piątek, 30 sierpnia 2013

34. Nieporozumienia




Łukasz coraz bardziej martwił się o swoją siostrę. Blondynka biegała niemal codziennie. Nie wiedział jak jej dzień wyglądał, gdy jechał na mecze wyjazdowe, ale gdy był w domu, Lilka każdego dnia udawała się na dwór. Chłopak doskonale zdawał sobie sprawę, że wysiłek fizyczny jest dla niej najlepszym sposobem na radzenie sobie z kłopotami. Problem tkwił jednak gdzieś indziej. Zielonooka cały czas go zbywała. Wmawiała mu, że to tylko stres związany ze studiami, lecz środkowy w ogóle jej nie wierzył. Przecież zaczął się już grudzień. Dziewczyna dawno zaaklimatyzowała się w nowym środowisku, znalazła koleżanki i radziła sobie z nauką. Blondyn chciał jej jakoś pomóc, ale nie wiedział jak. Czuł się winny. W końcu gdyby nie on, Lilka zostałaby we Włodawie i nie musiałaby się niczym przejmować. Postąpił egoistycznie tak łatwo zgadzając się na jej przeprowadzkę do Kędzierzyna. Chciał mieć ukochaną siostrę przy sobie, zapominając o ciążącej na nim odpowiedzialności. Powinien ją jakoś wesprzeć, lecz żeby to zrobić, musiał dowiedzieć się co naprawdę się dzieje. A nie mógł przecież zmusić dziewczyny do wyznania mu prawdy.
Jego rozmyślania przerwało pojawienie się pewnej osoby, która usiadła obok niego.
- Łukasz… - usłyszał niepewny głos. – Stało się coś?
Uniósł głowę i spojrzał w przepełnione troską niebieskie oczy.
***
Na sobotni mecz Zaksy z Politechniką Warszawską Ilona przyszła sama. Inga co prawda czuła się już lepiej, ale wolała nie ryzykować nawrotu choroby i zostać w domu. Młoda matka umówiła się z nią zatem, iż odwiedzi ją po spotkaniu obu zespołów. Rozgrywkę oglądała natomiast w towarzystwie Lili i Roksany. Zielonooka stwierdziła bowiem, że kibicowanie w sektorze pełnym obcych ludzi musi być strasznie nudne i zaprosiła ją do siebie. Szarek chętnie skorzystała z tej propozycji.
Dziewczyna ubrana w dżinsy, czarny top oraz złota narzutkę z rękawem trzy czwarte chciała po meczu jak najszybciej złapać jakiś autobus. <STRÓJ> Jej plany jednak legły w gruzach, gdy zobaczyła Wiśniewskiego. Zawodnik ewidentnie się czymś zadręczał. Był przygnębiony, a blondynka zauważyła, że w jakiś przedziwny sposób jego uczucia udzielają się jej samej. Też poczuła się źle. Nie chciała, aby chłopak się smucił. Przez chwilę walczyła sama ze sobą, zastanawiając się czy powinna do niego podejść. Z jednej strony wstydziła się, ale z drugiej nie mogła znieść tego widoku. Serce się jej krajało, kiedy patrzyła na siatkarza.
Niebieskooka przeprosiła koleżanki, obiecując, że jeszcze do nich wróci. Podeszła do chłopaka i usiadła obok niego.
- Łukasz… - odezwała się nieśmiało. – Stało się coś?
Wiśniewski zerknął na nią. Odniosła wrażenie jakby jego twarz nagle pojaśniała. A może się jej tylko wydawało.
- Nie – zaprzeczył. – Wszystko jest w porządku.
- Aha. Siedziałeś tutaj sam, więc… - dziewczyna urwała. – No w sumie nieważne.
Jasne, kretynko, powiedz mu, że się na niego gapiłaś, zganiła się. Dramat, równie dobrze mogłabyś przyznać, że ciągle się jarasz tym, że cię przytulił.
- Po prostu się trochę zamyśliłem. To nic takiego, naprawdę – uśmiechnął się do niej.
***
- Siemka! – przywitał się z nią Francuz.
- Cześć, Antek – odpowiedziała. – Przepraszam cię, ale spieszę się na autobus.
- Autobus? – zdziwił się brunet. – Nie przyjechałaś autem?
- Nie. Inga jest chora, więc siedzi w domu. W zasadzie, to właśnie jadę ją odwiedzić. Pozdrowię ją od ciebie.
Spojrzenie Rouziera stało się nieobecne. Teraz to on zaczął się czymś przejmować. Ilona była pewna, że ma to związek z jej przyjaciółką, choć nie wiedziała dokładnie jaki.
- Nie musisz, nie wydaje mi się, żeby tego chciała – oznajmił głucho. – Nie zatrzymuję cię dłużej, leć na przystanek.
