piątek, 28 grudnia 2012

7. Prezentacja Zaksy




Natalia Szarek miała ambiwalentny stosunek do siatkówki. Nie chodziła na mecze, mimo, że jej mama posiadała Zaksowy karnet. Dziewczynka po prostu nie potrafiła się skupić. Po obejrzeniu kilku akcji zaczynała się nudzić i szukać innego zajęcia. Jak każde dziecko wolała się bawić i oglądać bajki niż śledzić grę. To jednak nie zmieniało faktu, że kojarzyła paru najważniejszych zawodników. A kiedy okazało się, że jej przedszkole ma być dziecięcą eskortą Zaksy podczas prezentacji zespołu, nie wątpiła, że chce wziąć w niej udział.
Ilona stosunkowo szybko zgodziła się na pomysł córki. Na jej decyzję złożyły się trzy elementy. Jednym z nich była jej przyjaciółka. Inga wywierała na nią presję, twierdząc, że jeśli Natka nie pojawi się na hali, wiarygodność Witaszków zostanie zniszczona, bo to właśnie brązowooka poleciła Nowosielskiej placówkę, do której uczęszczała Szarek. Oczywiście, w tych słowach znajdowało się dużo przesady i niepotrzebnej paniki, ale blondynka nie dawała Ilonie ani chwili wytchnienia od jej namów. Do tego dołączała się pięciolatka. Małej naprawdę zależało na tej prezentacji. Kilka razy dziennie prosiła matkę, żeby mogła wziąć w niej udział. Niebieskooka widziała, że jej zgoda stała się dla małej ogromnym marzeniem.
Poza tym, blondynka miała wyrzuty sumienia. Wciąż pamiętała sytuację sprzed miesiąca, kiedy spotkała w Empiku Antonina Rouziera. Niepotrzebnie wtedy na niego tak naskoczyła. Natalii należała się bura, bo złamała matczyny zakaz, ale czy słusznie okrzyczała Francuza? Z każdym dniem uświadamiała sobie, że trochę przesadziła. Siatkarz przecież nie miał złych zamiarów. Zareagowała zbyt nerwowo i teraz tego żałowała. Gdyby pozwoliła córce pójść an tą prezentację, byłoby to takie zadośćuczynienie – jakkolwiek dziwnie to brzmi.
I tak, w ostatni piątek września, dziewczyna pojawiła się na hali razem z córką i swoją przyjaciółką. Grupa przedszkolaków zebrała się przy barierce oddzielającej boisko od trybun. Ilona podeszła do nauczycielki, alby ustalić ostatnie szczegóły, pozostawiając swoją pocieszę pod opieką koleżanki.
Blondynka ubrana w bluze w szarobiałe paski, dżinsowe szorty i szare kalosze, rozmawiała z podekscytowaną Natalią, gdy usłyszała za sobą chrząknięcie. <STRÓJ> Brązowooka odwróciła się.
- Mówiłem, że się jeszcze spotkamy – uśmiechnął się zawadiacko Anto.
Dziewczyna popatrzyła na niego niczym na ducha. Sama nie wiedziała czy bardziej się ucieszyła na jego widok (bo w końcu to siatkarz, w dodatku szalenie przystojny), zaskoczyła (bo nie spodziewała się go, powinien przecież przygotowywać się w szatni do meczu) czy może zirytowała (bo wciąż pamiętała z jaką łatwością Francuz potrafił ją pozbawić pewności siebie). Zanim zdążyła zidentyfikować swoje emocje i jakoś odpowiedzieć brunetowi, ten odezwał się ponownie.
- Nie mówiłaś, że jesteś młodocianą matką. Co roku zachodziłaś w ciążę z siedmioraczkami?
- Ha, ha, ha – przewróciła oczami. – Słaby żart.
W tym momencie podeszła do nich Ilona ubrana w brązowe rybaczki i luźną białą koszulkę. Niebieskooka założyła też długi naszyjnik, kilka bransoletek i beżową apaszkę. <STRÓJ> Jej spojrzenie spotkało się ze wzrokiem Rouziera.
