piątek, 25 stycznia 2013

11. Doktorant Damian


Czwartek zapowiadał się okropnie. Dziewczyny najpierw miały zaplanowany cztero i półgodzinny wykład z logiki prawniczej, później dwugodzinne okienko, a potem kolejny wykład z historii ustroju i prawa polskiego trwający półtorej godziny. Na szczęście logika przypadała tylko raz w miesiącu, zawsze w pierwszy czwartek. Dodatkowo, co dwa tygodnie odbywały się ćwiczenia z historii. Blondynki nie omieszkały skrytykować i ponarzekać na plan przez większą część podróży (Wiśniewska bowiem przyjęła propozycję przyjaciółek i razem z nimi jeździła autem).
- Wiesz co, ciebie wszyscy kojarzą na tej uczelni, więc mogłabyś zrobić z tym porządek – stwierdziła Lili ubrana w białą bluzkę oraz dżinsy. <STRÓJ>
Witaszek, która założyła tego dnia na siebie czarne legginsy i luźną, satynową bluzkę w białoczarne paski, prychnęła. <STRÓJ> Jej koleżanka w jednym miała rację: do tej pory każdy znał jej rodziców. Dziewczyna spodziewała się, że będzie rozpoznana, więc cała sytuacja nie stanowiła dla niej zaskoczenia. Chciała tylko, żeby wszyscy oceniali ją według zdolności i wiedzy, a nie nazwiska. Gardziła taryfą ulgową. Poza tym znani rodzice bardzo szybko mogli obrócić się przeciw niej. Nie każdy lubił ich skuteczność i odniesiony sukces. Scenariusz, w którym ktoś z premedytacją nie zaliczy jej kolejnych kolokwiów albo egzaminów wcale nie był taki nieprawdopodobny. Na razie jednak nie miała zamiaru się tym przejmować.
- Nie ma problemu, pójdę do osoby, która odpowiada za nasz plan, kimkolwiek ona jest, i zmuszę ją, żeby zrobiła go jeszcze raz – odpowiedziała brązowooka, parskając śmiechem. – Jestem pewna, że mnie posłuchają.
- To świetnie! – ucieszyła się Wiśniewska.
Ilona założyła tego dnia ciemne dżinsy oraz czerwoną koszulkę z czarnymi cekinami naszytymi na ramionach. <STRÓJ>
- Inga, czy ty byłaś u fryzjera? – zapytała blondynka. – Wczoraj nie miałaś grzywki.
- Byłam – potwierdziła jej przyjaciółka. – Ale mogę ja spokojnie zaczesać na bok i nic nie widać.
***
Wchodząc do sali, w której miał się odbyć wykład z historii prawa, dziewczyny nie wiedziały czy były bardziej zmęczone ponad czterogodzinnymi zajęciami z logiki prawniczej czy późną porą i perspektywą powrotu do domu dopiero o osiemnastej. Mimo, że świeciło słonce (a może własnie dlatego), nie chciało im się siedzieć przez następne dziewięćdziesiąt minut. Jak do tej pory najprzyjemniejszą częścią dnia było dwugodzinne okienko w trakcie którego mogły porozmawiać, pożartować i poznać się jeszcze lepiej. Zielonookiej podobały się jeszcze te momenty, gdy przez wykładami gadały z chłopakami z ich roku.
- Centralnie boli mnie brzuch ze śmiechu – stwierdziła Witaszek. – Już dawno mnie nikt tak nie rozśmieszył.
- Mi też poprawili humor – zgodziła się Lili. – Poczułam się jakbym była z moim bratem i jego kolegami, oni też tak zawsze dowalają.
- Bo faceci zawsze mają mocne teksty – powiedziała brązowooka. – Oni po prostu…
Blondynka przerwała swoją wypowiedź, gdyż do pomieszczenia weszły dwie osoby. Jedną z nich była podstarzała brunetka z wyraźnymi pasmami siwych włosów. Kobieta nosiła okulary, a usta podkreśliła czerwoną szminką. Tuż za nią dreptał przystojny szatyn. Chłopak na oko miał dwadzieścia siedem lat. Chwilę później okazało się, że dysponuje też olśniewającym uśmiechem. Inga nie potrafiła określić koloru jego tęczówek, lecz nie wątpiła, że są równie perfekcyjne jak cała reszta. Nie mogła oderwać od niego wzroku.