***
Córka prawników przywitała blondynkę ubrana w czarny dres z białymi nadrukami oraz białe sportowe buty. <STRÓJ> Dziewczyny ulokowały się w pokoju Witaszek.
- Jak się czujesz? – zapytała niebieskooka.
- Całkiem nieźle – wzruszyła ramionami Inga. – W poniedziałek jedziemy normalnie na zajęcia. Opowiadaj co się działo przez ten tydzień.
Uśmiech mimowolnie pojawił się na twarzy młodej matki, wywołując ogromną ciekawość brązowookiej. Szarek dokładnie opisała swojej przyjaciółce czwartkowe zdarzenie: jej stres przed spotkaniem z środkowym, postanowienie, iż jak najszybciej opuści jego towarzystwo i zaczepianie przez nieznajomego.
- O matko – jęknęła blondynka. – Musiałaś być przerażona.
- I byłam – skinęła głową. – Naprawdę, ja niemal się tam rozpłakałam.
Ilona przeszła do swojej ulubionej części. Wyjaśniła dziewczynie jak Łukasz ją obronił, przytulił, cierpliwie czekał aż się uspokoi, a później odprowadził do domu.
- To było takie… - niebieskooka zamilkła w poszukiwaniu właściwego słowa. – Ojeju, nawet nie wiem jak to nazwać. Takie fajne.
Inga nie mogła uwierzyć, że widzi swoją przyjaciółkę w takim nastroju. Po raz pierwszy w przeciągu ich kilkuletniej znajomości dziewczyna promieniowała radością. Humor młodej matki udzielił się jej samej.
- Cieszę się – uśmiechnęła się do niej serdecznie. – Aż miło na ciebie patrzeć. I zobacz, Wiśnia dał ci dowód, że możesz mu zaufać. On cię uszczęśliwia.
- Wczoraj Lili mówiła, że on przejął się tą sytuacją. Podobno wkurzał się na tego faceta i dziękował sam sobie, że przyszedł na dworzec – dodała.
- No widzisz, i jeszcze się o ciebie troszczy!
- O ile Lili nie skłamałaby. Nie w takiej sprawie. Już nie wymyślaj swoich bzdurnych teorii spiskowych – fuknęła Witaszek.
Niebieskooka przemilczała atak blondynki.
- A właśnie! – odezwała się, przypominając sobie coś. – Powiesz mi w końcu czemu obraziłaś się na Antka?
Córka prawników zrobiła zaciętą minę.
- Bo jest idiotą! Nie chcę o nim gadać.
Tym razem to Szarek się zirytowała.
- A ty egoistką – warknęła.
- Słucham?!
- Jesteś egoistką – powtórzyła zdenerwowana. – Ty zawsze chcesz wszystko wiedzieć i wtrącasz się w każdą sprawę. Wiercisz mi dziurę w brzuchu, kiedy masz choćby cień podejrzeń, że coś przed tobą ukrywam. A teraz, gdy sytuacja się odwróciła, do niczego się nie przyznajesz. To trochę niesprawiedliwe.
Brązowooka milczała przez chwilę, myśląc nad usłyszanymi właśnie zdaniami. Płynąca  z nich logika sprawiła, że poczuła wyrzuty sumienia.
- Masz rację – przyznała. – Przepraszam. Chodzi o to, że w niedzielę, kiedy poszłaś się przebrać w swoje rzeczy, Rouzier… On mnie pocałował.
Ilona otworzyła usta ze zdziwienia.
- Nie rób takich min. Ten idiota specjalnie zaplanował, żeby móc mnie teraz poniżać, wypominać i wyśmiewać się ze mnie. Dla niego to kolejna okazja do tego, aby mi wbić szpilę.
- A ty odwzajemniłaś ten pocałunek?
- Raczej trudno go nie odwzajemnić – burknęła Inga. – A poza tym, zaskoczył mnie.
- On jakoś ci to skomentował?
- Nie, bo nie dałam mu okazji. Opierdoliłam go z góry na dół i odeszłam zanim zdążył zareagować.
- Nie wydaje ci się, ze trochę przesadziłaś?
- Nie – powiedziała twardo.
***
Leniwe niedzielne popołudnie przerwał dzwonek do drzwi. Wiśniewska ubrana w szary dres podniosła się z kanapy, będąc pewną, że to jej brat zapomniał jakichś rzeczy na trening. <STRÓJ> W progu jednak nie stał Łukasz, ale Roksana.
- Cześć – przywitała brunetka, która miała na sobie dżinsy, jasnoniebieską koszulkę oraz ciemnoszarą narzutkę. <STRÓJ> - Możemy porozmawiać?
- Jasne – zgodziła się nieco zdziwiona Lili. – Stało się coś?
- Tak. Chyba mam już dosyć życia w kłamstwie. 

