piątek, 24 stycznia 2014

55. Najwierniejsza fanka


Antonin uśmiechnął się szeroko na widok córki prawników. W geście tym nie było ani grama ironii czy cwaniactwa.
- Widziałaś jak dla ciebie atakowałem? – zapytał z dumą.
- Tak, zwłaszcza wtedy, gdy wyrzuciłeś piłkę w aut i o mało nie zmarnowałeś naszej świetnej gry w trzecim secie – wytknęła mu.
Chłopak posłał jej wymowne spojrzenie.
- Czemu oceniasz siebie aż tak nisko? Dedykowałem ci te udane akcje, a nie zepsute.
Brązowooka poczuła się wyraźnie zbita z tropu. Mogła się wdawać z Francuzem w pyskówki albo wymianę złośliwości, ale w obliczu flirtowania stawała się bezsilna. Nie dlatego, że nie potrafiła tego robić. Chodziło raczej o to, że zaloty atakującego na nią działały, nawet jeśli tego nie chciała. Wpędzały ją w lekkie onieśmielenie przez co potrzebowała chwili namysłu, aby móc mu odpowiedzieć.
- Nie oceniam się nisko, tylko ciebie jako wrednego złośliwcę.
- Gdybym był wredny, zabrałbym cię w jakieś ciemne miejsce – stwierdził.
- Zabrałbyś mnie w ciemne miejsce, bo wiesz, że to jedyna okazja, żebym ci wskoczyła w ramiona – odparowała Inga, na co brunet parsknął śmiechem.
- Wcale nie – powiedział pewny siebie.
- Wcale tak – rzuciła buntowniczo.
- Wskoczysz mi w ramiona szybciej niż się tego spodziewasz. Z własnej, nieprzymuszonej strachem woli – Rouzier wyglądał na nieco znudzonego uporem dziewczyny.
Ta z kolei gniewnie prychnęła.
- Możemy się o tym przekonać.
- Jeśli chcesz – wzruszył ramionami. – Przypominam tylko, że tydzień temu u Sergieja udowodniłem ci, że lubisz się ze mną całować.
- Bo puściłeś ściemę, że masz Chill Day.
- Bo miałem!
- Jakoś nie zauważyłam, żeby on się powtórzył.
- A ja nie zauważyłem, że tydzień się już skończył. Tydzień to taka jednostka czasu, która ma siedem dni. na razie minęło pięć, co oznacza, że zostały jeszcze dwie doby, w które mogę zrobić sobie Chill Day.
- Ojej, widzę, że przykładałeś się do nauki w przedszkolu.
- W przeciwieństwie do ciebie – odciął się Antek.
- Ja nie muszę się uczyć takich oczywistych rzeczy.
- Zdolniacha – siatkarz pogładził ją po włosach częściowo prześmiewczym, a częściowo czułym gestem.
Blondynka zdenerwowała się sama na siebie, że wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł dreszcz. Postanowiła zignorować zarówno Francuza jak i reakcję własnego ciała. Zamiast po raz kolejny mu odpowiadać, dziewczyna podeszła do Lili rozmawiającej z Iloną, Łukaszem oraz Hanią (wkrótce) Możdżonek. Po chwili dołączyli do nich obaj atakujący. Pogawędka była ściśle powiązana ze zbliżającym się weselem. Narzeczona Marcina opowiadała o ostatnich przygotowaniach do tego wielkiego dnia.
Mimo, że młoda matka słuchała Hani, jej wzrok błądził w nieokreślonym kierunku. Spojrzenie blondynki zatrzymało się na grupce kibiców stojącej przy barierkach. W pierwszym rzędzie był nie kto inny jak chłopak, który nazwał ją dzisiaj hotką. Nie wyglądało jednak na to, by on również ją zauważył – dzieliła ich zbyt duża odległość, a sama Szarek rozpoznała go tylko dzięki jego nastroszonej fryzurze.
- Inga – mruknęła, nie chcąc przerywać monologu Hani, który wszystkich ewidentnie interesował. – Obczaj na tamtych kibiców.
Przyjaciółka popatrzyła na nią zaskoczona, ale spełniła prośbę. Wyraz twarzy córki prawników po kilku sekundach zmienił się ze zdezorientowanego na mściwy.
- Najpierw zobaczyłam włosy, a później jego – usprawiedliwiła się.
Niebieskooka parsknęła śmiechem.
- Pan Afro wyzywa innych, a sam jest hotką – skomentowała Ilona.
Tym razem Witaszek się uśmiechnęła.
- Wyobraź sobie jego minę jak cię zobaczy z Wiśnią.
- Daj spokój – machnęła ręką dziewczyna, wyczuwając zamiary przyjaciółki.
- No przestań – jęknęła Inga. – To tylko trochę pokazówki. Przecież też się zdenerwowałaś an tego kretyna.
