piątek, 28 lutego 2014

59. Wyjazd


Ostatnia sobota dwa tysiące trzynastego roku miała być jednym z najważniejszych dni w życiu Marcina i Hani. Dwudziestego ósmego grudnia para brała ślub. Na to wydarzenie zostało zaproszonych wielu siatkarzy, z którymi Marcin pozostawał w dobrych lub bardzo dobrych stosunkach. Jako że wesele zostało zaplanowane w Krakowie, już o dziewiątej rano po Kędzierzynie krążył zamówiony przez Możdżonka autokar, który zbierał gości, aby zawieść ich do celu.
Około wpół do dziesiątej przed drzwiami mieszkania Szarek stanął Łukasz. Ilona ubrana w dżinsy, czarny top oraz niebieską narzutkę wpuściła go do środka. <STRÓJ>
- Cześć – przywitała się, nie za bardzo wiedząc jak się zachować. Nie widziała go przez cały tydzień i cóż, nie próbowała przed sobą ukrywać, że stęskniła się za chłopakiem. Zastanawiała się jak mogłaby to okazać, ale na szczęście środkowy ponownie przejął inicjatywę.
Wiśniewski przytulił ją do siebie. Blondynka otoczyła go ramionami, jeszcze bardziej się do niego zbliżając. Młoda matka uświadomiła sobie, że tak na dobrą sprawę po raz pierwszy objęła go tak naprawdę. Oczywiście Łukasz tulił ją też na dworcu, kiedy była roztrzęsiona po spotkaniu z tamtym pijanym mężczyzną, ale wtedy nie był to gest obopólny. Teraz obejmowali się nawzajem i niebieskooka musiała szczerze przyznać, że pokochała to uczucie, kiedy blondyn zamykał ją w swoich ramionach.
- Dobrze cię znowu widzieć – powiedział, patrząc jej w oczy.
- Ciebie też – uśmiechnęła się nieśmiało dziewczyna.
- A dostanę jeszcze buziaka? – zapytał zawadiacko.
Ilona równie zawadiackim tonem odpowiedziałaby, że nie, gdyby tylko nie zabrakło jej odwagi. Wciąż nie czuła się w towarzystwie chłopaka na tyle swobodnie, żeby się z nim przekomarzać. Zamiast tego wspięła się na palce i delikatne pocałowała go w usta.
- Dziękuję – Łukasz posłał jej pełen zadowolenia uśmiech. – Jesteś już gotowa?
- Prawie. Dasz mi jeszcze minutę?
- Jasne.
Kiedy Szarek sprawdzała, czy na pewno nie zapomniała niczego spakować, blondyn za pozwoleniem niebieskookiej rozejrzał się po jej pokoju. Jego uwagę przyciągnęło jedyne zdjęcie stojące na biurku. Siatkarz z zainteresowaniem wziął je do rąk, aby przyjrzeć się dokładniej. Fotografia przedstawiała Ilonę siedzącą na schodach przed jakimś budynkiem. Dziewczyna miała na sobie różową sukienkę odsłaniającą udo. Na jej twarzy błąkał się delikatny uśmiech. <ZDJĘCIE>
- Możemy iść – stwierdziła młoda matka, wchodząc do pomieszczenia, w którym spędzała większość czasu. Gdy zobaczyła, że Wiśniewski trzyma w dłoniach ramkę, poczuła pustkę w klatce piersiowej, spodziewając się najgorszego.
- Dasz mi to zdjęcie do domu? – poprosił.
Blondynka rzuciła okiem na obrazek i niemo odsapnęła z ulgą. Po chwili jednak ponownie napięła mięśnie. Fotografia co prawda nie przestawiała jej córki, ale i tak nie chciała, żeby ktoś ją oglądał. A już zwłaszcza Łukasz. Może była zażenowana, bo zdjęcie pokazywało jej nogi, lecz biorąc pod uwagę długość jej sukienki na wesele, chyba powinna przygotować się na coś znacznie bardziej wstydliwego.
- Daj spokój – mruknęła, podchodząc do niego z zamiarem odebrania mu fotografii.
Chłopak schował zdjęcie za swoimi plecami, zupełnie jakby przejrzał jej plany. Uśmiechnął się, ciekawy jak niebieskooka rozegra tą sytuację.
- Oddaj to.
- Nie.
Młoda matka przez chwilę się wahała. Potem sięgnęła rękami za ciało zawodnika, mając nadzieję, ze w ten sposób odzyska swoją własność. Niestety, zamiast na ramkę jej palce trafiły na pustkę. Okazało się, że Wiśniewski odłożył już fotografię na biurko o które się opierał, a wolnymi dłońmi złapał nadgarstki Ilony. Unieruchomiona w tej pozycji dziewczyna czuła się trochę tak jakby znowu się do niego przytulała.
- Puść mnie – powiedziała.
- Jasne, jeśli pozwolisz mi zabrać to zdjęcie.
- Nie rozumiem czemu ci tak na tym zależy.
- Bo jest bardzo ładne – przyznał, a w jego oczach malowała się szczerość.
Speszona Szarek odwróciła wzrok.
- Przestań – wymamrotała.