 Uprzedzając Wasze pytania - tak, musiałam przerwać w takim momencie :D Postresujcie się przez tydzień i pomyślcie, że to nic w porównaniu z reakcją Lili. Do rozmowy Ilony i Ingi jeszcze wrócę, ale musiałam ją zawiesić, bo zależało mi, aby zakończyć rozdział w taki sposób, w jaki to zrobiłam :) 
No i zapraszam Was na moją nową podstronę o mnie, którą możecie znaleźć na górnym pasku. Gdybyście chcieli się czegoś o mnie dowiedzieć, to tam jest spora dawka informacji :P (ok, i tak wiem, że nikt tam nie wejdzie) Wszystkie linki blogów, które czytam też zostały przeniesione na tamtą stronę :)

piątek, 23 sierpnia 2013

33. Atak



Kolejny tydzień nie zaczął się dla Ingi dobrze. Dziewczynę dopadła grypa. Jako że lekarz bez problemu wypisał jej tygodniowe zwolnienie z zajęć, pozostałe blondynki musiały dojeżdżać do Opola pociągami.
- Dopiero teraz doceniam to, że Inga ma auto – powiedziała Lili ubrana w ciemne dżinsy, czarną bluzkę oraz brązową skórzaną kurtkę. <STRÓJ>
- Fakt – zgodziła się Ilona. – Normalnie o tej porze byłabym już w domu.
Dziewczyna miała na sobie dżinsy, czarną bluzkę i skórzaną kurtkę w tym samym kolorze. <STRÓJ> Razem z koleżanką wracały z wykładu. Blondynki straciły mnóstwo czasu. Zajęcia skończyły się o osiemnastej. Pociąg do Kędzierzyna odjeżdżał dopiero godzinę później, a zanim dotarły do miasta, minęła kolejna godzina. Ponieważ była to końcówka listopada, zmrok zapadał bardzo szybko. Tak naprawdę już w momencie, gdy wychodziły z sali wykładowej, na dworze panowały ciemności. Możliwe, że właśnie dlatego Łukasz zaproponował, iż odbierze siostrę z dworca. Jakby na to nie patrzeć, Wiśniewska musiała dojechać na swoje osiedle autobusem. Niebieskooka mieszkała w centrum, więc od PKP dzielił ją kilkuminutowy spacer.
Szarek nie ukrywała sama przed sobą, że bała się trochę tego spotkania. Od kiedy uświadomiła sobie, że jest w nim zakochana, widzieli się tylko raz. Milczała wtedy jak jakaś niemowa. Totalnie się jej takie zachowanie nie podobało, lecz jednocześnie nie potrafiła wydobyć z siebie głosu. Rozkładała na czynniki pierwsze każde zdanie, które chciała powiedzieć i we wszystkich dopatrywała się jakichś usterek. Wolała więc w ogóle się nie odzywać.
Pragnęła, by teraz było inaczej, ale znowu nie umiała znaleźć w sobie odwagi. Nawet nie wiedziała o co mogłaby go zapytać. Próbowała zmotywować się niedzielnymi wydarzeniami. W końcu rejs poduszkowcem oraz sesja zdjęciowa wymagały o wiele więcej pewności siebie niż zwykła rozmowa. W praktyce wyglądało to jednak całkiem inaczej. Może popełniała błąd, ale już w pociągu nastawiła się, że jedynie się z nim przywita i pójdzie do domu.
Gdy kilka minut po dwudziestej maszyna wjechała na jeden z kędzierzyńskich peronów, Ilona pierwsza rzuciła się do wyjścia. Bardzo szybko jednak tego pożałowała.
Dworzec świecił pustkami. Poza kilkoma pijaczkami, czekającym na nich siatkarzem i niewielką grupką osób opuszczających wagony, nie było nikogo więcej. Przy dziewczynie pojawił się jeden z nietrzeźwych mężczyzn. Nieznajomy cuchnął alkoholem i ewidentnie czegoś od niej chciał.
- Pani, daj pieniądze na wino.
Serce blondynki zabiło szybciej, a w klatce piersiowej pojawiła się nieznośna pustka. Stała jak sparaliżowana, nie mając pojęcia co zrobić. Powoli oplatały ją macki strachu.
- Pani, daj pieniądze – powtórzył pijaczek bełkotliwym tonem.
Niebieskooka próbowała się uspokoić, wmawiając sobie, że on przecież nie może jej skrzywdzić. Są w miejscu publicznym, jest bezpieczna. Powinna mu odmówić i odejść.
- Nie… nie mam – powiedziała, ale w jej głosie zabrakło stanowczości.
- Pani, daj dwa złote.
Ilona cofnęła się o krok. Mężczyzna podążył jednak za nią. Zrobiła kolejny krok. I jeszcze jeden. Nieznajomy nadal szedł w jej stronę. Dziewczyna zaczęła drżeć. Jeszcze chwila i się rozpłacze. Coraz bardziej panikowała. Wyłączyła zdolność racjonalnego myślenia, skupiając się jedynie na tym, że nie chce być znowu zgwałcona. Pijaczek ponawiał swoje prośby, a ona krok po kroku cofała się do tyłu.
