piątek, 27 grudnia 2013

51. W ciemności


- Szczerze mówiąc, myślałem, że się pokłóciliście, ale widzę, że jednak nie – przyznał Łukasz.
Jego siostra i przyjaciel popatrzyli na niego z zaskoczeniem.
- Czemu? – zapytał sportowiec.
- Kiedy Lilka wróciła do domu, niemal od razu wyszła pobiegać. Nie wiem na jak długo, bo mieliśmy trening, ale nawet nie kryla się ze swoimi zamiarami.
Blondynka w duchu podziękowała Bogu, że było ciemno i chłopacy nie mogli dostrzec jej spanikowanej miny. Jednocześnie miała ochotę zabić Wiśniewskiego. Czemu on wyciągał takie sprawy przy Zbyszku?! Choć z drugiej strony nie powinna się dziwić. W końcu się przyjaźnili i często rozmawiali o swoich kłopotach. Jeżeli środkowy chciałby z niej wyciągnąć prawdę, Bartman zajmował pierwsze miejsce na liście osób, które mogłyby mu  w tym pomóc. Problem w tym, że ten sam człowiek znajdował się na ostatnim miejscu jej listy osób, którym przyznałaby się do swoich uczuć. Jej życie zdecydowanie stało się zbyt skomplikowane.
- Mówiłam ci już, że nic się nie dzieje – skłamała, starając się zachować spokój. – Nie musisz się martwić.
- Zawsze biegasz, kiedy dzieje się coś złego. I zawsze zwierzasz się z problemów, więc chyba jednak muszę – powiedział twardo Łukasz.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że wszystko jest w porządku? Ja…
- Ty codziennie wychodzisz z domu – przerwał jej brat. – Nie wmówisz mi, że nic cię nie martwi.
- Powtarzałam ci chyba milion razy, że się po prostu przyzwyczaiłam do biegania. Na początku stresowałam się studiami, nauką i tym całym nowym otoczeniem, więc biegałam dla rozładowania emocji. Teraz jest już dobrze, ale bieganie weszło mi w nawyk, dlatego wychodzę z domu.
- Jasne – blondyn nie wyglądał na przekonanego. – A ty co? – zerknął na atakującego. – Nie masz nic do powiedzenia w tej kwestii?
Zbyszek popatrzył na przyjaciela, a następnie na jego siostrę. Dziewczyna uciekła przed nim wzrokiem, wbijając go w czubki swoich butów. Brunetowi chyba zrobiło się jej żal.
- Nie – odezwał się. – Nie widzę powodu dla którego miałbym jej nie wierzyć. To normalne, że się denerwowała uczelnią, a później przyzwyczaiła do biegania. Takie rzeczy łatwo wchodzą w nawyk. Wyluzuj, Wiśnia. Niepotrzebnie świrujesz.
Siatkarz rzucił mu nieufne spojrzenie, które po chwili nieco złagodniało.
- No dobra, może masz rację – przyznał.
- No brawo! – blondynka wyrzuciła ręce w górę.
- To nie znaczy, że przestanę się martwić – zastrzegł.
- Kochany jesteś, ale może przeznaczyłbyś swoją energię na Ilonę, a nie na mnie? – zaproponowała.
- No właśnie, a tak a propos Ilony… Chciałbym ją zaprosić na wesele Marcina i Hani.
- I bardzo dobrze!
- Wtedy ty będziesz musiała zostać w domu – skrzywił się Wiśniewski.
- Wcale nie – wtrącił się Zbyszek. – Lili może pójść ze mną.
***
Inga ubrana w jasne dżinsy, szary sweter w białe kropki oraz białą kurtkę właśnie wracała z Francuzem do swojego domu. <STRÓJ> A przynajmniej tak się jej wydawało dopóki brunet nie zjechał na pobocze.
- Co ty robisz? – zapytała nieco zdezorientowana.
- Przedłużam naszą randkę – stwierdził beztrosko. – Resztę drogi przejdziemy piechotą.
- Słucham?
- Nie mów, że nie podoba ci się ten pomysł – uśmiechnął się łobuzersko.
Córka prawników rzuciła mu niezidentyfikowane spojrzenie i odpięła pas. W zasadzie nie miała nic przeciwko spędzeniu jeszcze trochę czasu z siatkarzem, choć jego propozycja nie była do końca normalna. No ale czego innego mogła się po nim spodziewać? Jakieś nudne wpraszanie się na herbatę albo pożegnalny pocałunek w samochodzie to zdecydowanie nie jego styl, a brązowooka musiała przyznać, że lubi takie nietypowe podejście. Oczywiście przyznawała się tylko przed sobą. Nie pozwoliłaby, żeby Antek dowiedział się jak na nią działa.
A ewidentnie na nią działał. Wkurzało ją to i cieszyło jednocześnie. Wszystkie jego pocałunki w mgnieniu oka burzyły jej upór, bojowe nastawienie czy chęć konfrontacji. Czuła się bezbronna, co niezbyt jej odpowiadało. Mimo to uwielbiała jego czułe gesty. Reagowała na nie w taki sposób, że nie chciałaby z tego zrezygnować.
Tymczasem chłopak wziął ją za rękę. Para skierowała swoje kroki w stronę domu Witaszek. Ich spacer był milczący, lecz nie czuli się przez to skrępowani. Blondynka z zaskoczeniem zauważyła, że jej znajomość z Rouzierem musiała wkroczyć na jakiś nowy etap.
- Inga, mam co ciebie pytanie – odezwał się atakujący.
W tym samym momencie żarówka w ulicznej latarni zamrugała kilka razy i zgasła, pogrążając ich w egipskich ciemnościach. Dziewczyna rozejrzała się wokoło nieco spanikowana, rozróżniając jedynie jakieś niewyraźne zarysy przedmiotów. Jej ciało pokryła gęsia skórka, która nie miała w sobie nic przyjemnego. Córka prawników mocnej ścisnęła dłoń bruneta, przysuwając się do niego.
- Czy ty boisz się ciemności? – zdziwił się.
- To chyba nie jest to twoje pytanie – zażartowała słabo. – Ale rzeczywiście wolę, kiedy widzę co mnie otacza. Ciemność jest taka… mroczna.
Antonin parsknął śmiechem.
- Taaaak, ciemność jest taka mroczna. I ciemna – w jego głosie brzmiało rozbawienie i nutka ironii.
- Będziesz się teraz ze mnie wyśmiewał?
- Tylko troszkę – przyznał, a córka prawników mogłaby przysiąc, że na jego twarzy maluje się szeroki uśmiech, mimo, że nie potrafiła go dostrzec.
Chłopak przytulił ja, a brązowooka bez żadnych oporów otoczyła go ramionami. Witaszek zaczęła się zastanawiać czy bardziej boi się mroku czy cieszy się z bliskości sportowca. Te dwa uczucia wymieszały się ze sobą, lecz nie umiały zdominować się nawzajem. Mimo, że przylgnięcie do ciała Rouziera wywołało w niej pozytywne emocje, to wciąż czaił się w niej strach.
- Dasz radę dojść do domu? – zapytał. – Już nie zostało dużo drogi.
Blondynka po raz pierwszy usłyszała w jego tonie troskę. Nie ironią, zaczepność czy pewność siebie, lecz zwyczajną troskę. W okolicach jej serca rozlało się ciepło.
- Nie mam innego wyjścia.
- Możesz zamknąć oczy, a ja cię zaprowadzę. Akurat dzisiaj nie wziąłem ze sobą latarki – udał zmartwienie.
Inga zaśmiała się.
- Tak, zazwyczaj nosisz ze sobą cały zestaw małego obozowicza.
- Dokładnie! – potwierdził Francuz.
Dziewczyna odsunęła się od niego.
- Chodźmy do domu. I mógłbyś ze mną o czymś pogadać, żebym tyle nie myślała o tej ciemności – przyznała. – Podobno chciałeś się o coś spytać.
- Masz plany na dwudziestego ósmego grudnia?
- Raczej nie – odpowiedziała po krótkim namyśle.
- Poszłabyś ze mną na wesele Marcina i Hani?
- O rany, uwielbiam wesela! – stwierdziła rozentuzjazmowana. – Poszłabym nawet jeśli miałabym ten dzień zajęty.
- To super! – ucieszył się zawodnik. – Mam nadzieję, że zdążysz znaleźć jakąś ładną sukienkę.
- Koniecznie musi być ładna? – westchnęła ciężko córka prawników.
- Nie no, jeśli chcesz, to możesz przyjść w dresie – zgodził się Rouzier.
- Tak zrobię – obiecała.
***
Inga, która miała na sobie czarny top oraz jasnoróżowe spodnie w czarne paski, wsunęła się do łóżka, myśląc o swojej dzisiejszej randce z brunetem. <STRÓJ> Liczyła, że nie będzie jej żałować.
Sportowiec poznał jej jedyną fobię – strach przed ciemnością. I mimo, że początkowo trochę się z niej nabijał, ostatecznie okazał jej ogromne wsparcie, czego nie zapomni chyba nigdy. Naprawdę nie lubiła mroku. Niewiele sytuacji wytrącało ją z równowagi i wpędzało w panikę.
Dziewczyna miała nadzieję, że Antek nie wykorzysta tej wiedzy przeciw niej. Że nie będzie jej wypominał chwili słabości. Zwłaszcza, że miło wspominała jego troskę i opiekuńczość. Spodobało się jej to zaangażowanie i zwykła rozmowa, jaką ze sobą toczyli. Co prawda, zupełnie do nich nie pasowało takie zachowanie, ale na pewno stanowiło miłą odskocznię od ich wzajemnego dogryzania.
No i zdecydowanie nie mogła doczekać się wesela. Uśmiechała się na samą myśl o zabawie. Na tego typu przyjęciach zawsze było świetnie, więc Witaszek ufała, że i tym razem schemat się powieli, a obecność Francuza nie zepsuje rozrywki, tylko ją wzbogaci.

