, że wszystko jest w porządku – stwierdził. – Czemu miałoby nie być?
- Bo mi nie dogryzasz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. – Zawsze masz wobec mnie jakieś uwagi, a dziś zachowujesz się jakbym się nie irytowała.
Francuz parsknął śmiechem.
- Po pierwsze, nigdy mnie nie irytujesz – wyjaśnił. – Po drugie, dobrze wiedzieć, że lubisz moją zadziorność. A po trzecie, dzisiaj mam Chill Day.
- Chill Day? – powtórzyła sceptycznie Witaszek, zapominając chwilowo o jego wcześniejszych słowach.
- No! Chill Day, czyli dzień, żeby wyluzować.
- Wiem co to znaczy – rzuciła Inga. – Tylko zastanawiam się co to za wymysł.
- Żaden – wzruszył ramionami chłopak. – Zawsze poświęcam jeden dzień w tygodniu, w którym daję wszystkim od siebie odpocząć i nikogo się nie czepiam.
- Dziwne, ze nigdy na niego nie trafiłam – mina córki prawników wyrażała głębokie zwątpienie.
- To się nazywa mieć pecha.
- Niewątpliwie.
- Pocieszyć cię? – zaproponował.
Blondynka posłała mu zdegustowane spojrzenie.
- Nie – burknęła.
- Chciałem być miły – usprawiedliwił się.
- Niewątpliwie.
- Mógłbym właśnie rzucić ironiczną uwagą, ale się powstrzymam.
- Wspaniale!
Zamiast odpowiedzieć, Rouzier wbił wzrok w jej twarz. Zanim dziewczyna zapytała o co mu chodzi, zawodnik przysunął się do niej nieco bliżej i wyciągnął rękę.
- Co ty robisz?
***
Lili widząc siedzących na kanapie Zbyszka, Jurija i jego żonę, Marinę, postanowiła się do nich przyłączyć. Kidy jednak oparła się o skórzany materiał, którym był obity mebel, gwałtownie się od niego odsunęła. Trójka jej znajomych popatrzyła na zielonooką ze zdziwieniem.
- Co ci się dzieje? – spytał rozbawiony Gladyr.
- Nic. Po prostu ta skóra jest zimna, a ja mam nagie plecy i doznałam szoku termicznego – wytłumaczyła.
Ukrainka razem ze swoim mężem parsknęli śmiechem. Przyjaciel blondynki wydawał się natomiast nieco zniecierpliwiony.
- Skoro ubrałaś taką bluzkę, żeby wodzić facetów na pokuszenie, to teraz cierp – stwierdził bezlitośnie.
- Słucham?! – rzuciła niedowierzając w usłyszane słowa. – Nikogo tutaj nie mam zamiaru kusić. Poza tym, nie wiem czy pamiętasz, ale my z dziewczynami nie wiedziałyśmy, że tu przyjdziemy.
- I w ten sposób twoja argumentacja Zbyszku rozpadła się w pył – powiedział filozoficznie środkowy. – Zresztą, nie wiem o co chodzi ci z tym wodzeniem na pokuszenie, to tylko plecy. Chyba, że cię to rajcuje. Mi tam bardziej przypadły do gustu nogi Ingi. Ała!
Jurij z jednej strony został trzepnięty w głowę, a z drugiej kopnięty w kostkę.
- Wcale mnie nie rajcuje! – burknął oburzony Bartman.
- Ja ci dam nogi! – warknęła ostrzegawczo Marina.
***
Inga w osłupieniu obserwowała ruchy atakującego. Dopiero, kiedy chłopak dotknął jej policzka, córka prawników jakby się odczarowała. Blondynka złapała dłoń Francuza, odsuwając ją od swojej twarzy.
- Mówiłam ci, żebyś mnie nigdy więcej nie całował – wycedziła.
Anto parsknął śmiechem i przysunął się bliżej.
- Nie chciałem cię całować, tylko ściągnąć rzęsę – wyjaśnił. – Ale nie rozumiem czemu jesteś taka uparta.
- Uparta?