- Koleżanka chyba powiedziała, że nic nie da – usłyszała nagle stanowczy głos.
Blondynka odwróciła się, niemal wpadając w stojącego za nią zawodnika. Wiśniewski przygarnął ją, zamykając w swoich ramionach.
- Wynocha – warknął.
Mimo, że słyszała oddalającego się nieznajomego, mocniej przylgnęła do Łukaszowego ciała. Nie objęła go – po prostu stała przy nim skulona i przerażona, wtulając twarz w jego tors.
- Nie bój się – odezwał się cicho. – On już sobie poszedł. Nic ci nie będzie. Nie bój się.
Nagle zrozumiała, że wcale się nie boi. Strach całkowicie wyparował z jej głowy. I wiedziała, że to dzięki niemu. Może to irracjonalne, ale wiedziała, że przy Wiśni nie spotka jej nic złego. Tak jakby mógł ją ochronić przed całym złem.
Mimo, że psychicznie czuła się całkiem nieźle, fizycznie wciąż panikowała. Nadal waliło jej serce, nadal się trzęsła, nadal chciała się rozpłakać. Powoli dochodziła jednak do siebie. Nie miała pojęcia jak długo się do niego tuliła, ale z lekkim zaskoczeniem stwierdziła, że było to bardzo przyjemne doświadczenie. Niechętnie się od niego odsunęła.
- Już w porządku? – zapytał chłopak z troską, trzymając ręce na jej ramionach.
Pokiwała głową.
- Tak. Dziękuję – powiedziała. – I przepraszam za to wszystko.
- Nie musisz przepraszać – popatrzył jej w oczy. – Dziękować też nie.
Szarek uśmiechnęła się. Gdy blondyn odwzajemnił gest, przez chwilę poczuła się tak jakby znowu ją przytulił.
- Po prostu nie lubię takich sytuacji – wytłumaczyła enigmatycznie, nie wdając się w szczegóły.
- Rozumiem. Chodź, odwieziemy cię do domu.
- Daj spokój. Nie mieszkam aż tak daleko.
- W takim razie cię odprowadzę.
- Naprawdę nie musisz…
Okej tak właściwie to miała nadzieję, że Łukasz znowu się z nią nie zgodzi. Nie chciała się jeszcze z nim rozstawać. Mogłaby się spytać o jego kontuzję. Nieważne, że to głupie pytanie i pewnie każdy suszył mu głowę. Ją to interesowało.
- Ale chcę – stwierdził stanowczo.
Rzuciła mu spojrzenie. W świetle lamp jego tęczówki wyglądały na szare.
***
Następnego dnia dziewczyna obudziła się w znakomitym humorze. Ubrana w spodnie w podłużne kolorowe paski oraz niebieską koszulkę blondynka przez chwilę nie rozumiała co się dzieje. <STRÓJ> Dopiero po kilku sekundach przypomniała sobie wydarzenie z poprzedniego wieczoru.
Była szczęśliwa. To głupie, ale była szczęśliwa. Radość z niej wręcz emanowała i częściowo przekształcała się w nową, nieznaną jej energię do życia. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. A wszystko dlatego, że Wiśniewski ją po prostu przytulił. No i obronił ją przed tym pijakiem. To takie… bohaterskie. Prawie jak jej własny rycerz na białym koniu.
***
Lili założyła tego dnia dżinsy, biały top oraz brązową narzutkę. <STRÓJ> Dziewczyna praktycznie od razu zauważyła dobry humor swojej, która miała na sobie dżinsy i biały golf. <STRÓJ> Szarek promieniowała, a blondynka mogła się jedynie domyślać, czym było to spowodowane.
- Mój brat się pytał, czy dzisiaj też musi cię przed kimś obronić – odezwała się zielonooka, gdy razem z Iloną czekały na ćwiczenia z powszechnej historii państwa i prawa.
Blask wokół dziewczyny nagle jakby nieco zbladł.
- Nie, nie trzeba – powiedziała sucho, a Wiśniewska chciała odstrzelić sobie mózg.
- Żartowałam! – wyjaśniła gorączkowo. – Wcale nie zadał tego pytania. On się o ciebie martwił. Zadręczał się, że gdyby został w domu, stałoby ci się coś złego. Jego poruszyła ta sytuacja. Nawet nie wiesz jakiego miał agresora na tego faceta. Naprawdę, on przez cały wieczór o tym myślał.
Ilona znowu się uśmiechnęła, choć próbowała udawać, że słowa koleżanki nie zrobiły na niej wrażenia. Lili natomiast utwierdziła się w przekonaniu, że jej brat wcale nie jest niebieskookiej obojętny.
Miała nadzieję, że im się uda. Może różnili się od siebie, ale wyglądało na to, iż nie przeszkadzało im to nawzajem. Była pewna, że stworzyliby świetną, uzupełniającą się parę. 