- Masz rację – przyznała. – On jest kretynem, ale nie będę mi niczego udowadniać.
- Tchórz – wytknęła jej córka prawników.
- To dojrzałość, a nie tchórzostwo – przewróciła oczami młoda matka.
W tym momencie ich ściszoną dyskusję zauważył środkowy.
- Stało się coś? – zapytał.
Ilona posłała brązowookiej ostre, stanowcze spojrzenie, a następnie łagodnie uśmiechnęła się do chłopaka.
- Nie.
Młoda matka doskonale wiedziała co sugeruje jej Witaszek. Miałaby specjalnie pocałować Łukasza na oczach pana Afro, by udowodnić mu, że nie kłamało w swojej rozmowie. Tylko, że blondynce w ogóle nie zależało na udowodnieniu swojej prawdomówności. Co prawda zirytowała ją taka niesprawiedliwa opinia, ale nie zamierzała wdawać się w jakieś bezsensowne kłótnie.
W przeciwieństwie do Ingi. Dziewczyna szturchnęła Francuza.
- Nie chciałbyś iść porozdawać autografów?
- Wyganiasz mnie stąd? – z twarzy zawodnika nie można było wyczytać żadnych emocji.
- Raczej dbam o kibiców.
- Jakie to urocze – zironizował.
- Och nie przesadzaj – rzuciła córka prawników, ciągnąć go w stronę barierek.
Gdy zobaczyła, że nieznajomy ją zauważył, popatrzyła mu wyzywająco w oczy. Mina chłopaka wyrażała głębokie zaskoczenie i zdezorientowanie. Witaszek powstrzymała się od parsknięcia śmiechem, choć chłopak wyglądał komicznie. Zamiast tego wspięła się na palce i pocałowała Antka w policzek.
- Poczekam tu na ciebie, dobrze?
- Dobrze – zgodził się. – Szybko ci poszło, tak swoją drogą.
- Co mi szybko poszło? – zdziwiła się blondynka.
- Mówiłem, że sama wskoczysz mi w ramiona – uśmiechnął się cwaniacko. – I miałem rację.
No tak. Inga skupiła się na udowodnieniu prawdy i jednocześnie zapomniała o wcześniejszej sprzeczce z Rouzierem. Pozwoliła tym samym wygrać mu jedną z ich kłótni, ale szczerze mówiąc, wolała dać nauczkę tamtemu chłopakowi.
- Daj mi znać, kiedy skończysz się pysznić swoim zwycięstwem – powiedziała, rzucając mu krzywe spojrzenie.
- Na razie idę zadbać o kibiców.
Atakujący podszedł do barierki, gdzie przez parę minut rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Kiedy wrócił do dziewczyny, pacnął się ręką w czoło.
- Zapomniałem o mojej najważniejszej fance – jęknął.
- Słucham? – zapytała brązowooka częściowo zdezorientowana, a częściowo zdenerwowana.
- Serio. Jest taka jedna laska, która zawsze mi mocno kibicuje. Muszę jej podziękować – wyjaśnił.
Witaszek postarała się ukryć swoją złość, choć nie miała pojęcia jak się jej to udało. Sama właściwie nie wiedziała, czemu tak się zirytowała, ale było faktem, że nie spodobały się jej słowa bruneta.
- Świetnie, w takim razie do niej idź – warknęła.
Chłopak zrobił coś nieoczekiwanego. Zamiast odejść do wspomnianej fanki, Anto chwycił ręce córki prawników i odwrócił je wewnętrzną stroną do góry. Dłonie wciąż były zaczerwienione od klaskania. Rouzier pocałował wnętrze każdej z nich i posłał Indze ciepły uśmiech.
- Dziękuję ci, moja najwierniejsza fanko – odezwał się.
Na policzki blondynki wstąpiły rumieńce. W życiu by się tego nie spodziewała, lecz zawodnik ją zawstydził. Dziewczyna czuła się jakby przez chwilę stała się Iloną. Przecież ona nie zna takiego uczucia jak wstyd, a jednak speszyła się po wpływem gestu Francuza i jego szczerego uśmiechu. Taka reakcja zdecydowanie do niej nie pasowała, ale nie potrafiła jej powstrzymać. Gdyby brunet postanowił skomentować jej zachowanie, nie umiałaby mu odpowiedzieć.
Na szczęście chłopak przemilczał jej reakcję. Podał brązowookiej rękę, pomagając jej wstać i zaprowadził do reszty znajomych. Z ich grona zniknęła już Hania oraz obaj sportowcy. Antonin również postanowił pójść przebrać się po meczu, zostawiając przyjaciółki same.
- Zadowolona? – było jasne, że Szarek pyta o pana Afro.