Chłopak był zszokowany, gdyż ewidentnie rozpoznał dwudziestolatkę. Jego mina wyrażała wszystko. Blondynka natomiast zakłopotała się. Żałowała, że tamtego sierpniowego popołudnia okrzyczała atakującego, ale nie spodziewała się, że kiedykolwiek stanie z nim twarzą w twarz. Szczerze mówiąc, to miała nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Nie wiedziała co teraz zrobić. Zwłaszcza, że Natka z ciekawością przyglądała się całej scenie.
Jedynie Inga nie straciła zimnej krwi. Uśmiechnęła się i przyciągnęła dziewczynę bliżej.
- Poznajcie się. To jest Ilona, moja przyjaciółka – przedstawiła ją. – A to Anto.
Blondynka niepewnie wyciągnęła rękę. Francuz uścisnął ją, wciąż patrząc badawczo na dwudziestolatkę.
- Przepraszam, że byłam wobec ciebie taka niemiła w Empiku – wyrzuciła z siebie. – Nie powinnam była na ciebie tak naskakiwać. Byłam wtedy strasznie wystraszona i nie panowałam nad sobą. Przepraszam.
- Po prostu uznałaś mnie za pedofila – wzruszył ramionami Rouzier.
Niebieskooka zaniemówiła. Inga co prawda opowiadała jej o spotkaniu z brunetem i podkreślała, że jest on bardzo bezpośredni, ale dziewczyna nie przypuszczała, że będzie się też tak zachowywał w stosunku do niej. W ogóle nie przypuszczała, że go pozna.
- Och, nie czepiaj się – przyjaciółka stawiła się w jej obronie. – Przeprosiła cię, czego jeszcze chcesz?
- Uspokój się – pouczył ją sportowiec i uśmiechnął się do Ilony. – Wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać. Chciałem zobaczyć twoją minę. Przeprosiny przyjęte.
Blondynka odetchnęła z ulgą. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale zależało jej na tym „pogodzeniu się” z chłopakiem. Nie chciała być uznana za przewrażliwioną mamuśkę.
- Ja też chcę poznać Antka! – pięciolatka w końcu przypomniała o swoim istnieniu. – Mogę z nim porozmawiać? Ciocia Inga go zna.
Dziewczyny wybuchły śmiechem. Ilona wzięła córkę na ręce i przedstawiła ją zawodnikowi. Przez chwilę Francuz gadał z Natalią, wykorzystując przyjaciółki jako tłumacza. Później pożegnał się z blondynkami i wrócił do szatni.
***
Prezentacja Zaksy była stosunkowo prosta i krótka. Spiker kolejno wywoływał siatkarzy, podając garstkę informacji o danym sportowcu. Każdy z chłopaków prowadził dwójkę dzieci. Gdy wszyscy zawodnicy znaleźli się na boisku, został przedstawiony sztab szkoleniowy wraz z menagerem drużyny oraz panią prezes. Następnie cały zespół wykonał rundę wokół boiska.
Inga i Ilona siedzące na trybunach wypatrywały wśród przedszkolaków małej Szarek. Wbrew pozorom wcale nie było to takie łatwe, ponieważ dzieci miały na sobie identyczne stroje: granatowe spodenki oraz niebieskobiałoczerwoną koszulkę z nowym logo klubu. W rękach trzymały też małą piłkę w barwach drużyny. <STRÓJ>
- Widzę ją! – stwierdziła wreszcie młoda matka. – Idzie z tym, który gra z dziesiątką.
Blondynka utkwiła spojrzenie w swojej córce. Nawet pomimo dzielącej ich odległości widziała, że dziewczynka promienieje szczęściem. Ta prezentacja naprawdę była spełnieniem jej marzeń. Niebieskooka uśmiechnęła się, mając poczucie dobrze spełnionego obowiązku.
- Eeej – przyjaciółka szturchnęła ją. – Natka idzie z tym naszym nowym środkowym, Wiśniewskim.
