Cała przemowa jaką ułożył sobie
Zbyszek, aby przeprosić przyjaciółkę za swoje zachowanie, uleciała z jego głowy
z prędkością światła, gdy brunet zobaczył ją rozmawiającą z narzeczoną Piotrka
Nowakowskiego. Atakujący podszedł do dziewczyn i przywitał się z Olą.
- Cześć, Zibi – uśmiechnęła się
niepewnie. – Lili powiedziała mi o Roksanie… Przykro mi, że już nie jesteście
razem.
- Tak się zdarza – wzruszył
ramionami.
Bartman spojrzał przelotnie na
blondynkę. Nigdy nie wiedział jak reagować na takie wyrazy współczucia. Całą
sprawę rozstania zepchnął w najdalszy kąt swojej świadomości, starając się nie
roztrząsać tej sytuacji. Nie pierwszy raz postępował w ten sposób. Wypierał
pomyłki oraz zbyt kłopotliwe sprawy, udając, że one nigdy nie istniały. Żył
jakby takie rzeczy nigdy się nie zdarzyły. Taka filozofia sprawdzała się
doskonale, a konsekwencje własnych czynów rzadko kiedy go dopadały.
Zbyszek wolał nie myśleć o
Roksanie, bo jej odejście jeszcze bardziej komplikowało to, co czuł do
zielonookiej. Był wdzięczny Wiśniewskim, że nie zmuszali go do rozmów o
brunetce, mimo, że wiedział jak oni to sobie interpretują.
- Ja pójdę poszukać Piotrka –
zdecydowała Ola. – Ale mam nadzieję, że przyjdziecie do nas wznieść toast za
Możdżonków.
- Na pewno – obiecał zawodnik.
Gdy blondynka została sama z
przyjacielem, popatrzyła na niego lekko zdenerwowana. Dziewczyna zauważyła jego
wzrok, kiedy narzeczona Nowakowskiego poruszyła temat jego byłej. Brunet się na
nią zirytował.
- Posłuchaj, przepraszam, że
powiedziałam jej o Roksanie, ale Ola pytała się czemu przyszedłeś ze mną i
uznałam, że kłamanie jest bezsensowne.
- Daj spokój – zbagatelizował. –
Pewnie wszystkich to interesuje, a ona do mnie nie wróci, więc nie masz czym
się stresować.
Zielonooka nie zdążyła nawet
porządnie odetchnąć z ulgą, gdy chłopak odezwał się ponownie.
- Wiesz, że stoimy pod jemiołą?
Wiśniewska nie wiedziała czy czas
zwolnił, czy przyspieszył do zawrotnego tempa. Najpierw zerknęła w górę, gdzie
rzeczywiście została przywieszona wspomniana roślina. Zapewne były to
pozostałości świątecznych dekoracji. Następnie spuściła wzrok na twarz Bartmana,
na której błąkał się dwuznaczny uśmieszek. A później przez jej głowę przebiegł
cały ciąg przyczynowo-skutkowy.
Stali pod jemiołą – rośliną znaną
z tego, że wymieniano pod nią pocałunki. Zbyszek uśmiechał się jakby czekał na
jej ruch. Zachowywał się dokładnie tak jak ją ostatnio do tego przyzwyczaił. Postawił
ją w bardzo niekomfortowej sytuacji. Cokolwiek chciał tym osiągnąć, dziewczyna
miała dość. Lili odwróciła się z zamiarem pozostawienia przyjaciela samemu
sobie. Trudno było określić czy była bardziej zniecierpliwiona czy zrozpaczona.
Nie zdążyła jednak zrobić ani
kroku, kiedy siatkarz złapał ją za rękę i zdecydowanie do siebie przyciągnął. Nie
pozwolił jej na żadne słowo komentarza, zamykając jej usta pocałunkiem.
Brunet położył jedną rękę na
plecach, a drugą objął jej szyję. Wiśniewska odruchowo przymknęła powieki,
odwzajemniając pocałunek. Zielonooka nie potrafiła skonstruować żadnej myśli,
skupiając się na ustach chłopaka dotykających jej ust.