- Tak – potwierdziła brązowooka. – Szkoda, że nie widziałaś jego miny!

Teoretycznie moja sesja nie jest aż tak najgorsza w porównaniu z poprzednimi, ale wciąż trzeba się na nią nauczyć. To z kolei przeszkadza mi w pisaniu nowych rozdziałów. Niestety, nie mam żadnych do przodu, więc jeśli za tydzień się nic tutaj nie pojawi, to wiecie dlaczego ;-; 

sobota, 18 stycznia 2014

54. Podkłady odwagi


Tuż przed świętami Bożego Narodzenia Zaksa podejmowała na własnej hali Skrę Bełchatów. Mecz ten elektryzował kibiców nie tych dwóch zespołów, ale większość siatkarskich sympatyków. Piątkowego wieczoru trybuny zapełniały się w zastraszającym tempie. Przyjaciółki zajęły swoje miejsca mniej więcej pół godziny przed rozpoczęciem spotkania. Ilona miała tego dnia na sobie jasnoszare dżinsy oraz bluzkę w podobnym kolorze z nadrukowanymi na niej szesnastoma literami układającymi się w cztery słowa „LOVE”. <STRÓJ>
- To takie wyznanie w stronę Wiśni? – spytała córka prawników, wskazując na litery.
- Nie, w stronę zespołu – odparowała dziewczyna.
- Wiśnia byłby zawiedziony – westchnęła Witaszek, ubrana w bordowe spodnie w sweter z rękawami trzy czwarte w tym samym kolorze. <STRÓJ>
- Nie, Wiśnia jest wystarczająco zadowolony z tego co ma.
- Ilona! – Inga popatrzyła na nią z zaskoczeniem i rozbawieniem jednocześnie. – Ja cię nie poznaję. Przy nim też jesteś taka odważna?
- Żartujesz? – prychnęła. – Oczywiście, że nie. Fajnie się gada, kiedy wiesz, że on tego nie usłyszy, ale wiadomo, że w jego towarzystwie jest inaczej.
- Typowa hotka – usłyszały za sobą.
Blondynki odwróciły się. Rząd wyżej siedział chłopak z bujną szopą jasnobrązowych włosów i dwudniowym zarostem. Mógł być od nich starszy co najwyżej o parę lat. Nieznajomy obrzucał je pogardliwym spojrzeniem.
– Słucham? – odezwała się córka prawników, zachowując pozorny spokój.
- Zachowujecie się jak typowe hotki – powtórzył. – Chociaż dziwię się, że weszłyście na Wiśniewskiego, a nie Wlazłego albo Winiarskiego.
- Posłuchaj koleś… - zaczęła brązowooka ze złością, lecz przyjaciółka przerwała jej zanim na dobre się rozkręciła.
- Odpuść – poprosiła młoda matka. – I tak go nie przekonasz.
Witaszek zerknęła na nią z zaciętą miną. Po chwili zgodziła się z dziewczyną, warcząc jedynie do bruneta, by ich więcej nie podsłuchiwał.
- Chciałam jeszcze pogadać o jutrzejszych zakupach, ale w obliczu obecności tego dupka, chyba przesuniemy tą rozmowę na później – powiedziała Inga.
- Podyskutujemy jak będziemy wracać do domu – zgodziła się Szarek. – Zresztą, oni zaraz zaczną grać.
Na boisku rzeczywiście ustawiły się już cheerleaderki przygotowane do prezentacji wyjściowej szóstki bełchatowskiej drużyny. Następnie wyszli siatkarze Zaksy wśród których zabrakło Łukasza, lecz pojawił się Antonin. Wkrótce rozbrzmiał gwizdek.
Pierwszy set został wygrany przez Kędzierzynian do dwudziestu. W drugim, pomimo wyrównanej końcówki triumfowali goście pokonując gospodarzy do dwudziestu dwóch. Wiśniewski, na którego niebieskooka zwracała szczególną uwagę, w obu patriach pojawił się na boisku jedynie na krótkie, zadaniowe zmiany.
W trzecim secie nic nie zapowiadało szczęśliwego końca. Przy stanie 20:15 dla Skry, trener Castellani dokonał zmiany środkowych. Zamiast Marcina Możdżonka w pole zagrywki udał się zawodnik grający z dziesiątką. Ilona w duchu zaklinała go i wysyłała wszystkie swoje pozytywne fluidy. Na nic się to jednak zdało, bo blondyn posłał piłkę w aut.
- Cholera! – przeklęła Szarek.
- Chyba już po secie – jęknęła jej przyjaciółka.
Po nieudanej obronie Zaksy, Bełchatów miał piłkę setową przy stanie 24:19. Gospodarze wykorzystali jeszcze kolejną akcję, a Jurij Gladyr powędrował za końcową linię boiska.
- Przynajmniej Wiśnia nie wrócił na ławkę – zauważyła Inga.
Istotnie, chłopak stał przy siatce gotowy do gry. Tymczasem Ukrainiec uderzył w Mikasę i… zdobył asa serwisowego. Hala krzyknęła radośnie. Po chwili Gladyr ponownie zaserwował. Tym razem piłka po przyjęciu Skry przeszła na drugą stronę, co zostało wykorzystane przez gospodarzy. Antonin Rouzier zdobył dwudziesty pierwszy punkt efektywnym atakiem. Córka prawników dosłownie podskoczyła ze szczęścia. trener Skry, Jacek Nawrocki, poprosił o czas dla swojego zespołu. Po tej przerwie Bełchatowianie zdołali przyjąć zagrywkę i wyprowadzić akcję. Atakiem za trzeciego metra Mariusz Wlazły zakończył seta. Po trybunach przetoczył się jęk zawodu, który zamienił się w niecierpliwe wyczekiwanie, kiedy drugi trener