- Tak – powiedział twardo. – Bo widzisz, według mnie ty też chcesz mnie pocałować – stwierdził brunet, z każdym słowem zbliżając się jeszcze bardziej do jej ust. – Ale może się mylę. Pokażesz mi czy się mylę?
Ostatnie pytanie niemal wyszeptał w wargi dziewczyny.
Serce Witaszek zabiło kilka razy mocniej. Mimo, że jej myśli buntowały się i nakazywały jej jak najszybciej odsunąć się od bruneta, udowadniając tym samym, że nie ma racji, to ciało brązowookiej reagowało całkowicie inaczej. Krew płynęła w żyłach szybciej, usta domagały się dotyku jego warg, a wzdłuż kręgosłupa przebiegł dreszcz.
W końcu palce Ingi jakby bez jej woli zaplotły się na karku Rouziera. Jednym ruchem głowy pokonała ostatnie dzielące ich milimetry i pocałowała go.
Blondynka poczuła gęsią skórkę. Żołądek wywinął radosnego koziołka, sprawiając, że córka prawników jeszcze bardziej przylgnęła do siatkarza. Antonin objął ramionami, tak, że kiedy odsunęli się od siebie, brązowooka nie miała jak od niego uciec.
Tylko, że ona wcale tego nie chciała. Zamiast ostrych słów, przybrała nieco niepewną minę.
- Jeśli teraz będziesz napawać się swoim zwycięstwem, to cię zabiję.
- Ewentualnie jutro, dzisiaj jest Chill Day – uśmiechnął się krzywo.
- To by znaczyło, że mogę się na tobie powyżywać, a ty nie odpyskujesz – uświadomiła sobie dziewczyna.
Francuz posłał jej spojrzenie pełne wyrzutu. Witaszek parsknęła śmiechem.
- No dobrze, odpuszczę ci – obiecała. – Pod warunkiem, że ty mi też dasz spokój.
- O czym mówisz? – zdziwił się.
- Nigdy więcej rozmów o uczuciach, dobra? Świetnie, że oboje wiemy, że lubimy się ze sobą całować, ale nie analizujmy tego, ok?
- Oczekujesz ode mnie, że żebyśmy nie poruszali tematu twoich uczuć? – upewnił się brunet.
- Tak,
- A co z resztą?
- Jaką resztą?
- Taką – chłopak przeniósł ją na swoje i pocałował.
Witaszek odwzajemniła gest, mając wrażenie jakby unosiła się kilka metrów nad ziemią. Jej buntownicze, anty-Antkowe myśli od paru minut tkwiły w uśpieniu, a kolejny pocałunek był dla nich niczym kołysanka. Brązowooka zapomniała o swoim uporze, zatracając się w smaku ust chłopaka.
- Zgadzam się na tą resztę – mruknęła z przekornym uśmiechem.
***
Lili razem ze swoim bratem i przyjacielem opuścili dom Kapelusa około drugiej. Jej koleżanki już wcześniej wróciły do swoich mieszkań, choć blondynka pożegnała jedynie z Ingą. Niebieskooka gdzieś przepadła w tej imprezie, lecz córka prawników twierdziła, że ilona razem z nią jedzie taksówką, więc Wiśniewska nie miała powodu, by jej nie wierzyć. Tym bardziej, że sama o mało nie wpadła w poważne kłopoty.
Kiedy w trójkę zbierali się do wyjścia, Zbyszek pomógł założyć jej kurtkę. I nie byłoby w tym nic niewłaściwego, gdyby nie fakt, że sportowiec przypadkowo musnął dłonią jej nagie łopatki. Dziewczyna zadrżała niczym liść osiki, co oczywiście nie uszło uwagi Bartmana.
- Nadal ci zimno przez tą bluzkę? Chyba kupię ci pod choinkę jakiś sweter. Zero gołych pleców.
- Osioł – odgryzła się słabo.
- No, ale taki gadający – wyszczerzył się. – Jak w Shreku.
- I równie irytujący. 

