piątek, 3 maja 2013

25. Karaoke




- Co jest między Iloną a Antkiem? – zapytał środkowy, a jego siostra odetchnęła z ulgą.
- Nic – uśmiechnęła się pokrzepiająco. – To znaczy, wydaje mi się, że dobrze się dogadują, ale na pewno ze sobą nie kręcą. Zresztą, sam widziałeś co działo się na ognisku. Potem jeszcze była ta sobotnia impreza. Uwierz, jeśli Antek z kimś kręci to jest to Inga.
***
Niedzielnego wieczoru czwórka przyjaciół umówiła się na skromną parapetówkę w mieszkaniu Zbyszka i Roksany. Około dziewiętnastej rodzeństwo zadzwoniło do drzwi pary. Otworzyła im brunetka ubrana w ciemnoszare leginsy, luźną, szarą bluzkę i różowe buty wyszywane cekinami. <STRÓJ> Po chwili pojawił się przy niej atakujący, aby przywitać się z Wiśniewskimi. Później przeszli do salonu, gdzie czekały już na nich napoje wyskokowe i talia kart. Zielonooka rozpromieniła się.
- Zagramy w makao? – spytała z nadzieją.
- Jasne – potwierdziła Roksana. – Jak za dawnych czasów.
Lili, która miała na sobie różowobrązowy top, czarne leginsy oraz balerinki w tym samym kolorze usiadła między siatkarzami. <STRÓJ> Ta karciana zabawa towarzyszyła im w zasadzie od samego początku. Kiedy cztery lata temu zaczynali swoją znajomość, też na każdym spotkaniu grali w makao. Po pewnym czasie stało się to ich tradycją i zawsze rozgrywali przynajmniej dwie partie. Gdy jednak zamieszkali w Kędzierzynie, nigdy nie znaleźli okazji, aby wyciągnąć karty. Aż do dziś.
Mimo, że zabawa była stosunkowo prosta, zawsze dostarczała im mnóstwo emocji oraz śmiechu. Tak samo stało się i teraz. Sącząc piwo, rozdali sobie karty, aby rozpocząć swoją ulubioną rozrywkę.
- Żryj! – krzyknęła z triumfem Wiśniewska, widząc, że jej przyjaciel nie ma czym się obronić.
Chłopak podliczył ilość plusów i wziął z talii trzydzieści pięć dodatkowych kartoników. Rzucił blondynce mordercze spojrzenie.
- A ty jak zwykle wulgarna – skrzywił się.
- Sam mnie tego nauczyłeś – wzruszyła ramionami.
- Ja?!
- Tak, ty. Ty pierwszy zacząłeś do mnie wyklinać – przypomniała.
- Nieprawda! – zaprzeczył. – A nawet jeśli tak było, to nie znaczy, że ty też możesz. Jestem od ciebie starszy, więc powinnaś mieć do mnie szacunek.
Zielonooka prychnęła lekceważąco.
- Może i powinnam, ale nie mam.
Łukasz z Roksaną przysłuchiwali się tej sprzeczce z rozbawieniem. Tymczasem Bartman popatrzył na dziewczynę z zaciętą miną.
- Chyba o czymś zapominasz.
- O czym, Zbychu? – uśmiechnęła się niewinnie, czekając jednocześnie na wybuch.
Doskonale wiedziała, że brunet nienawidzi swojego imienia. Żadna z form do niego nie przemawiała: Zbyszek, Zbigniew, Zbyniu – nic. Tolerował jedynie Zibi i ZB9. Wiśniewska jednak nie mogła nic poradzić na fakt, że „Zbychu” strasznie się jej podobało i czasami używała tej odmiany imienia, aby go zdenerwować. A ją naprawdę bawiło zirytowanie przyjaciela.
- Nie mów tak do mnie! – warknął.
- Bo?
- Bo przestanę się do ciebie odzywać – zagroził.
- Uuu, ale się wystraszyłam – zironizowała.
- No to zobaczymy – zapowiedział.
- Kłócicie się jak stare małżeństwo – środkowy parsknął śmiechem.
- Zbychu mi właśnie wprowadził ciche dni – pożaliła się jego siostra.
***
„Ciche dni” wcale nie były żartem. Chłopak naprawdę nie zamierzał rozmawiać ze swoją przyjaciółką. Lili wytrzymała jedynie pół godziny. Potem zaczęła rzucać siatkarzowi wyczekujące spojrzenia.
- No Zibi – jęknęła. – Weź już skończ. Nie ignoruj mnie.
Brunet popatrzył na nią obojętnym wzrokiem. Nie zmieniając swojej miny, wskazał na policzek.
- Tu – powiedział, sugerując, aby Wiśniewska go pocałowała.
