piątek, 26 lipca 2013

29. Plan




Dziewczyna ubrana w ciemnoróżową koszulkę i czarnoróżowe spodnie w kratkę, niespokojnie rzucała się po swoim łóżku. <STRÓJ> Jak to się mogło stać? Od kilku godzin sobie zadawała to pytanie i nadal nie znalazła odpowiedzi. Jak mogła się w nim zakochać? Już pomijając te wszystkie kwestie, że nie powinna się w nikim zakochiwać… Dlaczego właśnie on? Przecież tak bardzo się różnili. Nie pasowaliby do siebie. Ona myślała rzeczowo. Była realistką, nie przyjmowała do siebie żadnych, nawet w najmniejszym stopniu paradoksalnych scenariuszy. Była obowiązkowa, zorganizowana i konkretna. Była po prostu nudna. Nie wykraczająca poza ściśle określone przez siebie normy, trzymająca sama nad sobą sztywną dyscyplinę i nie dopuszczająca do siebie ani odrobiny szaleństwa. A on? Łukasz stanowił jej totalne przeciwieństwo. Lubił się bawić. Był rozmowny i z łatwością nawiązywał nowe kontakty. Potrafił rozbawić towarzystwo. Z kilku opowieści Lili mogła też wywnioskować, że był lekkoduchem i nie chciał trzymać się norm. Po prostu zachowywał się jak większość młodzieży. To nie z nim, ale z nią coś było nie w porządku.
Oczywiście, wszystko przez Natkę. Nie oddałaby swojej córki, swojego słoneczka, za żadne skarby świata. Ale obowiązki matki, z którymi musiała się zmierzyć w tak młodym wieku, odcisnęły swoje piętno. Sprawiły, że dojrzała szybciej niż jej rówieśnicy. Wyglądała młodo, lecz psychika odpowiadała czterdziestolatce.
Nie, zdecydowanie nie pasowała do Łukasza. Tylko, że… ta głupia ludzka nadzieja nie pozwalała o sobie zapomnieć. Nie chciała pocieszać samej siebie. Wolałaby myśleć, że różnice między nią a środkowym są zbyt duże i zapomnieć o tej chwilowej słabości. A zamiast tego, jej mózg mimowolne podsuwał jej argumenty, których nie miała ochoty słuchać. O tym, że przeciwieństwa się przecież przyciągają. O tym, że przyjaźni się z Ingą już od kilku lat i dogadują się całkiem dobrze mimo, że dziewczyna jest bardzo rozrywkowa. Nawet bardziej niż Wiśniewski. I jeszcze o tym, że jemu w jakiś sposób na niej zależy. Gdyby tak nie było, to przecież nie wypytywałby się tak o przyczyny jej zachowania. W ogóle by nie skomentował jej dystansu jaki wobec niego trzymała.
***
Minął równo tydzień od dnia, w którym młoda matka uświadomiła sobie, że jest zakochana w Łukaszu. Znowu była środa, a Zaksa znowu grała z włoskim zespołem – tym razem jednak na własnej hali. Inga przygotowując się do tego meczu, myślami krążyła przy swojej przyjaciółce.
Niebieskooka praktycznie od razu przyznała się jej co wydarzyło się w salonie pod nieobecność dziewczyn. Witaszek w zasadzie się ucieszyła na wieść o odkrytych uczuciach Ilony. To było ewidentne, że blondynka jest środkowym zauroczona. Wypierała się tego z całych sił, ale w końcu przecież musiała skapitulować. Jeśli jednak córka prawników spodziewała się, że teraz już wszystko pójdzie szybko, gładko i przyjemnie to musiała się pohamować. O ile wcześniej Szarek po prostu wypierała się wszelkich emocji, obecnie było chyba jeszcze gorzej.
Niebieskooka w ogóle nie chciała słyszeć o zawalczeniu o serce chłopaka. Z oślim uporem twierdziła, że różnice pomiędzy nimi są zbyt ogromne, bo mogli stworzyć parę. Poza tym uważała, że Wiśniewski zasługuje na kogoś lepszego – bardziej zabawnego i szalonego. Ona przecież była taką sztywniarą. I miała córkę. Jaki normalny facet właduje się w związek z pięcioletnim bonusem? Jednocześnie Ilona stanowczo nie zgadzała się, żeby zapoznać ze sobą tą dwójkę. Brązowooka doskonale wiedziała, że to najlepszy znak, iż przyjaciółce zależy na środkowym. Szarek nie przyznawała się do tego, lecz było jasne, że nie chce ryzykować utraty blondyna.