Jak pisałam ten rozdział w zeszycie, byłam zażenowana jego poziomem. Kiedy przepisałam go na kompa, wydawało mi się, że jednak nie ma tak źle, więc same oceńcie. Nie lubię wracać do pisania po przerwie (nawet tygodniowej), wszystko wtedy idzie jak po grudzie -.-
Udanego Sylwestra i szczęśliwego nowego roku!

piątek, 20 grudnia 2013

50. Rozmowa z rodzicami


Lili niezbyt poważnie potraktowała groźbę przyjaciela jakoby mieli się z niej ponabijać. No bo co mogło być gorszego od trzymania w domu tomiku wierszy niezbyt utalentowanej pisarki skupiającej się na erotykach? Kiedy brunet usiadł obok niej z laptopem na kolanach, Wiśniewska posłała mu pełne politowania spojrzenie.
- Chcesz znaleźć na mnie jakiegoś haka przeglądając internety? – zakpiła.
- No czemu nie? Może w imienniku znajdzie się coś upokarzającego.
- Jesteś zdesperowany – wyśmiała go.  – Dawaj ten imiennik, chętnie poczytam coś odmóżdżającego.
Oboje pochylili się nad monitorem. Atakujący kliknął pierwszy lepszy link z brzegu.
- Zdrobnienia imienia Lilianna – powiedział. – Lilianka, Lilianusia, Lilianeczka, Lilianiuńka, Lianusia… O matko, nigdy nie proś, żebym cię tak nazywał. Urocze są te zdrobnienia, ale szybciej sobie połamię język niż prawidłowo wymówię to słowo.
Dziewczyna popatrzyła na niego szczerze zażenowana.
- Wcale nie miałam zamiaru cię prosić. I te zdrobnienia wcale nie są urocze, tylko okropne.
- Lilianiuńka – mruknął Bartman.  – Według mnie brzmi słodko.
Nie wiedzieć czemu blondynce nagle zrobiło się bardzo nieswojo. Gdzieś w okolicy karku poczuła mrowienie, a jej serce jakby na chwilę przestało bić, wypełniając klatkę piersiową pustką. W tonie chłopaka, gdy wymawiał jej imię, było coś takiego, że zapragnęła wykonać w jego stronę jakiś gest. Jakikolwiek najdrobniejszy gest. Nawet zwykłe uściśnięcie ręki. Chyba powinna się od niego odsunąć. Całe szczęście, że Zbyszek przeszukiwał już tekst, aby znaleźć kolejne ciekawostki i nie zwracał na nią uwagi.
- Ooo! – ożywił się. – Liczba imienia Lilianna wynosi dziewięć.
- No i co z tego?
- Ja gram z dziewiątką. Miły zbieg okoliczności.
Zielonooka wzruszyła ramionami.
- „Związek partnerski dla osób noszących imię Lilianna” – przeczytał brunet – „to przede wszystkim symbioza na poziomie duchowym. Lilianna kocha szczerze i do końca”. Ojej! Czyli jednak byś mnie kochała.
- Słucham? – w myśli Wiśniewskiej wkradła się panika.
- Pamiętasz, na naszej domówce pytałem się ciebie czy mogłabyś przestać mnie kochać.
Takiego pytania nie da się zapomnieć, pomyślała sarkastycznie.
- Podobno kochasz szczerze i do końca, więc… - siatkarz zwiesił głos, wbijając w przyjaciółkę ciężkie spojrzenie.
Dziewczyna całkiem poważnie zastanawiała się czy bardziej ma ochotę zapaść się w sobie, czy może w jakiś sposób uszkodzić bruneta. Z jednej strony bała się, że przez takie drążenie tematu Bartman odkryje prawdę. Z drugiej zaczynało ją wkurzać takie zachowanie. Zresztą, nie pierwszy raz dzisiaj. Nie wiedziała co się z nim dzieje, ale Zbyszek wpadał w bardzo dziwne nastroje.
- …więc jeśli wierzysz w horoskopy, to rozwiązaliśmy ten porąbany problem. Co oznacza, że już nie musimy do niego wracać.
***
Ilona ubrana w czarne leginsy oraz białą bluzę z kapturem zbierała w sobie wszelkie pokłady motywacji. <STRÓJ> W końcu niepewnym krokiem weszła do małej kuchni, gdzie jej rodzicielka właśnie robiła sobie herbatę. Dziewczyna usiadła na krześle, nerwowo bawiąc się leżącą na stole butelką.
- Mamo, muszę ci coś powiedzieć – odezwała się nieśmiało niebieskooka.
Łyżeczka z brzdękiem obiła się o krawędzie kubka. Kobieta odwróciła się, patrząc na córkę z przestrachem.
- Stało się coś złego? – zapytała w taki sposób jakby wcale nie chciała znać odpowiedzi.
- Nie – zaprzeczyła szybko córka. – Dla odmiany chodzi o coś dobrego – uśmiechnęła się.
Na twarzy pani Szarek odmalowała się ulga, a po chwili zaciekawienie.
- Dobrze, że Natka już śpi, więc opowiesz nam wszystko na spokojnie – stwierdziła. – Bo chyba tata też może usłyszeć o co chodzi, prawda?
Blondynka skinęła głową. Idąc za swoją mamą do salonu, zastanawiała się od czego w ogóle zacząć i jak przedstawić tą historię, żeby rodzice zrozumieli powagę sytuacji, a jednocześnie nie zaczęli wyobrażać sobie nie wiadomo czego. Kiedy oboje wbili w nią wyczekujące spojrzenia, nagle pomyślała, że może postąpiła zbyt pochopnie. Teraz jednak było już za późno.