- Dzień dobry – odezwała się prowadząca zajęcia. – Jestem Wiktoria Filiżankowska i będę was uczyć historii ustroju i prawa polskiego. Mamy razem nie tylko wykłady, ale też ćwiczenia, które odbywają się co dwa tygodnie. Na pierwsze zapraszam już za tydzień. Zanim omówię warunki zaliczenia, chcę wam przedstawić mojego doktoranta, Damiana.
Nieznajomy skinął głową, obdarzając studentów uprzejmym uśmiechem. Część dziewczyn, w tym córka prawników, odpowiedziała zachwyconym spojrzeniem.
- Damian będzie mi pomagał. Czasami też przedstawi swoją prezentację. W razie jakichkolwiek pytań, możecie się z nim kontaktować – podjęła kobieta. – Jeśli chodzi o zaliczenia, to z wykładów jest oczywiście egzamin. Z ćwiczeń natomiast zrobicie prezentacje multimedialne. Ocena z prezentacji jest jednocześnie oceną w indeksie, mam nadzieję, że odpowiada wam takie rozwiązanie.
Po sali przetoczył się twierdzący pomruk. Szatyn natomiast wyciągnął ze swojej teczki kartkę.
- Damian puści w obieg listę tematów. Dobierzcie się w trójki albo czwórki i wybierzcie jeden z nich. I jeszcze jedna sprawa. Nie ma możliwości zamienienia się terminami. Będę ich ściśle przestrzegać i uwierzcie, że nie dostaniecie żadnej taryfy ulgowej. Jeśli temat jest przewidziany na szóstego grudnia to ma być przedstawiony szóstego grudnia. Nie obchodzi mnie, że to Mikołajki. Nie chodzi o to, że jestem wredną babą i chcę was wszystkich pogrążyć. Te tematy są dokładnie zaplanowane i chronologicznie ułożone, dlatego  m u s i c i e  wywiązywać się z terminów. Nie będzie możliwości odrobienia tego w innym dniu. Macie jakieś pytania czy możemy przejść do wykładu?
Blondynki od razu stwierdziły, że wspólnie zrobią prezentację. Problem pojawił się, kiedy dotarła do nich lista. Ponieważ siedziały bardziej z tyłu, większość ciekawie brzmiących tematów została już zajęta.
- A może weźmiemy ten pierwszy? – zaproponowała szeptem Ilona. – Wiem, że będziemy musiały się sprężyć i zrobić go na następny czwartek, ale on wydaje się najciekawszy. Poza tym, im szybciej się za to zabierzemy, tym lepiej. Potem już będziemy miały luz.
- No spoko, dla mnie nie ma problemu – zgodziła się Wiśniewska.
- Zresztą, nie wiem jak ty – odezwała się Inga – ale my pewnie i tak zabrałybyśmy się za to na ostatnią chwilę, więc wychodzi na to samo.
Zielonooka parsknęła śmiechem.
- Widzę, że mamy podobny system pracy.
***
Jedną z rzeczy, które Lili lubiła najbardziej były nocne spacery. Uważała, że mają one swoją niepowtarzalną atmosferę, a rozmowy – nawet o najbardziej błahych tematach – stają się dwa razy ciekawsze i intymniejsze. Kiedy wróciła do domu, zegar wskazywał kilka minut po dziewiętnastej. Myślała, że już nigdzie dziś nie wyjdzie, leczy gdy około wpół do dziewiątej Łukasz zaproponował jej spotkanie z ich przyjacielem i jego ukochaną, dziewczyna momentalnie się zgodziła.
- Ale nie za długo, dobrze? – zastrzegła. – Dzisiejszy dzień był naprawdę męczący.