Zależało jej na nim, mimo, że wynajdywała tysiące powodów, dla których rzekomo nie mogli być razem, a ona powinna o nim jak najszybciej zapomnieć. Inga miała serdecznie dość tych wszystkich wymówek. Zdawała sobie jednak sprawę, że wynikają one z braku pewności siebie. Musiała podbudować niebieskooką. Wymyśliła nawet plan jak to zrobić, ale brakowało jej kilku istotnych elementów. Musiała go skonsultować z kilkoma osobami.
Dziewczyna włożyła białe spodnie i ciemnofioletową bluzkę z rękawem trzy czwarte. Założyła buty na koturnie oraz złoty, długi naszyjnik, a następnie spakowała do białej torebki nabijanej dużymi, złotymi ćwiekami najpotrzebniejsze rzeczy. <STRÓJ> Złapała jeszcze tylko kluczyki do auta i udała się na halę Azoty.
***
Niestety, Zaksa ponownie przegrała z Trentino. Tym razem udało się im wyrwać jednego seta, lecz porażka pozostawała porażką. Po meczu blondynki znowu weszły do sektora rodzinnego. Tym razem jednak była to inicjatywa Ingi, która stanowczo stwierdziła, że musi porozmawiać z Francuzem.
- Cześć Ilona – odezwał się Wiśniewski.
Młoda matka ubrana w dżinsy i niebieski golf z krótkim rękawem, delikatnie się uśmiechnęła. <STRÓJ> Teraz, kiedy już wiedziała co czuje do sportowca, jego stały tekst nie wywoływał irytacji, ale przyjemne mrowienie wzdłuż kręgosłupa.
- Cześć Łukasz – przywitała się.
W zasadzie sama nie wierzyła, że to zrobiła. Tak jakby zaczęła go podrywać, a przecież miała dać sobie z nim spokój! Wymieniła z Witaszek znaczące spojrzenia. No tak, dla brązowookiej był to jedyny i odpowiedni kierunek działania. Szkoda tylko, że dziewczyna nie rozumiała, że całe zakochanie prowadziło do katastrofy, dlatego powinna dać sobie z nim spokój.
Lili, która miała na sobie dżinsy oraz bladoróżowy top, zaczęła pogawędkę z koleżankami i bratem na temat zakończonego meczu. <STRÓJ> Nie umknął jej uwagi fakt, że niebieskooka nie odzywała się prawie wcale, a Roksana kompletnie milczała. Brunetka ubrana w dżinsy oraz fioletowoszarą koszulkę z motywem koni wydawała się być nieobecna <STROJ> Wiśniewska nie wiedziała o co może jej chodzić. O ile w przypadku Szarek mogła się domyślać, że może to być powiązane z Łukaszem (chłopak bowiem opowiedział jej o ich szczerej rozmowie, gdy zostali sami), a tyle nie miała pojęcia co dzieje się z brązowooką. Nie chciała jednak niczego komentować, żeby nie postawić ich w niezręcznej sytuacji.
Roksana ożywiła się dopiero, kiedy podszedł do nich ukochany dziewczyny.
- Przykro mi, że przegraliście – powiedziała, całując go czule w kącik ust.
- A mu już nie – wyszczerzył się.
Zielonooka odwróciła wzrok, nie mogą patrzeć na tą scenę. Kiedyś w ogóle nie robiło to na niej wrażenia, ale teraz obrazki zakochanej pary były jak posypywanie otwartej rany solą. Blondynka nie chciała się dodatkowo katować. Już sama świadomość, że oni stoją obok i się do siebie migdalą, bolała. Choć Bartman i Roksana nie okazywali sobie publicznie uczuć w jakiś przesadny sposób, to jednak dla dziewczyny nawet najmniejszy gest był synonimem cierpienia.
Tymczasem Antonin Rouzier również zakończył swoje pomeczowe rozciąganie. Kiedy córka prawników zauważyła, że atakujący idzie w ich stronę, przeprosiła swoich znajomych i wyszła mu naprzeciw.
- Przyszłaś mnie pocieszyć? – zapytał z nadzieją, krzywo się uśmiechając.
Blondynka przewróciła oczami.