Zaksy, Sebastian Świderski, poprosił o challenge. Według niego przeciwnik przekroczył linię trzeciego metra, co równało się błędowi. Hala Azoty zatrzęsła się w swoich posadach, gdy okazało się, że asystent Castellaniego miał rację. W kolejnej akcji Łukasz zablokował Wlazłego (niebieskooka pisnęła ze szczęścia i dumnie się wyprostowała), a jeszcze w następnej po obronie Francuza (Witaszek zaklaskała w dłonie) punkt zdobył Michał Ruciak. Na tablicy wyników widniał już remis po dwadzieścia cztery. Dopiero wtedy Jurij zepsuł serw, posyłając go w aut, oddając tym samym seta przeciwnikom. Mimo to, kibice nagrodzili go sowitymi brawami. Kiedy drużyna Zaksy przyjęła piłkę, Grzegorz Pilarz zastępujący kontuzjowanego Pawła Zagumnego posłał ją do swojego atakującego, który wyrzucił ją w aut, oddając tym samym seta przeciwnikom.
- Zapierdolę go! – warknęła z furią Inga. – Co za idiota! Zabiję tego Francuzika!
- Jest siatka Skry – zauważyła gestykulację sędziego blondynka. – I punkt dla nas. Zresztą, wcale byś do nie zabiła, tylko pobiegła pocieszać.
Córka prawników tak się zdziwiła spokojną ripostą swojej przyjaciółki, że przegapiła atak Koistry. Chętnie by jej odpowiedziała, gdyby nie fakt, iż nic jej nie przychodziło do głowy. Opinia wygłoszona przez młodą matkę dokładnie obrazowała rzeczywistość, bo Witaszek naprawdę pocieszałaby Antka zamiast czynić mu wyrzuty. Dziewczyna postanowiła ponownie skupić się na boiskowych wydarzeniach.
Trzy kolejne punkty padły łupem Kędzierzyna. Najpierw Wiśniewski skutecznie zaatakował ze środka, potem Bąkiewicz zepsuł swoją akcję, posyłając Mikasę na zielone pole, a na końcu Felipe Fonteles zdobył asa serwisowego. Na trybunach zapanowała prawdziwa euforia, która pogłębiła się, gdy Zaksa wygrała kolejnego seta i zarazem cały mecz.
Blondynki uścisnęły się ze szczęścia, choć to nie siebie nawzajem chciały przytulić. Ich myśli i serca rwały się na boisko – do Antka oraz Łukasza. Obie były dumne ze swoich siatkarzy i dla obu przyjaciółek to uczucie okazało się nieco zaskakujące. Duma je uskrzydlała, podnosząc i taj już wysoki poziom radości. Nigdy wcześniej nie czuły się w ten sposób.
Bez zbędnych słów ruszyły w stronę barierek, przy których stała już spora grupa kibiców licząca na zdobycie autografu lub wspólnego zdjęcia z zawodnikami. Dziewczyny przepchały się między nimi, a następnie zostały przepuszczone przez ochroniarza do strefy sektorów rodzinnych.
- Antek rozciąga się na boisku z Remikiem – powiedziała zamiast przywitania Lili ubrana w dżinsy oraz jasnokremowy sweterek. <STRÓJ> - A mój brat poszedł na chwilę do szatni.
Przyjaciółki popatrzyły na nią ogłupiałe. Wiśniewska parsknęła śmiechem.
- No idźcie do nich – ponagliła je. – Przecież widzę, że aż się rwiecie, żeby im pogratulować.
Tego już nie trzeba było powtarzać dwa razy. Blondynki rozeszły się we właściwych kierunkach. Ilona nieco niepewnie weszła na korytarz prowadzący do szatni i rozejrzała się wokół siebie. Oprócz niej nie było tutaj nikogo więcej. Parę minut później usłyszała trzaśnięcie drzwiami. Gdy odwróciła się w stronę hałasu, zobaczyła środkowego stojącego kilka kroków przed nią.
- Hej – uśmiechnął się i zbliżył do Szarek. – Co tu robisz?
Zamiast odpowiedzieć, młoda matka zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała. Trudno określić kogo zaskoczyło to bardziej: samą niebieskooką, która nie przypuszczała, że odważy się wykonać pierwszy krok czy chłopaka, który potrzebował krótkiej chwili, aby zorientować się w sytuacji, odwzajemnić pocałunek i objąć ją w talii.
Dopiero kiedy skończyli się całować, Ilona poczuła w sobie ogień. Nagle zrobiło się jej tak gorąco, że na policzki wystąpiły rumieńce. Dziewczyna chciała się od niego odsunąć, lecz silnie oplatające ją ramiona skutecznie zniweczył jej plany. Pozostała więc w poprzedniej pozycji: z rękami wokół jego szyi, nieco zadartą głową i wewnętrznie spalającym się ciałem.
- Z jakiej to okazji? – zapytał z delikatnym uśmiechem.
- Po prostu cieszę się, że grałeś – przyznała nieśmiało. – I że wygraliście. Chciałam ci pogratulować.
- Aha – mruknął. – Innym też tak gratulowałaś?
O dziwo, dziewczyna wpadła na kilka ripost. Najchętniej nazwałaby go kretynem, ale chyba wyczerpała już dzisiejszą porcję pewności siebie. Zamiast tego posłała mu wymowne spojrzenie.
- Nie – stwierdziła krótko.
- To znaczy, że mam jakieś specjalne względy? – zadał pytanie z błyskiem w oku.
Blondynka stwierdziła, że jednak ma w sobie jeszcze trochę odwagi.