- A rzeczywiście – Ilona przeniosła wzrok na siatkarza. – To on miał tą genialną serię zagrywek w meczu z Kanadą na Lidze Światowej.
- Tak, to on – potwierdziła brązowooka. – Całkiem fajny z niego chłopak, no nie?
- Mhm, jest utalentowany, więc na pewno się dzięki niemu wzmocniliśmy – przyznała z roztargnieniem blondynka.
- Nie to miałam na myśli.
Dwudziestolatka popatrzyła na Ingę ze zdziwieniem. Znała przyjaciółkę doskonale, ale tym razem naprawdę nie wiedziała, co chodzi jej po głowie.
- Chyba nie powiesz, że ci się nie podoba – odezwała się.
- Co? – zapytała ogłupiała.
- Wiśnia. Ładny. Fajny. W sensie wyglądu – wyjaśniała brązowooka. – Spójrz na niego. Podoba ci się, prawda?
Dziewczyna przeniosła wzrok na siatkarza. Jak miała go ocenić? Przecież znajdował się jakieś czterdzieści metrów dalej. Jedyne co mogła stwierdzić ze stuprocentową pewnością, to fakt, iż był blondynem. Znała go jednak z wielu obejrzanych meczy.
- A nawet jeśli tak – zaczęła – to co to zmienia? Owszem, mógłby mi się podobać, ale…
- Wiedziałam! – brązowooka uśmiechnęła się triumfująco. – Podoba ci się!
- I co z tego? – przerwała jej Ilona. – On jest nieosiągalny, nawet się nie znamy.
- Ale znamy Antka i…
- Och proszę cię. My tylko z nim rozmawiałyśmy, to jeszcze nie jest nasz kolega.
Inga prychnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową. Cały entuzjazm uleciał z niej niczym z przekłutego balonu.
- Wiesz co, dobijasz mnie tym sztywniactwem – burknęła, obrażona.
Blondynka parsknęła śmiechem.
- Nie jestem sztywna, tylko doświadczona życiowo. Poza tym, mówiłam ci nieraz, że nie zamierzam się w nikim zakochiwać.
Witaszkowa zacisnęła pięści. Przyjaciółka rzeczywiście tkwiła przy swoim stanowisku od zawsze, lecz nigdy nie zirytowała jej tak bardzo.
- Tylko tak gadasz – warknęła. – A ja jestem pewna, że i ciebie kiedyś trafi miłość. Jak cię pierdolnie strzała Amora, to ino roz. I nawet nie zaprzeczaj, ani mnie nie wyśmiewaj – rzuciła jej ostrzegawcze spojrzenie. – Nie podjudzaj mnie.

Wiem, że w Zaksie Wiśnia gra z dziewiątką, ale Zibi przecież też zawsze występuje z tym numerem. Dlatego postanowiłam dać im te same numery, z którymi grają w reprezentacji :) 
Wystrzałowego Sylwestra moje drogie! ;)

piątek, 21 grudnia 2012

6. Przewodnik




Ingę zaskakiwała bezpośredniość Rouziera. Poznali się zaledwie kilka minut temu w dość niecodziennych okolicznościach – przez przypadek zobaczyła do ubranego w same spodenki – i wydawało się, że powinien stworzyć się między nimi dystans nie do pokonania. Tymczasem chłopak zdążył ją już dwa razy zwyciężyć w słownych utarczkach. Ani trochę się jej to nie podobało, bo zazwyczaj to ona dysponowała bardziej ciętą ripostą. Wciąż jednak pozostawała pod wpływem szoku i onieśmielenia spowodowanego widokiem ciała bruneta.
- A więc zgubiłaś się? – zagadnął siatkarz.
- Nie, weszłam tam specjalnie, żeby zobaczyć cię półnagiego – zironizowała brązowooka.
- Wiedziałem! – w głosie Francuza zabrzmiał triumf.
Blondynka pokręciła z niedowierzaniem głową i trzepnęła go w ramię swoim kapeluszem.