- Nie. Mam do ciebie prośbę – wyznała, a chłopak wyszczerzył się. – Pamiętasz jak mi obiecałeś, że mi pomożesz, jeśli będziemy mogli zrobić coś dla Ilony?
Zawodnik momentalnie spoważniał.
- Jasne, że tak.
- Możemy się umówić na któryś dzień? Wytłumaczę ci wszystko, bo to trochę złożona kwestia.
- Pasuje ci jutro o dziewiętnastej?
***
- Inga… - odezwała się niepewnie niebieskooka, gdy przyjaciółki wracały do domu.
- No?
- Nie odniosłaś wrażenia, że Lili tak dziwnie zareagowała na pocałunek Zbyszka i Roskany?
Dziewczyna ożywiła się.
- Tak! – stwierdziła. – Ewidentnie coś jest nie tak. Wiesz, mi się wydaje, ze ona opowiadała nam o sobie na tej domówce. Pamiętasz tą historię o jej koleżance, która zakochała się w przyjacielu, no nie?

Dam się pokroić za namiary na jakąś szabloniarnię BEZ limitów albo osobę robiącą szablony. Poza tym, w przyszły czwartek wyjeżdżam na wakacje do Zakopanego, więc mogę mieć u Was zaległości. Oczywiście nadrobię. A rozdział dodam w czwartek rano. Chyba, że okaże się, że blogspotowa publikacja o określonej porze działa całkiem sprawnie, więc ewentualnie z niej skorzystam, ale nie będę miała możliwości Was powiadomić ;-; Jeszcze nie wiem jak to rozwiążę. 
I te szablony. Jeśli ktoś kogoś zna, to błagam o kontakt.

piątek, 19 lipca 2013

28. Say my name



Ilona ubrana w jasne dżinsy, białą koszulkę i czarną bluzę z kapturem, pocałowała swoją córkę. <STRÓJ>
- Masz być posłuszna babci i dziadkowi – pouczyła ją.
- Wiem, mamuś.
Blondynka zerknęła na swoich rodziców. Szczerze mówiąc, liczyła na to, że w ostatniej chwili się rozmyślą, odmawiając opieki nad wnuczką, dzięki czemu mogłaby się wykręcić od tego idiotycznego wspólnego kibicowania u Lili i jej brata. Uśmiech jej ojca skutecznie jednak rozwiał te złudzenia.
- Baw się dobrze – poradził.
- I kibicuj mocno – dodała pani Szarek.
***
Wiśniewska, która miała na sobie dżinsy oraz fioletową bluzkę z rękawami trzy czwarte, odłożyła telefon na półkę. <STRÓJ>
- Coś się stało? – zapytał Łukasz.
- Roksany nie będzie – powiedziała. – Właśnie do mnie zdzwoniła i mówiła, że źle się czuje.
- Szkoda. Ale Ilona z Ingą przyjdą, no nie?
***
- Co tam? Próbowałaś wymyślić coś, żeby się wykręcić w ostatniej chwili? – odezwała się córka prawników.
Dziewczyna założyła dżinsy, czerwony top i sweter w poprzeczne kolorowe paski. <STRÓJ>
- Tak, ale nie udało się – przyznała bez ogródek jej przyjaciółka.
- No i całe szczęście! Nie wybaczyłabym ci tego.
- I nie pozwoliłabyś zapomnieć – stwierdziła. – Dobrze o tym wiem.
- Oj zobaczysz, będzie fajnie – obiecała Witaszek. – Wyobraź sobie tą radość, gdy Zaksa wygra i wszyscy rzucimy się sobie w ramiona. Osobny przytulas ze mną, Lili, Wiśnią…
Na ustach blondynki malował się uśmiech. Ilona obrzuciła ją morderczym wzrokiem.
- Nieprawda, kretynko! – zaprzeczyła gorąco. – Skończ z tymi aluzjami, bo wyskoczę z tego auta, przysięgam!
***
Powinna się tego spodziewać. Zarówno po nim, jak i po niej. Gdyby tylko była trochę bardziej zapobiegliwa, poważnie porozmawiałaby z Ingą. Teraz mogła co najwyżej posyłać jej wściekłe spojrzenia.
Najpierw on przywitał się tym swoim głupim „cześć Ilona”. A potem… Potem Witaszek przekroczyła wszelkie granice.
