piątek, 28 marca 2014

63. Prezent z Ameryki


Kiedy w wielkiej sali zgromadzili się już wszyscy weselni goście, każda z dziewczyn miała inną minę. Inga z błyszczącymi oczami wodziła po twarzach mijających ją ludzi. Co chwilę rozpoznawała jakiegoś siatkarza, którego doskonale kojarzyła z meczy reprezentacji czy też rozgrywek ligowych. Mimo, że przez ostatnie miesiące często przebywała wśród zawodników, to zobaczenie Michała Winiarskiego czy Mariusza Wlazłego automatyczne wywoływało u niej uśmiech. Czuła się trochę jak na ceremonii rozdania Oskarów, gdzie z każdej strony otaczają ją prawdziwe gwiazdy, z tą tylko różnicą, że nie chodziło o film, ale o sport. Świadomość, że znajduje się w jednym pomieszczeniu z taką liczbą sław naprawdę ją zachwycała.
Emocje jej przyjaciółki były natomiast odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Młodą matkę taka duża grupa zwyczajnie przytłaczała. Dziewczyna wciąż nie lubiła przebywać w obcym towarzystwie, a faceci nadal wywoływali u niej chęć ucieczki. Co prawda całkiem nieźle dogadywała się z Antkiem, jako tako akceptowała Zbyszka i – choć kiedyś wydawało się jej to abstrakcją – dopuszczała Łukasza bardzo blisko siebie, ale poza tymi wyjątkami nic się nie zmieniło. Niebieskooka przysunęła się do Wiśniewskiego, zaczynając na nowo stresować się całą tą imprezą.
Jedynie na Lili nie robiło to żadnego wrażenia. Blondynka znała się z wszystkimi siatkarzami lepiej lub gorzej, więc ich obecność nie wpływała na jej nastrój. Bardziej martwiła się o swoje relacje z chłopakiem, któremu towarzyszyła na weselu. Bartman teoretycznie zachowywał się normalnie, lecz zielonooka wyczuwała u niego ukrytą irytację. Całkiem poważnie zastanawiała się jak zapytać się o co mu chodzi, nie wywołując jednocześnie awantury. Nie mogła dłużej tak żyć. Nie chciała być obiektem, na którym mógłby wyładować swoją złość. Nie wiedziała kiedy doszła do takich konkretnych wniosków, ale była pewna, że są one właściwe i nie zamierzała odpuścić.
Tymczasem jednak na środku sali pojawiła się piramida z kieliszków z szampanem. Już za chwilę miał zostać wzniesiony pierwszy toast za świeżo upieczone małżeństwo. Siatkarze jak na prawdziwych dżentelmenów przystało przy nieśli swoim partnerkom naczynia z musującym napojem.
- Ej, to w środku to jest wiśnia, no nie? – odezwała się Witaszek, przyglądając się małemu, okrągłemu owocowi na dnie.
- Mówisz na nią „wiśnia”, a może ona ma na imię Łukasz – wypaliła Ilona.
Obie dziewczyny wraz ze Zbyszkiem wybuchli śmiechem. Francuz, który nie zrozumiał żartu, bo Szarek wypowiedziała słowa po polsku, miał nieco zdezorientowaną minę. Blondyn patrzył na niebieskooką z mieszanką rozbawienia i przygany.
- Jeszcze jakieś dowcipy o mnie?
- Może – odpowiedziała zaczepnie młoda matka, zadziwiając swoje koleżanki, Wiśniewskiego i samą siebie.
***
Po obiedzie przyszedł czas na pierwszą weselną zabawę. Wodzirej wyszedł na środek sali, trzymając w rękach prezent owinięty w ozdobny papier. Mężczyzna wyjaśnił, że paczka jest podarunkiem od ciotki z Ameryki, która nie mogła dotrzeć na uroczystość i zastrzegł, że zanim państwo młodzi ją rozpakują, podarunek musi przejść małą drogę.
- Inga, tłumacz mi co on mówi – szturchnął blondynkę Francuz. – Proszę – dodał, widząc zniecierpliwienie córki prawników.
Blondynka ciężko westchnęła, lecz nie potrafiła mu odmówić. Szybko wyjaśniła na czym polega zabawa, a później zaczęła powtarzać mu kolejne polecenia. Pudełko początkowo powędrowało do Marcina i Hani, ale małżonkowie musieli przekazać je dalej według określonych zasad. Pani Możdżonek miała dać je osobie, która siedziała najdalej. Wodzirej zaprosił wybranego mężczyznę do siebie na środek sali i zadał mu kilka pytań, dzięki czemu wszyscy dowiedzieli się, iż nieznajomy jest wujkiem Hani oraz że przyjechał z Trojanowic.
- Nie zapomniano o tobie i nie bez racji, oddaj paczuszkę pani w najładniejszej kreacji.
Kiedy Witaszek przetłumaczyła polecenie, atakujący uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie.
- Nie wiem co kombinujesz, ale przestań to robić – ostrzegła.
- Co? – zdziwił się brunet. – Ja nic nie kombinuję!
- Jasne – rzuciła sarkastycznie. – I szczerzysz się tak bez powodu.