- Co mam przestać? – spytał retorycznie, puszczając jeden z jej nadgarstków i ujmując ją za brodę. Ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały. – Mam przestać mówić prawdę?
Blondynka nie wiedziała jak skomentować te słowa. Z sekundy na sekundę robiła się coraz bardziej czerwona i nie miała pojęcia jak zatrzymać ten proces. Nawet nie mogła popatrzeć w jakieś inne miejsce niż jego tęczówki. Postanowiła wybrać najbezpieczniejsze wyjście z sytuacji i po prostu zmieniła temat.
- Nawet jeśli bym chciała, to zdjęcie musi zostać u mnie. Ono zostało zrobione, żeby mi o czymś przypominać, nie mogę ci go oddać – wyznała.
- Szkoda – posmutniał środkowy, ale było widać, że jej uwierzył. – O czy ma ci przypominać?
- Kiedyś ci opowiem – obiecała. – Możemy iść do tego autokaru?
***
Na jednym z postojów Ilona odciągnęła zielonooką na bok. Zauważyła coś, co nie dawało jej spokoju, a głupio było jej zapytać się bezpośrednio Wiśniewskiego o co chodzi. Pomyślała, że jego siostra też rozwieje jej wątpliwości. Dziewczyna ubrana w dżinsy oraz bluzkę w kolorze lawendy popatrzyła pytająco na koleżankę. <STRÓJ>
- Czy Łukasz pokłócił się z Zibim? – odezwała się młoda matka. – On co jakiś czas rzuca mu takie spojrzenie jakby chciał… sama nie wiem jak to zidentyfikować.
- Ty chyba żartujesz, że on dalej to robi – warknęła Lili. – Co za…! Wiesz, ja mu przyznałam się do wszystkiego, kiedy byliśmy w domu na święta. On wie, że zakochałam się w Zibim, ale obiecał, że będzie zachowywał się normalnie.
- Naprawdę powiedziałaś mu? – zdziwiła się blondynka. – Jak zareagował?
- Łukasz, chodź tutaj na chwilę – zawołała Wiśniewska, ignorując na chwilę niebieskooką. – Opowiem wam wszystko jak zostaniemy same gdzieś z Ingą, co? – zaproponowała. – Ona też na pewno chciałaby to usłyszeć.
- No spoko, możemy tak zrobić – zgodziła się Szarek.
- To świetnie. A teraz możemy pogadać z moim ukochanym braciszkiem – Lili uśmiechnęła się sztucznie do siatkarza. – Ilona, możesz mu powtórzyć swoje spostrzeżenie, proszę?
Dziewczyna niepewnie spojrzała na stojące przed nią rodzeństwo. Blondynka ponagliła ja spojrzeniem.
- Zastanawiałam się czy nie pokłóciłeś się ze Zbyszkiem – przyznała. – Cały czas patrzysz na niego takim dziwnym wzrokiem.
- A Ilona wolałaby, żebyś patrzył na nią – dopowiedziała zielonooka.
Młoda matka potrzebowała kilku chwil, aby przetrawić te słowa. Nie spodziewała się ich ze strony koleżanki. Takie odzywki były bardziej w stylu Witaszek.
- Co? – sapnęła. – Nie!
- Nie chcesz, żebym na ciebie patrzył? – zapytał chłopak, unosząc brwi i posyłając jej łobuzerski uśmiech.
- Nie! – zaprzeczyła gorączkowo, oblewając się rumieńcem. – To znaczy… chyba mieliście rozmawiać o czymś innym.
Zmiana tematu to zawsze najlepsza deska ratunku.
- Obiecałeś, że będziesz traktować Zibiego normalnie – wytknęła bratu Lili. – Skoro Ilona zauważyła, że się na niego gapisz, to najwidoczniej wcale tak nie jest. Tym bardziej nie rozumiem twojego zachowania, że Zibi nie robi niczego dziwnego. Zwyczajnie ze sobą rozmawiamy.
- Ta sytuacja jest dla mnie nowa – usprawiedliwił się. – Ja też muszę się do niej przyzwyczaić.
- To przyzwyczajaj się szybciej, bo za niedługo już nie tylko Ilona zauważy twoje dziwne reakcje, ale sam Zibi, a wtedy nie wiem jak się wytłumaczysz – warknęła. – I przysięgam, że cię zabiję, jeśli przez ciebie wszystko się wyda.
Wiśniewska posłała mu wściekłe spojrzenie, a później zwyczajnie odeszła, nie czekając na wyjaśnienia. Blondyn odprowadził ją wzrokiem pełnym bólu. Młoda matka poczuła natomiast jak ogarniają ją ogromne wyrzuty sumienia. To wszystko było jej winą. To przez nią Bartman dowiedział się o miłości przyjaciółki, a w konsekwencji postępował wobec niej tak okropnie. To przez nią Lili tak cierpi. A jakby to nie wystarczało, dziewczyna właśnie pokłóciła się ze swoim bratem. I jeśli atakujący kiedyś powie, że wie o jej uczuciach, zielonooka oskarży Łukasza o coś, na co nie miał żadnego wpływu. Tyle zła wyrządzonego tylko dlatego, że nie potrafiła powstrzymać swojego języka…