- Tak – uśmiechnęła się i dała mu buziaka prosto w usta. 

Trochę Was rozpieściłam tymi publikacjami rozdziałów w piątkowe przedpołudnia. Teraz musiałam nadrobić w drugą stronę :D A tak serio... Przepraszam za tą straszną zwłokę. Wczoraj do popołudnia byłam w pracy, kiedy wróciłam do domu, to praktycznie od razu jechałam na mecz i zwyczajnie nie zdążyłam dodać rozdziału ;-; 
Poza tym, mam nadzieję, że nie zamotałam się za bardzo w opisie tego meczu. Chciałam oddać tamte emocje. Ktoś z Was w ogóle pamięta ten szaleńczy mecz Zaksy ze Skrą z 21 grudnia 2012r? :D

piątek, 10 stycznia 2014

53. Temat tabu


- No i popatrz, nie spanikowałam – wypaliła Ilona kilkanaście sekund po zakończonym pocałunku.
Chłopak parsknął śmiechem, ale jego spojrzenie pozostało poważne.
- Cieszę się – wyznał szczerze, patrząc jej w oczy.
Środkowy złapał blondynkę za rękę i zaprowadził do salonu.
***
 Inga i Lili od kilkunastu minut buszowały po sklepach, szukając dla siebie odpowiedniej sukienki na wesele. Póki co przymierzyły parę strojów, ale żaden z nich nie przypadł im do gustu.
- Hej, a co powiesz na to? – zapytała córka prawników, wręczając koleżance wieszak z czarnym kawałkiem materiału.
- Chyba żartujesz – prychnęła Wiśniewska. – Ja chcę mieć miłą, spokojną imprezę, a nie…
- Oj wiem, wiem. I tak jej nie kupimy, ale przymierzenie nic nie kosztuje.
- Gorzej, jeśli się mi spodoba i będę smutać, że jej nie założę – zażartowała, lecz skierowała się w stronę kabin.
Brązowooka usiadła na jednej z puf, czekając aż dziewczyna się ubierze. W międzyczasie z jednego z małych pomieszczeń wyszedł nie kto inny jak Zbyszek Bartman.
- Cześć – przywitała się.
- Inga – brunet popatrzył na nią zaskoczony.
- Dziesięć punktów dla ciebie – powiedziała z uznaniem.
- Słucham?
- Pamiętałeś moje imię, gratulacje!
Atakujący przewrócił oczami.
- Co tu robisz? Czekasz na kogoś? – zapytał.
W tym momencie zielonooka odsunęła kotarę i stanęła przed dwójką swoich znajomych. Z równym zdziwieniem przyjęła niespodziewane towarzystwo chłopaka.
- A więc wybieracie kreacje na wesele – rzucił przyjaciółce niezidentyfikowane spojrzenie. – Taka prosta ta sukienka.
- Odwróć się, Lili – poleciła córka prawników.
Sukienka, którą założyła Wiśniewska, od przodu prezentowała prosty krój. Z tyłu jednak miała głębokie wcięcie na plecach. <STRÓJ>
- Nie podoba mi się – stwierdził Zbyszek.
- Niby czemu? – spytała buntowniczo brązowooka.
- Po pierwsze, jest czarna, a my idziemy na wesele, nie pogrzeb. Po drugie, ten krój nie zachwyca z żadnej strony.
- Wcale nie, według mnie te odkryte plecy są bardzo seksowne – zaprzeczyła Witaszek.
- To kup ją sobie – zaproponował.
***
Podczas jednej z tych krępujących cisz, które zapadały między nią a zawodnikiem, Szarek zdecydowała się zadać mu pytanie, które chodziło jej po głowie od kilku dni.
- Łukasz… - odezwała się niepewnie. – Mogę cię o coś zapytać?
- Jasne – uśmiechnął się do niej zachęcająco.
- Czy z twoją nogą jest już wszystko w porządku? Chodzi mi o tą kontuzję.
- Naprawdę chciałaś o to spytać? – zdziwił się.
Blondynka kiwnęła jedynie głową, niezdolna wydobyć z siebie głosu.
- Bo zrobiłaś minę jakbyś miała mnie poprosić o coś nielegalnego – stwierdził.
- Pewnie masz serdecznie dość tego tematu. Wszyscy go z tobą poruszają, a ja nie chcę cię irytować – przyznała.
- Nie irytujesz mnie – powiedział z naciskiem, patrząc jej w oczy. – Poza tym, lubię, gdy fajne dziewczyny się o mnie martwią.
Ilona na chwilę zaniemówiła.
- Masz na myśli dziennikarki? – rzuciła z pozornym spokojem.
- Nie – zaprzeczył Wiśniewski, posyłając jej wymowne spojrzenie.
To właśnie jeden z tych momentów, w których czuła się zawstydzona, a jednocześnie doceniona. Jakby nie było, blondyn właśnie sprawił jej komplement.
- Więc co z tą kontuzją?
