Antonin uśmiechnął się szeroko na
widok córki prawników. W geście tym nie było ani grama ironii czy cwaniactwa.
- Widziałaś jak dla ciebie
atakowałem? – zapytał z dumą.
- Tak, zwłaszcza wtedy, gdy
wyrzuciłeś piłkę w aut i o mało nie zmarnowałeś naszej świetnej gry w trzecim
secie – wytknęła mu.
Chłopak posłał jej wymowne
spojrzenie.
- Czemu oceniasz siebie aż tak
nisko? Dedykowałem ci te udane akcje, a nie zepsute.
Brązowooka poczuła się wyraźnie
zbita z tropu. Mogła się wdawać z Francuzem w pyskówki albo wymianę
złośliwości, ale w obliczu flirtowania stawała się bezsilna. Nie dlatego, że
nie potrafiła tego robić. Chodziło raczej o to, że zaloty atakującego na nią
działały, nawet jeśli tego nie chciała. Wpędzały ją w lekkie onieśmielenie
przez co potrzebowała chwili namysłu, aby móc mu odpowiedzieć.
- Nie oceniam się nisko, tylko
ciebie jako wrednego złośliwcę.
- Gdybym był wredny, zabrałbym cię
w jakieś ciemne miejsce – stwierdził.
- Zabrałbyś mnie w ciemne miejsce,
bo wiesz, że to jedyna okazja, żebym ci wskoczyła w ramiona – odparowała Inga,
na co brunet parsknął śmiechem.
- Wcale nie – powiedział pewny
siebie.
- Wcale tak – rzuciła buntowniczo.
- Wskoczysz mi w ramiona szybciej
niż się tego spodziewasz. Z własnej, nieprzymuszonej strachem woli – Rouzier wyglądał
na nieco znudzonego uporem dziewczyny.
Ta z kolei gniewnie prychnęła.
- Możemy się o tym przekonać.
- Jeśli chcesz – wzruszył ramionami.
– Przypominam tylko, że tydzień temu u Sergieja udowodniłem ci, że lubisz się
ze mną całować.
- Bo puściłeś ściemę, że masz
Chill Day.
- Bo miałem!
- Jakoś nie zauważyłam, żeby on
się powtórzył.
- A ja nie zauważyłem, że tydzień
się już skończył. Tydzień to taka jednostka czasu, która ma siedem dni. na
razie minęło pięć, co oznacza, że zostały jeszcze dwie doby, w które mogę
zrobić sobie Chill Day.
- Ojej, widzę, że przykładałeś się
do nauki w przedszkolu.
- W przeciwieństwie do ciebie –
odciął się Antek.
- Ja nie muszę się uczyć takich
oczywistych rzeczy.
- Zdolniacha – siatkarz pogładził
ją po włosach częściowo prześmiewczym, a częściowo czułym gestem.
Blondynka zdenerwowała się sama na
siebie, że wzdłuż jej kręgosłupa przeszedł dreszcz. Postanowiła zignorować
zarówno Francuza jak i reakcję własnego ciała. Zamiast po raz kolejny mu
odpowiadać, dziewczyna podeszła do Lili rozmawiającej z Iloną, Łukaszem oraz
Hanią (wkrótce) Możdżonek. Po chwili dołączyli do nich obaj atakujący. Pogawędka
była ściśle powiązana ze zbliżającym się weselem. Narzeczona Marcina opowiadała
o ostatnich przygotowaniach do tego wielkiego dnia.
Mimo, że młoda matka słuchała
Hani, jej wzrok błądził w nieokreślonym kierunku. Spojrzenie blondynki
zatrzymało się na grupce kibiców stojącej przy barierkach. W pierwszym rzędzie
był nie kto inny jak chłopak, który nazwał ją dzisiaj hotką. Nie wyglądało
jednak na to, by on również ją zauważył – dzieliła ich zbyt duża odległość, a
sama Szarek rozpoznała go tylko dzięki jego nastroszonej fryzurze.
- Inga – mruknęła, nie chcąc
przerywać monologu Hani, który wszystkich ewidentnie interesował. – Obczaj na
tamtych kibiców.
Przyjaciółka popatrzyła na nią
zaskoczona, ale spełniła prośbę. Wyraz twarzy córki prawników po kilku
sekundach zmienił się ze zdezorientowanego na mściwy.
- Najpierw zobaczyłam włosy, a
później jego – usprawiedliwiła się.
Niebieskooka parsknęła śmiechem.
- Pan Afro wyzywa innych, a sam
jest hotką – skomentowała Ilona.
Tym razem Witaszek się
uśmiechnęła.
- Wyobraź sobie jego minę jak cię
zobaczy z Wiśnią.
- Daj spokój – machnęła ręką
dziewczyna, wyczuwając zamiary przyjaciółki.
- No przestań – jęknęła Inga. – To
tylko trochę pokazówki. Przecież też się zdenerwowałaś an tego kretyna.
- Masz rację – przyznała. – On jest
kretynem, ale nie będę mi niczego udowadniać.
- Tchórz – wytknęła jej córka
prawników.