Tak bardzo czekaliście na to wesele, więc już je macie! jeszcze tylko pierdyliard rozdziałów wprowadzających A to zdjęcie, które znalazł Łukasz pochodziło z sesji, którą zaplanowała Inga z Antkiem, żeby podnieść samoocenę Ilony, mam nadzieję, że ją pamiętacie :P

piątek, 21 lutego 2014

58. Poświąteczne spotkania


Choć siatkarze Zaksy otrzymali przerwę świąteczną, w drugi dzień świąt musieli pojawić się na popołudniowym treningu. Wiśniewscy wrócili więc do Kędzierzyna w środę. Ledwo co się rozpakowali, a Łukasz pojechał na halę. Jego siostra ubrana w szare dresowe spodnie oraz bluzę w poprzeczne żółte paski rozwaliła się na kanapie, oglądając jakąś świąteczną komedię. <STRÓJ>
Po skończonych zajęciach chłopak pojawił się w mieszkaniu około czternastej. Nie był jednak sam.
- Lilka, przyprowadziłem kogoś ze sobą – oznajmił, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
Zaciekawiona blondynka weszła do przedpokoju i poczuła, że zapada się w sobie ze wstydu. Nie miała pojęcia skąd wzięło się to zupełnie irracjonalne uczucie. Przecież jej przyjaciel wiele razy widział ją w dresie i nigdy jej to nie ruszało. Czemu więc tym razem zrobiło się jej głupio?
- Myślałam, że spotkałeś Ilonę – przyznała, próbując zepchnąć w kąt swoje emocje.
- Nie, Ilona wyjechała na święta do rodziny i wraca dopiero jutro, więc zobaczymy się w sobotę – wyjaśnił środkowy.
- A ja myślałem, że się ucieszysz na mój widok – wtrącił Zbyszek z urażoną miną.
- Ależ cieszę się, Gadający Ośle! – zapewniła zielonooka.
- Zapomniałaś o kilku przymiotnikach – zauważył, odwieszając kurtkę.
Brunet podszedł do niej i przytulił na przywitanie. Obejmując Wiśniewską w talii, część jej bluzy podwinęła się w górę, sprawiając, że prawa dłoń chłopaka wylądowała na nagim ciele. Lili nie wiedziała jakim cudem udało się jej nie zadrżeć jak liść osiki. Zamiast tego poczuła jak na ramionach pojawia się gęsia skórka. Jak najszybciej przysunęła się do przyjaciela, nie pozwalając by zauważył on wyraz jej twarzy. Wszystkie myśli zielonookiej skupiły się na tym jednym miejscu, gdzie jego ręka stykała się z jej skórą.
Głos przyjaciela, który jeszcze raz życzył jej wesołych świąt, zbyt szybko przywołał ją do rzeczywistości. Blondynka uniosła wzrok, napotykając spojrzenie swojego brata. Łukasz był chyba nieco zdezorientowany, a dziewczyna przez chwilę żałowała, że nie umie z nim porozumieć się telepatycznie.
- I mam nadzieję, że podobał ci się mój prezent – zakończył Bartman, odrywając się od Lili. Nic nie wskazywało na to, że sportowiec w jakiś sposób odczuł ten bezpośredni dotyk. Może nawet go nie zauważył.
- Tak, prezent był cudowny! – zapewniła z entuzjazmem.
Zielonooka dostała od niego maskotkę – Osła ze Shreka – dokładnie tego, na cześć którego ostatnio przezywała Zbyszka, oraz śliczne kolczyki, które miała zamiar założyć w sobotę, na wesele Hani i Marcina.
- To dobrze – uśmiechnął się zadowolony.
***
Zbyszek siedział u Wiśniewskich ponad trzy godziny. Przyjaciele spędzili ten czas w bardzo miłej atmosferze wypełnionej żartami, wzajemnymi docinkami i rozmowami. Ku zaskoczeniu blondynki, zawodnik ani razu nie zadał jej niewygodnego pytania ani nie rzucał komentarzami, które mogłyby sprawić jej przykrość. Lili czuła się jak za starych, dobrych czasów, kiedy Bartman był tylko jej przyjacielem. Co ważniejsze, działo się tak nie dlatego, że pozbyła się czy zapomniała o swojej miłości, ale dlatego, że sam chłopak zachowywał się całkowicie normalnie – tak jak przed swoim zerwaniem z Roksaną. Lili miała nadzieję, że ta zmiana nie jest tylko chwilowa. Atakujący w swojej „starej” postaci o wiele bardziej jej odpowiadał. Tak łatwiej było przebywać w jego towarzystwie, zwłaszcza, gdy skrycie się w nim podkochiwała. To wszystko nie zmieniało jednak faktu, że musiała porozmawiać ze swoim bratem.
- Łukasz, ty nie możesz tak się przejmować – powiedziała bez ogródek. – Nie możesz się na mnie patrzeć jak na bombę z opóźnionym zapłonem.
- Nie patrzę tak na ciebie – zaprotestował blondyn.
- Widziałam twój wzrok, kiedy Zibi przytulił mnie na powitanie. Wyglądałeś jakbyś odliczał sekundy do detonacji.