- Już wszystko w porządku. Wyniki badań kontrolnych też to potwierdzają.
- Ale nie grasz. Wchodzisz tylko na zmiany.
- Tak, bo trenerzy nie chcą ryzykować. Jurek i Marcin sobie radzą, więc nie trzeba ich zastępować.
- I tak mam nadzieję, że zaczniesz występować w pierwszej szóstce.
- Ojej, dziękuję – uśmiechnął się szeroko chłopak. – Ja też chciałbym cię o coś zapytać.
- O co?
- Poszłabyś ze mną na wesele Marcina i Hani?
- Z przyjemnością – zgodziła się bez chwili wahania.
Siatkarz objął ją, kładąc rękę na jej ramieniu. Delikatnie uścisnął niebieskooką i pocałował ją w skroń.
- Cieszę się.
***
Zakupy blondynek skończyły się połowicznym sukcesem. Obie wypatrzyły kilka sukienek, ale postanowiły jeszcze przemyśleć swój wybór. Wracając do domu przez większość czasu dyskutowały o przymierzonych kreacjach.
- Tak w ogóle, to dzięki, że stanęłaś po mojej stronie, kiedy spotkałyśmy Zibiego – odezwała się Lili. – Dzięki tobie powstrzymał się od kolejnych komentarzy, a na pewno chciał jeszcze czymś dowalić. Oczywiście sama też bym sobie poradziła, lecz to było miłe.
- Daj spokój – rzuciła córka prawników. – On mnie zirytował. Przepraszam. Ja wiem, że to twój przyjaciel i na dodatek jesteś w nim zakochana, ale nie spodobało mi się, że tak na ciebie naskoczył. Zwłaszcza, że wyglądałaś naprawdę ładnie.
- Dziękuję – uśmiechnęła się zielonooka. – On normalnie się tak nie zachowuje. Od kiedy zerwał z Roksaną, trochę się zmienił.
- Wiem, pamiętam, że od początku go lubiłam. Zawsze się z nim dobrze gadało. Może on w ten sposób ukazuje swój ból, tylko chamsko, że wyżywa się na tobie. Mam nadzieję, że szybko się ogarnie.
- Ja też.
- Ej… - powiedziała po chwili milczenia Inga. – Dzięki, że postawiłaś Ilonę pod ścianą w kwestii zaproszenia na wesele. Ona naprawdę byłaby w stanie odmówić Łukaszowi.
- Wiem. Ja po prostu pamiętałam o tym co mi kiedyś o niej mówiłaś. Że nawet, jeśli ona czegoś chce, to o to nie powalczy, bo jest zbyt nieśmiała. Nie mam pojęcia jaki jest teraz jej stosunek do mojego brata jeśli chodzi o tą nieśmiałość, ale uznałam, że lepiej ją zmotywować.
***
Około osiemnastej Wiśniewski odwiózł dziewczynę do domu. Gdy zaparkował przed blokiem, w którym mieszkała, młoda matka odpięła pasy.
- Dzięki za podwiezienie. Na razie.
Blondynka sięgnęła dłonią do klamki. Jej ręka zatrzymała się jednak w połowie drogi, kiedy usłyszała głos zawodnika.
- No chyba sobie żartujesz – stwierdził z oburzeniem.
Ilona popatrzyła na niego nieco zdezorientowana. Nie za bardzo wiedziała co zrobiła źle, lecz nie ulegało wątpliwości, że chłopak czegoś od niej oczekuje.
- Bardzo mi się nie podoba sposób w jaki chciałaś się ze mną pożegnać – przyznał, rzucając jej znaczące spojrzenie.
Niebieskooka uśmiechnęła się. No tak, powinna się tego domyślić. Nachyliła się w jego stronę i dała buziaka w policzek.
- Teraz może być? – zapytała wpół poważnie, wpół z rozbawieniem.
- Teraz tak – oznajmił z zadowoleniem.
Szarek dopiero kilka minut później uświadomiła sobie, że tak na dobrą sprawę po raz pierwszy ona sama zrobiła pierwszy krok. Co prawda została do niego zmuszona, ale to ona pocałowała Łukasza, a nie na odwrót. Chyba powinna potraktować tą sytuację jako kolejne przełamanie własnych obaw.
- Cześć, mamuś! – Natka już w przedpokoju uczepiła się nóg dwudziestolatki.
- Cześć, kochanie – odpowiedziała, kucając przy córce. – Stęskniłaś się?
- Nawet nie – wzruszyła ramionami. – Ale w środy zawsze szybciej wracałaś do domu.
Blondynka poczuła wyrzuty sumienia. Może zostawianie pięciolatki z jej dziadkami, żeby ona mogła spotkać się z Wiśniewskim, wcale nie było takim dobrym pomysłem. Nie może przecież porzucić swoich macierzyńskich obowiązków. Jeśli chciała umawiać się ze środkowym, musiała znaleźć jakiś kompromis.