- Nie, ja po prostu cieszę się, że za chwilę zostaniesz wyróżniona za najładniejszą sukienkę.
Córka prawników popatrzyła na niego zdezorientowana. Czy miała rozumieć to w ten sposób, że według Antka wyglądała najśliczniej ze wszystkich kobiet na sali?
Brązowooka odgoniła od siebie te myśli. To nie miało znaczenia, tym bardziej, ze wujek Hani postanowił wyróżnić swoją żonę. Francuz prychnął z niezadowoleniem.
- To jest jakaś kpina, przecież ona nie ma na sobie sukienki, tylko namiot – oburzył się, a Inga parsknęła śmiechem.
- Już się tak nie bulwersuj – uspokoiła go z rozbawieniem.
O ile w tym przypadku niezadowolenie chłopaka było zrozumiałe, bo blondynka znalazłaby co najmniej dziesięć fajniejszych kreacji od tej, którą prezentowała ciotka panny młodej, to w następnych sytuacjach jego krytyka nie do końca pokrywała się z rzeczywistością. Na przykład kuzynka Marcina naprawdę miała świetną fryzurę – o wiele lepszą od niej – a Rouzier i tak wymrukiwał pod nosem obelgi. Jego poczucie niesprawiedliwości sięgnęło zenitu, gdy jakiś dziadek uznał, że najładniejsze nogi ma jedna z przyjaciółek Hani.
- Noż po prostu!… - sapnął z niedowierzaniem.
- Wyluzuj – odezwała się Witaszek. – Ona zasłużyła na ten tytuł.
- Ty zasługujesz bardziej – stwierdził z pewnością siebie.
Dziewczyna zaczęła zastanawiać się ile jest szczerości w słowach sportowca. Odnosiła wrażenia, że Anto nieco wyolbrzymia i przerysowuje swoje zbulwersowanie, ale jednocześnie nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że gdyby to zależało od niego, wszystkie kategorie należałyby do niej.
- A teraz mój panie uroczy daj paczuszkę tej, która ma brązowe oczy – polecił wodzirej.
W duchu córka prawników uśmiechnęła się przebiegle. Postanowiła poddać bruneta małemu testowi. Nie odwracając się w jego stronę ani nie nawiązując kontaktu wzrokowego, przetłumaczyła mu kolejne zadanie.
- Może teraz się uspokoisz, bo trzeba wybrać osobę z brązowymi oczami, więc ja odpadam.
- Czemu robisz ze mnie idiotę? – oburzył się Rouzier. – Przecież ty masz brązowe oczy.
Zdziwiona Inga przekręciła się na krześle. Nie ukrywała, że spodziewała się, że jej partner da złapać się na ten podstęp, a okazało się, że on doskonale wiedział jakiego koloru są jej tęczówki. Wyglądało na to, że znał ją o wiele lepiej niż mogłaby przypuszczać.
- Naprawdę myślałaś, że się nabiorę? – spytał z zażenowaniem.
- Szczerze mówiąc to tak – przyznała, wzruszając ramionami.
- Cały czas za nisko mnie cenisz – westchnął ciężko.
Blondynka niezbyt wiedziała jak zareagować na to stwierdzenie. Trudno było jej coś wymyślić, tym bardziej, że odniosła wrażenie, że chłopak mówi całkiem serio. Postanowiła skupić się na prowadzonej przez wodzireja zabawie.
- Teraz trzeba dać pudełko dziewczynie, która się najładniej uśmiecha – wytłumaczyła siatkarzowi.
- Ciekawe czy w końcu zostaniesz wybrana – zamyślił się Antonin. – Obstawiam, że nie, bo ci faceci są jacyś nieogarnięci.
Brązowooka parsknęła śmiechem.
- Najważniejsze, że ty jesteś ogarnięty – pocałowała go w policzek. – Przynajmniej nie musisz być o nikogo zazdrosny.
- Tak jak Zibi teraz – powiedział, a córka prawników rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie. – No tylko na niego popatrz.
Dziewczyna wykonała polecenie, odwracając się w lewą stronę, gdzie za Iloną i Łukaszem siedziała jej koleżanka z Bartmanem. Lili właśnie odbierała od jakiegoś nastolatka pudełko. Jej przyjaciel przyglądał się tej scenie z marsową miną. Na szczęście Wiśniewska była zbyt zaskoczona, by zwracać uwagę na reakcję atakującego. Może to i dobrze, bo ten widok mógłby natychmiastowo zetrzeć uśmiech z jej twarzy.
Po kilku standardowych pytaniach mężczyzna nakazał oddać prezent tym, dla których był on przeznaczony. Zielonooka podała paczkę młodej parze i wróciła na swoje miejsce. Marcin z Hanią otworzyli pudełko, wyciągając z niego wałek do ciasta, dziecięcy śliniaczek oraz miniaturową butelkę wódki. Każdy z przedmiotów został skomentowany w zabawny sposób, a następnie wodzirej wrócił na scenę do reszty swojego zespołu. Po kilku chwilach z głośników ponownie popłynęła muzyka, a parkiet zapełniał się parami. Brunet wyciągnął rękę do Ingi.
- Zatańczymy?
Witaszek bez wahania ujęła jego dłoń. 