Chłopak westchnął zrezygnowany.
- Po prostu się o ciebie martwię. Gdy on cię przytulił, nie wiedziałem czy powinienem to jak najszybciej przerwać, żebyś nie cierpiała przez waszą pozorną bliskość czy może usunąć się w cień, żebyś się nacieszyła choć przez chwilę.
- Właśnie o tym mówię. Ja… dziękuję ci za troskę. Cieszę się, że nie muszę przed tobą nic ukrywać, ale powinieneś zachowywać się jak zwykle. Tak jakbym tylko się z nim przyjaźniła. Musisz udawać, tak samo jak ja.
***
Inga ubrana w szarą tunikę, czarne leginsy, ciemny płaszczyk oraz czarne, sportowe buty w zasadzie ucieszyła się na widok Francuza, choć oczywiście nigdy by się mu do tego nie przyznała. <STRÓJ> Kiedy brunet krótko i czule pocałował ją w usta, serce dziewczyny zabiło nieco szybciej.
- Jak tam samopoczucie w ten szczególny dzień? – zagadnął.
- Szczególny? – powtórzyła lekko zdezorientowana.
- Przez minione trzy dni cała rodzina pytała cię pewnie czy masz chłopaka i z kim cały czas esemesujesz. A już jutro idziemy na wesele i znowu wszyscy będą o mnie pytać.
Córka prawników prychnęła lekceważąco.
- I sugerujesz, że co? Tylko dobrze się zastanów nad odpowiedzią. Chyba pamiętasz naszą umowę?
Po twarzy Rouziera przemknął ledwo zauważalny cień.
- To, że nie rozmawiamy o uczuciach? – upewnił się. – Jasne, że pamiętam. Twierdzę tylko, że to musi być ciekawe, tyle o mnie opowiadać.
- Nikomu o tobie nie opowiadałam.
- Nie chciałaś się pochwalić, że znasz siatkarza Zaksy?
- Ależ się pochwaliłam! – zapewniła brązowooka. – Moja rodzina jest zachwycona, że poznałam Wiśnię i Zibiego.
- Ciekawe czy będziesz taka mądra jutro – powiedział urażony. – Jak będziesz się bać ciemności, nawet nie myśl, że wskoczysz mi do łóżka.
- Wiem, że o tym marzysz, ale niestety boję się ciemności pod gołym niebem, a nie tej panującej w pokoju.
- Szkoda.
Blondynka popatrzyła na smutna minę atakującego. Nie potrafiła ocenić ile jest w niej udawania, a ile szczerości. Witaszek pogłaskała go po policzku.
- Nie martw się, Antoś. Jakaś napalona małolata na pewno pozwoli się zaciągnąć do łóżka – pocieszyła go.
- Naprawdę tak bardzo chcesz się wkurzać? Przecież trafiłby cię szlag z zazdrości.
- Nie bądź śmieszny, chyba nie sądzisz, że mogłabym być o ciebie zazdrosna? – parsknęła śmiechem.
- W zasadzie to tak, właśnie tak sądzę. A wiesz czemu?
- Umieram z ciekawości! – rzuciła sarkastycznie.
- Pamiętasz jak po meczu ze Skrą powiedziałem, że muszę podziękować mojej najwierniejszej fance? – zapytał. – O mało mnie wtedy nie rozerwałaś na strzępy.
- Coś sobie ubzdurałeś – zaprzeczyła dziewczyna, zdecydowanie zbyt gorączkowo.
- Kiedy się okazało, że mówiłem o tobie, od razu się rozanieliłaś.
- Świetna bajeczka – odparowała Inga, ale nawet w jej uszach zabrzmiało to słabo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że Francuz ma rację i to ją upokarzało. A może zawstydzało. Nie potrafiła sprecyzować swoich aktualnych uczuć.
- Broń się ile chcesz, ale wiem, że mam rację – wzruszył ramionami. – Zgrywasz taką twardą sztukę, lecz strasznie łatwo cię przejrzeć.
Brunet ją objął.
- Nie martw się, to nie jest nic złego.
Córka prawników najchętniej odsunęłaby się od atakującego na co najmniej trzy metry. Wiedziała jednak, że takim zachowaniem jedynie potwierdziłabym jego teorię. W zasadzie, cokolwiek by nie uczyniła, utwierdziłaby Antonina w przekonaniu, że ma rację. Tak przynajmniej się jej wydawało. Zdecydowała się na rozwiązanie, do którego jeszcze nigdy się nie uciekała.
Witaszek przytuliła się do chłopaka, a następnie przeczesała palcami jego włosy. Na policzku złożyła mu krótki pocałunek.
- Jestem z ciebie taka dumna! – wymruczała, składając na jego twarzy kolejne buziaki. – Tak dobrze mnie znasz, mimo, że tak krótko. Zawsze marzyłam, żeby spotkać kogoś takiego jak ty. Mój ty psychologu.
Blondynka bezceremonialnie wpiła się w jego usta. Niemal od razu pogłębiła pocałunek, na co Rouzier odpowiedział równie zachłannie. Ich wzajemna namiętność nie trwała zbyt długo, ale wystarczyła, by zarówno dziewczynie jak i chłopakowi przebiegł dreszcz wzdłuż kręgosłupa, a na policzki wystąpiły rumieńce. 