- No, no, niezła jesteś. Wbiegasz niby przypadkiem do pokoju Pawła, stosujesz przemoc… Aż się boję myśleć jaki będzie następny krok.
- Co robić? –zdziwiła się szczerze. – M y ś l e ć?
Antonin popatrzył na nią, nie wiedząc co odpowiedzieć. Dziewczyna wyprostowała się z dumą. Trzy do jednego.
- To tutaj – zatrzymał się przed jednymi z drzwi. – Jak widzisz, jest nawet specjalna tabliczka, żeby nie było wątpliwości – wskazał biały prostokąt.
- No cóż, w takim razie dziękuję. Powiedzmy, że miło było cię poznać.
Inga weszła do pomieszczenia. Sabina Nowosielska właśnie rozmawiała z jednym ze swoich pracowników.
- …wszyscy się zgodzili na ten pomysł z dzieciakami, więc podzwoń po przedszkolach. Miejmy nadzieję, że któreś się zgodzi i prezentacja zespołu będzie taka, jaką sobie wymarzyliśmy.
Kobieta odwróciła się, zauważając obecność brązowookiej. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej.
- Dzień dobry – przywitała się. – Ja jestem córką Witaszków. Mama prosiła mnie, żebym przywiozła dokumenty.
- Ach, rzeczywiście, pani Mariola mówiła, że pani przyjedzie – przypomniała sobie Nowosielska. – Zapraszam do mojego gabinetu.
Blondynka przeszła do kolejnego pokoju. Usiadła naprzeciw prezes i w spokoju poczekała, aż przejrzy ona wszystkie papiery.
- Wygląda na to, że mamy tu komplet. Dziękuję bardzo, że przywiozła pani te dokumenty.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęła się Inga. – Aaa… czy mogę zadać jedno pytanie? – odezwała się niepewnie.
Kobieta popatrzyła na nią nieco zaskoczona.
- Tak, oczywiście, że tak. O co chodzi?
- Nie chciałabym, żeby pomyślała pani, że się wtrącam albo jestem wścibska, ale… Kiedy weszłam, słyszałam przypadkiem, że na prezentacji Zaksy ma być obecne jakieś przedszkole.
- No tak, ale wolałabym, żeby nie rozpowiadała pani tej informacji. Chcielibyśmy sprawić kibicom niespodziankę.
- Nie no, jasne! Nikomu nie powiem. Chodziło mi o coś innego. Jeśli jest obojętne, które przedszkole ma wziąć udział w prezentacji, to osobiści proponowałabym to z Pogorzelca. Córka mojej przyjaciółki właśnie tam chodzi i ja bardzo często odbierałam ją razem z tą koleżanką. Przedszkolanki mnie kojarzą, więc mogłabym się nawet wstawić za tym pomysłem. I w ogóle, tam jest bardzo mila atmosfera.
- Myślę, że moglibyśmy zadzwonić w pierwszej kolejności właśnie do tamtego przedszkola, skoro je pani tak zachwala – zgodziła się Nowosielska. – Choć tutaj i tak główna decyzja leży w rękach rodziców. To przede wszystkim oni muszą się zgodzić, aby ich pociechy przyjechały tu na halę.
- No tak, ma pani rację – przyznała brązowooka.
- Mimo wszystko, skontaktujemy z tą placówką. Wystawiła im pani bardzo pozytywną opinię.
Obie blondynki uśmiechnęły się do siebie, a kilka minut później pożegnały. Ku swemu zdziwieniu, na korytarzu dziewczyna natknęła się na Rouziera.
- A ty co jeszcze tutaj robisz?
- Czekam na ciebie – odpowiedział beztrosko.
Inga zrobiła zdziwioną minę i popatrzyła na niego lekko zdezorientowana.
- Zaprowadzę cię do windy, bo znowu się gdzieś zgubisz – wyjaśnił.
- Jasne – prychnęła. – Przyznaj się, że po prostu ci się spodobałam i nie potrafisz się ze mną rozstać.