Obie przyjaciółki weszły do salonu, aby zając najlepsze dla siebie miejsca. W tym samym czasie rodzeństwo przygotowywało dla swoich gości napoje. Po paru minutach do dziewczyn dołączyła zielonooka, siadając obok nich na trzyosobowej kanapie.
- Lili… - odezwała się w udawaną niepewnością córka prawników. Mogłaby przesiąść się na fotel, czy to jest miejsce Łukasza?
- Nie, no co ty – żachnęła blondynka. – Siadaj gdzie chcesz.
Ostatecznie Łukasz zajął miejsce obok niebieskookiej. Ani trochę się jej to nie podobało. Nie czuła się swobodnie, będąc tak blisko niego. Na szczęście mecz się właśnie zaczynał i mogła skupić się na jego oglądaniu.
Niestety, Zaksa przegrała pierwszego seta. Korzystając z przerwy, Inga wyszła do łazienki. Wiśniewska stwierdziła natomiast, że musi sobie zrobić jeszcze jedną kawę.
Ilona z lekkim przerażeniem obserwowała oddalające się plecy koleżanki. Chociaż nie. Nie lekkim. Z ogromnym. Olbrzymim, przytłaczającym, paraliżującym przerażeniem patrzyła, jak Lili wychodzi z pokoju, zostawiając ją samą ze swoim bratem. Kurde.
Blondynka spuściła głowę przyglądając się swoim stopom, zupełnie, jakby skakały po nich małe krasnoludki. Jednocześnie modliła się, żeby dziewczyna jak najszybciej do nich wróciła, choć dobrze wiedziała, że tak się nie stanie. Wręcz przeciwnie – kilka minut będzie się dłużyć w nieskończoność. Milczącą, krępującą nieskończoność.
Nie czuła się przy nim swobodnie. Jak ognia unikała jego obecności, nie wspominając już o sytuacji, kiedy zostaliby sami. No i  w końcu się jej to nie udało. Nie wiedziała czemu on tak na nią działa. Owsze, nie lubiła towarzystwa chłopaków, ale z nim było jeszcze gorzej. Nie dość, że czuła się skrępowana i niepewna, to jeszcze zawstydzona do granic możliwości, a wszystkie jej mięśnie napinały się w oczekiwaniu na… No właśnie, na co? Na atak? Nie, bo miała pewność, że on nie zrobi nic wbrew jej woli. To uczucie nie należało do jej ulubionych. Nie umiała go zidentyfikować. A z zasady wolała mieć jasność w każdym aspekcie swojego życia.
Gdy tak myślała o swoich emocjach, wbijając wzrok w czubki swoich palców, usłyszała nagle pytanie. Pytanie, które swoją treścią sprawiło, że dostała gęsiej skórki, a półtonem, którym zostało wypowiedziane, wywołało dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Czy ty się mnie boisz?
- Co? – rzuciła szczerze zdziwiona. – Nie, skąd.
Zaskoczył ją. Przecież się go nie bała. Jakkolwiek by nie nazwać jej stosunku wobec brata koleżanki, na pewno nie był to strach.
- Odniosłem takie wrażenie – przyznał się.
- Myliłeś się – powiedziała zdatkowo, nie unosząc wzroku.
- Ale dalej to robisz – stwierdził środkowy, a Ilona czuła na sobie jego spojrzenie. – W ogóle ze mną nie rozmawiasz. Uciekasz oczami. Ty nawet nigdy nie nazwałaś mnie po imieniu.
Dziewczyna musiała się uśmiechnąć. Miał rację we wszystkich tych aspektach prawie nigdy się do niego nie odzywała, a nawet jeśli, to nie można by tego nazwać rozmową. Zawsze kierowała swój wzrok wszędzie, byleby tylko nie spojrzeć mu w twarz. A co do jego imienia… Przecież ona nawet w myślach nazywała go „nim”. Nie sądziła, że jest aż tak dobrym obserwatorem, ale tak, wszystkie jego słowa były prawdą. Zmusiła się do podniesienia głowy.
- Wydaje ci się – spróbowała go przekonać i przez przypadek popatrzyła prosto w jego szaroniebieskie tęczówki. – Masz chyba bujną wyobraźnię, co nie, Łukasz? To u was rodzinne.
Tym razem to on się uśmiechnął. A blondynka już wiedziała. Zrozumiała dokładnie w tym momencie, kiedy pierwszy raz powiedziała na głos jego imię i patrzyła się w jego oczy. W tej jednej chwili wszystko stało się jasne.