- To dojrzałość, a nie tchórzostwo
– przewróciła oczami młoda matka.
W tym momencie ich ściszoną
dyskusję zauważył środkowy.
- Stało się coś? – zapytał.
Ilona posłała brązowookiej ostre,
stanowcze spojrzenie, a następnie łagodnie uśmiechnęła się do chłopaka.
- Nie.
Młoda matka doskonale wiedziała co
sugeruje jej Witaszek. Miałaby specjalnie pocałować Łukasza na oczach pana
Afro, by udowodnić mu, że nie kłamało w swojej rozmowie. Tylko, że blondynce w
ogóle nie zależało na udowodnieniu swojej prawdomówności. Co prawda zirytowała
ją taka niesprawiedliwa opinia, ale nie zamierzała wdawać się w jakieś
bezsensowne kłótnie.
W przeciwieństwie do Ingi. Dziewczyna
szturchnęła Francuza.
- Nie chciałbyś iść porozdawać
autografów?
- Wyganiasz mnie stąd? – z twarzy
zawodnika nie można było wyczytać żadnych emocji.
- Raczej dbam o kibiców.
- Jakie to urocze – zironizował.
- Och nie przesadzaj – rzuciła córka
prawników, ciągnąć go w stronę barierek.
Gdy zobaczyła, że nieznajomy ją
zauważył, popatrzyła mu wyzywająco w oczy. Mina chłopaka wyrażała głębokie
zaskoczenie i zdezorientowanie. Witaszek powstrzymała się od parsknięcia
śmiechem, choć chłopak wyglądał komicznie. Zamiast tego wspięła się na palce i
pocałowała Antka w policzek.
- Poczekam tu na ciebie, dobrze?
- Dobrze – zgodził się. – Szybko ci
poszło, tak swoją drogą.
- Co mi szybko poszło? – zdziwiła się
blondynka.
- Mówiłem, że sama wskoczysz mi w
ramiona – uśmiechnął się cwaniacko. – I miałem rację.
No tak. Inga skupiła się na
udowodnieniu prawdy i jednocześnie zapomniała o wcześniejszej sprzeczce z
Rouzierem. Pozwoliła tym samym wygrać mu jedną z ich kłótni, ale szczerze
mówiąc, wolała dać nauczkę tamtemu chłopakowi.
- Daj mi znać, kiedy skończysz się
pysznić swoim zwycięstwem – powiedziała, rzucając mu krzywe spojrzenie.
- Na razie idę zadbać o kibiców.
Atakujący podszedł do barierki,
gdzie przez parę minut rozdawał autografy i pozował do zdjęć. Kiedy wrócił do
dziewczyny, pacnął się ręką w czoło.
- Zapomniałem o mojej
najważniejszej fance – jęknął.
- Słucham? – zapytała brązowooka
częściowo zdezorientowana, a częściowo zdenerwowana.
- Serio. Jest taka jedna laska,
która zawsze mi mocno kibicuje. Muszę jej podziękować – wyjaśnił.
Witaszek postarała się ukryć swoją
złość, choć nie miała pojęcia jak się jej to udało. Sama właściwie nie
wiedziała, czemu tak się zirytowała, ale było faktem, że nie spodobały się jej
słowa bruneta.
- Świetnie, w takim razie do niej
idź – warknęła.
Chłopak zrobił coś
nieoczekiwanego. Zamiast odejść do wspomnianej fanki, Anto chwycił ręce córki
prawników i odwrócił je wewnętrzną stroną do góry. Dłonie wciąż były
zaczerwienione od klaskania. Rouzier pocałował wnętrze każdej z nich i posłał
Indze ciepły uśmiech.
- Dziękuję ci, moja najwierniejsza
fanko – odezwał się.
Na policzki blondynki wstąpiły
rumieńce. W życiu by się tego nie spodziewała, lecz zawodnik ją zawstydził. Dziewczyna
czuła się jakby przez chwilę stała się Iloną. Przecież ona nie zna takiego uczucia
jak wstyd, a jednak speszyła się po wpływem gestu Francuza i jego szczerego
uśmiechu. Taka reakcja zdecydowanie do niej nie pasowała, ale nie potrafiła jej
powstrzymać. Gdyby brunet postanowił skomentować jej zachowanie, nie umiałaby
mu odpowiedzieć.
Na szczęście chłopak przemilczał
jej reakcję. Podał brązowookiej rękę, pomagając jej wstać i zaprowadził do
reszty znajomych. Z ich grona zniknęła już Hania oraz obaj sportowcy. Antonin
również postanowił pójść przebrać się po meczu, zostawiając przyjaciółki same.
- Zadowolona? – było jasne, że Szarek
pyta o pana Afro.
- Tak – potwierdziła brązowooka. – Szkoda, że nie widziałaś jego miny!
Teoretycznie moja sesja nie jest aż tak najgorsza w porównaniu z poprzednimi, ale wciąż trzeba się na nią nauczyć. To z kolei przeszkadza mi w pisaniu nowych rozdziałów. Niestety, nie mam żadnych do przodu, więc jeśli za tydzień się nic tutaj nie pojawi, to wiecie dlaczego ;-;