Brązowooka dopiero po momencie uświadomiła sobie, co powiedziała i omal nie zakrztusiła się własną śliną. Znowu to zrobiła! Najpierw mówiła, a później żałowała swoich słów. Tak było też teraz. Odpyskowała Francuzowi, nie zastanawiając się jak to wszystko zabrzmi. A powinna przez chwilę pomyśleć! Dlaczego wyjechała do niego z takim tekstem? Nie flirtowali ze sobą. Wręcz przeciwnie, chłopak cały czas jej docinał. A na dodatek, dopiero co go poznała. Nie była nieśmiała i nie miała problemów z nawiązywaniem nowych znajomości, ale żeby się tak odezwać do kogoś, kogo prawie nie znała? Do  s i a t k a r z a?!
- Och, nie wątpię, że jest to twoim marzeniem – brunet uśmiechnął się cwaniacko.
- Nie masz pojęcia o moich marzeniach – spróbowała się niezdarnie obronić.
- Być może – zgodził się, wchodząc do windy – ale jednio się dziś spełniło, prawda?
- Och, proszę cię! – dziewczyna przewróciła oczami. – To, że cię zobaczyłam bez koszulki, naprawdę nie…
- Chodziło mi raczej o to – przerwał jej – że mnie poznałaś, ale skoro na pierwszym miejscu postawiłaś sytuację w pokoju Pawła, to to mówi samo za siebie.
Antonin utkwił w niej przeszywające spojrzenie, a blondynka niemal schowała się w sobie. Teraz to już naprawdę nie wiedziała co odpowiedzieć. Chłopakowi udało się coś, czego nikt wcześniej nie dokonał: zapędził ją w kozi róg. Było to dla niej zupełnie nowe uczucie. I niezbyt fajne, co musiała przyznać. Nie lubiła czuć się tak bardzo niepewnie.
Na całe szczęście, drzwi windy właśnie się otworzyły, pozwalając Indze uciec od sportowca i jego niewygodnych przypuszczeń.
- No cóż, w takim razie jeszcze raz dzięki za wskazanie drogi – uśmiechnęła się lekko. – Na razie.
- Do zobaczenia.
Brązowooka zatrzymała się i popatrzyła na Rouziera.
- Raczej wątpię, że się jeszcze spotkamy – stwierdziła pobłażliwie.
- A ja jestem przekonany, że tak – powiedział z niezwykłą pewnością siebie. – To jest Sekret.
Dziewczyna spojrzała na niego jak na idiotę. Nie miała pojęcia o czym mówi brunet.
- To jest co? – zapytała zdezorientowana.
Atakujący uśmiechnął się tajemniczo.
- Do zobaczenia – powtórzył i odszedł, pozostawiając blondynkę z mętlikiem w głowie.
***
Kiedy kilka godzin Inga roztrząsała całą wizytę w hali Azoty, wciąż nie wiedziała jak ocenić Antonina. Z jednej strony pociągała ją jego fizyczność. Nie ulegało wątpliwości, że się jej podobał. Już rok temu, gdy obserwowała Francuza w kędzierzyńskim zespole, zauważyła, że jest on przystojny. Dzisiejszy widok roznegliżowanego siatkarza tylko utwierdził ją w tym przekonaniu. Z drugiej jednak strony, trudno było jej określić jego charakter. Brunet okazał się zaskakująco bezpośredni i wygadany. To dobrze, bo dziewczyna lubiła takie silne osobowości, ale ani trochę nie podobało się jej, że Rouzier z taką łatwością potrafił zneutralizować jej pewność siebie. Nie czuła się komfortowo w takich sytuacjach. Chłopak pozostawał dla niej zagadką, choć nie żałowała, że doszło do tego spotkania. Zawsze to jakaś nauka na przyszłość.