- Przecież my mamy jutro trening rano – powiedział siatkarz. – Nie będziemy się szlajać przez pół nocy.
Kilkanaście minut później blondynka zarzuciła na siebie brązową kurtkę i założyła buty. Nie chciało się jej przebierać, więc miała na sobie ciemnoszare dresowe spodnie, szarą koszulkę i bluzę z kapturem. <STRÓJ> Poza tym, czuła się swobodnie przy Bartmanie nawet ubrana w rozciągnięty, poplamiony dres.
Przed blokiem czekał już na nich brunet i Roksana, która założyła beżowe spodnie, białą bluzkę z długim rękawem oraz szare poncho. Brązowooka ubrała też długie, szare rękawiczki bez palców. <STRÓJ> Cała czwórka przywitała się ze sobą i wolnym krokiem ruszyła przed siebie.
Wiśniewska opowiadała o minionym dniu, zastanawiając się jednocześnie co się z nią dzieje. Dziewczyna bowiem czuła się źle. Nie potrafiła określić dokładniej swoich emocji, ale wiedziała, że zaliczają się one do tych negatywnych. Nie umiała nazwać swoich uczuć – nie miała pojęcia czy to złość, smutek, przygnębienie czy może jeszcze coś innego – lecz jednego była pewna: to „coś” pojawiło się, kiedy jej spojrzenie padło na trzymające się ręce Zbyszka i brunetki. Nie widziała dlaczego tak się stało. Przecież nieraz widziała ich razem. Nie miała pojęcia czemu tym razem poczuła się nieswojo. Nie chciała tego roztrząsać, ale nie potrafiła się też od tego odciąć.
- …więc zrobiło się naprawdę wesoło jak zaczęłyśmy rozmawiać z tymi chłopakami – mówiła zielonooka. – To znaczy ja i Inga, bo Ilona się nie odezwała nawet słowem.
- No co ty, siedziała z wami i milczała? – zdziwiła się Roksana.
- Może jest lesbijką? – zastanowił się blondyn. – Lilka, ty uważaj na siebie!
Obaj sportowcy wybuchli śmiechem. Koleżanki posłały im zdegustowane spojrzenia.
- Jaki ty jesteś pojebany – siostra środkowego przewróciła oczami. – Ilona jest raczej bardzo nieśmiała. Ona od samego początku była wycofana, ale ja ją lubię. Ona jest w porządku. Zresztą, może sam się o tym przekonasz. Zapisałyśmy się w trójkę do prezentacji z historii prawa. Musimy ją zrobić na czwartek, bo Filiżanka nie toleruje opóźnień. Zaproponowałam, że możemy się spotkać u mnie, w poniedziałek przed zajęciami. 

Hmm, wie może ktoś jak skrócić siedem stron do jednej? Moja ściąga nie może być taka długa -.- Swoją drogą to nie fair, że moi bracia mają ferie, a ja największy zapieprz, po którym od razu zaczyna się nowy semestr :/

piątek, 18 stycznia 2013

10. Pocałunek na dworcu




Na zajęciach z łaciny nie było żadnej taryfy ulgowej. Drobicz przeprowadził normalne konwersatoria. Tłumaczył łacińską gramatykę, zasady dodawania końcówek i podał zasób podstawowego słownictwa. Mężczyzna też nie skrócił zajęć nawet o minutę. Na niektórych twarzach odbijało się znużenie.
- Lili, może chcesz z nami jeździć autem? – zaproponowała brązowooka. – Ja mam samochód, wszystkie mieszkamy w Kędzierzynie, więc możesz się zabierać.
- Przestań, nie będę wam robić kłopotu…
- Jakiego kłopotu? Przecież ja i tak bym jeździła, bo nie chcę męczyć się w pociągach – wytłumaczyła Witaszek. – Wiesz, te wszystkie opóźnienia albo postoje. Naprawdę mogę cię wozić. Ilona nie narzeka.
Dziewczyny parsknęły śmiechem.
- To może jutro – zdecydowała blondynka. – Dzisiaj już się umówiłam, że kolega przyjedzie po mnie na dworzec.