Zakochała się w bracie swojej przyjaciółki.
Kurde. A wręcz jasna cholera. Naprawdę się w nim zakochała.
***
Wracając z łazienki, Inga z zaskoczeniem zauważyła, że Wiśniewska urzęduje w kuchni. Szybko wysnuła wniosek, iż jej przyjaciółka musiała zostać z siatkarzem sama. Uśmiechnęła się do siebie. Skoro już posłała Ilonę w chrzest bojowy, podstępem zmuszając ją do siedzenia obok chłopaka, to może warto pójść za ciosem i pozwolić im porozmawiać? Nie wątpiła, że Łukasz coś tam wymyśli. Blondynka weszła do pomieszczenia, nawiązując luźną pogawędkę z Lili. Kiedy razem z koleżanką wróciła do salonu, powitała je cisza, lecz… Córce prawników wystarczył jeden rzut oka na twarz Szarek, aby zorientować się, że coś między nimi zaszło.
***
Jeżeli identyfikacja swoich uczuć względem blondyna miała jej pomóc, to niebieskooka w ogóle nie potrafiła tego dostrzec. Nadal nie wiedziała jak się zachowywać w jego towarzystwie. Nawet jeśli chciałaby z nim o czymś porozmawiać, to nie wiedziała o czym, więc resztę czasu spędzili w milczeniu;. W zasadzie nie przeszkadzała jej ta cisza – mogła przynajmniej jakoś ochłonąć po krótkiej wymianie zdań z Łukaszem.
Na szczęście nie musiała więcej zostawiać z nim sam na sam. Cały mecz skończył się przegraną Zaksy, więc żegnali się w nieco smutnych humorach. Przyjaciółki również się do siebie nie odzywały. Przez całą drogę Ilona biła się z myślami, rozważając wszystkie „za” i „przeciw” opowiedzenia brązowookiej o tej całej sytuacji z Wiśniewskim. Z jednej strony chciała się z  nią podzielić swoim doświadczeniem, a z drugiej nie miała ochoty na wysłuchiwanie komentarzy blondynki o szczęśliwej przyszłości.
Inga w tym samym czasie zastanawiała się czy powinna zapytać Szarek o to, co stało się w salonie. Była tego niesamowicie ciekawa, ale nie chciała być wścibska. Przyjaciółka sama przecież zdecyduje czy zwierzy się córce prawników. Ostatecznie dziewczyna wymyśliła całkiem inne rozwiązanie.
- To kiedy poznasz Natkę z Łukaszem? – spytała, gdy zaparkowała przed blokiem, w którym mieszkała dziewczyna.
- Wiesz co… To chyba nie był najmądrzejszy pomysł. 

 Zostałam nominowana do Liebster Award. JA. Jestem w mega pozytywnym szoku! :) Jeśli interesują Was moje odpowiedzi, zapraszam na moją podstronę.

piątek, 12 lipca 2013

27. Złość




Mecz, który Kędzierzynianie rozgrywali we własnej hali z Jastrzębskim Węglem, zakończył się zaskakująco szybko. Gospodarze wygrali w trzech setach, dzięki czemu tuż przed dwudziestą drugą mogli się cieszyć wolnym weekendem.
Przyjaciółki przeczekały aż tłum kibiców pragnących zdobyć autograf albo wspólne zdjęcie z siatkarzami się rozejdzie. W międzyczasie opustoszał też sektor przeznaczony dla władz Plusligi, prezesów klubów czy gości. Za banerami reklamowymi zostali już tylko dziennikarze i rodziny sportowców.
Dziewczyny podeszły do barierek, chcąc przywołać do siebie Lili. Okazało się, jednak, że wcale nie musiały tego robić, bo ochroniarz przepuścił je bez słowa komentarza. Blondynki wymieniły zdziwione spojrzenia.
- To chyba jakiś rodzaj awansu – stwierdziła Inga z rozanielonym uśmiechem.
- Przecież jesteś córką prawników Zaksy romansującą z naszym atakującym – wzruszyła ramionami Szarek. – Ciekawe, który fakt przeważył.
Brązowooka prychnęła.
- Masz w sobie dużo chamstwa jak na taką sztywniarę jak ty – odgryzła się. – Poza tym, ja tu z nikim nie romansuję.