- Kojarzycie Lili, no nie? Moją koleżankę ze studiów. Ona też mieszka w Kędzierzynie.
- Jasne, że tak – potwierdził pan Szarek.
- Chodzi o jej brata – wyznała młoda matka, oblewając się rumieńcem. – Ja… ja się z nim spotykam.
Ilona zerknęła na swoich rodziców. Oboje mieli zaskoczone miny. Przez parę bardzo niezręcznych sekund w ogóle nie skomentowali wyznania swojej córki. Mowa powróciła im w tym samym momencie.
- Ufasz mu? – zadał pytanie jej ojciec.
- Zależy ci na nim? – odezwała się jednocześnie kobieta.
- Ufam mu – niebieskooka zdecydowała się najpierw odpowiedzieć tacie. – Teraz już tak. Ale ja bardzo długo się do niego przekonywałam. My poznaliśmy się na początku października, a w zasadzie dopiero pod koniec listopada poczułam, że mogę mu zaufać. W sensie, wiecie, dałam mu taki mały kredyt. A później stopniowo się do niego przekonywałam. Słuchajcie, ja zdaję sobie sprawę, że jesteście sceptycznie nastawieni – dziewczyna popatrzyła na dwójkę dorosłych. – W końcu już raz zaufałam kompletnie niewłaściwej osobie, lecz teraz jest inaczej, naprawdę. Może będziecie bardziej uspokojeni, jeśli powiem, że Inga też mu ufa? Inga miała do niego zaufanie od samego początku, więc…
- Ilona – przerwał jej pan Szarek. – Ja cię nie zapytałem dlatego, że nie wierzę w twój osąd. Chciałem tylko wiedzieć, czy jesteś go pewna. Opinia Ingi rzeczywiście jest dla mnie jakimś uspokojeniem, ale twoje wcześniejsze słowa uspokoiły mnie o wiele bardziej. Skoro ten chłopak przez dobre dwa miesiące musiał pracować na twoje zaufanie i ostatecznie się mu to udało, to chyba najlepszy dowód na to, że jest w porządku.
Blondynka uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, a następnie przeniosła wzrok na swoją mamę.
- Zależy mi na nim – przyznała. – Tylko, że nie mówiłam mu jeszcze o natce. I nie chcę na razie tego robić. Chyba jest jeszcze za wcześnie.
- Ale jesteś z nim szczęśliwa? – upewniła się kobieta. – I wszystko jest dobrze?
- Tak – potwierdziła z błyszczącymi oczami. – Jest bardzo dobrze.
- Jak on się w ogóle nazywa? – zainteresował się jej tata.
- Łukasz Wiśniewski – dziewczyna po raz pierwszy śmiało popatrzyła na swoich rodziców, ciekawa ich reakcji.
- To tak samo jak ten jeden z twojej Zaksy, prawda? – pani Szarek zmarszczyła brwi.
- Prawda – kiwnęła głową. – Tak właściwie to właśnie o niego chodzi.
- No proszę – odezwał się jej ojciec. – Ilona nie dość, że wyrwała chłopaka, to jeszcze siatkarza!
***
- Cześć, Lilianusia! – odezwał się brunet.
Wiśniewska ubrana w ciemne dżinsy, czarny golf oraz puchową kurtkę w cętki posłała mu piorunujące spojrzenie. <STRÓJ> Dziewczyna wybrała się właśnie na nocny spacer z Bartmanem i swoim bratem, którego ewidentnie zaskoczył sposób, w jaki chłopak powitał się ze swoją przyjaciółką.
- Chcecie mi o czymś powiedzieć? – zapytał z rozbawieniem.
- Tak! – przejęła inicjatywę zielonooka. – Wiedziałeś, że Zibi czyta wier…
Dalsza część jej wypowiedzi została zagłuszona przez rękę atakującego, który przyłożył dłoń do ust blondynki, nie pozwalając, by zdradziła ona jego wstydliwy sekret. W tym geście nie byłoby nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Zbyszek częściowo obejmował i przytulał do siebie dziewczynę. A takie sytuacje działały bardzo drażniąco na zmysły Lili. Dziewczyna najchętniej odskoczyłaby od niego na kilka metrów. Lub ewentualnie mocniej się w niego wtuliła.
Tylko, że żadna z tych opcji nie wchodziła w grę. Takie zachowanie momentalnie wzbudziłoby podejrzenia. Zielonooką uderzyła myśl, że może już nie potrafi przyjaźnić się ze Zbyszkiem. Zawsze traktowali się przecież bezpośrednio – uściski, buziaki w policzek czy jakikolwiek inny kontakt fizyczny nie stanowił dla nich problemu ani źródła dodatkowych emocji. To nie miało dla niej żadnego znaczenia dopóki się w nim nie zakochała. Teraz nie potrafiła reagować na jego gesty tak samo naturalnie jak dawniej. Każdy jego dotyk wywoływał mieszankę strachu i radości. Może byłoby lepiej gdyby po prostu przyznała się do swoich uczuć i zakończyła ich znajomość?
Tymczasem jednak zawodnik puścił ją wolno. Blondynka odsunęła się od niego z niemym westchnieniem ulgi.
- Ty naprawdę jesteś irytującym osłem – wytknęła Bartmanowi. 