Tak bardzo chce mi się wracać na uczelnię, że aż wcale ;-;

piątek, 14 lutego 2014

57. Wigilia


Święta Bożego Narodzenia u Wiśniewskich zawsze były obchodzone bardzo rodzinnie. Co roku wszyscy zjeżdżali się do Włodawy, aby wspólnie celebrować te trzy dni. Kolacja wigilijna zazwyczaj odbywała się w ogromnym, dwupiętrowym domu Lili i Łukasza, więc od rana po niewielkiej kuchni kręciły się kobiety: od mamy dziewczyny, przez ciocie i kuzynki, po nią samą. Kiedy płeć żeńska zajmowała się gotowaniem, mężczyźni przystrajali dom w różnego rodzaju ozdoby: kolorowe lampki, świąteczne stroiki albo figurki świętych Mikołai. Najstarsi w rodzinie zabawiali tych najmłodszych, starając się przepędzić nudę w oczekiwaniu na pierwszą gwiazdkę.
Około siedemnastej wszyscy zasiedli do stołu. Blondynka ubrana w ciemnoszarą sukienkę z długim rękawem, tradycyjnie zajęła miejsce między swoim bratem a młodszym o dwa lata kuzynem. <STRÓJ> Nadrabiając rozmową miesiące rozłąki tym razem nie tylko Łukasz był w centrum uwagi, ale także jego siostra. Oboje opowiadali jak mieszka im się w Kędzierzynie i odpowiadali na mnóstwo pytań.
Po zjedzonej kolacji wszyscy przeszli do przestronnego salonu, w którym stała choinka. Pod nią zostały ułożone stosy prezentów. Tradycyjnie najmłodsi jako pierwsi rzucili się w ich kierunku. Kiedy dzieciaki zajęły się podarunkami, do rodzeństwa podszedł ich dziadek.
- Łukasz, co tam słychać u Zbyszka? – zapytał bez ogródek, a zielonooka cała zesztywniała.
Pan Wiesław, bo tak nazywał się ojciec ich mamy, był wielkim fanem ich przyjaciela od pierwszego ich spotkania. Co więcej, już po tamtej wizycie, mężczyzna uznał, że z atakującego i blondynki byłaby wspaniała para. Do staruszka nie docierały argumenty jego wnuczki, że między nią a chłopakiem istnieje tylko i wyłącznie przyjaźń, będąc święcie przekonanym, że w głębi duszy Lili kocha Bartmana. Albo on ją. Dziadek uparcie ignorował fakt, że brunet chodził z Roksaną, a Wiśniewska nie ma zamiaru wtrącać się w ich związek. Pan Wiesław przy każdej okazji do składania życzeń wspominał o Zbyszku i zawsze o niego wypytywał, kiedy widział się z wnuczką. Tak stało się również dzisiaj: najpierw, przy łamaniu się opłatkiem, życzył jej, aby w końcu mu przedstawiła Bartmana jako swojego narzeczonego („no przecież mieszkacie już w jednym mieście, nie ma żadnych wymówek, tylko trzeba działać!”), a teraz tak zwyczajnie zagadnął ich o chłopaka.
Zielonooka posłała bratu ostrzegawcze spojrzenie, błagając go w myślach, by nie powiedział o zerwaniu z Roksaną. Blondyna zawsze śmieszyły insynuacje i wielkie ślubne plany ich dziadka. Dziewczyna nie wykluczała możliwości, że środkowy powie prawdę z czystej złośliwości, a później będzie umierać ze śmiechu obserwując jej udręki. Jeśli chodziło o Lili, była to ostatnia rzecz na jaką miała aktualnie ochotę. To nachalne swatanie porządnie ją irytowało nawet gdy traktowała Bartmana jako przyjaciela. Teraz, kiedy się w nim zakochała, teksty staruszka jedynie niszczyły jej samopoczucie.
- Wszystko w porządku – uśmiechnął się Łukasz. – Wiesz, że Lilka idzie z nim na wesele Marcina i Hani?
Pan Wiesław wyglądał jakby trafił szóstkę w totka.
- Czemu się nie pochwaliłaś? Widzisz, mówiłem ci, że będziecie razem!
- Idę z nim jako przyjaciółka – zaprotestowała.
- Och, tak się mówi – zbagatelizował dziadek.
W tym momencie do blondynki podeszła jedna z jej najmłodszych kuzynek, wręczając jej paczkę. Na ozdobnym papierze było napisanych kilka słów. „DLA LILIASI OD ZIBIEGO”. Od imienia przyjaciela pionowo w dół odchodziły litery układające się w kolejne słowa. „DLA LILIASI OD Z(ARĄBISTEGO) I B(ARDZO) I(NTELIGENTNEGO) E(LOKWENTNEGO) G(ADAJĄCEGO) O(SŁA)”. Wiśniewska parsknęła śmiechem, a jednocześnie poczuła nieopisany smutek. Może atakujący ostatnio zachowywał się dziwnie, ale wciąż traktował ją jak przyjaciółkę. Rozwinięcie jego imienia najlepiej to udowadniało.
- Przyjaźń to pierwszy i ostatni krok do miłości – stwierdził mężczyzna.
Lili musiała się stąd wyrwać. Zdawała sobie sprawę, że za chwilę się rozpłacze. O ile do tej pory udawało się jej radzić z tą sytuacją bez większego rozpaczania, tak teraz nie wytrzymała. Ta cudowna dedykacja, słowa dziadka i świąteczna radosna atmosfera, która paradoksalnie zamiast wprawić ją w dobry nastrój, dodatkowo dołowała – wszystko to razem złożyło się w okropny ból. Skłamała, że idzie zadzwonić do Zbyszka, aby podziękować mu za prezent i niemal wbiegła na poddasze, gdzie znajdował się jej pokój. Opadła na swoje łóżko, a łzy popłynęły po policzkach.