Przepraszam Was za wszystkie zaległości na Waszych blogach. To dlatego, że zawsze je czytam i komentuję na wtorkowych wykładach, a tym razem zrobiłam sobie wolne i same widzicie co się dzieje. Chyba muszę być pilniejszą studentką :D

czwartek, 7 listopada 2013

44. Zmiana planów




Sobotni wieczór miał być przeznaczony na domówkę. I w zasadzie rzeczywiście tak się stało, ale skład tej imprezy został znacząco zmodyfikowany. Początkowo dziewczyny spotkały się w domu Ingi. Nie minęła jednak nawet godzina, kiedy Wiśniewska odebrała telefon swojego brata. Blondyn dzwonił z propozycją wspólnej parapetówki. Zawodnicy Zaksy właśnie wracali z Rzeszowa. Sergiej zaprosił kolegów wraz z ich ukochanymi od siebie na odreagowanie przegranej z Resovią. Łukasz zaprosił swoją siostrę z jej przyjaciółkami na ta spontaniczną domówkę. Zielonooka zgodziła się, nie pytając nawet blondynek o zdanie. Tak oto wszystkie trzy siedziały właśnie w jadalni Kapelusa przy dużym prostokątnym stole.
Witaszek miała na sobie luźną, białą bluzkę z rękawem trzy czwarte oraz srebrną minispódniczkę z naszytymi na nią cekinami. <STRÓJ> Lili ubrała się w ciemne dżinsy i zielony top z głębokim wcięciem na plecach. <STRÓJ> Ilona natomiast założyła szare leginsy oraz sweter w tym samym kolorze. <STRÓJ> Co prawda dziewczyna czuła się w tym stroju trochę głupio na tle swoich koleżanek i reszty kobiet znajdujących się na tej parapetówce, ale z drugiej strony wolała to niż być skrępowaną. A gdyby włożyła cokolwiek, co odkrywałoby jej nogi albo zbyt duży kawałek ciała, musiałaby walczyć z samą sobą i próbować nie schować się w najdalszy kąt tego domu.
Zamiast rozmyślań nad swoim wyglądem, postanowiła skupić się na otaczających ją ludziach. Siedziała między córką prawników a Łukaszem, który właśnie opowiadał jakąś historię z czasem jego dzieciństwa.
- Pamiętam jak Lilka pierwszy raz przyszła do przedszkola – powiedział blondyn. – Przez cały dzień albo chodziła za mną jak duch, albo płakała za mamą.
- Serio? – spytał, niedowierzając Bartman.
- No raczej! – potwierdził chłopak.
Aby to udowodnić, zaczął przedrzeźniać swoją siostrę. Środkowy wykrzywił usta w podkowę, przytknął pięści do oczu i zawodził, udając szkolch.
- Łukaaasz, plose, ja chce do maaamyyy… Kiedy mama po nas przyjdzieee? Łuuukaaasz, ja chce do maaamyyy – jęczał Wiśniewski, wywołując falę śmiechu wśród swoich znajomych.
Lili patrzyła na jego poczynania częściowo rozbawiona, a częściowo zażenowana. Każdy kolejny gest i słowo jej brata niosło ze sobą następny wybuch wesołości. Wkrótce niebieskooką rozbolał brzuch ze śmiechu, córka prawników ocierała łzy, a Bartman prawie oparł głowę o stół.
- No dobra, skończ już – ucięła blondynka. – Teraz robisz to specjalnie, bo udało ci się wszystkich rozśmieszyć.
Prośba dziewczyny przyniosła skutek, choć nie natychmiastowy. Po paru chliwach znajomi ostatecznie zmienili temat. Dołączył do nich również Antonin, wciskając się między Ingę a siedzącą po jej prawej stronie żonę Dominika Witczaka, Anię.
Impreza rozkręcała się w najlepsze wraz z upływem czasu. Równocześnie zwiększała się również swoboda blondynek i otaczających ich siatkarzy. Najbardziej widoczne było to u Ilony, która nie przysłuchiwała się toczonym rozmowom, ale sama też brała w nich udział.
