Kiedy w wielkiej
sali zgromadzili się już wszyscy weselni goście, każda z dziewczyn miała inną
minę. Inga z błyszczącymi oczami wodziła po twarzach mijających ją ludzi. Co
chwilę rozpoznawała jakiegoś siatkarza, którego doskonale kojarzyła z meczy
reprezentacji czy też rozgrywek ligowych. Mimo, że przez ostatnie miesiące
często przebywała wśród zawodników, to zobaczenie Michała Winiarskiego czy
Mariusza Wlazłego automatyczne wywoływało u niej uśmiech. Czuła się trochę jak
na ceremonii rozdania Oskarów, gdzie z każdej strony otaczają ją prawdziwe
gwiazdy, z tą tylko różnicą, że nie chodziło o film, ale o sport. Świadomość,
że znajduje się w jednym pomieszczeniu z taką liczbą sław naprawdę ją
zachwycała.
Emocje jej
przyjaciółki były natomiast odwrócone o sto osiemdziesiąt stopni. Młodą matkę
taka duża grupa zwyczajnie przytłaczała. Dziewczyna wciąż nie lubiła przebywać
w obcym towarzystwie, a faceci nadal wywoływali u niej chęć ucieczki. Co prawda
całkiem nieźle dogadywała się z Antkiem, jako tako akceptowała Zbyszka i – choć
kiedyś wydawało się jej to abstrakcją – dopuszczała Łukasza bardzo blisko
siebie, ale poza tymi wyjątkami nic się nie zmieniło. Niebieskooka przysunęła
się do Wiśniewskiego, zaczynając na nowo stresować się całą tą imprezą.
Jedynie na Lili nie
robiło to żadnego wrażenia. Blondynka znała się z wszystkimi siatkarzami lepiej
lub gorzej, więc ich obecność nie wpływała na jej nastrój. Bardziej martwiła
się o swoje relacje z chłopakiem, któremu towarzyszyła na weselu. Bartman
teoretycznie zachowywał się normalnie, lecz zielonooka wyczuwała u niego ukrytą
irytację. Całkiem poważnie zastanawiała się jak zapytać się o co mu chodzi, nie
wywołując jednocześnie awantury. Nie mogła dłużej tak żyć. Nie chciała być
obiektem, na którym mógłby wyładować swoją złość. Nie wiedziała kiedy doszła do
takich konkretnych wniosków, ale była pewna, że są one właściwe i nie
zamierzała odpuścić.
Tymczasem jednak na
środku sali pojawiła się piramida z kieliszków z szampanem. Już za chwilę miał
zostać wzniesiony pierwszy toast za świeżo upieczone małżeństwo. Siatkarze jak
na prawdziwych dżentelmenów przystało przy nieśli swoim partnerkom naczynia z
musującym napojem.
- Ej, to w środku to
jest wiśnia, no nie? – odezwała się Witaszek, przyglądając się małemu,
okrągłemu owocowi na dnie.
- Mówisz na nią
„wiśnia”, a może ona ma na imię Łukasz – wypaliła Ilona.
Obie dziewczyny wraz
ze Zbyszkiem wybuchli śmiechem. Francuz, który nie zrozumiał żartu, bo Szarek
wypowiedziała słowa po polsku, miał nieco zdezorientowaną minę. Blondyn patrzył
na niebieskooką z mieszanką rozbawienia i przygany.
- Jeszcze jakieś
dowcipy o mnie?
- Może –
odpowiedziała zaczepnie młoda matka, zadziwiając swoje koleżanki, Wiśniewskiego
i samą siebie.
***
Po obiedzie
przyszedł czas na pierwszą weselną zabawę. Wodzirej wyszedł na środek sali,
trzymając w rękach prezent owinięty w ozdobny papier. Mężczyzna wyjaśnił, że paczka
jest podarunkiem od ciotki z Ameryki, która nie mogła dotrzeć na uroczystość i
zastrzegł, że zanim państwo młodzi ją rozpakują, podarunek musi przejść małą
drogę.
- Inga, tłumacz mi
co on mówi – szturchnął blondynkę Francuz. – Proszę – dodał, widząc
zniecierpliwienie córki prawników.
Blondynka ciężko
westchnęła, lecz nie potrafiła mu odmówić. Szybko wyjaśniła na czym polega
zabawa, a później zaczęła powtarzać mu kolejne polecenia. Pudełko początkowo
powędrowało do Marcina i Hani, ale małżonkowie musieli przekazać je dalej
według określonych zasad. Pani Możdżonek miała dać je osobie, która siedziała
najdalej. Wodzirej zaprosił wybranego mężczyznę do siebie na środek sali i
zadał mu kilka pytań, dzięki czemu wszyscy dowiedzieli się, iż nieznajomy jest
wujkiem Hani oraz że przyjechał z Trojanowic.
- Nie zapomniano o
tobie i nie bez racji, oddaj paczuszkę pani w najładniejszej kreacji.
Kiedy Witaszek
przetłumaczyła polecenie, atakujący uśmiechnął się szeroko. Dziewczyna rzuciła
mu podejrzliwe spojrzenie.
- Nie wiem co
kombinujesz, ale przestań to robić – ostrzegła.
- Co? – zdziwił się
brunet. – Ja nic nie kombinuję!
- Jasne – rzuciła
sarkastycznie. – I szczerzysz się tak bez powodu.
- Nie, ja po prostu
cieszę się, że za chwilę zostaniesz wyróżniona za najładniejszą sukienkę.