***
Wtorkowego wieczoru Wiśniewscy gościli w swoim mieszkaniu Zbyszka z jego dziewczyną. Roksana ubrała się w fioletową spódnicę oraz luźną, białą bluzkę. Dodatkowo założyła też czarny pasek i apaszkę. <STRÓJ> Lili, która właśnie opowiadała o swoich studiach, miała na sobie dżinsowe szorty oraz różowo niebieską koszulkę z kołnierzykiem. <STRÓJ>
- …więc generalnie okazało się, że my jako kryminalistyka jesteśmy połączeni ze studentami prawa. Przez pierwsze trzy lata będę studiować prawo, potem muszę zdać egzamin, a później dalej będę chodzić na wszystkie zajęcia z prawa i dodatkowe zajęcia z normalnej kryminalistyki. Przecież ja nie dam rady! – jęknęła. – Ja chciałam się uczyć kryminalistyki z dodatkiem prawa, a nie na odwrót. Wywalą mnie stamtąd po pierwszych ćwiczeniach.
- Ona chce wpierdol – westchnął Łukasz.  Może wy jej jakoś przemówicie do rozumu. Od kiedy się o tym dowiedziała, odwala mi panikę dwadzieścia cztery godziny na dobę. 

Jak tam Wam mija koniec świata? :D 
A tak na poważnie. Następnym razem spotkamy się już po świętach, więc z ich okazji chciałabym Wam wszystkim życzyć samych udanych prezentów, wiele radości i uśmiechu w ten najpiękniejszy (w mojej opinii) okres w roku, odpoczynku od szkoły i spełnienia najskrytszych marzeń. Wesołych świąt! ;) 

piątek, 14 grudnia 2012

5. Niewłaściwy wybór




- Wyglądasz tak samo okropnie jak się czujesz – stwierdził Łukasz, siadając obok swojej siostry.
Dziewczyna ubrana w szeroką, białą koszulkę i różowe spodenki w panterkę, otworzyła oczy, by posłać blondynowi mordercze spojrzenie. <STRÓJ>
- Odwal się – mruknęła.
- Mówię, co widzę – wzruszył ramionami chłopak. – Chyba mi nie wmówisz, że nie masz kaca. Ty nie znasz umiaru.
- Znam – zaprzeczyła.
- Ach, serio? – w głosie siatkarza zabrzmiała ironia. – To znaczy, że niepotrzebnie przyniosłem ci tabletki na ból głowy…
Zielonooka ożywiła się, ale ten gwałtowny ruch źle wpłynął na jej i tak kiepskie samopoczucie. Skrzywiła się boleśnie, lecz odwróciła się w stronę Wiśniewskiego.
- Masz dla mnie leki? – zapytała z nadzieją. – Jesteś najcudowniejszym bratem na świecie!
Lili połknęła białą kapsułkę i popiła ją wodą podaną przez blondyna. Posłała mu wdzięczne spojrzenie. W tym momencie komórka dziewczyny zasygnalizowała przyjście SMSa.
- Napisz Zibiemu, że znowu przez niego umierasz – poradził środkowy, idealnie domyślając się, kto jest autorem wiadomości. – Ja idę pograć w PS-a.
Blondynka jedynie prychnęła, choć jej przyjaciel rzeczywiście pytał jak się czuje. Miała ochotę odpowiedzieć mu pytaniem na pytanie: „Fizycznie czy psychicznie?”. Bo istotnie mogła z łatwością rozróżnić u siebie te dwa stany. Sama nie wiedziała, który z nich jest gorszy.
Dręczyły ją ogromne wyrzuty sumienia. Dlaczego zgodziła się pocałować Zbyszka?! Co jej strzeliło do głowy, że przystała na jego propozycję? Przecież on był dla niej jak brat. Nie powinna tego robić. To tak, jakby pocałowała się z Łukaszem. Na samą myśl o czymś takim wzdrygnęła się z obrzydzeniem. Gdzie wczoraj podziało się jej obrzydzenie? Dziś wiedziała, że nie powtórzy tego nigdy więcej.