Mam wrażenie, że taki rozlazły i przynudnawy ten rozdział. Jeśli też tak uważacie, to bardzo Was przepraszam i obiecuję poprawę za tydzień! ;-;

piątek, 21 marca 2014

62. Kazanie


Wbrew czarnym scenariuszom roztaczanym przez Zbyszka, szóstka znajomych wcale nie spóźniła się na ślub. Kiedy weszli do kościoła, bez problemu znaleźli miejsca siedzące, choć nie udało się im pomieścić w jednej ławce. Uroczystość obserwowali z trzech różnych miejsc.
Po przywitaniu przez księdza młodej pary oraz ich gości, przyszedł czas na standardowe obrzędy mszy. Ministrant przeczytał urywki z Pisma Świętego opowiadające o miłości, a następnie kapłan wygłosił Ewangelię oraz piękne, rozbudowane kazanie skierowane głównie do Marcina i Hani. Mimo to, jego słowa trafiły prosto w serca innych osób zgromadzonych w świątyni. Jedną z nich była Inga. Dziewczyna utrzymywała, że wcale nie kocha Francuza, ale w niektórych momentach miała wrażenie, że ksiądz wygłasza swój monolog tylko dla niej. Jak na przykład wtedy, kiedy powiedział, że ludzi lubi się za zalety, lecz kocha za wady. Albo wtedy, gdy stwierdził, iż prawdziwą miłość poznaje się po tym, że nawet pomimo błędów ukochanej osoby i wybuchów złości skierowanych w jej stronę, wciąż chce się do niej wracać. Blondynka nie mogła nie popatrzeć na Rouziera.
Czy to nie brzmiało trochę znajomo? Antek ją wkurzał, to oczywiste. Cały czas się z nim kłóciła, nawet jeśli nigdy nie sprzeczali się tak na serio. Irytował ją, a jednak dalej się z nim spotykała. Myśl, że atakującego mogłoby nagle zabraknąć, napełniała ją dziwnym niepokojem. Lubiła wymianę ciętych komentarzy z chłopakiem, mimo, że czasami przegrywała w ich małych wojenkach, co niewątpliwie ją denerwowało. Nie cierpiała jego pewności siebie i triumfującej miny, kiedy udawało się mu zapędzić ją w kozi róg. Zazwyczaj unikała takich osób – nie ze strachu, że zostanie ponownie pokonana, lecz dlatego, że kontakt z nimi uważała za niepotrzebną stratę energii i dobrego humoru. W przypadku bruneta było zupełnie na odwrót. Czy to oznacza, że go kocha?
Jej rozmyślania przerwał sam Francuz, który przyłapał ja jak się na niego patrzyła. Dziewczyna pośpiesznie odwróciła wzrok, udając, że nic się nie stało. Jednocześnie jej mozg niemal parował od nadmiaru informacji.
Przypomniała sobie wszystkie pocałunki z zawodnikiem i to jak reagowała na jego dotyk. W zasadzie znała już odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Uświadomienie sobie, że zakochała się w Rouzierze stanowiło ostatni element układanki.
- Ten cały fragment o waszych wzajemnych wadach nie miał na celu zniechęcenia was do małżeństwa – podsumował kapłan. – To powinno wam uświadomić jak wielką darzycie się miłością i liczę, że tak właśnie się stanie. Jako, że będziecie przyjmować dzisiaj wiele życzeń, ja również chciałbym się do nich dołączyć i życzyć wam jak najmniej kłótni wywołanych przez te wady. A jeśli już takie się zdarzą, obyście wychodzili z nich zwycięsko kochając się nawzajem jeszcze mocniej.
To zakończenie zdecydowanie przemówiło do innej z blondynek. Lili miała wrażenie, że ksiądz nie zwraca się do pary młodej, tylko do niej. Bo przecież on dokładnie opisał życie zielonookiej. Zbyszek ranił ją poprzez swoje wady, a mimo to Wiśniewska wciąż go kochała. Mogłaby wręcz powiedzieć, że ta miłość z dnia na dzień się wzmacniała zamiast słabnąć. Co prawda, dziewczyna nie potrafiła określić czy działo się tak dlatego, że to uczucie się w niej dopiero rodziło, czy dlatego, że naprawdę kochała go za niedoskonałości, ale słowa kapłana zrobiły na niej wrażenie.
Kiedy po mszy świeżo upieczone małżeństwo odbierało życzenia od swoich najbliższych, koleżanki korzystając z chwilowej nieobecności swoich partnerów, rozmawiały o wygłoszonym dziś kazaniu. Podczas gdy Inga z Lili były nim poruszone, na twarzy młodej matki malowała się dezorientacja.
- Do mnie ono kompletnie nie trafiło – skrzywiła się. – Nie wiem jak można na ślubie mówić o takich pesymistycznych rzeczach. I w ogóle nie rozumiem tego przesłania, że ludzi kocha się za wady. To jakieś kretyństwo.
- Nie dziwię się, że ci się nie podobało – stwierdziła córka prawników. – Ale nie martw się, za jakiś czas na pewno dowiesz się co mamy na myśli.
Niebieskooka popatrzyła na nią zdziwiona, lecz zanim zapytała się o co dokładnie chodzi przyjaciółce, podszedł do nich Antonin.
- O czym gadacie? – zainteresował się.
- O dzisiejszym kazaniu – przyznała Wiśniewska.