Po raz pierwszy od mojego powrotu podoba mi się rozdział. Mam nadzieję, że Wam też! Moja wena chyba wraca ♥ 

niedziela, 18 sierpnia 2013

32. Milczący powrót do domu




Ilona z lekkim zaciekawieniem rozglądała się wokół siebie. Pokój, do którego weszli, był wypełniony wszelkiego rodzaju rekwizytami: krzesłami, sztucznymi drzewami, meblami czy zwykłymi, drewnianymi skrzyniami. Pośrodku tego wszystkiego stał statyw  z aparatem fotograficznym, a obok niego dwie starsze kobiety, zawzięcie ze sobą o czymś dyskutujące. Pojawienie się trójki znajomych przerwało ich rozmowę.
- Igna, kochanie! – odezwała się niższa z nich. – Witaj! Dobrze cię widzieć.
Córka prawników cmoknęła każdą kobietę w policzek i z uśmiechem odwróciła się w stronę przyjaciółki.
- To jest pani Maria i pani Dagmara – przedstawiła je blondynka. – Jeśli się zgodzisz, panie zrobią ci sesję zdjęciową. A musisz wiedzieć, że są w tym naprawdę świetne.
- Żartujesz… Na serio mogę mieć profesjonalną sesję?
Ku zaskoczeniu wszystkich, młoda matka wydawała się być podekscytowana tą perspektywą. W jej oczach pojawiły się wesołe ogniki, a na ustach nieśmiały uśmiech. Wyższa z kobiet, Maria, wyciągnęła do niej dłoń.
- Chodź, pokażę ci garderobę. Co powiedziałabyś, żeby się przebrać w jakąś sukienkę? – zaproponowała, prowadząc ją do pokoju. – Myślę, że pasowałaby ci taka delikatna stylistyka: Inga zresztą mówiła, że jesteś nieśmiała, więc nie chcemy cię stresować albo robić czegoś na siłę.
- A czy to musi być sukienka? – skrzywiła się Szarek. – Ja nie czuję się w nich swobodnie.
- Może najpierw zobaczysz co mamy na wieszakach? Wiesz, nie musisz zakładać miniówki.
Dziewczyna skinęła głową, zgadzając się na takie rozwiązanie. Ostatecznie zdecydowała się jednak przebrać w bladoróżową sukienkę z krótkim rękawem. Kreacja sięgała aż do ziemi i nie miała dekoltu, więc wydawała się być dla niej idealną.
W końcu rozpoczęła się właściwa część atrakcji zaplanowanej przez córkę prawników. Ilona ustawiana przez obie kobiety w najróżniejszych pozach była fotografowana pod wszystkimi możliwymi kątami. Ku własnemu zaskoczeniu, blondynka zdecydowała się nawet podwinąć sukienkę, ukazując nagie nogi.
Witaszek razem z siatkarzem obserwowali poczynania tej trójki, siedząc na średnio wygodnych krzesłach stojących przy ścianie. Cała sesja trwała około dwóch godzin, w ciągu których Inga z brunetem non stop prowadzili swoje słowne potyczki. Kiedy w końcu zdjęcia zostały zrobione, a niebieskooka poszła się przebrać we własne ciuchy, wydarzył się mały… wypadek. A tak przynajmniej nazwała to Witaszek.
Dziewczyna chciała podziękować pani Marii i Dagmarze za poświęcony czas. Zanim jednak zdążyła zrobić choć krok, poczuła rękę Francuza na swoim nadgarstku. Odwracając się, o mało nie wpadła w stojącego za nią Rouziera.
- Co robisz? – spytała, rzucając mu chłodne spojrzenie.
- Znowu mnie olewasz – prychnął. – Ja też chcę porozmawiać z tymi fotografkami.
- Możesz mnie puścić?
- A co, boli cię? – zapytał z ironicznym uśmiechem.
- Tak! – odpowiedziała bardziej z przekorą niż szczerością.
- Daj, pocałuję i przestanie – zaproponował.
Blondynka nie do końca zrozumiała sens jego słów. Zaskoczona obserwowała jak Antonin dotyka ustami miejsca, na którym zacisnęła się jego dłoń. Kilka chwil później poczuła ukłucie jego zarostu oraz miękkie, ciepłe wargi na swoich.
Pocałował ją. Najpierw w nadgarstek, a później w usta. A co więcej, Inga odwzajemniła ten pocałunek. Przymknęła oczy, czując się jak idiotka. Przecież brunet ja wkurzał. Nie powinni się całować! Nie…
Wszystkie myśli znikły tak samo szybko jak się pojawiły. Córka prawników skupiła się raczej na motylkach w brzuchu i szybciej bijącym sercu. Zapomniała o wszelkich negatywnych emocjach, a w ich miejsce pojawiły się pozytywne uczucia, choć dziewczyna nie potrafiła ich nazwać.