Nie wiem co napisać, więc po prostu życzę Wam wesołych świąt!

piątek, 13 grudnia 2013

49. Skarby na półce




Kiedy Lili wróciła do Kędzierzyna po wtorkowych zajęciach, wcale nie udała się do domu. Jej brat umówił się z Szarek, a dziewczyna nie chciała im tym razem przeszkadzać. Zamiast siedzieć przy nich jak przyzwoitka, zielonooka zdecydowała się na spotkanie ze swoim przyjacielem. Zbyszek chętnie zaprosił ją do swojego mieszkania i około czternastej siedziała już na Bartmanowej kanapie, ubrana w dżinsy oraz białą bluzkę. <STRÓJ>
- Kto by pomyślał, że Wiśnia się jednak spiknie z Iloną.
- Ja bym pomyślała! – stwierdziła buntowniczo blondynka. – Wiedziałam, że w końcu im się uda.
- Jesteś tak pozytywnie nastawiona czy robisz za jasnowidza? – parsknął śmiechem.
- Jedno i drugie – wyszczerzyła się.
- No fakt, głupie pytania – pacnął się ręką w czoło. – I jakie to uczucie? Chodzi mi o Wiśnię i Ilonę. To chyba dziwne, gdy twój brat jest z twoją przyjaciółką, prawda?
- Czy ja wiem? – wzruszyła ramionami Wiśniewska. – Zapytaj mnie za miesiąc, bo na razie to oni jeszcze nawet nie są parą. Minął dopiero jeden dzień, więc trudno mi ocenić tą sytuację. Póki co oboje są po prostu szczęśliwi, więc nie mam czym się martwić. A jeśli się kiedyś pokłócą… myślę, że będę mogła im pomóc. Będę znała wersję wydarzeń każdego z nich, więc oceniłabym wszystko obiektywnie. Tak mi się przynajmniej wydaje. Jest za wcześnie, żeby mówić o takich sprawach.
- I nie zazdrościsz im? – chłopak uważnie na nią popatrzył.
- Czego miałabym im zazdrościć? – szczerze zdziwiła się Lili.
- Tego ich szczęścia – wyjaśnił. – Tego, że mają siebie nawzajem.
Blondynka posłała Bartmanowi wpół ogłupiałe, a wpół spanikowane spojrzenie. Nie podobało się jej to, w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa. Drążenie tematów związków niezbyt jej pasowało. A już zwłaszcza ze Zbyszkiem, w którym była zakochana. Musiała natychmiastowo zmienić cel ich dyskusji. Do głowy przyszedł jej nawet jeden pomysł. Nie było to co prawda najlepsze rozwiązanie, bo gdyby brunet połknął haczyk i zaczął mówić na podsunięty mu temat, jego słowa prawdopodobnie zraniłyby zielonooką, choć sportowiec zrobiłby to nieświadomie. Dziewczyna jednak wolała ta opcję niż ryzykować, że zdradzi się ze swoimi uczuciami.
- Nie wiem o co ci chodzi – powiedziała, siląc się na obojętność. – Nigdy przecież nie żaliłam się, że brakuje mi miłości, więc twoje insynuacje są bezpodstawne. Chyba, że myślałeś o sobie. Skoro chcesz porozmawiać o zerwaniu z Roksaną, to możesz wyznać to wprost, a nie bawić się w jakieś podchody.
- Nie, chodziło mi o ciebie – zaprzeczył twardo Zbyszek.
- Cóż, w takim razie niepotrzebnie się martwisz – ucięła Wiśniewska.
- Naprawdę nie…
- Kurwa, Zibi – warknęła blondynka zdenerwowana. – Co ci się dzieje?
Najlepszą obroną jest atak. Podobno. Dziewczyna żywiła szczerą nadzieję, w tym wypadku powiedzenie okaże się prawdą. Przyjaciel wiercił jej dziurę w brzuchu i szczerze mówiąc powoli zaczynało ją to zwyczajnie wkurzać. Wściekły wzrok, który w niego wbiła nie, był ani trochę udawany.
- Chcę tylko, żebyś wiedziała, że możesz mi powiedzieć o wszystkim. Nawet, jeśli wydaje ci się, ze cię wyśmieję albo coś w tym stylu – stwierdził miękko chłopak.
Zielonooka przez chwilę poczuła się bardzo nieswojo, lecz szybko nakazała sobie się opanować.
- Wiem o tym – uśmiechnęła się do niego szczerze.
***
Gdy Bartman szukał w Internecie jakiegoś ciekawego filmu, który mógłby pooglądać razem z blondynką, ona sama zajęła się myszkowaniem po jego pokoju. W zasadzie Lili nie była tutaj od kiedy zawodnik rozstał się z Roksaną. Ta zmiana w jego życiu od razu rzucała się w oczy. Z półek zniknęły nie tylko osobiste rzeczy brunetki, ale też jej wspólne zdjęcia ze Zbyszkiem. Nie, żeby to dziwiło Wiśniewską. Podobno takie rygorystyczne odcięcie się od…
Dziewczyna zmarszczyła brwi. A może nie było żadnego rygorystycznego odcięcia? Na najwyższej półce leżała ramka ułożona fotografią do dołu. Zielonooka niepewnie przygryzła wargę. Jej przyjaciel pewnie specjalnie złożył nóżkę i położył to zdjęcie na płasko, bo nie chciał, żeby je zobaczyła. Tylko, ze ciekawość stoczyła szybki pojedynek z uszanowaniem prywatności bruneta. Przecież to zwykła fotka. Poza tym wiedziała, że chłopak tęskni za swoją ukochaną. Może nie miał ochoty rozmawiać na ten temat i nie obnosił się ze swoim smutkiem, ale to jasne, że brakuje mu Roksany. Blondynka zerknęła przez ramię, aby upewnić się, że Bartman jest wystarczająco zajęty. Później sięgnęła po ramkę ze zdjęciem.