- No właśnie! O czym ono było, że aż na mnie zerknęłaś w którymś momencie? – zadał pytanie siatkarz.
Witaszek nagle uświadomiła sobie, że nie chce, by chłopak się tego dowiedział. Gdyby poznał prawdę, mógłby dojść do takich samych wniosków jak blondynka. A brązowooka nie wyobrażała sobie, żeby Francuz zdawała sobie sprawę z jej miłości. Miała wrażenie, że wykorzysta to jako broń i zdecydowanie tego nie chciała. Zresztą, gdyby chodziło o jakiegokolwiek innego faceta, też nie przyznałaby się do swoich uczuć, na pewno nie zrobiłaby tego pierwsza. Może chodziło o to, że potrzebowała zabezpieczenia, które uchroniłoby ją przed cierpieniem.
- Po prostu na ciebie popatrzyłam, bo byłam ciekawa czy bardzo się nudzisz – skłamała, wzruszając ramionami.
- Tak się o mnie troszczysz? – uniósł brwi. – Dzięki. Ale wciąż mnie ciekawi o czym było to kazanie.
- A jak myślisz, o czym mogło być? – rzuciła sarkastycznie dziewczyna. – To ślub, więc chyba jasne, że o małżeństwie? Rusz mózgownicą.
Brunet zmarszczył nos, przedrzeźniając Ingę, za co został skarcony morderczym spojrzeniem. Atakujący jednak w ogóle się nim nie przejął, a co więcej – poprosił Ingę, by została jego tłumaczką i mówiła mu co wykrzykuje weselny wodzirej albo czego dotyczą przemowy gości.
- Naprawdę myślisz, że przyszłam tutaj, żeby być twoim słownikiem? – oburzyła się.
- Między innymi – przyznał bez skrępowania Anto.
Pozostałe dwie koleżanki przysłuchiwały się tej rozmowie z rosnącym rozbawieniem. Kiedy więc Lili została zawołana przez Bartmana, który chciał wspólnie z nią złożyć życzenia młodej parze, zielonooka z lekkim zawodem odeszła od swoich znajomych.
- A ty gdzie zgubiłaś Łukasza? – zainteresował się Francuz, przenosząc swoją uwagę na młodą matkę.
- Nawet nie wiem – odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. – Pogratulowaliśmy Marcinowi i Hani, a potem dołączyłam do dziewczyn. On pewnie gada ze znajomymi.
Sportowiec mruknął, że rozumie i zapytał czy blondynka oglądała ostatni odcinek ich ulubionego serialu – Supernatural. Niebieskooka przytaknęła z entuzjazmem. Oboje zatopili się w gorącej dyskusji o losach bohaterów, niemal zapominając o istnieniu Witaszek. Córka prawników wytrzymała tylko kilka minut ich dialogu. Kiedy nic nie wskazywało na to, by Ilona i Antek zmienili temat, dziewczyna podeszła do Wiśniewskiego zmierzającego w ich kierunku.
- Z nimi się na razie nie dogadasz – ostrzegła go i wyjaśniła czym pochłonięta jest tamta dwójka.
- Aha. Czyli lepiej im nie przeszkadzać.
- Nie, chyba, że chcesz zostać zignorowany – uśmiechnęła się Inga. – A tak swoją drogą, to muszę przyznać, że mnie zaskoczyłeś.
- Ja cię zaskoczyłem? – powtórzył zdezorientowany blondyn.
- No. Byłam pewna, że zafundujesz Zibiemu wielkie limo pod okiem.
Chłopak parsknął śmiechem, ale jego wesołość szybko zniknęła, zastąpiona pochmurnym spojrzeniem.
- Nie myśl sobie, że nie chcę tego zrobić. Opowiedziała wam Lilka o tej sytuacji na korytarzu? – zapytał, a gdy blondynka skinęła głową, podjął swoją wypowiedź. – On grubo przesadził i naprawdę powinien zostać za to jakoś ukarany, ale nie chcę psuć Marcinowi wesela. Poza tym Lilka by mi tego nie wybaczyła.
- Zawsze możesz „przypadkowo” w niego zaatakować na treningu – podsunęła.
- Dzięki za pomysł, jest całkiem niezły – uśmiechnął się.
- Wiem – wyszczerzyła się Witaszek. – Mam jeszcze jeden. Właściwie to bardziej teorię niż pomysł.
- Pochwal się – zachęcił ją Łukasz.
- Nie uważasz, że to podejrzane, że Zbyszek zaczął tak dziwnie traktować Lili dopiero po tym jak zerwał z Roksaną? Wcześniej się normalnie z nią dogadywał. Później Roksana go zostawiła, a on zmienia swoje zachowanie. Na początku myślałam, że odreagowuje swoją porażkę, ale nie za bardzo mi to pasowało, bo dlaczego Zibi miałby się wyżywać tylko na twojej siostrze?
Środkowy słuchał brązowookiej z uwagą. Póki co doskonale rozumiał jej tok rozumowania i naprawdę ciekawiło go w jakim zmierza kierunku.
- Według mnie Roksana powiedziała Zbyszkowi, że to Lili utwierdziła ją w decyzji o rozstaniu. A teraz on „mści” się za to, że Lili zniszczyła jego związek.
- To trzyma się kupy – przyznał z namysłem Wiśniewski.
- Nie wiem tylko, czy to do niego pasuje. Ty znasz Zibiego lepiej i wiesz jak zachowuje się w takich sytuacjach. Kiedy jest na kogoś zły to daje mu to odczuć poprzez swoje zachowanie czy raczej otwarcie mówi co mu się nie podoba?
- On nie dusi w sobie takich rzeczy – odpowiedział bez wahania blondyn. – Ale przecież zawsze istnieje jakiś wyjątek od reguły, prawda?