Córka prawników
popatrzyła na niego zdezorientowana. Czy miała rozumieć to w ten sposób, że
według Antka wyglądała najśliczniej ze wszystkich kobiet na sali?
Brązowooka odgoniła
od siebie te myśli. To nie miało znaczenia, tym bardziej, ze wujek Hani
postanowił wyróżnić swoją żonę. Francuz prychnął z niezadowoleniem.
- To jest jakaś
kpina, przecież ona nie ma na sobie sukienki, tylko namiot – oburzył się, a
Inga parsknęła śmiechem.
- Już się tak nie
bulwersuj – uspokoiła go z rozbawieniem.
O ile w tym
przypadku niezadowolenie chłopaka było zrozumiałe, bo blondynka znalazłaby co
najmniej dziesięć fajniejszych kreacji od tej, którą prezentowała ciotka panny
młodej, to w następnych sytuacjach jego krytyka nie do końca pokrywała się z
rzeczywistością. Na przykład kuzynka Marcina naprawdę miała świetną fryzurę – o
wiele lepszą od niej – a Rouzier i tak wymrukiwał pod nosem obelgi. Jego
poczucie niesprawiedliwości sięgnęło zenitu, gdy jakiś dziadek uznał, że
najładniejsze nogi ma jedna z przyjaciółek Hani.
- Noż po prostu!… -
sapnął z niedowierzaniem.
- Wyluzuj – odezwała
się Witaszek. – Ona zasłużyła na ten tytuł.
- Ty zasługujesz
bardziej – stwierdził z pewnością siebie.
Dziewczyna zaczęła
zastanawiać się ile jest szczerości w słowach sportowca. Odnosiła wrażenia, że
Anto nieco wyolbrzymia i przerysowuje swoje zbulwersowanie, ale jednocześnie
nie potrafiła oprzeć się wrażeniu, że gdyby to zależało od niego, wszystkie
kategorie należałyby do niej.
- A teraz mój panie
uroczy daj paczuszkę tej, która ma brązowe oczy – polecił wodzirej.
W duchu córka
prawników uśmiechnęła się przebiegle. Postanowiła poddać bruneta małemu
testowi. Nie odwracając się w jego stronę ani nie nawiązując kontaktu
wzrokowego, przetłumaczyła mu kolejne zadanie.
- Może teraz się
uspokoisz, bo trzeba wybrać osobę z brązowymi oczami, więc ja odpadam.
- Czemu robisz ze
mnie idiotę? – oburzył się Rouzier. – Przecież ty masz brązowe oczy.
Zdziwiona Inga
przekręciła się na krześle. Nie ukrywała, że spodziewała się, że jej partner da
złapać się na ten podstęp, a okazało się, że on doskonale wiedział jakiego
koloru są jej tęczówki. Wyglądało na to, że znał ją o wiele lepiej niż mogłaby
przypuszczać.
- Naprawdę myślałaś,
że się nabiorę? – spytał z zażenowaniem.
- Szczerze mówiąc to
tak – przyznała, wzruszając ramionami.
- Cały czas za nisko
mnie cenisz – westchnął ciężko.
Blondynka niezbyt
wiedziała jak zareagować na to stwierdzenie. Trudno było jej coś wymyślić, tym
bardziej, że odniosła wrażenie, że chłopak mówi całkiem serio. Postanowiła
skupić się na prowadzonej przez wodzireja zabawie.
- Teraz trzeba dać
pudełko dziewczynie, która się najładniej uśmiecha – wytłumaczyła siatkarzowi.
- Ciekawe czy w
końcu zostaniesz wybrana – zamyślił się Antonin. – Obstawiam, że nie, bo ci
faceci są jacyś nieogarnięci.
Brązowooka parsknęła
śmiechem.
- Najważniejsze, że
ty jesteś ogarnięty – pocałowała go w policzek. – Przynajmniej nie musisz być o
nikogo zazdrosny.
- Tak jak Zibi teraz
– powiedział, a córka prawników rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie. – No
tylko na niego popatrz.
Dziewczyna wykonała
polecenie, odwracając się w lewą stronę, gdzie za Iloną i Łukaszem siedziała
jej koleżanka z Bartmanem. Lili właśnie odbierała od jakiegoś nastolatka
pudełko. Jej przyjaciel przyglądał się tej scenie z marsową miną. Na szczęście
Wiśniewska była zbyt zaskoczona, by zwracać uwagę na reakcję atakującego. Może
to i dobrze, bo ten widok mógłby natychmiastowo zetrzeć uśmiech z jej twarzy.
Po kilku
standardowych pytaniach mężczyzna nakazał oddać prezent tym, dla których był on
przeznaczony. Zielonooka podała paczkę młodej parze i wróciła na swoje miejsce.
Marcin z Hanią otworzyli pudełko, wyciągając z niego wałek do ciasta, dziecięcy
śliniaczek oraz miniaturową butelkę wódki. Każdy z przedmiotów został skomentowany
w zabawny sposób, a następnie wodzirej wrócił na scenę do reszty swojego
zespołu. Po kilku chwilach z głośników ponownie popłynęła muzyka, a parkiet
zapełniał się parami. Brunet wyciągnął rękę do Ingi.
- Zatańczymy?
Witaszek bez wahania
ujęła jego dłoń.
Mam wrażenie, że taki rozlazły i przynudnawy ten rozdział. Jeśli też tak uważacie, to bardzo Was przepraszam i obiecuję poprawę za tydzień! ;-;