Kiedy chłopak odsunął się od niej, Witaszek jeszcze przez kilka sekund nie unosiła powiek. Nie tylko dlatego, aby przedłużyć ten moment, ale również po to, żeby ułożyć sobie wszystko w głowie.
No bo co właściwie się stało? Pomijając oczywisty fakt, że popełniła błąd pozwalając mu się pocałować, jak w ogóle mogło do tego dojść? Co ten idiota sobie myślał?! Pewnie ubzdurał sobie, że to będzie świetna zabawa. Już słyszała jego docinki związane z tą sytuacją. Widziała ten ironiczny uśmiech. Witaszek była zła sama na siebie, że pozwoliła się wciągnąć w jego grę. Teraz musiała ją jak najszybciej opuścić. Otworzyła oczy i posłała mu ostre spojrzenie.
- Nigdy więcej tego nie rób – wycedziła.
Córka prawników odwróciła się, nie pozwalając atakującemu w jakikolwiek sposób zareagować. Podeszła do pani Marii i Dagmary, aby chwilę z nimi porozmawiać, a kilka minut później pożegnała się z nimi.
W milczeniu pokonali drogę dzielącą ich od samochodu Antka. Przyjaciółki zajęły tylnie siedzenia, lecz brązowooka zajęła się grami na swojej komórce, przez co nie odezwała się ani słowem w trakcie jazdy powrotnej.
***
- Ilona, mogę wejść do ciebie na jakąś herbatę czy coś? – zapytała dziewczyna, gdy Francuz wjechał na osiedle, gdzie mieszkała niebieskooka. – Chyba musimy jeszcze pogadać.
- Jasne – zgodziła się.
- Też tutaj wysiadam – poinformowała bruneta głosem pozbawionym emocji.
Rouzier posłał jej wymowne spojrzenie, ale nie skomentował decyzji. Kiedy żegnał się z obiema dziewczynami, Inga kompletnie go zignorowała. To zachowanie nie uszło uwagi jej przyjaciółki.
- Co on ci zrobił? – spytała, gdy tylko zostały same.
- Nic – burknęła córka prawników. – Po prostu jest idiotą. Nie mówmy o tym. Dzisiaj jest twój dzień. Jak ci się podobała sesja? Zaskoczyłaś mnie, że się tak szybko na nią zgodziłaś. Nigdy nie mówiłaś, że chciałabyś wziąć udział w czymś takim.
- Bo nie chciałam – przyznała Szarek. – To znaczy… Nie zastanawiałam się nad tym. Ale kiedy weszliśmy do tego studia i zobaczyłam te wszystkie akcesoria, to tak jakoś nie wiem… Nagle pomyślałam, że mogłabym spróbować. Nie wykluczam, że rejs poduszkowcem mnie rozjudził. Ale nie żałuję. To była świetna zabawa. Tym bardziej, że pani Maria i Dagmara miały mnóstwo pomysłów i wprowadziły taką luźną atmosferę. Skąd ty je w ogóle znasz?
- Moi rodzice kiedyś prowadzili sprawę o plagiat. Mama była ich adwokatem.
- No tak, mogłam się domyślić.
Blondynki weszły do mieszkania niebieskookiej. Po przywitaniu się z córką i rodzicami, Ilona zaparzyła dwie herbaty i wróciła do przerwanej rozmowy.
- Dziękuję, że to wszystko dla mnie zaplanowaliście. Choć przykro mi, że się pokłóciliście. Mam nadzieję, że to nie z mojego powodu.
- To z powodu jego głupoty. Ale nie przejmuj się. Najważniejsze jest coś innego.
- Mam uwierzyć w siebie – stwierdziła dziewczyna.
- Tak. Musisz zrozumieć, że to, że masz Natkę, nie znaczy, że twoje życie się skończyło. Jesteś taka sama jak reszta młodzieży. Oczywiście przez to co przeszłaś, zostałaś zraniona. Przez to, ze masz córkę, jesteś dojrzalsza. Ale musisz na to spojrzeć z szerszej perspektywy. Owszem, jesteś odpowiedzialna i trudno ci zaufać ludziom, zwłaszcza chłopakom, lecz nie możesz się nad tym skupiać aż tak bardzo. Odpowiedzialność nie kłóci się z szaleństwem. W końcu leciałaś poduszkowcem! Nie ufasz ludziom, a jednak zgodziłaś się na sesję zdjęciową, podczas gdy nie znałaś fotografów. Natka nie zamyka ci drzwi do dobrej zabawy. Ja wiem, że nie zmienisz się z dnia na dzień. Obiecaj mi jednak, że w każdej sytuacji, w której będziesz chciała uciec w swoje sztywne zasady, przypomnisz sobie o dzisiejszej niedzieli i o tym jak dobrze się bawiłaś tylko dlatego, że podjęłaś decyzję inną niż zazwyczaj. A co najważniejsze, nie żałujesz tego, że się zgodziłaś. 