Także wesele czas zacząć! :D

piątek, 14 marca 2014

61. Pokój przygotowań


Około wpół do pierwszej wszystkie dziewczyny zebrały się w pokoju Ingi i Ilony, aby wspólnie przygotować się na wesele. Na pomysł ten wpadła córka prawników, ale obie blondynki chętnie na niego przystały. Na łóżku leżały już sukienki, a na niewielkim stoliku były rozłożone przeróżne kosmetyki oraz rozgrzana prostownica. Koleżanki praktycznie od razu zabrały się do pracy. Lili zaczęła opowiadać o wydarzeniach wigilijnego wieczoru, kiedy przyznała się bratu do swoich uczuć. Dokładnie opisała jak świąteczna atmosfera, natrętne swatanie jej dziadka oraz prezent od przyjaciela doprowadziły do załamania i jak środkowy znalazł ją zapłakaną w pokoju tylko dlatego, że zapomniała wziąć ze sobą telefon.
- Łukasz był tym wszystkim nieco zaskoczony. On nawet nie wiedział jak to skomentować ani jak mnie pocieszyć. Chyba nadal tego nie wie, ale wcale go za to nie obwiniam. W mojej sytuacji nie ma żadnych pozytywnych aspektów, więc wolę, żeby on milczał niż rzucał pustymi hasłami, które nic nie wnoszą.
- No dobra, ale on był zły, że tak długo kłamałaś? – spytała Witaszek.
- Nie, myślę, że nie – odpowiedziała zielonooka. – On się nawet nie skrzywił, kiedy mówiłam mu, że wy o wszystkim wiecie. Ja cieszę się, że mu powiedziałam. To udawanie cały czas, że nie dzieje się nic strasznego, było męczące. Dopiero teraz to widzę, gdy już nie muszę tego robić. Mam tylko nadzieję, że nie będę tego żałować.
- Ja z nim rozmawiałam – odezwała się młoda matka. – Próbowałam mu wytłumaczyć, że trochę niepotrzebnie się aż tak zamartwia. I wydaje mi się, że on to zrozumiał.
- Naprawdę wstawiłaś się za mną? – zdziwiła się Wiśniewska. – Dzięki!
- Jestem trochę nie w temacie – poskarżyła się Inga. – O czym wy mówicie?
Blondynka opisała jej ostatnie zachowanie brata – podejrzliwe spojrzenia w stronę Zbyszka, które zauważyła także niebieskooka.
- Oj tam, chyba już nie masz się czym przejmować – zbagatelizowała córka prawników. – Skoro Ilona gadała z Wiśnią i twierdzi, że zdołała go przekonać, to jest po sprawie.
- Nie o to chodzi – zaprzeczyła dziewczyna. – Ja pogodziłam się z Łukaszem…
- Serio? – wpadła jej w słowo Szarek. – To dobrze, bo było mi mega głupio, że się przeze mnie pokłóciliście.
- Daj spokój. Może nawet wyszło na plus, biorąc pod uwagę, ze rozmawiałaś z nim o mnie. Tylko, że nie wiem czy to zdoła go powstrzymać. Ja się poważnie obawiam, że Łukasz zrobi coś Zibiemu.
- Co?!
- Nie przesadzaj, przecież Wiśnia nie pobije się ze Zbyszkiem – machnęła ręką Witaszek.
- No właśnie nie byłabym tego taka pewna – westchnęła Lili. – Pamiętasz jak przypomniałaś mi dzisiaj, że będziemy się wspólnie szykować? – zwróciła się do brązowookiej. – Gdy zostaliśmy z Zibim sami, w niego coś wstąpiło. Warknął na mnie z prawdziwą agresją, mówiąc, że ma nadzieję, że moja sukienka nie ma dekoltu do pępka tak jak bluzka. Odpyskowałam mu, ale wiecie, i tak zabolały mnie jego słowa. Chyba za szybko uwierzyłam, że wrócił stary, dobry Zbyszek.
Obie blondynki popatrzyły na koleżankę z zaskoczeniem i współczuciem. Chciały ją jakoś pocieszyć, ale zielonooka pospiesznie kontynuowała swój monolog, jakby sama nie miała ochoty zatrzymywać się przy tym przykrym wydarzeniu.
- No w każdym razie ja powiedziałam Łukaszowi. Przez chwilę myślałam, żeby go okłamać, ale on widział, że coś jest nie w porządku. Nie mogłam go skazać na domysłu, bo to byłoby chyba jeszcze gorsze.
- Bardzo się zdenerwował? – zapytała Ilona.
- „Bardzo” to mało powiedziane. On wpadł w furię.
- Wcale się nie dziwię – rzuciła córka prawników. – Sama najchętniej skopałabym mu dupsko.
- Ja też – poparła ją przyjaciółka. – On jest kretynem.
- Wiecie, najgorsze jest to, że do tej pory wszystko szło dobrze. Chujowo, że akurat przed samym weselem musiał mu wrócić ten zły humor. Mam nadzieję, że zdołam jakoś to przetrwać, bo jest już za późno na odwrót. Jeśli będzie bardzo źle, to po prostu wyjdę z tej imprezy – przyznała Wiśniewska. – A teraz pogadajmy o czymś wesołym. Nie chcę martwić się na zapas. Albo się rozpłakać.
***
Atakujący wszedł do pokoju Wiśniewskich jak do własnego mieszkania. Chłopak posłał mu groźne spojrzenie, które umknęło uwagi przyjaciela.
- Gdzie one są? – zapytał z wyrzutem brunet. – Wiesz, że za dziesięć minut musimy stąd wyjść, żeby zdążyć do kościoła na ślub?