Poza tym, nie miała pojęcia jak spojrzy teraz w oczy Roksanie. Naprawdę lubiła dziewczynę Bartmana i czuła, że postąpiła nie fair. Czuła, że zawiodła jej zaufanie w najgorszy z możliwych sposobów. Nawet, jeśli ona o niczym się nie dowie, Wiśniewskiej już nigdy nie opuści poczucie winy. W końcu dopuściła do tego, że brunet pocałował inną. Mimo, że nic dla nich to nie znaczyło, to blondynka była pewna, że Roksana inaczej spojrzy na tą sprawę.
I pozostawała jeszcze kwestia samego chłopaka. Zielonooka nie wiedziała czy pamięta on ich pocałunek. Nie chciało się jej nawet roztrząsać, które rozwiązanie byłoby lepsze. Postanowiła jednak, że poczeka na jakiś sygnał ze strony Zbyszka.
Najchętniej wyszłaby pobiegać. To zawsze pomagało jej zapomnieć o kłopotach. Problem w tym, że aktualnie zmagała się z okropnym bólem głowy, który skutecznie uniemożliwiał jej wszelką aktywność.
Za każdym razem, gdy spotykała się z atakującym po dłuższym okresie rozłąki, musieli uczcić to imprezą. Potem zawsze leczyła kaca, ale nigdy wcześniej nie miała moralniaka. Ani trochę nie podobało się jej to uczucie.
***
Bartman poderwał się z kanapy, kiedy usłyszał szczęk zamka w drzwiach. Stanął w progu przedpokoju, do którego właśnie wchodziła średniego wzrostu dziewczyna o długich, jasnobrązowych włosach i brązowych oczach. Brunetka miała na sobie niebieskie spodenki i luźną bluzkę w poprzeczne niebieskie paski. <STRÓJ>
- Cześć, kochanie – uśmiechnął się radośnie zawodnik i pocałował Roksanę. – Jak było u rodziców?
- W porządku – brązowooka lekko podniosła kąciki ust.
- Na wczorajszej imprezie u Świdra też – powiedział chłopak. – Choć szkoda, że cię nie było. Łukasz i Lili pytali o ciebie.
Brunetka ożywiła się nieco, po raz pierwszy wykazując zainteresowanie prowadzoną rozmową.
- Naprawdę? Na pewno zmartwili się, że mnie nie ma – zażartowała. – Co tam u nich słychać?
- Raczej nic nowego. Ale stwierdzili, że musimy się spotkać w czwórkę.
- Ooo tak! – zgodziła się dziewczyna. – Jestem jak najbardziej za.
- To cudownie – Zbyszek objął ukochaną w talii i musnął ustami jej szyję.
- Zibi, ja dopiero co wróciłam – jęknęła brązowooka, odczytując zamiary siatkarza.
- Doskonale o tym wiem – mruknął i zaciągnął Roksanę do sypialni.
***
Kilka minut przed jedenastą na parking przy hali Azoty wjechał Citroen C1. <SAMOCHÓD> Chwilę później wysiadła z niego Inga ubrana w prostą, letnią sukienkę w morskim kolorze. Dziewczyna założyła na głowę słomkowy kapelusz, wzięła grubą teczkę leżącą na tylnym siedzeniu i zamknęła auto. <STRÓJ>
Blondynka została poproszona przez swoją mamę, żeby zawiozła do klubu niezbędne dokumenty. Pani Mariola miała zbyt dużo pracy, aby zajmować się takimi drobnostkami, dlatego czasami wykorzystywała córkę jako kurierkę. Brązowooka chętnie pomagała rodzicom w takich sprawach. Naprawdę poważnie interesowała się sądownictwem i całą jego otoczką. Chciała pójść w ślady rodziców, więc od października zaczynała studia prawnicze.
Tym razem spełniła polecenie matki z podwójnym entuzjazmem. Od wielu lat kibicowała Zaksie, więc fakt, iż jej rodzice stali się wspólnikami zespołu, niesamowicie ją cieszył. Liczyła na to, że dzięki temu pozna siatkarzy osobiście. Marzyła o tym od zawsze.