Musiała przyznać, że nie tego się spodziewała. Przypuszczała, że obrazek będzie przedstawiał parę w najlepszych czasach ich miłości. Zamiast tego zobaczyła siebie. Siebie i brunetkę. <ZDJĘCIE>
Wiśniewska doskonale pamiętała wakacyjną imprezę, z której pochodziła ta fotografia. To było w Katowicach, po udanym weekendzie Ligi Światowej. Razem z całą reprezentacją Polski postanowiły uczcić trzy ważne zwycięstwa: nad Kanadą, Finlandią i Brazylią. Mimo, ze Roksana nigdy nie przepadała za tym zdjęciem, bo uważała, ze wygląda na nim jakby miała się zaraz rozpłakać, to jej ukochanemu podobało się ono od samego początku. Nic dziwnego, że postanowił je zatrzymać. Może to nawet najlepsze rozwiązanie jakie mógł wymyślić. Dzięki temu, że obok brunetki stała Lili, a nie on sam, obrazek nie ranił aż tak bardzo.
Dziewczyna odłożyła ramkę na miejsce nieco przygnębiona. W zasadzie nie wiedziała czego innego oczekiwała. Że przyjaciel tak po prostu zapomni o swoim pięcioletnim związku i się w niej zakocha? Co za bzdura.
Wiśniewska podeszła do regału z książkami. Atakujący zawsze dużo czytał. Podczas wielu długich podróży był to jego ulubiony na zabicie nudy. Zaciekawiona przeglądnęła grzbiety dzieł literackich w poszukiwaniu nowych tytułów. Jej uwagę przyciągnął niezbyt gruby tomik z jasnozieloną okładką. Po chwili trzymała go już w rękach ze zdziwieniem wymalowanym twarzy. Przekartkowała książkę, czytając pobieżnie parę zdań i próbując nie wybuchnąć śmiechem.
- Zibi… - odezwała się, aby zwrócić na siebie jego uwagę. – Co to jest?
Bartman oderwał na chwilę wzrok od ekranu laptopa.
- Książka? – stwierdził z zażenowaniem.
- Tyle się domyśliłam. Ale nie wiedziałam, że lubisz poezję. „Zbiór wierszy wybranych Aurelii…” – podała tytuł z rozbawieniem.
Mina bruneta momentalnie się zmieniła. Teraz już nie wyrażała politowania, lecz mieszankę wstydu i strachu.
- Zostaw to! – warknął.
Zielonooka wcale nie miała zamiaru spełniać jego polecenia. Otworzyła tomik na założonej wcześniej stronie i zaczęła nabijać się z przyjaciela.
- Zobaczmy co takiego czytasz sobie przed snem – stanęła jakby miała zadeklamować wiersz. – Spłyń na mnie – przeczytała tytuł. – „Spłyń na mnie! Spłyń w swojej dobroci i uczciwości serca. Spłyń każdego dnia i nocy…”.
Zbyszek odłożył komputer na szafkę i podszedł do dziewczyny, aby odebrać jej tomik. Widząc to, Lili zaczęła się przed nim cofać, wciąż czytając utwór.
- „Spłyń na mnie, bo nie mogę żyć bez ciebie!” – mówiła pomiędzy spazmami śmiechu. – „Spłyń na mnie właśnie teraz, w tej chwili. Spłyń na mnie! Spłyń swoim męstwem i swoją wielkością. Spłyń na mnie, bo potrzebuję twojej niewinności…”. Czekaj, czekaj, niewinności?! Boże, to jest erotyk o jakimś prawiczku!
Przez cały ten czas dwójka przyjaciół ganiała się po mieszkaniu niczym para dzieciaków. W końcu chłopakowi udało się powalić Wiśniewską na kanapę (blondynka i tak była zaskoczona, że stosunkowo długo udawało się jej umykać przed zawodnikiem).
- Oddawaj to! – rozkazał, szarpiąc się z nią.
Po kilku sekundach, w ferworze walki, zielonooka przewróciła się na plecy, a Bartman na nią, przygniatając ją swoim ciałem. Znajdował się blisko niej. Zdecydowanie zbyt blisko. Lili mogła dokładnie przyjrzeć się jego szarym tęczówkom, dostrzegając każdy szczegół ich budowy. Mimo, ze znali się już pięć lat, dopiero dziś zauważyła, że brzegi są nieco ciemniejsze od pozostałej części. Odległość między nimi była na tyle mała, że wystarczyło nieco unieść głowę, by go pocałować.
- Złaź ze mnie – poleciła, mając nadzieję, że brzmi wystarczająco stanowczo i pewnie.
Brunet uśmiechnął się jakby chciał jej zrobić na złość i nigdzie się nie ruszać. Zanim odebrał jej książkę i podźwignął się na ramionach, minęło parę chwili, ale może to tylko subiektywne odczucie Wiśniewskiej. W końcu ten czas, gdy znajdowała się przy Zbyszku, dłużył się jej w nieskończoność. I to wcale nie było miłe. Nie, kiedy musiała ukrywać swoje emocje.
- Skąd to się w ogóle u ciebie wzięło? – zapytała, wskazując na książkę.
- Dostałem od tego idioty, Igły – wyjaśnił. – Krzysiek stwierdził, że na pewno mi się spodoba, a ja wziąłem, nie patrząc nawet co dokładnie jest w środku.
Dziewczyna parsknęła śmiechem.
- Nie mów, że to był nietrafiony prezent.
- Zamknij się – dał jej kuksańca w bok. – Może teraz ponabijamy się z ciebie?