W którymś momencie Łukasz położył rękę na oparciu krzesła, na którym siedziała Szarek. Dziewczynie od razu mocniej zabiło serce. Naszło ją przeczucie, którego nie potrafiła się pozbyć, że blondyn nie traktuje jej tylko jako koleżankę. To, co uświadomiła sobie w poniedziałek, znowu do niej wróciło. Chłopak o niej myślał. A ten obecny gest doskonale znała nie tylko z filmów, lecz też z życia. Faceci zawsze rak robili, żeby dać jednoznaczny znak. Może to jedynie efekt upojenia alkoholowego i wyolbrzymiała sytuację, ale nie potrafiła myśleć inaczej. Wciąż tłukło się jej w głowie, że Wiśniewski ją podrywa. Nie umiała znaleźć innego wytłumaczenia jego zachowania. A może nie chciała, bo świadomość, że blondyn czuje do niej coś więcej niż tylko sympatię, sprawiała, że poziom hormonów szczęścia gwałtownie wzrastał. Problem tkwił jedynie w tym, że było jej trochę nieswojo. Nie wiedziała jak się zachować, żeby dać chłopakowi sygnał, że nie ma nic przeciwko jego zalotom. Przecież nigdy wcześniej nie przeżywała niczego podobnego. Poza tym, gdyby nie była wstawiona, prawdopodobnie momentalnie by się odsunęła. W stanie lekkiego upojenia alkoholowego stała się bardziej otwarta. Tylko co z tego, skoro nie miała pojęcia jak tą otwartość wykorzystać? Przydałaby się jej rada Ingi, ale wewnętrzny głos podpowiadał, że nie powinna się ruszać z miejsca. Że powinna zostać przy siatkarzu, bo inaczej wyśle mu wyraźny znak na „nie”. A tego przecież nie chciała. Niebieskooka postanowiła zachowywać się jak najbardziej naturalnie, choć nie miała pojęcia czy taka taktyka jest właściwa. Rozmawiała z Ingą, Lili i zawodnikami jak gdyby nigdy nic. Na szczęście los jej sprzyjał, bo zaledwie kilka minut później ktoś zawołał Wiśniewskiego. Ten z ociąganiem odszedł od stołu. Ilona taktownie odczekała dłuższą chwilę, po czym nachyliła się do siedzącej obok przyjaciółki.
- Możemy porozmawiać? – mruknęła błagalnie. – Teraz. To nie może czekać.
Blondynka posłała jej tylko jedno zdezorientowane spojrzenie. Później złapała dziewczynę za rękę i, nie zważając na zdziwione spojrzenia reszty, wyszła z nią do kuchni.
- O co chodzi? – zapytała brązowooka.
Młoda matka rozejrzała się zanim zaczęła mówić. Dopiero, gdy upewniła się, że nikogo nie widać w zasięgu jej wzroku, wytłumaczyła swój problem.
- Czy… - zaczęła i gwałtownie urwała, nie wiedząc jak przestawić swoje rozterki. Zastanowiła się i odezwała jeszcze raz. – Wydaje mi się, że Łukasz próbuje tak jakby… - zawiesiła głos, niepewna swoich spostrzeżeń. – Mnie podrywać? – dokończyła niezdecydowanie.
Inga uśmiechnęła się.
- Nooo – powiedziała z ociąganiem.  – I co w związku z tym?
- Jak mam mu pokazać, że nie mam nic przeciwko temu? – wyrzuciła z siebie Szarek.
Jej przyjaciółka roześmiała się radośnie i przytuliła ją. Kiedy się odsunęła, jej twarz promieniała.
- Jak ja się strasznie cieszę, że się wreszcie przełamałaś!
Blondynka lekko się zmieszała, po czym wyznała szczerze:
- To chyba dlatego, że jestem wstawiona. Więc?
- Ja pierdolę, kocham to! – dziewczyna uścisnęła ja jeszcze raz. – Ilonka, po prostu uśmiechaj się do niego jak najczęściej. Zachowuj się naturalnie. Dotknij go, tak niby „przypadkiem”. Rozmawiaj z nim. Przysuń się do niego bliżej. Jak położy tą rękę na oparciu krzesła, to nie odsuwaj się, tylko siedź swobodnie. Popatrz mu w oczy. Będzie dobrze.
Szarek pokiwała głową. Później to ona przytuliła córkę prawników.