Przepraszam Was za ten dwudniowy poślizg, ale moja wena... Moja wena pojawia się i znika, żal. 
Przyznać się, kto po tytule spodziewał się spektakularnej klapy w próbach zafundowania Ilonie najlepszej rozrywkowej niedzieli w życiu? :D 

piątek, 9 sierpnia 2013

31. Szalona niedziela



Ilona ubrana w ciemne dżinsy oraz kremowy sweterek wybierała się właśnie na spotkanie ze swoją przyjaciółką. <STRÓJ> Dosyć wczesne spotkanie. Zegar nie wskazywał jeszcze jedenastej, co ogólnie rzecz ujmując było nieco dziwne. Córka prawników nigdy nie wyciągała jej tak wcześnie z domu, nawet podczas wakacji. Brązowooka jednak bardzo nalegała, a wiadomo, że kiedy Inga się na coś uprze, ciężko jest jej to wybić z głowy.
- No cześć! – przywitała się radośnie Witaszek, która miała na sobie spodnie i brązową koszulę z rękawem trzy czwarte. <STRÓJ>
- Cześć – odpowiedziała blondynka, obrzucając ją zdziwionym spojrzeniem. – Nie jest ci za gorąco?
Końcówka listopada wcale nie należała do ciepłych. Wręcz przeciwnie, było chłodno. Szarek nie wychodziła na dwór bez kurtki albo płaszcza.
- W aucie jest ciepło – wyjaśniła.
- W aucie? – powtórzyła zdezorientowana niebieskooka.
- Zabieramy cię na wycieczkę.
- My?
- No. Ja z Antkiem.
- Słucham? Wytłumacz mi co się dzieje – zażądała Ilona, zatrzymując się.
Córka prawników rzuciła jej krótkie spojrzenie. Kłopoty. Od samego początku kłopoty, ale przecież mogła się tego spodziewać.
- Po prostu chcemy cię zabrać na taki jednodniowy wypad do Wrocławia. Nie uważasz, że przyda ci się trochę rozrywki? Lubisz Antka, więc jego obecność chyba nie jest problemem. A o Natkę się nie martw. Rozmawiałam z twoimi rodzicami i oni chętnie się nią zaopiekują.
Dziewczyna milczała przez chwilę, przetwarzając otrzymane informacje.
- Dlaczego jedziemy aż do Wrocławia?
- Im dalej, tym lepiej – stwierdziła beztrosko brązowooka. – A poza tym, we Wrocławiu na pewno nie spotkamy nikogo znajomego.
- No dobra – zgodziła się Szarek.
***
Mimo, że Ilona siedziała z tyłu, cała podróż minęła trójce znajomych w miłej atmosferze. Zarówno Rouzier jak i Inga prowadzili rozmowę w taki sposób, aby blondynka także brała w niej aktywny udział. Wywiązywali się z tego zadania doskonale, stopniowo przełamując jej onieśmielenie. Biorąc pod uwagę to, co dla niej zaplanowali, było to całkiem niezłe przygotowanie.
Około dwóch godzin później siatkarz zaparkował przy ogromnej polanie na przedmieściach Wrocławia. W oddali płynęła Odra, a przy jej brzegu majaczyły się jakieś ciemne kształty.
- Czemu się zatrzymaliśmy? - -spytała zdziwiona niebieskooka.
- Wysiadamy tutaj – wyjaśniła córka prawników.
- Co?… - sapnęła zdezorientowana, ale wyszła z samochodu.
Wszyscy skierowali się w stronę rzeki. Brunet szedł jednak kilka kroków za dziewczynami. Witaszek przemawiała do przyjaciółki ściszonym, spokojnym głosem.
- Posłuchaj, tak naprawdę chodzi o coś więcej. Ten wyjazd jest nie tylko dla rozrywki. Musisz uwierzyć w siebie.
- Słucham?…
- No chyba sama przyznasz, że pewna siebie to ty nie jesteś. A od kiedy wyszła sprawa z Wiśnią…
- Słucham?! – powtórzyła blondynka, tym razem nieco głośniej i bardziej zdecydowanie. – Serio, jesteśmy tu przez niego? I powiedz jeszcze, ze wszystko mu wygadałaś – zirytowała się, wskazując na atakującego.
- Oczywiście, że nie! – zaprzeczyła Inga. – Antek uparł się, że chce z nami jechać, bo pomagał mi to wszystko zorganizować. I wiesz, jemu też zależy na tym, żeby ci pomóc. Bo tutaj nie chodzi o Wiśnię, tylko o ciebie. On ma tylko tyle z tym wspólnego, że jego pojawienie się przepełniło czarę goryczy. Ja już naprawdę nie mogę słuchać tych twoich absurdalnych wymówek. Jesteś tutaj, żeby uświadomić sobie, że jesteś tak samo szalona jak przeciętny nastolatek.