Taki wiersz oczywiście nie istnieje, choć przyznam się, że moją inspiracją był utwór, który rzeczywiście został napisany i zaczyna się od tych samych słów :P No a Zibi... Zibi mi odmówił współpracy i zbuntował się już w momencie, kiedy na imprezie u Sergieja rzucał chamskimi komentarzami w stronę Lili, ale to co jest powyżej jest naszym kompromisem i jest całkowicie przeze mnie zaakceptowane.
Wszystkiego najlepszego, pani Jastrzębska! ♥ Wiesz, że to urodzinowy rozdział z dedykiem dla Ciebie? :3 
Chciałabym też Was wszystkich zachęcić do zajrzenia na bloga mojej koleżanki, TUTAJ.  Ona jest dopiero na początku, ale już widać, że to opowiadanie zasługuje na więcej niż dwa komentarze pod każdym postem... ;-;

piątek, 6 grudnia 2013

48. Mistrz dedukcji




Lili dołączyła do swojego brata i koleżanki kiedy tylko odświeżyła się po swoim dwugodzinnym bieganiu. Dziewczyna ubrana w bordowe spodnie oraz brązowy sweter spędziła z nimi czas, jaki pozostał blondynkom do wyjazdu na zajęcia. <STRÓJ> Trójka znajomych skupiła się nie tylko na wspólnej rozmowie, lecz też na skakaniu po kanałach telewizyjnych i komentowaniu programów albo seriali, co dostarczyło im wiele śmiechu. W końcu jednak dziewczyny musiały zebrać się do wyjścia.
- Odprowadziłbym was, ale sam mam za niedługo trening – usprawiedliwił się Wiśniewski, wbijając wzrok w niebieskooką. Było jasne, że słowa są skierowane głównie do niej, choć obejmowały też siostrę siatkarza.
- Nie szkodzi, rozumiem to – uśmiechnęła się lekko, patrząc mu w oczy.
Kilka minut później obie miały już założone buty i kurtki. Kiedy zielonooka otworzyła drzwi, aby opuścić mieszkanie, blondyn wypowiedział imię młodej matki. Szarek odwróciła się w jego stronę, podczas gdy jej koleżanka wyszła na korytarz. Dziewczyna została z Łukaszem sama. Chłopak podszedł do niej, zmniejszając dzielącą ich odległość.
- Tylko nie spanikuj, dobrze? – odezwał się cicho, a blondynce szybciej zabiło serce.
I biło coraz mocniej w miarę jak zawodnik się nad nią pochylał, zbliżając się do jej twarzy. Wiśniewski delikatnie pocałował ją w policzek. Na ustach Ilony rozkwitnął uśmiech.
- Na razie – pożegnał się, podchwytując jej spojrzenie.
- Na razie.
Młoda matka dołączyła do swojej koleżanki po kilku chwilach. Wciąż się uśmiechając, ruszyla z Lili na przystanek, z którego zawsze zabierały ją z Ingą.
- Wiesz co, tak teraz myślę… - powiedziała niepewnie zielonooka. – Może powinnam was zostawić z Łukaszem samych? Pewnie chcieliście sobie porozmawiać, a ja się wtarabaniłam na bezczela. Przepraszam.
- Żartujesz sobie? – Szarek popatrzyła na nią ze zdziwieniem. – Ja jestem ci wdzięczna, że do nas dołączyłaś! Bałam się, że zapadnie między nami taka niezręczna cisza, więc cieszę się, że z nami siedziałaś.
- Daj spokój, on na pewno by do tego nie dopuścił – zapewniła Wiśniewska.
Na twarzy Ilony ponownie pojawił się uśmiech. Kiedy dziewczyny wsiadały do samochodu córki prawników, nie umknęło to jej uwagi.
- Jejku, jaka ty jesteś szczęśliwa! – rzuciła Witaszek tonem sugerującym, że cieszy się szczęściem przyjaciółki. – Nareszcie.
- Dobrze, że poszłyśmy na tą imprezę do Sergieja – stwierdziła Lili. – Przynajmniej jednej z nas się udało.
- Chyba raczej dwóm – poprawiła ją niebieskooka.
Spora część drogi do Opola upłynęła blondynkom na opowieściach. Najpierw córka prawników przyznała, że relacje między nią a Francuzem nieco się zmieniły. Zastrzegła jednak, że atakujący nadal ją irytuje, ale skoro wyszło na jaw, że lubią się poprzytulać albo całować, to dlaczego mieliby z tego nie skorzystać? Potem Wiśniewska i Witaszek wycisnęły z młodej matki trochę wyznań na temat jej schadzki z Łukaszem. Gdy dziewczyna opisała im jak mniej więcej wyglądało jej przedpołudnie (pomijając bardziej intymne aspekty takie jak na przykład sposób pożegnania się albo ich wzajemne spojrzenia na siebie i zawstydzenie Ilony), brązowooka zerknęła na siostrę siatkarza.
- A jak tobie minęła domówka? Może coś się zadziało z Zibim?
Lili prychnęła z pogardą i rozbawieniem jednocześnie.
- Oprócz tego, że cały czas komentował moje plecy i mnie tym wkurwiał, to raczej nic.
- Jak to komentował twoje plecy? – zdziwiła się Inga.
- Pamiętacie, że ja miałam taki zielony top, który odkrywał mi plecy? Kiedy się poskarżyłam, że trochę mi przez to zimno, on zaczął co chwilę mi docinać z tego powodu. Nie wiem o co mu chodziło, ale irytował mnie.
- O lol, a może mu się to podobało i te komentarze to jego reakcja obronna? – podsunęła córka prawników.