Jeden rozdział dobry, jeden zły, jeden dobry, jeden zły. Dziś padło na zły. Nie wiem skąd u mnie ta sinusoida -.- 

piątek, 3 stycznia 2014

52. Obietnice


Ponad trzy i pół godzinną przerwę między zajęciami dziewczyny wykorzystały na wizytę w uniwersyteckiej kawiarni oraz rozmowę. Po początkowych narzekaniach na źle i nieprzystępnie ułożony plan, który kazał im przed świętami spędzać całe dnie na uczelni zamiast w domu, blondynki zeszły na temat, który zawsze pojawiał się w ich rozmowach. Tym razem zaczęła go Inga, ubrana w ciemne dżinsy oraz bordową bluzkę. <STRÓJ>
- Wiecie, że Antek zaprosił mnie na wesele Możdżonków? – pochwaliła się.
- Ojej, to świetnie! – ucieszyła się Lili, która miała na sobie dżinsy, czarny top i bordowy sweterek. <STRÓJ> - Będzie grzanowo jak się tam spotkamy w trójkę.
- W trójkę? – powtórzyła Szarek, ubrana w dżinsy oraz czerwony sweterek. <STRÓJ> - Mnie Łukasz nie zaprosił.
- Wiem – powiedziała zielonooka. – Ale wczoraj byliśmy na spacerze z Zibim i on stwierdził, że chętnie pójdzie ze mną, więc mój brat ma wolną drogę. Jak go znam, to ją wykorzysta. Sorki, że zepsułam ci niespodziankę.
- Nie szkodzi – machnęła lekceważąco ręką Ilona. – Powiedz mi lepiej czy ty chcesz iść ze Zbyszkiem.
- Chcę. Mimo, że ostatnio zachowuje się coraz dziwniej.
- Co masz na myśli? – spytała córka prawników.
Wiśniewska opowiedziała koleżankom zdarzenia poprzedniego dnia: o tym jak brunet podejrzliwie i natrętnie wypytywał ją o to czy nie brakuje jej miłości, a później przyczepił się horoskopu z jej imieniem i ponownie gnębił ją pytaniem czy mogłaby przestać go kochać.
- Wiecie, ja się na niego zwyczajnie wkurwiłam w którymś momencie. Nie mam pojęcia co mu odwaliło, zazwyczaj rozumiał, że „nie” znaczy „nie” i nie drążył tematu. A najlepsze jest to, że kiedy byliśmy na tym spacerze z Wiśnią, on zaczął się dopytywać czemu tyle biegam. Masakra! Myślałam, że go skrócę o głowę. On chciał jak najlepiej, bo Zibi zawsze pomagał mu wyciągać ze mnie prawdę, ale w tym wypadku…
- Wyobrażam sobie jak musiałaś się czuć – jęknęła niebieskooka. – Oni bardzo mocno cię dręczyli?
- O dziwo, Zibi mnie bronił. Byłam zszokowana, bo biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie, myślałam, że on pierwszy nie da mi żyć dopóki nie powiem o co chodzi. A stało się zupełnie na odwrót, bo w całości kupił moją historyjkę o tym, że się przyzwyczaiłam do biegania i kazał Łukaszowi zostawić mnie w spokoju.
- Dziwne – skomentowała Witaszek.
- Nawet bardzo – zgodziła się dziewczyna. – Jakby cierpiał na schizofrenię albo rozdwojenie jaźni.
- To musi być męczące – stwierdziła Ilona.
- Jest – potwierdziła Wiśniewska. – Ale nawet się nie waż odmawiać mojemu bratu, jeśli cię zaprosi. Znam cię, pewnie teraz mi współczujesz, że muszę użerać się z takim irytującym i niebezpiecznie dociekliwym Zbyszkiem i kombinujesz, że może zrezygnujesz z tego wesela, żebym mogła pójść z Wiśnią, co byłoby dla mnie łatwiejsze i mniej stresujące. Tylko że mimo wszystko ja chcę iść z Zibim. Może się do tego czasu ogarnie. A nawet jeśli nie, to sobie z nim jakoś poradzę.
Szarek popatrzyła na nią zaskoczona. Taki plan rzeczywiście pojawił się w jej głowie, choć jego przyczyny były inne od tych, które zakładała blondynka. Oczywiście współczuła jej, że musi się tak męczyć, lecz bardziej dręczyło ją poczucie winy. Przecież gdyby nie ona, atakujący nie dowiedziałby się o uczuciach Lili i nie traktowałby jej w taki sposób. Młoda matka uznała, że odrzucenia zaproszenia oszczędziłoby przyjaciółce kolejnych stresów, a dla niej samej stanowiłoby karę za popełniony błąd, bo tak naprawdę to bardzo chciała pójść z Łukaszem na wesele. Wyglądało jednak na to, że zielonooka doskonale przewidziała jej tok myślenia i kategorycznie zabroniła realizacji tego planu.
- Jeśli jesteś pewna swoich słów – odezwała się Ilona – to obiecuję, że jeśli twój brat poprosi mnie, żebym mu towarzyszyła, nie odmówię.
- Jestem pewna – potwierdziła dziewczyna. – Cieszę się, że będziemy tam razem. Już nie mogę się doczekać.
- Ja też – uśmiechnęła się szeroko Witaszek. – Masz już wybraną sukienkę?
- Nie – przyznała siostra siatkarza. – Na pewno nie wybiorę modelu z odkrytymi plecami, bo nie będę się użerać ze złośliwymi komentarzami Zibiego.
Blondynki parsknęły śmiechem.
- Robisz coś dzisiaj po południu? Może przejdziemy się razem po sklepach? – zaproponowała Inga.
- Jasne! – zgodziła się Wiśniewska. – To genialny pomysł.