- Ja już nie jestem nastolatką – przypomniała młoda matka.
- Nie czepiaj się słówek – fuknęła brązowooka.
Przyjaciółki dotarły do celu. To co z daleka było czarną plamą, okazało się… poduszkowcem. Maszyna spoczywała na ziemi, a obok niej kręciło się kilku ludzi. Po chwili do dziewczyn podeszła trzydziestoletnia kobieta.
- To wy umawiałyście się na rejs? – zapytała.
- Tak – odpowiedziała córka prawników. – Chodzi konkretnie o koleżankę.
- Świetnie, w takim razie zapraszam – kobieta posłała blondynce uśmiech.
- Mam do tego wsiąść? Nie ma mowy!
- Och przestań – jęknęła Witaszek. – Nie umrzesz od jednego rejsu.
- To lata w powietrzu.
- Nad ziemią, a nie w powietrzu – zaprzeczyła Inga. – Nawet jeśli spadniecie, to nic się nie stanie.
- Zapewniam cię, że poduszkowiec jest sprawny – wtrąciła się trzydziestolatka. – Nic się nie stanie.
Szarek niepewnie popatrzyła na obie osoby. Po chwili bitwy z własnymi myślami, skinęła niepewnie głową. Razem ze swoją przewodniczką wsiadły na poduszkowca.
- Nie było tak źle jak mówiłaś, że będzie – odezwał się Francuz.
- Było dosyć znośnie – przyznała dziewczyna.
Dalszą rozmowę przerwał im ryk uruchomionej maszyny. Oboje obserwowali lot unoszącego się pół metra nad ziemią poduszkowca. Maszyna z każdym okrążeniem rozpędzała się coraz bardziej. Kiedy natomiast wleciała nad wodę, do uszu blondynki i Rouziera dotarł pisk ich koleżanki.
***
- Było ekstra! – mówiła podekscytowana Ilona. – A ten moment, gdy wlecieliśmy nad Odrę… Masakra! Myślałam, że będę cała morka, ale nie. To po prostu…
Niebieskooka wyrzucała z siebie słowa z zatrważającą prędkością. Ewidentnie zachwycił ja ten rejs.
- Hej, zaczekaj! – przerwał jej Antonin. – Mogłabyś mówić po angielsku? Nie wiem czy pamiętasz, ale ja polskiego jeszcze nie rozumiem. A pragnę zaznaczyć, że poduszkowce to był mój pomysł.
Córka prawników popatrzyła na niego spod oka.
- Widziałeś to spojrzenie? – zapytała. – To był znak dla ciebie, żebyś przestał się egoistycznie przechwalać.
- Które? – spytał, udając zdezorientowanego.
- To pełne zażenowania.
- Aha… A kiedy?
- Przed chwilą.
- Ahaaa! To ty o tym mówisz!
- Idiota – skomentowała.
- Ilona, możesz opowiadać – poprosił chłopak, kompletnie ignorując brązowooką.
Blondynka z rozbawieniem obserwowała ich wymianę zdań. Teraz jednak powróciła do swoich wspomnień.
- Wspaniale to wymyśliłeś – pochwaliła go. – To naprawdę świetne uczucie, ta szybkość i jeszcze fakt, że my się unosiliśmy nad ziemią. Serio, ekstra przeżycie!
***
Po obiedzie zjedzonym w jednej z wrocławskich restauracji, trójka znajomych przeszła się na spacer, którego cel nie był przypadkowy. Po piętnastu minutach stanęli przed jedną z kamienic.
- Wchodzimy tutaj. Teraz czas na moją część tego wyjazdu – powiedziała Inga.
- To to jeszcze nie koniec? – zdziwiła się Szarek.
- Nie.
- Wiesz co, mogłaś się nie chwalić – wytknął jej chłopak. – Na mnie naskakujesz, że się chwalę, a sama robisz to samo.
Brązowooka jedynie prychnęła. Poprowadziła obie osoby na trzecie piętro i zatrzymała się przed drzwiami.
- Czy ja mam rozumieć, że…? – odezwała się blondynka, wskazując tabliczkę.
Przyjaciółka z uśmiechem kiwnęła głową i weszła do środka. 

Dlaczego Wy wszystkie tak nie ufacie Antkowi i Indze? :D Przecież oni znają umiar. Ilona musiała popanikować, bo nie byłaby sobą, ale prawniczo-siatkarski duet jest kreatywny i dobrze to wykorzystuje :D
Poza tym, pragnę zaznaczyć, że jestem zirytowana tym, co zrobiłam z tym rozdziałem. Nadchodzi jedna z fajniejszych (dla mnie) serii rozdziałów w tym blogu, a moja wena poszła sobie gdzieś i nie chce współpracować .___. Nie chciałabym Wan dawać takich wypocin, zwłaszcza, że wiem, że jestem w stanie opisać to, co tutaj planuję o wiele lepiej ;|