Zielonooka zmieszała się, choć w zasadzie nie wiedziała dlaczego. Przecież atakujący często zachowywał się w taki sposób. Zdarzyło mi się wymuszać na niej buziaki w policzek. Wszyscy byli do tego przyzwyczajeni: ona sama, jej brat, a nawet Roksana. Każde z nich traktowało to zachowanie jako zwykły, przyjacielski żart. Blondynka też zawsze wyśmiewała się z pomysłów Bartmana. Czemu więc teraz nie była rozbawiona, tylko… przestraszona? Bo tak w istocie się czuła. Bała się, choć nie potrafiła określić czego dokładnie. Zwyczajnie nie chciała go całować. Miała nieprzyjemne przeczucie, że pociągnie to za sobą katastrofalne skutki. A z drugiej strony, gdyby odmówiła, konsekwencje mogłyby się okazać jeszcze gorsze. Na pewno wywołałaby zainteresowanie własną osobą. Do tej pory podejmowała Zbyszkowe wyzwanie. Jeśli dzisiaj odmówi, wzbudzi podejrzenia, które skutecznie utrudnią jej życie. No, a przynajmniej podejrzewała, że tak się stanie.
- Pies na baby – zaśmiała się brunetka, dając ukochanemu kuksańca.
Zielonooka cmoknęła zawodnika w policzek.
- Ale działa! – wyszczerzył się chłopak.
Nagle Lili dopadło uczucie, którego nijak nie potrafiła zidentyfikować.
***
Żałosne wycie roznosiło się po całym mieszkaniu. Czwórka znajomych siedziała przed laptopem i nie szczędziła swych gardeł. Siatkarze razem z dziewczynami postanowili zrobić sobie karaoke. Właśnie śpiewali kultową piosenkę Celine Dion „My heart will go on” znaną z równie kultowego filmu „Titanic”. Mimo, że Wiśniewska na cierpiała tego utworu, dobrze się bawiła. Chyba było o wiele lepiej samemu go wykonać niż słuchać.
- Mam następną propozycję – odezwała się zielonooka, przysuwając do siebie komputer. Po chwili popłynęły pierwsze takty „I want to know what love is”.
- O kurwa, znowu będzie fałszowanie – ucieszył się środkowy.
- Och Wiśnia, nie pierdol – uciszyla go Roksana. – Wiemy, że taki smęty najbardziej lubisz.
Znowu zaczęli śpiewać. Wraz z każdym kolejnym wersem, w blondynce coś pękało. Bawiła się z pozostałą trojką, ale jednocześnie składała w głowie elementy układanki.
Wszystko przez ten pocałunek na imprezie integracyjnej. To przez niego serce zabiło jej szybciej, kiedy Zbyszek popatrzył jej w oczy i kiedy pierwszego dnia października cmoknął ją w policzek na przywitanie. To przez niego czuła się zirytowana, gdy na którymś ze spacerów widziała jak trzyma się z Roksaną za rękę. To przez niego omal nie dostała zawału, kiedy chłopak położył jej rękę na sercu. To przez niego dręczyły ją różne emocje po ognisku i po wspólnej zabawie w kędzierzyńskim klubie. To przez niego nie chciała dziś pocałować bruneta.
To przez ten pocałunek zakochała się w swoim przyjacielu.
Próbowała wyprzeć te uczucia ze swojej świadomości od momentu, gdy zasugerowały to Inga z Iloną.  Nie chciała takiej miłości, lecz jednocześnie wiedziała, że nie może się oszukiwać. Każda sytuacja potwierdzała ich teorię. Wiśniewska nie potrafiła zachowywać się jak zawsze, bo też nie czuła do niego tego co zawsze. W końcu zrozumiała, że przyjaciel nie jest dla niej tylko przyjacielem.
I wanna know what love is
I want you to show me
I wanna feel what love is
I know you can show me
Dziewczyna nie umiała powstrzymać swojego spojrzenia w stronę Bartmana. Zrobiła to jednak w najgorszej z możliwych chwil. Sportowiec i jego ukochana właśnie patrzyli sobie głęboko w oczy, śpiewając sobie nawzajem refren piosenki. Blondynka niemal widziała różowe serce otaczające ich twarze. Ten obrazek, który do tej pory ją rozczulał, stał się sztyletem przeszywającym jej serce.
Musiała stąd wyjść i to natychmiast. Nie martwiła się co pomyślą jej znajomi. Myślała tylko o sobie i o tym, w jakie się właśnie wpakowała bagno. Obrała jeden cel: opuścić mieszkanie. Później będzie mogła się rozpłakać.
- Dobra, ja się zwijam do domu – oświadczyła, gdy tylko skończyli śpiewać.
Odpowiedziały jej zdziwione spojrzenia, lecz w ogóle się nimi nie przejęła. Skłamała, że jest zmęczona i szybko pożegnała się z przyjaciółmi, aby uniknąć niewygodnych pytań. 

Mam nadzieję, że majówka mija Wam dobrze :) Ja piszę pracę licencjacką, jakoś powoli, ale idzie to do przodu. Minus jest taki, że pochłania to moją wenę i czas, a nie mam rozdziałów napisanych do przodu, więc... jeśli za tydzień nie będzie postu, to wiecie dlaczego :/