***
Wchodząc po schodach prowadzących do mieszkania rodzeństwa, niebieskooka błądziła myślami przy wczorajszym spotkaniu z środkowym. Nie przypuszczała, że to wszystko potoczy się w takim kierunku. Biorąc pod uwagę jej brak zaufania, unikanie jakiegokolwiek kontaktu oraz ośli upór, nie powiedziałaby, że spędzanie czasu z Łukaszem będzie takie fajne. I nie chodziło tutaj o pieszczoty. Ich kontakt fizyczny poprzedniego dnia ograniczył się do delikatnego pocałunku w policzek na przywitanie i pożegnanie. Nawet nie trzymali się za ręce. Przez całą randkę (o ile to właściwe określenie) ze sobą zwyczajnie rozmawiali. O dziwo, załapali wspólny język. Kiedy już poruszyli jakiś temat, toczyli swobodny dialog, wtrącając się sobie nawzajem od czasu do czasu w słowo, dla dla dziewczyny stanowiło najlepszy dowód na to, że dystans między nimi znacząco się zmniejszył. Zazwyczaj Ilona pozwalała swojemu rozmówcy mówić, bo sama była zbyt nieśmiała, aby się odezwać. Skoro nie bała się przerywać czyjejś wypowiedzi, to znak, że czuje się dobrze w towarzystwie tej osoby.
Oczywiście, Szarek nie pozbyła się swojej nieśmiałości całkowicie. Kiedy zapadała między nimi cisza, blondynka gorączkowo zastanawiała się o czym mogłaby go zagadać. Milczenie wpędzało ją w małą panikę i zwyczajnie przeszkadzało. No i zdecydowanie brakowało jej spontaniczności. Gdy była z Ingą, potrafiła odpowiedzieć ciętą ripostą albo jej odpyskować. Co prawda Wiśniewski na nią nie krzyczał, ale wykazywał dozę pewności siebie i zadziorności. Niektóre jego teksty onieśmielały i cieszyły Ilonę, lecz jednocześnie prosiły się o to, by je skomentować. Reakcja młodej matki ograniczała się jednak do wstydliwego spuszczenia wzroku. I mimo, że chłopak uśmiechał się w tych sytuacjach w bardzo uroczy sposób, to niebieskooka naprawdę chciałaby umieć jakoś odpowiedzieć na jego zaczepki.
Tymczasem dziewczyna zadzwoniła do drzwi. Po chwili blondyn wpuścił ją do środka i tradycyjnie pocałował w policzek. Serce Ilony przez kilka sekund biło mocniej.
- Cześć – przywitała się.
- No cześć – uśmiechnął się zawodnik, obserwując jak ściąga buty i kurtkę. – Co tam? Będziesz dzisiaj panikować?
Szarek posłała mu wymowne spojrzenie. A przynajmniej miała nadzieję, ze tak ono wyglądało. Łukasz lubił wypominać jej ucieczkę z imprezy u Sergieja. Nie robił tego w jakiś chamski sposób. To były raczej łobuzerskie odzywki, które zawierały w sobie coś sympatycznego. Traktowała je jako zwykłe przekomarzanie, choć jednostronne. Może gdyby zrobiła pierwszy krok, ucięłaby dyskusje na ten temat i pokazała mu, że już się nie boi. Problem jednak w tym, że wciąż nie miła w sobie tyle odwagi, aby wykonać jakiś gest w jego kierunku.
- O rany, będziesz mi to wytykał do końca życia? – zapytała, krzywiąc się.
- Nie, po prostu nie chciałbym, żebyś mi znowu uciekła – powiedział szczerze.
Mimo usilnych prób, niebieskooka nie zdołała wymyślić żadnego komentarza do jego słów. Poza zwykłym zapewnieniem, że…
- Nie ucieknę – obiecała.
- Mogę się przekonać? – na jego ustach błąkał się uśmiech, ale oczy miały taki sam wyraz jak przed ich pierwszym pocałunkiem.
Wiśniewski wyciągnął rękę w jej stronę i opuszkami palców musnął szyję młodej matki. Jego dotyk był jak zetknięcie z żywym ogniem. W każdym miejscu, w którym ich skóra stykała się ze sobą, blondynka czuła żar i płomienie palące żywcem wszystkie okoliczne komórki i nerwy, choć było to bardzo przyjemne spalanie.
Chłopak powoli położył dłoń, obejmując jej kark. Później przesunął ją ku linii szczęki, sprawiając, że jej ciało jeszcze mocniej płonęło, a serce omal nie wyskoczyło z piersi.
Ilona pomyślała, że zamiast się na niego gapić i stać jak kłoda, też powinna go dotknąć. Lub przynajmniej objąć w pasie. Bała się jednak, że jej ręka powędruje w jakieś dziwne miejsce, w które zwyczajni ludzie nie dotykają się podczas całowania. Albo, że Wiśnia pomyśli, że go odtrąca. Ruchy blondynka były dokładnie przemyślane, a ona wypadłaby na głupią i niedoświadczoną kretynkę. Sportowiec właśnie przesunął kciukiem wzdłuż zagłębienia pod jej dolną wargą, wywołując w niej kolejną falę gorąca. Choć w zasadzie, to czemu ona się tym tak przejmuje? To przecież tylko zwykły, głupi…
…pocałunek. I wcale nie głupi, tylko wspaniały. Jej powieki opadły, pogrążając ją w ciemności, w której liczył się tylko Łukasz – dotyk jego ust i dłoni obejmującej jej szyję. 

W zasadzie to nawet jestem zadowolona z tego rozdziału :P 
Witam Was w nowym roku! Oby był lepszy od poprzedniego, bo siatkarsko zapowiada się ekscytująco!