- Nie wydaje mi się – skrzywiła się Wiśniewska. – On naprawdę gadał to z czystą bezczelnością i mściwą satysfakcją, że sama jestem winna swoim cierpieniom.
***
Rouzier uśmiechnął się na widok blondynki ubranej w szarą, wełnianą sukienkę, czarne rajstopy oraz jasnobrązowe botki obszyte futerkiem. <STRÓJ>
- Ładnie wyglądasz – pochwalił ją.
- Dziękuję – odwzajemniła uśmiech.
- To miłe, że się tak dla mnie stoisz – dodał. – Schlebiasz mi.
Spojrzenie Ingi nagle zaczęło ciskać gromy.
- Już ci dzisiaj mówiłam, że mój świat nie kręci się wokół ciebie – wycedziła. – Wcale się nie wystroiłam dla ciebie. Następnym razem przyjdę w dresie.
Chłopak parsknął śmiechem i objął ją ramieniem. Pocałował brązowooką w skroń, co chwilowo złagodziło jej bojowy nastrój.
- Jesteś urocza, kiedy się złościsz – stwierdził.
- Może przekonamy się jak bardzo uroczy jesteś ty, kiedy będziesz chodzić z podbitym okiem? – zaproponowała.
- Może nie – skrzywił się.
Córka prawników razem z siatkarzem usiedli przy jednym ze stolików ustawionych koło okna kędzierzyńskiej restauracji. O dziwo, wybór pizzy przyszedł im zaskakująco szybko i zgodnie. Po złożeniu zamówienia, Antonin popatrzył na blondynkę bez cienia cwaniactwa czy bezczelności.
- To spotkanie na hali było tak szybkie, że nawet nie zdążyłem się zapytać o Ilonę – powiedział. – Wszystko u niej w porządku po imprezie u Sergieja?
- No! – wyszczerzyła się mimowolnie Witaszek. – Nawet bardzo w porządku.
Francuz jako jedyny wiedział o zniknięciu młodej matki z tamtej domówki. Brunet od razu zauważył zmianę nastroju Ingi, gdy dostała wiadomość od przyjaciółki. Nakłonił dziewczynę, aby przyznała mu co się stało, a później podnosił ją na duchu, pocieszając, że z Szarek na pewno jest dobrze. Nie ulegało jednak wątpliwości, że on też martwił się o niebieskooką. Nie mógł tego tak po prostu zignorować; nie kiedy znał jej czarną przeszłość. Obecna reakcja córki prawników kompletnie nie pasowała do grozy tej sytuacji.
- Co masz na myśli? – zdziwił się.
- Po prostu jest już okej. Czy to nie najważniejsze?
Rouzier posłał jej wymowne spojrzenie.
- Oczywiście, że tak. Ale chyba nie zbyjesz mnie takim tekstem. Należy mi się jakieś wytłumaczenie. Ja też się o nią martwiłem.
Blondynka westchnęła, zdając sobie sprawę, że jego słowa są całkiem logiczne. Zasługiwał, żeby poznać prawdę. W końcu okazał jej wsparcie w tamtą sobotnią noc. No i wiedział o Natce i tym, skąd się wzięła w życiu Szarek. Choć mogła przypuszczać, że przyjaciółka nie życzyłaby sobie, aby brązowooka rozmawiała o niej z atakującym, to chyba powinna zrobić wyjątek.
- Chodzi o to, że Ilona przez ten gwałt nie potrafi zaufać facetom. I w sobotę ona znowu to zrobiła. Zupełnie niepotrzebnie się wystraszyła i uciekła, choć naprawdę nie działo się nic złego. Ale na szczęście już wszystko jest wyjaśnione, więc nie ma czym się martwić.
- Wow, no to teraz rozumiem! – zironizował chłopak. – Naprawdę muszę się domyślać o co chodziło? Okej, skoro tak wolisz. Jeśli mówimy o kwestii zaufania wobec mężczyzn, to pewnie zaszło coś między nią a którymś z siatkarzy, bo tylko oni reprezentowali płeć męską na tej imprezie.
- Twoja zdolność dedukcji jest powalająca – zironizowała Inga.
- Biorąc pod uwagę twoją reakcję po moim pytaniu, to musiał być przeskok z czegoś bardzo złego do bardzo dobrego – kontynuował swój wywód Anto, ignorując uwagę dziewczyny. – Teoretycznie mógłbym założyć, że te uczucia trafiły też tego nieokreślonego… O ja cię! To Wiśnia, prawda? Chodzi o Wiśnię i Ilonę! Oni ze sobą kręcą?!
- Wow, jesteś taki spostrzegawczy! – prychnęła brązowooka. – Kręcą ze sobą od kiedy się poznali, a ty zauważyłeś to dopiero teraz.
- No i co? Czemu mi nic nie powiedziałaś? – oburzył się. – Przecież mówiłem ci, że chcę pomóc Ilonie. Mógłbym ich zeswatać.
- Ty z tym swoim naturalnym talentem do psucia wszystkiego, czego się dotkniesz?
- A co takiego niby zepsułem? Chyba, że masz na myśli to, że przełamałem twój upór i przyznałaś, że lubisz się ze mną całować. Ale to oznacza twoją porażkę, a moją wygraną – stwierdził z bezczelnym uśmiechem.
Córka prawników posłała mu bezsilne i wściekłe zarazem spojrzenie.
- Co do tej dwójki – odezwała się, wracając do wcześniejszego wątku rozmowy – to masz się nie wtrącać w ich relację. Niech oni docierają do siebie we własnym tempie. Teraz, kiedy Ilona się przełamała, wszystko powinno pójść z górki. I nawet się nie waż mówić Wiśni o Natce! On nic nie wie o przeszłości Ilony i to ona musi mu o niej opowiedzieć.
- Wiem o tym – popatrzył na Witaszek z wyrzutem. – Nie jestem idiotą.
- Naprawdę? – zdziwiła się ze słodkim uśmiechem na twarzy. – A wyglądasz jakbyś był.