- Mieszkasz w Kędzierzynie od miesiąca i już masz tam znajomych? – uniosła brwi Inga.
- No tak, my się w sumie przyjaźnimy od czterech lat. I rzeczywiście znam kilka osób w Kędzierzynie dzięki bratu.
- Kurczę, fajnie mieć takiego brata – stwierdziła niebieskooka.
- Żebyś wiedziała – uśmiechnęła się blondynka.
- Ej tak właściwie – zagadnęła brązowooka – to czemu ty ubrałaś buty na obcasie? Chcesz się wywyższać? I tak jesteś wysoka, bez tych butów też byś patrzyła na nas z góry.
- Inga, to było nietaktowne – warknęła Szarek, choć Lili wydawała się być rozbawiona tym spostrzeżeniem. – A ty czemu ubrałaś się w takie drogie ciuchy? Przecież po nazwisku i tka wszyscy poznają, że twoi rodzice są tymi sławnymi prawnikami.
- Bo lubię – wzruszyła ramionami dziewczyna.
- Może Lili też lubi?
Wiśniewska z rosnącym zaskoczeniem słuchała toczącej się rozmowy. Miała nieprzyjemne wrażenie, że jej nowe znajome za chwilę się pokłócą. Przez nią.
- Przestańcie, nic się nie stało – wtrąciła się, próbując załagodzić sytuację. – Twoi rodzice są prawnikami Zaksy?
- Nooo! – brązowooka wyprostowała się z dumą. – Zrobili mi taką zajebistą niespodziankę. Oni dobrze wiedzą, że kocham siatkówkę.
Blondynka uśmiechnęła się.
- Nie chciałam cię urazić, mówiąc o tych szpilkach – wyznała po chwili. – Po prostu zauważyłam dopiero teraz, że jesteś taka wysoka i…
- Daj spokój – machnęła ręką Lili. – Przecież się nie obraziłam. Już dawno stwierdziłam, że to, że mierzę metr osiemdziesiąt nie powinno mnie ograniczać. I tak jestem wyższa od reszty, więc te kilka centymetrów nie robi różnicy.
- I bardzo dobrze! Ja mam tak samo, tylko z ciuchami. Mam się ubierać w lumpeksach, bo ludzie będą patrzeć przychylniej? No chyba nie.
Dziewczyny uśmiechnęły się do siebie. Między nowymi znajomymi ewidentnie nawiązała się nić porozumienia.
- Ale fajnie, że jesteś taka wysoka – powiedziała Witaszek.
- To u nas rodzinne – wzruszyła ramionami zielonooka.
- No tak – pokiwała głową Inga.
Kilka minut później blondynki pożegnały się. Lili poszła do biblioteki, w której miała odebrać kilka kodeksów prawnych i dzienników ustaw. Przyjaciółki z kolei skierowały się na pobliski parking.
- Fajna ta dziewczyna – odezwała się Ilona.
- No – potwierdziła brązowooka. – Pierwsze wrażenie zrobiła dobre. I lubi siatkówkę, ma za to zajebistego plusa. A jak już gadamy o siatkówce…
- No? – mruknęła z roztargnieniem Szarek.
- Pochwaliłaś Wiśnię – Inga uśmiechnęła się dwuznacznie. –Wyróżniłaś go.
- Tak, bo naprawdę uważam, że dorównuje poziomowi Jurijowi i Możdżonowi. Nie wiem czemu tak uparcie drążysz ten temat.
Blondynka rzuciła przyjaciółce zirytowane spojrzenie. Witaszek uczepiła się Łukasza, raz po raz rzucając aluzjami do jego osoby. Było to całkowicie w jej stylu, tak nagle zacząć mówić o jakimś chłopaku. Pokazywała kogoś i pytała czy się jej podoba. Zawsze jednak kończyło się na tym jednym pytaniu. Tym razem Inga wróciła do swojego pomysłu. Może dlatego, że niebieskooka po raz pierwszy przyznała, że dany facet się jej podoba. Inga chyba zwietrzyła w tym jakąś fałszywą nadzieję na piękne love story.