Niestety, im dłużej płakała, tym bardziej fatalnie się czuła. Nie miała pojęcia skąd wzięło się przekonanie, że płacz pomaga, bo wcale nie pomagał. A przynajmniej w swoim przypadku nie widziała poprawy. Wręcz przeciwnie, było coraz gorzej. Nie wiedziała jak zdoła się ogarnąć i wrócić na dół, do rodziny, udając, że wszystko jest w porządku.
Okazało się, że wcale nie musiała wracać do najbliższych, bo to oni przyszli do niej. Lili nie słyszała kroków, więc gdy brat otworzył drzwi jej małego królestwa, dziewczyna podskoczyła ze strachem. Popatrzyła na niego oczami lśniącymi od łez w blasku świątecznych dekoracji wywieszonych w oknie. W pierwszej chwili chciała otrzeć twarz i skłamać, że nic złego się nie stało, lecz szybko uświadomiła sobie bezsensowność tego czynu. Przecież on już i tak wszystko zobaczył.
Chłopak usiadł obok blondynki i, nic nie mówiąc, przytulił ją do siebie. Wiśniewska wybuchła jeszcze bardziej żałosnym płaczem, obejmując siatkarza. Nie miała pojęcia ile minęło czasu zanim zdołała się jakoś uspokoić. Łukasz podał jej paczkę chusteczek, patrząc na nią z troską.
- Lilka, co się dzieje? – zapytał. – Wiem, że coś jest nie tak, znam cię. Biegasz codziennie i wmawiasz mi, że się przyzwyczaiłaś, ale wiem, że to nieprawda. Teraz idziesz niby zadzwonić do Zibiego, nie biorąc ze sobą komórki – blondyn podał jej telefon.
Zielonooka spojrzała ogłupiała na swoją Nokię. Jak mogła popełnić taki banalny błąd?!
- Błagam cię, powiedz mi o co chodzi – poprosił.
Siostra zerknęła na niego, po raz kolejny dostrzegając jak bardzo się o nią martwi. Nie miała serca ponownie go okłamywać. Nie w Wigilię. I nie po tym jak ją pocieszał, nie wiedząc jeszcze dlaczego musi to robić.
- Zakochałam się – wyznała. – W Zibim.
Chłopak otworzył usta ze zdziwienia, niezdolny do wyduszenia z siebie choć słowa. Blondynka nie mogła się nie uśmiechnąć na widok jego miny. Poczekała chwilę aż brat wyjdzie z szoku i zaczęła mu wszystko opowiadać. Od samego początku – od ich pocałunku na imprezie integracyjnej. Opisała jak stopniowo zaczęła zauważać, że reaguje inaczej na jego dotyk, spojrzenia, przyjacielskie gesty i jak zrozumiała, że go kocha. Przyznała, że to ona przyczyniła się do jego rozstania z Roksaną, a następnie przeszła do najnowszych wydarzeń: dziwnego zachowania atakującego, jego dociekliwych pytań oraz coraz mniej sensownego biegania, które kompletnie nie pomagało w pozbyciu się trosk.
- Wiem, że to głupie – powiedziała. – Mamy święta, a ja zamiast cieszyć się ze spotkania z rodzicami i całą resztą, siedzę w pokoju i wpadam w depresję.
- Wcale nie – zaprotestował sportowiec. – Boże Narodzenie to taki czas, który chce się spędzić z osobami na których nam zależy. Skoro zakochałaś się w Zibim, to normalne, że będziesz o nim myśleć. Ja też bym wiele oddał, żeby Ilona tu teraz była.
- Tylko, że tobie i Ilonie się układa. A ja z Zibim na zawsze zostaniemy przyjaciółmi. Ta miłość do niego jest mi potrzebna jak zęby w dupie.
Łukasz parsknął śmiechem, ale po chwili spoważniał i przytulił siostrę.
- Jakoś to będzie. Szkoda, że nie przyznałaś się mi tak późno. Przy niektórych z tych przykrych dla ciebie zachowań Zibiego byłem obecny, więc mogłem go przystopować.
- Myślałam, że coś mu zrobisz za ten pomysł z pocałunkiem. I w ogóle było mi wstyd.
- Daj spokój, przecież bym go za to nie pobił. Zwłaszcza, że Zibi nie pamięta tego pocałunku. Choć przyznam, że nie spodziewałem się po nim czegoś takiego.
Dziewczyna westchnęła.
- Wróćmy na dół. I tak siedzimy tutaj za długo. Ty chyba musisz sobie to najpierw ułożyć w głowie, bo widzę, że trochę niedowierzasz.
Wiśniewski zgodził się z zielonooką. Kiedy weszli do salonu, rodzice posłali im spojrzenie pełne wyrzutu, ale powstrzymali się od komentarzy. Zresztą oboje wiedzieli co by usłyszeli. „Nie dość, że mieszkacie razem, to jeszcze w Wigilię wychodzicie, żeby sobie pogadać. Bez przesady”. Rodzeństwo postanowiło udawać, że nie wydarzyło się nic specjalnego. Usiedli obok siebie i włączyli się w wspólny śpiew kolęd.