Ilona, która założyła na siebie ciemne dżinsy i koszulkę z krótkim rękawem, powstrzymała się od odpowiedzi. <STRÓJ> Nie chciało się jej dyskutować z przyjaciółką, zwłaszcza, że miały się spotkać z Wiśniewską. A znając ich możliwości, mogłaby się rozpętać długa i nużąca dla postronnych osób rozmowa. Inga, ubrana w dżinsy oraz białą koszulkę z naszytymi złotymi cekinami, dostrzegła koleżankę ze studiów gadającą z Roksaną i kimś jeszcze. <STRÓJ>
- Tylko nie dzikuj znowu, on cię nie zje – poradziła.
- Co? – zdziwiła się Szarek.
Kilka sekund później zrozumiała o co chodziło córce prawników. „Nie dzikuj”, no jasne. Szkoda, że blondynka nie widziała poniedziałkowej akcji. To dopiero było dzikowanie! I nie miała na myśli samego gestu, ale swoją reakcję. Bo w końcu jaką normalną osobę dręczą wyrzuty sumienia tylko dlatego, że pomachała znajomemu?... No właśnie. Niebieskooka zdawała sobie sprawę, że to co czuje jest dziwaczne, lecz jednocześnie nie potrafiła przekonać samej siebie do pozbycia się tego wstydu. Dobrze, że Witaszek o niczym nie wiedziała. Dziewczyna nie chciała słuchać jej komentarzy.
Przyjaciółki uśmiechnęły się do Lili ubranej w dżinsy i ciemnoróżową bluzkę. <STRÓJ> Roksana włożyła z kolei ciemne dżinsy, fioletową bluzkę wyszytą cekinami i czarną marynarkę z rękawami trzy czwarte. <STRÓJ> Obie przywitały się z całą trójką.
- Cześć, Ilona – odezwał się.
- Hej – mruknęła, rzucając krótkie spojrzenie na jego klatkę piersiową i bijąc się jednocześnie z milionem myśli.
O co mu chodziło? Może i była nim onieśmielona i nie potrafiła patrzeć mu w oczy, ale umiała dostrzegać niektóre aspekty. Jak na przykład ten, że zawsze witał się z nią osobnym „cześć Ilona”.
Po raz pierwszy się na niego zdenerwowała. Czemu się jej tak przyczepił? Przecież nie dawała mu żadnych znaków, że chciałaby go bardziej poznać. Wręcz przeciwnie, zawsze milczała. To chyba dość ewidentny sygnał, aby zostawił ją w spokoju. Ona niczego od niego nie chciała. Jakiekolwiek są jego oczekiwania, powinien je porzucić, bo i tak się nie spełnią. Czy on naprawdę był taki głupi i tego nie widział? Kretyn.
Najgorsze jednak było to, że nawet pomimo tych negatywnych uczuć, wciąż nie potrafiła się przełamać i do niego odezwać. Chciała go zgasić jakimś tekstem, ale nie miała odwagi. Motywowała się, że dzięki temu pozbędzie się go na zawsze, i choć taka perspektywa była bardzo kusząca, to jednak ciągle milczała.
- Dziewczyny, co robicie w środę wieczorem? – zapytała Lili.
- O której dokładnie?
- O ósmej.
- Ja czekam na mecz – odpowiedziała Szarek. – A czemu pytasz?
- Właśnie o mecz mi chodzi. Wpadliśmy z Wiśnią na pomysł, że może przyjdziecie do nas go obejrzeć. Co wy na to?
- Tak dokładniej, to ja to wymyśliłem – pochwalił się środkowy. – Przyjdziecie?
- Jasne – rzuciła Roksana.
- Pewnie, że tak! – zgodziła się entuzjastycznie córka prawników. – Jeszcze nigdy nie kibicowałam siatkarzom z siatkarzem.
Wiśniewski parsknął śmiechem i zerknął na drugą z blondynek.
- A ty, Ilona?
Powiedz mu, że nie i każ spadać na drzewo. Spadaj na drzewo, kretynie, nigdzie nie idę. Nie, nie sądzę. Spadaj na drzewo. Nie, nie przyjdę, nie chcę…
- Tak, myślę, że tak – stwierdziła.
***
- Jesteś zła – zauważyła Inga, gdy razem z przyjaciółką wsiadły do auta.