Łukasz już miał powiedzieć, że robienie się na bóstwo zajmuje dużo czasu, ale w ostatniej chwili ugryzł się w język. Jego siostra na pewno nie byłaby z tego zadowolona, a siatkarz nie chciał po raz kolejny nadwyrężać jej zaufania, choć musiał przyznać, że teraz przychodziło mu to najtrudniej. O ile wcześniej po prostu niepokoił się całą sytuacją, to obecnie był zwyczajnie na Zbyszka wściekły. Jak on śmiał tak bezczelnie odezwać się do Lili?! Blondyn żałował, że nie ma przy nim Ilony, która ścisnęłaby jego dłoń, tak samo jak w autokarze, próbując go uspokoić. Zamiast tego chłopak sam sobie nakazał opanowanie.
- Spoko, pójdę je pospieszyć – stwierdził, uśmiechając się do kolegi.
***
Zgodnie z prośbą Wiśniewskiej dziewczyny zmieniły kierunek swojej rozmowy, poruszając bardziej radosne tematy, dzięki czemu niespełna godzinę później zielonooka tryskała dobrym humorem i wspólnie żartowała z koleżankami. Blondynki pochłonięte pracą kompletnie straciły poczucie czasu. Dopiero nieśmiałe pukanie do drzwi przywróciło je do rzeczywistości.
- Lilka? – odezwał się środkowy, chcąc wejść do środka. – Wiesz, że…
Jego siostra z prostownicą w ręce odwróciła się w jego stronę, rzucając mu ostre spojrzenie.
- Wyjdź, Łukasz – poprosiła.
- Ale za dziesięć minut…
- Wynocha! – warknęła.
Zrezygnowany chłopak wycofał się z pokoju.
- Zostało nam tylko dziesięć minut? – zaniepokoiła się Ilona.
- Tak – potwierdziła Wiśniewska, zerkając na zegarek. – I tak prawie kończymy. A nawet jeśli nie, to się spóźnimy. On jeszcze będzie dziękować, że musiał tyle na ciebie czekać.
Kilkanaście minut później blondynki były wreszcie gotowe. Przyjaciółki opuściły pomieszczenie z niemym pytaniem, które nurtowało każdą z nich: jak siatkarze zareagują na ich wygląd.
Młoda matka z zaskoczeniem zauważyła, że wcale nie jest aż tak bardzo skrępowana. Oczywiście, nie pozbyła się nieśmiałości, ale czuła się bardzo… kobieco. Właśnie to drugie przeważało w jej myślach. Wszystkie przygotowania, makijaż i fryzura wykonana przez obie dziewczyny zbudowały w niej prawdziwą pewność siebie. Szarek musiała przyznać, że miło było dla odmiany niczego się nie bać. Tego uczucia nie zepsuło nawet założenie kreacji, którą kupiła przecież dzięki namowom Ingi. Ilona ubrała się w beżową sukienkę zakrywającą koronką cały dekolt. Kreacja sięgała jej jednak jedynie do połowy ud. <STRÓJ> Spojrzenie Łukasza, które uważnie zlustrowało całą jej sylwetkę – od stóp po czubek głowy – i nieco dłużej zatrzymało się na jej nogach, paradoksalnie zamiast zrujnować jej świeżo nabytą pewność siebie, tylko ją wzmocniło.
- Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się, a w jego oczach malował się zachwyt.
- Dziękuję – odwzajemniła gest.
Tymczasem Antek ostrożnie podszedł do córki prawników, która miała na sobie czarną sukienkę obszytą jasnoróżową koronką. Ubranie podobnie jak u jej przyjaciółki całkowicie zakrywało dekolt, lecz odkrywało nogi. W ręce trzymała czarną kopertówkę. <STRÓJ>
Francuz wyciągnął palec i lekko dźgnął Witaszek w ramię.
- Co ty robisz? – zapytała blondynka, patrząc na niego jak na idiotę.
- Sprawdzam czy się nie rozpadniesz – wyjaśnił. – Tak długo się szykowałaś, że nie chciałbym tego zepsuć.
Brązowooka nie wiedziała czy ma się zaśmiać, czy zwyzywać go od debili. Zanim podjęła jakąkolwiek decyzję, chłopak pochylił się nad jej ręką. Inga najpierw poczuła kujący zarost dotykający ją w łopatkę, a po chwili usta całujące ją w ramię. Po jej plecach przeszły ciarki, a na ręce pojawiła się gęsia skórka.
- Podoba mi się ten efekt końcowy – przyznał.
Lili ubrała się w pąsową sukienkę o niezbyt głębokim dekolcie. Tuż pod biustem umieszczony był pasek poniżej którego kreacja została rozkloszowana, sięgając do połowy ud. Wiśniewska założyła także kolczyki, które dostała od atakującego na Boże Narodzenie oraz elegancki zegarek. <STRÓJ> Bartman chwycił nadgarstek dziewczyny, sprawdzając godzinę.
- Osiem minut spóźnienia – powiedział z wyrzutem, a zielonooka nie potrafiła określić ile jest w nim udawanego oburzenia i ile prawdziwego zniecierpliwienia.
- Oj tam, to wcale nie jest tak dużo – zbagatelizowała.
Zbyszek uśmiechnął się. Blondynka bezgłośnie odetchnęła z ulgą, wiedząc, że przyjaciel nie jest na nią zły za tamtą ostrą wymianę zdań. Co prawda to on pierwszy na nią naskoczył, ale dla Lili liczyło się tylko to, że sportowiec nie miał zamiaru sprawiać jej dalszych przykrości. Chwilowo postanowiła nie zastanawiać się nad jego pochmurną aurą, bo pomimo uśmiechu doskonale ją wyczuwała. 