- Dziękuję. Wiem, że jestem beznadziejna w tych sprawach.
- No, ale Łukaszowi to najwyraźniej nie przeszkadza – zauważyła Inga. – Chodź. Nie każmy mu na ciebie czekać.
Dziewczyny wspólnie wróciły do gości. Blondynka starając się pamiętać o wszystkich radach przyjaciółki, już przy wejściu uśmiechnęła się do Wiśniewskiego. Potem, w trakcie rozmowy, też go nie ignorowała, ale włączyła się do wspólnej dyskusji. Kiedy zgadzali się w którejś kwestii, momentalnie odwracała głowę w jego stronę, szukając spojrzenia środkowego. Na tym jednak kończyła się jej otwartość. Niebieskooka nie wiedziała w jaki sposób przypadkowo dotknąć chłopaka. A może bała się to zrobić? Przynajmniej nie uciekła na drugi koniec stołu, kiedy łukasz ponownie położył rękę na oparciu jej krzesła.
***
Ilona nie miała pojęcia jak to się stało, ale została z Wiśniewskim sama. Młoda matka nie zdążyła jednak przestraszyć się tym faktem, bo blondyn zagadnął ją o kwestię wspólnych dojazdów na zajęcia, ich dyskusja zataczała coraz szersze kręgi, obejmując kierowców w ogóle i ruch na polskich drogach.
- Ale i tak uważam, że nawet najbardziej podziurawiony asfalt jest lepszy od porannego klubu poszukiwaczy jedynki – stwierdził sportowiec.
Szarek roześmiała się i całkowicie spontanicznie oparła głowę na ramieniu chłopaka (a może był to wynik procentów szumiących w jej głowie). W tej pozycji pozostała przez chwilę, w trakcie której jej szare komórki usiłowały przebić się do tej części mózgu, która jeszcze działała i rozumowała normalnie. Gdy to się stało i blondynka uświadomiła sobie, co właśnie zrobiła, powoli uniosła wzrok, aby zorientować się w reakcji środkowego. Chciała się od niego odsunąć, ale w jego oczach zobaczyła coś, czego nie potrafiła określić. Właśnie to „coś” sprawiło, że zastygła w bezruchu. Dotarło do niej, że Łukasz zaraz ją pocałuje. I kiedy tylko ta myśl pojawiła się w jej głowie, blondyn naprawdę to zrobił.
Musnął jej usta. Najpierw lekko, jakby nie chciał jej spłoszyć. Jakby zadawał jej pytanie czy może posunąć się dalej. Dziewczyna przymknęła powieki, a Wiśniewski pocałował ją na serio. Połączył ich wargi w delikatnym pocałunku, sprawiając, że przez ciało młodej matki przetoczyła się kula ognia. Mimo, że blondyn nie przygarnął jej do siebie ani nie dotykał choćby opuszkiem palca, niebieskooka czuła jakby cała płonęła. Tak samo jak dwa miesiące temu po meczu z Resovią, kiedy położył jej rękę na ramieniu. Tylko, że teraz te odczucia wywoływał dotyk jego ust, a nie dłoni.
Gdy odsunęli się od siebie, Ilona przez kilka sekund patrzyła mu w oczy, uświadamiając sobie co właśnie zrobili. Oczywiście, wcześniej też zdawała sobie z tego sprawę, ale teraz, kiedy było już po wszystkim, widziała ten pocałunek z innej perspektywy. Dziewczyna zerwała się ze swojego miejsca, uciekając nie tylko od Łukasza, ale od każdej z osób zgromadzonych w tym domu. W przeciągu trzydziestu minut blondynka znalazła się we własnym pokoju, gdzie rzuciła się na łóżko z twarzą zalaną łzami. 

Taki dłuższy niż zazwyczaj wyszedł ten rozdział, ale musiałam doprowadzić akcję do końca. Razem z tą ucieczką Ilony, choć przypuszczam, że wcale się Wam to nie podoba :P Rozdział dodaję dziś, ponieważ jutro cały dzień jestem poza domem i uznałam, że czwartkowy wieczór to lepsze rozwiązanie niż sobotnie przedpołudnie :D