- Aha, i chodzi tylko o aspekt sportowy.
- Tak – ucięła.
***
Książki wypożyczone przez Lili ważyły chyba z tonę. Dziewczyna strasznie cieszyła się, że Zbyszek odbierze ją z dworca. Przynajmniej nie będzie musiała dźwigać tych cegieł.
Brunet czekał na nią na peronie. Gdy tylko zobaczył przyjaciółkę, podszedł do niej. Objął ją ramieniem i pocałował i policzek.
- Cześć – przywitał się.
- Cześć. Weź to ode mnie – Wiśniewska wepchnęła mu do ręki opasłe tomiska.
Zielonooka nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Jego buziaki nigdy nie robiły na niej większego wrażenia. Nieraz witał ją w taki sposób jak dziś: całusem w policzek. Dlaczego więc jej żołądek wykonał fikołka? To nie była normalna reakcja. Poczuła się tak… dziwnie. I mimo, że bardzo chciała tego nie roztrząsać, to cały czas myślała o Bartmanowym buziaku.
- Czy ja wyglądam na tragarza? – sapnął siatkarz. – To jest ciężkie.
- Jak już tu jesteś, to przynajmniej się do czegoś przydasz. Wyobraź sobie, że ja musiałam popierdalać z tymi książkami przez pół Opola.
- Trzeba było wziąć taksówkę.
- Żebyś wiedział, że miałam taką propozycję!
Blondynka opowiedziała o spotkaniu z Iloną i Ingą. Przytoczyła przyjacielowi całą ich rozmowę i pomysł Witaszkowej, żeby wróciły do Kędzierzyna razem.
- To czemu nie pojechałaś z nimi?> - zapytał z wyrzutem Zbyszek. – Nie chciałaś się z nimi zintegrować?
- Nie, wolałam zintegrować się z tobą – zażartowała.
- No wiesz! Ze mną chyba już nie musisz tego robić – oburzył się atakujący.
- Po prostu chciałam ci powiedzieć jak było na uczelni. To źle?
- Skąd! – brunet posłał jej uśmiech. – Cieszę się, naprawdę. I cieszę się, że już znalazłaś sobie koleżanki.
- Ja też – przyznała Wiśniewska. – One są fajne, choć Inga jest znacznie bardziej wygadana. I jest bardzo bezpośrednia, ale dzięki temu szybciej przełamujemy ten dystans między nami.
- Widzisz, a tak się bałaś. Mówiłem ci, że nie ma czego. One w ogóle wiedzą, że jesteś siostrą Wiśni? Bo przecież lubią siatkówkę.
- Nie przyznałam im się tak wprost, ale wydaje mi się, że tak. Dużo o sobie powiedziałam, więc pewnie pokojarzyły fakty. Poza tym, jak stwierdziłam, że u nas w rodzinie wszyscy są tac wysocy, to one rzuciły takim wyrozumiałym „no tak”, więc wiedzą.
***
Kiedy blondynka wróciła do mieszkania, musiała jeszcze raz opowiedzieć jak minął jej pierwszy dzień studiów. Łukasz dokładnie wypytał ją o każdy szczegół.
- Będziesz studiować z córką prawników Zaksy i dziewczyną, która ci pomogła, kiedy zemdlałaś – pokręcił z niedowierzaniem głową. – Świat jest mały.
- Fakt – przyznała. – To już wszystko? Bo jak tak, to chciałabym iść pobiegać.
Zawodnik rzucił jej zaniepokojone spojrzenie. Dokładnie znał Lilkę i wiedział, że bieganie jest oznaką czegoś złego. Jego siostra zawsze wybierała tą formę aktywności, gdy się stresowała, martwiła, smuciła albo miała jakieś problemy. Dzięki temu mogła zapomnieć o dręczących ją sprawach.
- Co się stało? – spytał z troską.
- Nic. po prostu za bardzo się bałam tego początku – skłamała gładko. – Muszę to odreagować. Cały czas myślałam, że będzie tragicznie i za bardzo się nakręciłam.