Przypominając sobie instrukcje swojej mamy, skierowała się w stronę windy. Z rozczarowaniem stwierdziła, że w całym budynku panuje cisza jak makiem zasiał. Czyli że nie zgrała się czasowo z treningiem i nie spotka przypadkowo żadnego ze sportowców. A tak bardzo na to liczyła!
Kiedy wjechała na pierwsze piętro, zaczęła manewrować w labiryncie korytarzy. W końcu stanęła przed jednym z pomieszczeń i zapukała w dębowe drzwi. Po momencie usłyszała męskie „proszę”. Inga nacisnęła klamkę.
Dziewczyna zrobiła krok do przodu, a następnie zatrzymała się. Pokój, do którego chciała wejść z pewnością nie był gabinetem pani prezes. Zamiast biurka i segregatorów blondynka zobaczyła długą, białą kozetkę. Pod ścianą zostały ustawione szafki z książkami oraz różnej wielkości pojemniki z tabletkami. W rogu stało krzesło zawalone ubraniami. Brązowooka mogła jedynie przypuszczać, że należały one do osoby leżącej na łóżku do masaży. Mężczyzna ten miał założone jedynie krótkie spodenki. Inga nie potrafiła go rozpoznać, gdyż jego twarz była skierowana w drugą stronę. Z łatwością jednak zidentyfikowała bruneta stojącego przy kozetce. To Paweł Brandt, fizjoterapeuta Zaksy.
- Eee… - zająknęła się, tracąc swoją pewność siebie i czerwieniąc się po czubki włosów. – Musiałam pomylić pokoje. Przepraszam.
Wtedy nieznajomy oparł się na łokciach i odwrócił głowę w jej kierunku, a dziewczynie ugięły się nogi. Sytuacja była wystarczająco niezręczna, lecz nagle atmosfera zagęściła się jeszcze bardziej. Okazało się bowiem, że ten półnagi mężczyzna to… Antonin Rouzier! Blondynka nie wiedziała czy czuje się bardziej zachwycone perfekcyjnością jego ciała, czy zawstydzona tą całą sceną.
- Nie szkodzi, i tak już kończyliśmy – stwierdził Paweł, a siatkarz bez żadnego skrępowania podźwignął się i zeskoczył z leżanki. – Zgubiłaś się?
Anto przyglądnął się jej z zaciekawieniem. Brązowooka odniosła wrażenie, że tylko ona jest zażenowana. Dodatkowo, ten badawczy wzrok atakującego nie pomagał jej  w odzyskaniu wewnętrznej równowagi.
- Tak. Chciałam się dostać do gabinetu pani prezes, ale chyba coś mi nie wyszło – wyjaśniła.
- Jeśli chcesz, to możesz chwilę poczekać, zaprowadzę cię – zaproponował fizjoterapeuta.
- Naprawdę? – ucieszyła się. – Ja zaczekam na korytarzu w takim razie.
Nie czekając na odpowiedź, Inga wycofała się i zamknęła drzwi. Nie miała zamiaru tam sterczeć. Już i tak wystarczająco się poniżyła. Co za wstyd! Jak ona to w ogóle zrobiła, że trafiła nie do tego pokoju, co powinna? Przecież kierowała się wskazówkami matki. Nie wiedziała nawet, kiedy skręciła w złą stronę.
W tym momencie z pomieszczenia wyszedł Rouzier. Uśmiechnął się do dziewczyny i wyciągnął rękę.
- Cześć – odezwał się po angielsku. – Jestem Anto.
- Inga – przedstawiła się, ściskając mu dłoń.
- No to chodź, sieroto. Zaprowadzę cię do prezes.
- „Sieroto”? – prychnęła blondynka. – Chyba za dużo sobie pozwalasz.
- Widziałaś mnie prawie nagiego – chłopak uśmiechnął się szelmowsko. – Mogę sobie pozwolić na wszystko.

 Wiecie, że jadę jutro do Rzeszowa? *-* Pierwszy raz zobaczę Podpromie i zwiedzę pół Polski. Nie mogę się doczekać! :D