Kocham Glee ok ♥ Nie chciałam tutaj dawać piosenek z tego serialu, ale ta z dzisiejszego odcinka pasowała idealnie. Jak dla mnie to najlepszy utwór o przyjaźni :')

piątek, 7 lutego 2014

56. Zakupy


Sobotniego popołudnia przyjaciółki udały się na wspólne zakupy. Początkowo miała im towarzyszyć również Lili, ale dziewczyna razem ze swoim bratem z samego rana wyjechała do Włodawy, aby spędzić Boże Narodzenie w domu. W zasadzie, to może nawet lepiej, że tak się stało, bo Ilona mogła szczerze porozmawiać o wszystkich swoich wątpliwościach, które zrodziły się w niej podczas przymierzania różnych sukienek. Wcześniej blondynka nie zdawała sobie z nich sprawy. Jedyne, co zaprzątało jej głowę, to stanowcze ultimatum postawione jej przez córkę prawników poprzedniego dnia.
- No dobra, na co się zdecydowałaś? – spytała Inga ubrana w szare dżinsy oraz białą bluzkę z fioletowym napisem. <STRÓJ>
Szarek, która założyła tego dnia dżinsy i różowy sweter odkrywający ramiona, westchnęła. <STRÓJ> Brązowooka stwierdziła, że młoda matka nie może pójść na wesele w sukience, która zakryje ją od stóp po szyję, mimo, że dziewczyna w takim stroju czułaby się najpewniej. Witaszek uważała, że Ilona musi przełamać się choćby dlatego, że wyglądałaby śmiesznie na tle pozostałych gości. A córka prawników nie zamierzała do tego dopuścić i przedstawiła przyjaciółce kilka wytycznych. Żadnych workowatych kreacji w ponurych kolorach. Żadnego zakrywania szyi. Sukienka mogła maksymalnie sięgać za kolano. Jedyna na co niebieskooka miała wpływ to decyzja, którą część ciała wyeksponować bardziej. Blondynka mogła wybrać czy chce założyć sukienkę z dekoltem i jednocześnie nieco dłuższą, by zakryć nogi czy też na odwrót.
- Może będę tego żałować – zaczęła młoda matka – ale chyba wolę wysoki dekolt i pokazać nogi. I tak będę mieć je odkryte, więc nie zrobi mi różnicy jeśli pokażę ich więcej… Tak sądzę.
- Ja wiem, że najchętniej założyłabyś habit, ale my idziemy na wesele, a nie na święcenia zakonne. Nie pozwolę, żebyś wyglądała jak dziwadło.
- To samo mówiłaś mi wczoraj, nie musisz powtarzać – westchnęła Szarek. – Ja rozumiem, ze nie mogę się cała zakryć, tylko… mam nadzieję, że uda mi się przełamać i że nigdzie nie ucieknę. Pamiętasz co się działo na naszej pierwszej imprezie z Lili?
- Pamiętam – potwierdziła brązowooka. – Ale wtedy uciekłaś, bo przystawiał się do ciebie jakiś obcy chłopak. Teraz będziesz bawić się z Wiśnią, a jemu przecież ufasz.
- To racja – zgodziła się.
Inga odpowiedziała uśmiechem. Blondynki udały się w swoiste tournée po sklepach. Ku zaskoczeniu Ilony, przyjaciółka żywiła wobec niej spore pokłady cierpliwości. Dzielnie znosiła wszystkie jej pojękiwania, brak pewności siebie czy wzbranianie się przed przymierzaniem niektórych sukienek. Zamiast na nią wrzeszczeć, Witaszek okazała jej ogromne wsparcie. Co bardziej zaskakujące (a może podejrzane), dziewczyna bez słowa komentarza przyjmowała kolejne rezygnacje niebieskookiej z kupna danej kreacji.
Do czasu, kiedy młoda matka zatrzymała się przed jedną z witryn.
- Ta sukienka jest śliczna – stwierdziła z zachwytem, pokazując manekin.
- Ładna – przyznała jej towarzyszka. – Chodźmy ją przymierzyć.
Zadowolenie dziewczyny zniknęło chyba jeszcze szybciej niż się pojawiło. Po założeniu ubrania Szarek nie była już tak oczarowana i wyglądała jakby chciała zapaść się w sobie.
- Możemy iść dalej – oznajmiła córce prawników. – Jednak miałam głupi pomysł.
- Czemu? Według mnie wyglądasz świetnie!
- Ale się tak nie czuję. Nie pokażę się tak publicznie – zaprotestowała Ilona.
- Nie przesadzaj. Nie możesz tak ciągle robić. Do tej pory odrzuciłaś wszystkie sukienki, które przymierzyłaś. Wiesz jaki z tego płynie wniosek? Że zawsze będziesz czuć się niekomfortowo. A jako, że od początku miałyśmy jasną umowę co do tych zakupów, wychodzi na to, że musisz się po prostu przełamać. Nie pójdziesz na to wesele w worku.
- W takim razie nie pójdę wcale.
Witaszek rzuciła przyjaciółce wymowne spojrzenie.
- Nie żartuj sobie. Według mnie powinnyśmy kupić tą sukienkę.
- Nie.
- Dlaczego? Przecież sama ją wybrałaś. I jest dokładnie taka jaką chciałaś: z zabudowanym dekoltem i odsłoniętymi nogami.