- No dobra – zgodził się, wyraźnie uspokojony. – To leć się odkręcić.
Wiśniewska przebrała się w czarne rybaczki i fioletową koszulkę na ramiączkach. Włosy związała w kucyk. Założyła też opaskę oraz adidasy i w końcu wyszła z mieszkania. <STRÓJ>
Skierowała się w stronę lasu, pozwalając, by myśli wywietrzały z jej głowy. Wcale nie przejmowała się studiami, ale musical zataić prawdę przed bratem. Nie mogła się mu przecież przyznać, że nie potrafi zapomnieć o Zbyszkowym całusie w policzek. Ani trochę się jej nie podobało, że tak obsesyjnie o tym myśli, a jednocześnie nie potrafiła przestać.
Na szczęście bieganie pomogło. Kiedy ponad pół godziny później wróciła do domu, czuła się już znacznie lepiej. Uznała, że wszystko było wynikiem emocjonującego dnia i lekkiego zmęczenia. Wypchnęła ten incydent ze swojej świadomości, nie zamierzając sobie o nim przypominać. 

 Jadę jutro na mecz Zaksy z Delectą! :D To taki relaks przed sesją chyba. Niby tylko egzamin z angielskiego i dwóch fizjologii (roślin oraz zwierząt), ale wyczuwam rozpierdol -.-

piątek, 11 stycznia 2013

9. Nowe znajomości




Ilona umówiła się ze swoją przyjaciółką, że będzie na nią czekać na osiedlowym parkingu. Dziewczyny zaczynały właśnie studia: pierwszy rok prawa. Inga, która posiadała własne auto, nie zamierzała jeździć do Opola pociągami. Podróż czasowo trwała tyle samo – niecałą godzinę – lecz nie musiała martwić się opóźnieniami i nie przejmowała się narzuconym rozkładem jazdy. A to, że woziła ze sobą Ilonę było oczywistością.
W poniedziałki miały tylko jedne zajęcia – konwersatoria z łaciny, które zaczynały się o 14.50. Piętnaście minut przed czternastą do wiśniowego Citroena wsiadła blondynka ubrana w dżinsy i luźną, kremową bluzkę. Na prawym ramieniu nosiła beżową torbę, którą od razu rzuciła na tylne siedzenie. <STRÓJ> Niebieskooka przyjrzała się Witaszkowej. Inga miała na sobie ciemne dżinsy oraz ciemnofioletową bluzkę obszytą na brzegach czarną koronką. <STRÓJ>
- Jak przyjedziemy do Opola, nie podejdę do ciebie bliżej niż na dziesięć metrów – stwierdziła dwudziestolatka. – W ogóle, unikajmy się i udawajmy, że się nie znamy.
- O czym ty gadasz? – zapytała zdezorientowana brązowooka.
- Wyglądam przy tobie jak jakiś plebs. Lepiej, jeśli nie zepsuję ci opinii córki sławnych prawników. Nie powinnaś się pojawiać w towarzystwie takiej prostaczki jak ja.
Dziewczyna prychnęła z pogardą, choć jednocześnie wiedziała, że przyjaciółka wcale nie mówi serio.
- Pojebało cię – oznajmiła.
***
Wiśniewska ubrana w ciemne rurki i szarą bluzkę z jednym rękawem, niepewnie rozglądała się wokół siebie. <STRÓJ> Blondynka siedziała przed salą, w której za kilkanaście minut miały się rozpocząć jej pierwsze ćwiczenia. Wokół niej zbierało się coraz więcej osób, ale nie odważyła się do nikogo odezwać. Czuła się coraz bardziej zagubiona, tym bardziej, że niektórzy ze sobą normalnie rozmawiali. Z ich swobody wnioskowała, że znali się po prostu wcześniej, ale wcale jej to nie pocieszało. Przecież ona nawet nie studiowała typowego prawa.
Dziewczyna wysłała zrozpaczonego SMSa do Zbyszka. Zaledwie schowała komórkę do swojej torebki, usłyszała koło siebie głos.