Pragnę stwierdzić, że lubię takiego pewnego siebie i lekko zadziornego Wiśnię.  On od początku miał taki być, no ale coś nam nie wyszło. Albo uznajmy lepiej, że nie mógł taki być, żeby nie spłoszyć Ilony (wtedy wyjdzie na to, że wszystko dokładnie sobie zaplanowałam, a nie, że niszczyłam jego postać przez pół opowiadania xD). 
Daisy, mam nadzieję, że sprawiłam Ci fajny mikołajkowy prezent :3
Przyznać się, kto dzisiaj popitala w czerwonej czapce z białym pomponem? :D

piątek, 29 listopada 2013

47. Zrujnowane plany




- Co zrobiłaś?! – ryknęła Inga.
- Zostaliśmy sami, gadaliśmy – powtórzyła blondynka. – Pocałował mnie, a ja wybiegłam, bo przypomniała mi się przeszłość i nie chciałam powtórki.
- Okej, nie rozumiem – przyznała jej przyjaciółka. – Przecież wiesz, że możesz mu zaufać. On źle całował albo nie wiem, wyobrażałaś sobie to inaczej, w innych okolicznościach, czy co się stało?
- Nie – zaprzeczyła niebieskooka. – Było wspaniale.
Witaszek przez chwilę analizowała jej słowa, jakby szukała jakiejś luki w swoim rozumowaniu. Kiedy jej nie odnalazła, skrzyżowała ramiona i popatrzyła wyzywająco na dziewczynę.
- Jesteś debilką – wytknęła jej. – Ja wiem co przeszłaś i może nie rozumiem co czujesz, ale to nie zmienia faktu, że jesteś debilką.
Ilona spuściła wzrok, niczym dziecko skarcone przez rodziców.
- Co mam teraz zrobić? – zapytała bezradnie.
- Och, no nie wiem – warknęła ironicznie córka prawników. – Może idź do niego i przeproś go za swój idiotyzm. Ewentualnie możesz wrócić do domu i płakać w poduszkę. Ja bym wybrała tą drugą opcję, serio.
- To wcale nie jest takie łatwe – burknęła obrażona.
- Owszem, jest.
- I co mu powiem? Że przepraszam, że go zostawiłam, ale coś mi odwaliło i tak naprawdę to chciałabym z nim być?
- Dokładnie tak – stwierdziła twardo brązowooka i, widząc wahanie blondynki, dodała: - Sama powiedziałaś, że chcesz z nim być. Więc zrób sobie tą przysługę i bądź szczęśliwa. Tym bardziej, że przecież wszyscy widzimy, że Wiśnia też tego pragnie.
***
Jeśli niebieskooka miała jakieś wątpliwości co do rozwiązania sprawy Łukasza, to po rozmowie z przyjaciółką całkowicie one zniknęły. Choć początkowo Inga zareagowała trochę nerwowo, później spokojnie wytłumaczyła, że wszystkie jej obawy są całkowicie bezpodstawne. Szarek chyba potrzebowała takiej mieszanki: z jednej strony porządnego wstrząśnięcia, a z drugiej potwierdzenia wniosków, do których sama doszła niedzielnego poranka. Była zdecydowana pogadać ze środkowym, mimo, że czuła się onieśmielona na samą myśl o tej sytuacji.
Dziewczyna przyjechała pod halę razem z córką prawników, która musiała przekazać Sabinie Nowosielskiej jakieś dokumenty od swoich rodziców. Ilona ubrana w ciemne dżinsy i czarną, puchową kurtkę nerwowo przestępowała z nogi na nogę. <STRÓJ> Według brązowookiej, Zaksa kończyła trening o jedenastej, więc siatkarze powinni za chwilę wyjść na dwór. Blondynka liczyła na to, że Wiśniewski będzie sam. To przynajmniej trochę ułatwiłoby jej zadanie.
Kiedy w końcu chłopak wyszedł z hali, nikt mu nie towarzyszył. Młoda matka od razu ruszyła w jego stronę, czując bolesne ściskanie w żołądku. Łukasz również ja zauważył i zamiast skierować się do swojego auta, podszedł do niebieskookiej.
- Przepraszam za sobotę – powiedziała szczerze zawstydzona. – Ja nie wiem… To znaczy wiem. Wiem, co mi odbiło. Odrobinę spanikowałam – wyznała, podnosząc wzrok. – Przepraszam.
- „Odrobinę”? – uniósł krytycznie brew.
- No dobrze, może trochę przesadziłam – przyznała, ale blondyn dalej nie wyglądał na przekonanego. – Okej, bardzo przesadziłam. Odwaliłam panikę tysiąclecia.
Siatkarz się lekko uśmiechnął, a blondynce spadł kamień z serca.
- O widzisz, i teraz mogę się zgodzić.
- Przepraszam – powtórzyła.
- Tylko teraz nie wiem – odezwał się z błyskiem w oku – czy jak ci na przykład zaproponuję spacer i wezmę za rękę, to też spanikujesz.
Ilona parsknęła śmiechem i przysunęła się do Wiśniewskiego.
- Nie spanikuję – stwierdziła stanowczo, łapiąc jego dłoń.
***
Inga, która miała na sobie białe spodnie, szary sweter oraz czarne kozak obszyte sztucznym futrem, po przekazaniu odpowiednich papierów prezes Nowosielskiej chciała wrócić do auta. <STRÓJ> I w zasadzie zrobiłaby to, gdyby nie wpadła na francuskiego atakującego.
- A ty co tutaj robisz? – zdziwił się.
- Musiałam dać pani Sabinie jakieś dokumenty od moich rodziców.
- Aha – mruknął, a po chwili zmrużył oczy. – Nie miałaś zamiaru się ze mną przywitać?
- Nie – stwierdziła beztrosko blondynka, na co Antonin zrobił oburzoną minę. – No chyba nie myślisz, że mój świat kręci się wokół ciebie? Nie mierz ludzi swoją miarką. Poza tym, nie chciałam cię rozpraszać w czasie treningu.
- No co ty nie powiesz, cwaniaro – przewrócił oczami, łapiąc ją za ramiona.
Rouzier pociągnął dziewczynę za załom ściany. Jedną rękę objął ją w talii, a drugą wplótł we włosy. Pochylił się nad brązowooką i delikatnie ją pocałował. Witaszek odwzajemniła pocałunek z równą czułością, kładąc dłonie na jego szyi. Z drobną satysfakcją wyczuła pod palcami, że włoski na karku Francuza uniosły się.
- Przykro mi, że zrujnowałem twój misterny plan – oznajmił sportowiec z krzywym uśmiechem, kiedy odsunęli się od siebie.
- Kłamiesz – powiedziała, rzucając mu ostre spojrzenie z nutką rozbawienia. – Ani trochę nie jest ci przykro.
***
To był najdłuższy czas jaki Ilona i Łukasz spędzili razem. Przez ponad godzinę spacerowali po kędzierzyńskich ulicach, rozmawiając o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia i związanych z nimi planach. Opowiadali sobie jak wygląda tradycyjna Wigilia w ich rodzinnych domach (choć niebieskooka starannie pomijała wszystko, co wiązało się z Natką) albo dzielili się anegdotami z czasów swojego dzieciństwa. Potem poruszyli kwestię zbliżającego się meczu ze Skrą Bełchatów, który miał być rozegrany w hali Azoty w piątek o osiemnastej.
Przez całe spotkanie Szarek czuła się onieśmielona i szczęśliwa jednocześnie. Blondynka zdawała sobie sprawę, że środkowy często wbija w nią swój wzrok. To ją nieco zawstydzało. Momentami chciała nawet zapytać go czemu tak na nią patrzy, ale powstrzymywał ją brak odwagi i przeświadczenie, że ewentualna odpowiedź jeszcze bardziej zrujnuje jej mizerną pewność siebie. Zresztą, ona też nie potrafiła powstrzymać się od zerkania na jego twarz. Chwile, w których Wiśniewski ją na tym przyłapywał, sprawiały, że dosłownie płonęła z zażenowania i chowała się w sobie, lecz ostatecznie i tak powtarzała tą czynność. Patrzenie na niego było zwyczajnie silniejsze od jej onieśmielenia. Ciekawe czy kiedyś będzie w stanie spojrzeć mu w oczy bez cienia skrępowania i nieśmiałości. Wydawało się jej to nieprawdopodobne.
- O ile dobrze pamiętam, to w poniedziałki wyjeżdżacie na zajęcia około czternastej, prawda? – spytał.
- Tak.
- Zostało ci niecałe półtorej godziny – stwierdził. – Mogę cię odwieźć do domu, jeśli chcesz się przygotować. Albo możemy pojechać do mnie na jakąś herbatę. Pogadasz sobie z Lilką, jeśli masz mnie dość.
- Nie mam cię dość – zaprzeczyła. – Ale herbata to dobry pomysł.
***
Wiśniewska kompletnie straciła poczucie czasu i kiedy wpadła do mieszkania, spodziewała się w nim wszystkiego… ale nie tego, że zastanie je puste. Dziewczyna ubrana w czarny dres oraz adidasy w tym samym kolorze wróciła z prawie dwugodzinnego biegania. <STRÓJ> Tradycyjnie chciała w tej sposób zapomnieć o dręczących ją problemach. Tylko, że ostatnio aktywność fizyczna coraz częściej ją zawodziła. Nieważne jak długo biegała, próbując poradzić sobie ze swoimi uczuciami do Zbyszka – zamiast poczuć ulgę i oczyszczony od niepotrzebnych myśli umysł, dopadało ją zwykłe zmęczenie. A w kwestii jej samopoczucia nic się nie zmieniło. To dołowało zielonooką, bo skoro jej niezawodne lekarstwo na wszelkie smutki przestanie działaś, to jak inaczej miała poradzić sobie z tym całym bałaganem?
Rozważania blondynki przerwało pojawienie się jej brata… który nie był sam. Lili popatrzyła na swoją koleżankę ze szczerym zdziwieniem. Później zerknęła na chłopaka i poskładała wszystko do kupy. Musieli wyjaśnić sobie tamto nieporozumienie z sobotniej imprezy. Między nimi było już dobrze – inaczej nie byliby tak rozpromienieni.
- Cześć Ilona – uśmiechnęła się do niebieskookiej.
- Hej – odpowiedziała młoda matka, chyba nieco skrępowana.
- Czy ty znowu biegałaś? – zapytał środkowy, mierząc ją uważno-zatroskanym spojrzeniem.
- Jak widać – wzruszyła ramionami, udając, że wszystko jest w porządku. – Właśnie wróciłam, więc idę się ogarnąć. 

Tytuł pesymistyczny - rozdział optymistyczny. A przynajmniej tak mi się wydaje :D