Początkowo delikatny pocałunek
zamienił się w namiętny. Blondynka zareagowała tak jakby ktoś odebrał jej całą
energię. Wszystkie jej mięśnie osłabły, a nogi zgięły się w kolanach. Gdyby nie
splotła swoich palców na karku Zbyszka, naprawdę mogłaby się przewrócić. Taka niemoc
ogarnęła ją chyba pierwszy raz w życiu. Jeśli chodzi o psychikę, pocałunek
całkowicie różnił się od tamtego na schodach w domu Sebastiana. Jednak pod
względem fizycznym było…
- Było tak samo jak ostatnio,
prawda? – powiedział sportowiec, zupełnie jakby czytał jej w myślach.
Lili popatrzyła na niego
zszokowana, choć „szok” to za słabe słowo, by opisać jej emocje. Dziewczyna czuła
się tak jakby ktoś umieścił ją w świecie alternatywnym. Miała mocne wrażenie
nierealności. Stwierdzenie atakującego pozwalało przypuszczać, że… Że on
pamięta eksperyment z tamtej domówki, choć zielonooka nie wiedziała jak to się
mogło stać. Jej przyjaciel nie zdradził najmniejszym nawet gestem, że zdaje
sobie sprawę z ich wybryku. Wiśniewska musiała chyba skorygować swoją teorię,
że potrafi przejrzeć każde kłamstwo chłopaka.
- Ty nie zapomniałeś o tamtym
pocałunku? – zapytała, wciąż niedowierzając.
- Nie byłem aż tak pijany! –
oburzył się.
Zanim zdążyła odpowiedzieć na ten
zarzut, brunet objął dłońmi jej twarz i oparł swoje czoło o czoło dziewczyny.
- Przepraszam, że ostatnio byłem
takim dupkiem – odezwał się cicho, patrząc jej w oczy.
W tęczówkach Zbyszka malowała się
prawdziwa skrucha, która momentalnie stopiła całą złość oraz zaskoczenie
Wiśniewskiej. Miliony pytań cisnących się jej na usta i prośby o wyjaśnienie
tej absurdalnej sytuacji stały się nieważne. No w każdym razie nieważne na tym
weselu.
- Przynajmniej zdajesz sobie z
tego sprawę – uśmiechnęła się.
***
Kiedy Inga zobaczyła swoją
koleżankę tańczącą z Bartmanem, nie zmieniła swojej miny. Nie drgnęła jej
powieka, nie uśmiechnęła się ani nie uniosła brwi. Jedynie jej wzrok nieco bezwiednie
wodził za parą przyjaciół.
Między tą dwójką ewidentnie coś
się zmieniło. Niby zachowywali się normalnie, lecz jednocześnie dało się wyczuć
jakąś inną energię. Te spojrzenia, uśmiechy i sposób, w jaki przysuwali się do
siebie po obrotach… Tak jakby tęsknili za sobą w tym krótkim momencie, gdy
oddalali się od siebie na odległość wyciągniętego ramienia. No i jeszcze
emanowało od nich swego rodzaju szczęście, choć córka prawników nijak nie
potrafiła go zinterpretować.
Wyjaśnienie mogłoby być banalnie
proste, gdyby nie fakt, że jednocześnie jest ono niemożliwe. Przecież Lili i
Zbyszek nie zostali parą. Chłopak nie wysłał ani jednego sygnału, który oznaczałby,
że traktuje zielonooką jak dziewczynę na której mu zależy. Jeśli już, to raczej
pokazywał, że chce zakończyć ich przyjaźń. Może po prostu przeprosił ją za
swoje zachowanie? Tylko, że taki gest nijak nie przyrównywał się do panującym
między nimi atmosfery.
- Przestań mnie ignorować – głos Rouziera
bezceremonialnie wdarł się w myśli blondynki.
- Nie ignoruję cię – zaprzeczyła machinalnie,
przenosząc swoje spojrzenie na Francuza.