- Przepraszamy, czy możemy tu usiąść?
Zielonooka popatrzyła na nieznajomą blondynkę.
- Jasne, proszę bardzo – uśmiechnęła się do niej.
- Omg, to ty! – odezwała się inna dziewczyna. – Pamiętasz mnie?
Wiśniewska popatrzyła na nią i od razu rozpoznała. To była ta sama osoba, która pomogła jej w piątek, gdy zemdlała na meczu. Kilka chwil później wszystkie blondynki zapoznały się ze sobą. Ilona wytłumaczyła też, że przyjaźni się z Ingą od paru lat.
- Więc będziesz studiować z nami prawo – zagadnęła brązowooka.
- Tak dokładniej to kryminalistykę, ale muszę uczęszczać na wszystkie wasze zajęcia – wytłumaczyła Lili. – Potem, po trzecim roku, muszę napisać egzamin. Dopiero na dwóch ostatnich latach będę miała dodatkowe wykłady i ćwiczenia z takiej normalnej kryminalistyki.
- Bez sensu – stwierdziła Witaszek. – Przecież ty będziesz zawalona książkami. Masz dwa razy więcej nauki niż my, bo ja z Iloną studiujemy tylko prawo.
- Wiem, ale nie spodziewałam się, że to jest zorganizowane w taki sposób. Dopiero na początku września nas o tym poinformowali, gdy było już za późno na zmiany. Trudno – wzruszyła ramionami dziewczyna. – Pogodziłam się z tą sytuacją, a nawet znalazłam plusy. Przecież ukończę też prawo, więc będę miała więcej możliwości pracy.
- No w sumie tak – zgodziła się niebieskooka. – Do którego liceum chodziłaś?
- Do jedynki, we Włodawie.
- Lol, Włodawie? – zdziwiła się Inga. – Gdzie to jest?
- W województwie lubelskim, niedaleko granicy z Białorusią.
Przyjaciółki popatrzyły zaskoczone na swoją nową koleżankę.
- Wywiało cię aż do Opola, nieźle. Mieszkasz w akademiku czy wynajmujesz mieszkanie? – zainteresowała się Ilona. – Często będziesz przyjeżdżać na mecze Zaksy czy w piątek byłaś tak okazyjnie?
- To znaczy, ja nie mieszkam w Opolu, tylko w Kędzierzynie – wyjaśniła Wiśniewska, parskając śmiechem na widok min blondynek. – Mamy mieszkanie na Azotach, razem z moim starszym bratem.
- Nic nie rozumiem – przyznała bezradnie brązowooka. – A wasi rodzice? Pozwolili wam wyjechać tak daleko od domu?
- Oni się nawet cieszyli, że jesteśmy razem. Mamy ze sobą dobry kontakt, więc na pewno nie zdemolujemy osiedla.
- No dobra, ale dlaczego akurat Kędzierzyn? – dociekała Szarek. – Przecież to dziura. I jeszcze tak daleko od Opola.
- Och nie przesadzaj, nie jest tak źle – zbagatelizowała zielonooka. – Wprowadziła się pod koniec sierpnia, trochę się zdążyłam zaznajomić i naprawdę mi się spodobało. A wybraliśmy Kędzierzyn, bo mój brat dostał tam pracę.
- To w takim razie co z meczami? – spytała Inga. – Będziesz przychodziła, czy tylko sporadycznie?
- Będę na każdym spotkaniu – przyznała dziewczyna.
- O ja pieprzę, ale super, że w tym sztywniackim gronie przyszłych prawników znalazł się ktoś normalny! – ucieszyła się Witaszek.
Zielonooka parsknęła śmiechem. Druga z blondynek posłała przyjaciółce kpiąco – karcące spojrzenie.
- I kto to mówi – rzuciła z ironią.
- Tak gwoli ścisłości, ja nie będę prawnikiem, tylko…
- Kryminalistką – wpadła jej w słowo Inga. – A nie, czekaj. Chyba coś źle odmieniłam.