Droga Daisy i pani Jastrzębska - mam nadzieję, że jesteście zadowolone :D Daisy - wybacz, ale chyba nie myślałaś, że zdradzę Ci największy sekret tego momentu opowiadania? xD Przyznaj, że mój podstęp był całkiem sprytny i satysfakcjonujący obie strony :D
A do całej reszty - za tydzień przechodzimy już naprawdę do ślubu i wesela, mam nadzieję, że się cieszycie :3

piątek, 7 marca 2014

60. Kłótnie i zgody


- Łukasz… - odezwała się cicho blondynka. – Przepraszam, że pokłóciłeś się przeze mnie z Lili.
Chłopak popatrzył na nią z zaskoczeniem, lecz w jego oczach wciąż czaił się smutek.
- Daj spokój. To moja wina, nie twoja.
Młoda matka wewnętrznie krzyknęła ze złości. Oczywiście, że to wszystko jej wina. A najgorsze było to, że środkowy obwiniał siebie. Serce się jej krajało, widząc przygnębienie na jego twarzy. Szarek przysunęła się do blondyna i nieco niepewnie wyciągnęła dłoń w jego stronę. Po chwili ich palce splotły się ze sobą.
- Posłuchaj, Lili naprawdę dobrze sobie radzi. Wiem, że nie przestaniesz się o nią martwić, w końcu to twoja siostra, a wy macie ze sobą bardzo dobry kontakt. Domyślam się, że jej zakochanie jest dla ciebie zaskoczeniem, ale nie sądzisz, że właśnie to powinno być najlepszym dowodem na to, że Lili znosi tą sytuację całkiem nieźle? Przecież widziałeś, że dzieje się z nią coś złego, lecz w życiu nie przeszło ci nawet przez głowę, że może chodzić o Zbyszka, prawda? Ona świetnie się kryje ze swoimi uczuciami. I myślę, że przyznała ci się do nich nie dlatego, że potrzebuje twojego wsparcia w takich publicznych sytuacjach, ale po to, żebyś był przy niej kiedy nikt inny nie patrzy. Lili chce wiedzieć, że może na ciebie liczyć i że nie musi zakładać swojej maski obojętności, gdy zostaje z tobą w domu.
- A ja przez swoje debilne zachowanie zmuszam ją, żeby również przede mną udawała, że wszystko jest w porządku – dokończył blondyn.
Niebieskooka spojrzała na niego nieco przestraszona.
- Nie miałam tego na myśli!… - spróbowała się usprawiedliwić, ale sportowiec wszedł jej w słowo.
- Wiem. Ale pomogłaś mi to zrozumieć – uśmiechnął się do dziewczyny. – Ja znam Lilkę. Ona właśnie tak zareaguje, jeśli się nie uspokoję.
Wiśniewski pochylił się i pocałował ją w policzek.
- Dziękuję.
Para wróciła do autokaru, w którym zapełniało się coraz więcej miejsc. Okres postoju powoli dobiegał końca, a pojazd miał udać się w ostatni etap podróży. Po paru minutach do środka weszli obaj atakujący i ich towarzyszki. Inga, która miała na sobie dżinsy oraz biały sweterek właśnie żywo o czymś dyskutowała z zielonooką. <STRÓJ> Kiedy zajęły swoje miejsca, córka prawników siedząca równolegle ze swoją przyjaciółką, rzuciła przelotne spojrzenie na jej dłoń wciąż trzymającą dłoń chłopaka.
- Słuchajcie, wpadłam na pewien pomysł – odezwała się. – Co powiedzielibyście na wieczór filmowy? Moglibyśmy się kiedyś umówić w szóstkę u mnie i pooglądać jakieś horrory. My mamy kino domowe, więc efekty są świetne.
Ilona mocniej świsnęła rękę blondyna, chcąc w ten sposób zmusić go do popatrzenia na nią. Nie zrobiła tego dlatego, że bała się filmów. Chodziło raczej o to, by siatkarz nie obserwował po raz kolejny swojej siostry. Co prawda nie wiedziała czy Łukasz rzeczywiście by to zrobił, ale wolała nie zaogniać sytuacji między rodzeństwem. Gdy chłopak odwróciła się w jej stronę, w jego oczach malowało się zrozumienie.
- Takie maratony filmowe u Ingi zawsze były fajne – uśmiechnęła się.
- Spoko, to możemy umówić się na któryś dzień – zgodził się Wiśniewski, przenosząc wzrok na brązowooką. – Chociaż chyba dopiero po Sylwestrze, bo my wcześniej mamy mecz.
- Na pewno coś wymyślimy tak, żeby wszystkim pasowało.
Szóstka znajomych zajęła się ustalaniem szczegółów ich spotkania. Wspólnie zastanawiali się nad doborem tytułów horrorów, a Witaszek opowiadała o starych wieczorach filmowych, które urządzała ze swoimi koleżankami. Tak minęła im ostatnia godzina jazdy do Krakowa.
Kilka minut przed dwunastą autokar zaparkował przed hotelem, w którym mieli nocować goście. Ślub był zaplanowany na piętnastą, więc na przygotowania zostało sporo czasu. Najpierw jednak wszyscy musieli się zakwaterować. Młoda matka odebrała klucz do pokoju, który dzieliła ze swoją przyjaciółką. Ich sąsiadami byli obaj atakujący, a dalej mieszkało rodzeństwo Wiśniewskich.
- Mam pytanie – Francuz szturchnął córkę prawników. – Co do tego maratonu.
- Boisz się horrorów? – domyśliła się blondynka.
Anto prychnął.
- Bardzo! Przytulisz mnie w razie czego?