- Oczywiście, że ignorujesz –
obstawiał przy swoim. – Patrzysz się gdzieś po bokach i…
- Antoś… - przerwała mu,
nieświadoma użytego zdrobnienia. – To miłe, że chciałbyś, być w centrum mojej
uwagi.
- „Antoś” – powtórzył, zniekształcając
nieco wyraz – to forma mojego imienia po polsku? Bo podoba mi się jak tak czule
do mnie mówisz, udowadniając, że naprawdę jestem w centrum uwagi.
- „Antoś” to znaczy „debil” po
polsku – odparowała.
Ku frustracji brązowookiej
zawodnik jedynie parsknął śmiechem.
- Sądzę jednak, że moja wersja
jest prawdziwa.
- Każdy ma prawo do trwania w
błędzie – wzruszyła ramionami Witaszek.
- Tak, i to się tyczy również
ciebie, prawda?
- Tak, ale nie wiem co masz teraz
na myśli.
Chłopak uśmiechnął się tajemniczo,
pozostawiając jej zaczepkę bez odpowiedzi. Zamiast tego pochylił się i
delikatnie pocałował blondynkę. A ta nie mogła nie odwzajemnić tego gestu.
***
Gdzieś w podświadomości Ilona wiedziała,
że to w końcu nastąpi. Na tym weselu było zbyt wielu siatkarzy, by Wiśniewski
mógł ich zignorować. Gdy zaczepił go Krzysiek Ignaczak, młoda matka w żadnym
wypadku nie miała blondynowi za złe, że chciał porozmawiać ze swoim starszym
kolegą, ale bardzo chętnie zmieniłaby miejsce swojego pobytu. Niebieskooka czuła
się przy nich jak piąte koło u wozu. Nigdy nie potrafiła nawiązywać nowych
znajomości, zwłaszcza z mężczyznami. Było jej trochę nieswojo, gdy Łukasz
żartował sobie z libero. I mimo, że swobodnie mogłaby przyłączyć się do tego
dialogu, bo sportowcy rozmawiali na neutralne tematy, a ich dowcipy ją
śmieszyły, nie odważyła się wydać z siebie najmniejszego dźwięku, nie chcąc
zwracać na siebie uwagi. Tkwiła przy tej dwójce jak kołek, z każdą chwilą
zwiększając swoją udrękę. Szarek zdawała sobie sprawę, że jej zachowanie nie
jest normalne, bo każdy inny człowiek zwyczajnie by się odezwał, lecz nie
umiała nic poradzić na swoją nieśmiałość. Poza tym, charakter Igły chyba nieco
ją przytłaczał. Libero był taki wygadany, zabawny i pewny siebie. W zasadzie
Wiśniewski też posiadał te cechy, ale nie w takim natężeniu. A może tylko się
jej tak wydawało, bo z chłopakiem miała o wiele lepsze stosunki.
- Dobra, ja lecę, bo mi Iwona łeb
ukręci – zdecydował Krzysiek i, ku przerażeniu blondynki, wbił w nią wzrok. – A
ona jest niemową czy pochodzi z jakiegoś innego kraju, że się nie odzywa?
Na początku chciałam Was przeprosić za tą tygodniową zwłokę, ale nałożyły mi się wtedy dwa zaliczenia, a nie miałam napisanego całego rozdziału i swój wolny czas musiałam poświęcić nauce zamiast pisaniu.
W następnej kolejności chciałabym Was pochwalić, bo doskonale wyczułyście, że wesele będzie przełomowym momentem. Możecie być z siebie dumne!
A na końcu składam Wam najcieplejsze życzenia z okazji zbliżających się świąt wielkanocnych. Samych smakołyków na stołach, mile spędzonego czasu z rodziną i odpoczynku od wszystkiego, co zaprząta Wam głowę, a niekoniecznie jest pożądane w czasie świąt :) Mokrego Dyngusa dla tych z Was, którzy to lubią i suchego dla tych, którzy jak ja nie cierpią tej tradycji ^^