- Chyba na pewno – stwierdziła rozbawiona Wiśniewska.
- Ale fajnie, że będziesz na meczach – odezwała się Ilona. – My też mamy karnety, więc może się spotkamy.
- W ogóle, mam nadzieję, że w tym roku zdobędziemy mistrza – rozmarzyła się brązowooka. – Atakujących mamy najlepszych w lidze. Antek i Zibi to duet idealny.
- Środkowych tak samo – wtrąciła się jej przyjaciółka. – Jurij, Możdżon i Wiśnia. Ja na miejscu trenera nie miałabym pojęcia, którego odesłać do kwadratu. Każdy wybór byłby niesprawiedliwy.
Inga uśmiechnęła się dwuznacznie. Lili natomiast z zaciekawieniem przysłuchiwała się tej wymianie zdań. Nierzadko miała okazję posłuchać opinii na temat swojego brata, przyjaciela i reszty kolegów. Było to całkiem fajne przeżycie, tym bardziej, że jej nowe koleżanki chwaliły obu najważniejszych dla niej chłopaków, więc przepełniała ją duma.
Niestety, tą interesującą rozmowę przerwało pojawienie się wykładowcy, który zaprosił wszystkich na zajęcia. Dziewczyny usiadły obok siebie, a Wiśniewska korzystając z zamieszania związanego z zajmowaniem miejsc, odczytała odpowiedź od Bartmana. Siatkarz pocieszył ją w typowy dla siebie sposób: nakazał cieszyć się ostatnimi chwilami wolności, kiedy nie obskoczyły ją jeszcze harpie, którym zależy tylko na tym, żeby poznała je z zawodnikami Zaksy. Zbyszek zaproponował jej też, że może odebrać ją z dworca i zawieźć do domu, a przy okazji opowie mu jak przeżyła pierwszy dzień studiów. Blondynka uśmiechnęła się do siebie i czym prędzej odpisała przyjacielowi, zgadzając się na jego propozycję.
- Witam państwa na konwersatoriach z łaciny dla prawników. Nazywam się Przemysław Drobicz i będziemy się spotykać w każdy poniedziałek – powiedział mężczyzna. – Z mojego przedmiotu nie ma egzaminu, ale to nie znaczy, że możecie się przestać uczyć. Łacina jest bardzo ważna, dlatego będę wymagający. Ocenę wystawię z kolokwiów, które będziemy pisać raz w miesiącu. Wiem, że są wśród państwa studenci kryminalistyki, więc proszę mnie uprzedzić o tym fakcie, żebym mógł sobie te osoby specjalnie odznaczyć.
Studenci kolejno podawali swoje nazwiska. W końcu przyszła kolej na Ilonę, a następnie jej przyjaciółkę i nową koleżankę.
- Inga Witaszek – przedstawiła się blondynka.
Kilka osób poruszyło się niespokojnie, rzucając jej ukradkowe spojrzenia. Drobicz uniósł głowę, przyglądając się dziewczynie. Na twarzy zielonookiej również malowało się zaskoczenie.
- Witaszek? – powtórzył wykładowca. – Jesteś jakoś spokrewniona z Mariolą i Adamem Witaszkami z Kędzierzyna-Koźla?
- Tak, to moi rodzice – odpowiedziała ze stoickim spokojem.
- No proszę – zacmokał mężczyzna. – Kontynuacja rodzinnego biznesu?
- Dokładnie – uśmiechnęła się blondynka.
Drobicz pokiwał ze zrozumieniem głową. Po chwili powrócił do sporządzania listy studentów.
- Ja jestem z kryminalistyki – zastrzegła zielonooka, wciąż nie potrafiąc wyjść z szoku, że poznała córkę prawników Zaksy. – Nazywam się Lilianna Wiśniewska. 

Ja wiem, że nie komentuję Waszych blogów na bieżąco i strasznie za to przepraszam. Staram się komentować na bieżąco, ale zawsze coś mi to uniemożliwia :/ Mam nadzieję, że nie chcecie mnie zabić ;<