- Nie ma sprawy, tchórzu – dziewczyna pogłaskała go po ramieniu.
- Cudownie! A tak poza tym, to twoi rodzice będą wtedy w domu?
Inga o mało się nie przewróciła, mimo, że szła po prostej drodze. Posłała zawodnikowi ogłupiało-wymowne spojrzenie, gdyż nie była w stanie skomentować jego słów. Czy on właśnie zaproponował jej…
- Ciekawy jestem czy mnie wtedy przedstawisz – sprecyzował chłopak.
A może jednak nic jej nie proponuje. I całe szczęście, bo nie miałaby pojęcia co zrobić w takiej sytuacji. Póki co, kompletnie sobie tego nie wyobrażała.
- Po co?
- Twoi rodzice na pewno chcieliby poznać tego zajebistego kolesia, z którym byłaś na weselu.
- Och, ale chyba nie mówisz o sobie? To określenie na „Z” się nie zgadza.
***
Lili dopisywał humor od samego rana. Wręcz nie mogła się doczekać wesela, mając jakieś dziwne i zupełnie niezrozumiałe przeczucie, że dziś wydarzy się coś wspaniałego. Do południa wszystko wskazywało na to, że rzeczywiście czekała ją świetna zabawa. Pomijając całą akcję z jej bratem, kiedy naprawdę się zdenerwowała. Blondynka rozumiała, że Wiśniewski się o nią martwi, ale nie musiał aż tak przesadzać. Może te ostre słowa dadzą mu do myślenia.
Jednak nawet kłótnia z Łukaszem nie zepsuła jej nastroju. Chwilowo nim zachwiała, lecz wystarczyło podejść do Bartmana, by wszystko wróciło do normy. Jej przyjaciel zachowywał się zwyczajnie. Nie próbował zadawać jej dziwnych pytań ani nie rzucał dwuznacznymi komentarzami. Zamiast tego rozmawiali i żartowali, spędzając wspólnie czas w najlepszy z możliwych sposobów. I gdy dziewczyna zapomniała o swoich troskach, nagle coś się popsuło.
- Lili, przyjdziesz do nas tak jak się umawiałyśmy? – zagadnęła Inga.
- Jasne – potwierdziła. – O wpół do pierwszej?
- Może być wcześniej, jeśli się wyrobisz.
- Co ty knujecie? – zapytał Zbyszek z podejrzliwą miną.
- Nic – wzruszyła ramionami córka prawników. – Tylko zrobimy Lili na bóstwo.
Witaszek zniknęła w drzwiach swojego pokoju. Twarz bruneta spowił cień. W kolejnych wypowiedzianych przez niego słowach nie byłoby nic nadzwyczajnego, gdyby nie jego mimika, spojrzenie ciskające gromy i ton głosu świadczący o słabo powstrzymywanej złości.
- Mam nadzieję, że twoja sukienka nie ma takiego dekoltu do pępka jak ta bluzka – warknął.
- Oczywiście, że ma – odpyskowała zielonooka. – I wcięcie na plecach aż do dupy!
Wiśniewska weszła do pomieszczenia, które dzieliła z bratem, nie wiedząc czy bardziej chce się jej płakać z żalu czy roztrzaskać szklanki ze wściekłości. Cały ten wyjazd układał się tak dobrze. Zbyt dobrze jak widać. Tym jednym zdaniem chłopak zburzył całą jej pozytywną energię. Blondynka straciła ochotę na jakąkolwiek zabawę.
- Lilka?… - usłyszała nieśmiały głos Łukasza. Środkowy stanął przed nią, rzucając jej niepewne spojrzenie. – Lilka, ja chciałem cię przeprosić.
Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona.
- Przepraszam, że zachowywałem się w stosunku do ciebie i Zibiego tak nienaturalnie. To było idiotyczne, zwłaszcza, ze on traktował cię zupełnie zwyczajnie i nie sprawiał ci żadnej przykrości. Wiem, że przesadziłem. Przepraszam.
Zielonooka uśmiechnęła się i uświadomiła sobie, że wcale nie jest na niego zła. A w każdym razie nie na tyle, żeby oczekiwać przeprosin.
- Daj spokój – powiedziała, przytulając się do Wiśniewskiego. – To ja chyba trochę przesadziłam. Przecież wiem, że martwisz się o mnie i nie za bardzo wiesz jak się zachować. Poza tym, gdyby sytuacja była odwrotna, ja na pewno postępowałabym tak jak ty.
Blondyn uścisnął siostrę z wdzięcznością. Po chwili odsunęli się od siebie i zabrali za rozpakowywanie walizek.
- Przynajmniej Zibi już nie jest taki dociekliwy – stwierdził siatkarz. – Będziesz mogła się dobrze bawić na weselu.
Odpowiedziała mu cisza. Chłopak nieco zaniepokojony odwrócił się w stronę dziewczyny. Jej mina wyrażała więcej niż jakiekolwiek słowa – ich wspólny przyjaciel w jakiś sposób ją zranił.
- Lilka… - przez jego twarz przemknął gniew. – Co on ci zrobił?
Wiśniewska popatrzyła na niego z wahaniem. Stoczyła prawdziwą walkę ze swoimi myślami, zastanawiając się czy powinna przyznać się do prawdy. Wiedziała, ze nie uda się jej zbyć brata milczeniem. Łukasz znał ją zbyt dobrze i doskonale zdawał sobie sprawę, że między nią a atakującym zaszło coś złego. Z drugiej strony, nie chciała, żeby zawodnik traktował Bartmana wrogo, a tak na pewno się stanie, gdy powie mu o ich ostatniej wymianie zdań…

No chyba nie myślałyście, że Zibi pozostanie taki sympatyczny na zawsze :P