Dziewczyna zaśmiała się ironicznie.
- Skądże znowu!
- Chodzi o ten mecz? Sama się na niego zgodziłaś.
- To nie znaczy, że chciałam się zgodzić – warknęła Ilona.
- No tak… - mruknęła Witaszek trochę rozbawiona. – Ale jednak to zrobiłaś.
- A miałam inne wyjście?
- Mogłaś odmówić.
- Yhm, jak on tam stał i się gapił, na pewno.
Brązowooka nie wytrzymała i roześmiała się.
- No rzeczywiście, to bardzo logiczne – rzuciła sarkastycznie. – A ty tak właściwie to wściekasz się na siebie czy na Łukasza?
- Oczywiście, że na niego!… I na siebie – dodała po namyśle. – Nie wiem. Ja po prostu bym chciała, żeby on się ode mnie odczepił. Denerwuje mnie on. Po co on w ogóle się do mnie odzywa? Powinnam mu kiedyś odpyskować i byłby święty spokój.
- Aha, czyli wkurzasz się na Wiśnię, bo ciebie zabiega i na siebie, bo nie umiesz go spławić – podsumowała Inga.
- On o mnie nie zabiega – zaprzeczyła Szarek.
- Nie, wcale. On się tylko ciągle na ciebie patrzy, osobno się z tobą wita i to na twojej zgodzi najbardziej mu zależy. To ani trochę nie jest podrywanie – uśmiechnęła krzywo blondynka.
- Nie.
- To co w takim razie?
W samochodzie zapadła cisza.
- Nie wiem – odezwała się po chwili niebieskooka. – Ale byłoby dla niego lepiej, gdyby się nie zakochiwał. Po co ma się rozczarowywać?
- Jest jeszcze inna opcja – stwierdziła córka prawników, a przyjaciółka spojrzała na nią z zaciekawieniem. – Może ty też się w nim zakochasz i…
- Kretynka! – przerwała jej. – W nikim się nie będę zakochiwać.
Witaszek popatrzyła na nią zdegustowana.
- Ej! – ożywiła się nagle. – A może po prostu ja mu przedstawię Natkę? Jak zobaczy, że jestem matką, to w końcu się odczepi. Genialny pomysł! Jak mogłam wcześniej na to nie wpaść?
***
Roksana ubrana w czerwony top z nadrukiem oraz białe spodnie w panterkę usiadła na brzegu łózka i zsunęła kapcie ze stóp. <STRÓJ> Brunetka położyła się, ale w ogóle nie potrafiła zasnąć. Miała problem i ani jednego pomysłu jak go rozwiązać. Musiała wymyśleć jak wykręcić się z tego wspólnego oglądania meczu. Nie chciało się jej iść do Wiśniewskich. Nie chciało się jej znowu udawać, że wszystko jest w porządku. Środowy wieczór wyobrażała sobie całkiem inaczej. Problem tkwił jednak w tym, że nie mogła nikomu powiedzieć prawdy. Zostałaby wyśmiana albo sprowadziłaby na siebie kłopoty. Mogła liczyć tylko na siebie. Sama musiała znaleźć jakąś wiarygodną wymówkę. Tylko jaką?
Kilka minut później poczuła jak łóżko nieco się ugina. Zbyszek przysunął się do niej, całując ramię dziewczyny. Na wszelki wypadek udała, że dawno już śpi. Nie wiedziała bowiem czy siatkarz chce jedynie powiedzieć jej „dobranoc” czy liczy na coś więcej.
- Roksi, zasnęłaś już? – szepnął jej do ucha.
Znowu odezwały się w niej wyrzuty sumienia. Mimo to, nie zareagowała na zaczepkę chłopaka. 

Dziękuję Wam za taki pozytywny odzew pod poprzednim rozdziałem. To miłe, gdy czytam o tej radości spowodowanej moim powrotem :') Powoli wracam też na Wasze blogi. Większość mam już nadrobione, ale dzielnie pracuję, żeby być już wszędzie na bieżąco :)
Aha! Chciałam jeszcze tylko powiedzieć, że wszystkie wyniki są identyczne z wynikami Plusligi, więc to nie  tak, że wywyższam tutaj Zaksę ponad inne drużyny :P Tak piszę na wszelki wypadek, gdyby kogoś uraziło, że to Kędzierzynianie na razie wygrywają w opowiadaniu wszystkie mecze :P