- Za bardzo odsłoniętymi nogami.
- Nieprawda – prychnęła Inga. – Są odsłonięte w odpowiednich proporcjach. Wiśnia będzie zachwycony.
- No właśnie – mruknęła blondynka, czerwieniąc się jak piwonia.
- Słucham? – spytała córka prawników, wyraźnie zbita z tropu.
Szarek wbiła wzrok w podłogę i, choć wydawało się to nieprawdopodobne, zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Nie wiem sama czy gorsze byłoby pokazanie się w tej sukience tylu obcym osobom czy samemu Łukaszowi. Świadomość, że on może o mnie myśleć albo patrzeć w ten sposób… wiesz co mam na myśli… to najgorsze co mogłoby mi się przytrafić. Poza tym… jeśli ubiorę tą sukienkę, która jest tak krótka, wyślę mu chyba jakiś sygnał, prawda? A Łukasz musi zrozumieć, że życie ze mną to jak celibat. Dożywotni.
Brązowooka wybuchła śmiechem. Nie zrobiła tego, aby zlekceważyć obawy młodej matki. Wręcz przeciwnie, dziewczyna doskonale je rozumiała i współczuła przyjaciółce, że musi się z nimi zmagać. Nie trzeba było być geniuszem, by domyślić się, że po takim przeżyciu jak gwałt Ilonie będzie trudno zbliżyć się do jakiegokolwiek mężczyzny. Witaszek zdawała sobie sprawę z tego jak dużo czasu zajęło niebieskookiej zwykłe obdarzenie Wiśniewskiego zaufaniem. Gdyby siatkarz zrobił coś, co mogłoby zostać zinterpretowane jako aluzja do seksu… cóż, to zrujnowałoby wszystko, co udało im się zbudować.
Inga rozumiała obawy blondynki, lecz nie potrafiła powstrzymać śmiechu. Określenie „dożywotniego celibatu” szczerze ją rozbawiło.
- Wcale nie żyjesz w dożywotnim celibacie – zaprotestowała brązowooka, gdy się nieco uspokoiła.
- Owszem, żyję.
- Przestań – powiedziała poważniej. – Jesteś taka sama jak każda inna dziewczyna. Po prostu będziesz potrzebować więcej czasu, żeby zdecydować się na tej krok, ale to nie znaczy, że go nie wykonasz. I jeśli założysz tą sukienkę (a uwierz mi, że naprawdę wyglądasz w niej bosko), to wcale nie wyślesz Wiśni żadnego sygnału. No, chyba że taki, że dobrze zrobił, że wybrał ciebie. Poza tym, ja też ubiorę sukienkę odsłaniającą nogi. Myślisz, że to jest mój sygnał dla Antka, że go zapraszam do łóżka?
***
Stanął przed jej drzwiami z bukietem róż w ręce. Nacisnął dzwonek, a po chwili w progu pojawiła się Lili ubrana w czarne spodenki z białą kratę, ciemnozieloną bluzkę oraz szarą bluzę z myszką Miki. Na kolana miała naciągnięte coś, co wyglądało na wełniane pończochy. <STRÓJ>
- Andrzej… - wypowiedziała jego imię. – Nie spodziewałam się ciebie.
- Mogę wejść?
- Wyglądam jak dziwadło.
- Nieprawda, wyglądasz słodko. Proszę, te kwiaty są dla ciebie.
Blondynka podziękowała mu uśmiechem. W tym momencie obok nich pojawił się Zbyszek Bartman.
- O rany, czy ty konkurujesz z Tyszką i Wolańskim na najgłupszy strój?
- Możesz przestać ciągle się nad nią znęcać? – wtrącił się chłopak.
- To nie jest znęcanie się, tylko szczerość – warknął atakujący.
- Nie pomyślałeś kiedyś, że ta szczerość mnie rani? – zapytała zielonooka.
- Wolałabyś, żebym był fałszywie miły?
***
Wiśniewska poruszyła się na fotelu, przebudzając się ze snu. Dziewczyna miała na sobie białe spodnie z czarnym paskiem wzdłuż nogawki, tenisówki tego samego koloru oraz szarą bluzkę. <STRÓJ> Kiedy uniosła powieki, za szybą samochodu zobaczyła przesuwające się pola i mijane ciężarówki. Lili właśnie wracała ze swoim bratem do rodzinnej Włodawy, by spędzić tam choć kilka świątecznych dni. Jednak zbliżające się spotkanie z najbliższymi nie zawracało jej teraz głowy.
Dlaczego nawet w snach jej przyjaciel musi być wobec niej taki oschły? Można by się spodziewać, że przynajmniej w tej formie wszystko potoczy się po jej myśli, a tymczasem stało się zupełnie na odwrót. Poza tym, jak miała interpretować sytuację, która się jej przyśniła? Czy już do końca życia jest skazana na nieodwzajemnioną miłość do bruneta? Czy będzie musiała wplątywać się w fikcyjne związki z chłopakami, do których nic nie czuła, tylko po to, żeby nie być samą? Nie chciała takiej przyszłości, a jednocześnie nie widziała dla siebie innego rozwiązania.

Tak jak się obawiałam, jednak nie dałam rady napisać rozdziału. Teraz już wszystko wraca do normy :P Wiem, że mam zaległości na Waszych blogach, ale do niedzieli wszystko nadrobię, obiecuję!