- Szczerze mówiąc, myślałem, że
się pokłóciliście, ale widzę, że jednak nie – przyznał Łukasz.
Jego siostra i przyjaciel
popatrzyli na niego z zaskoczeniem.
- Czemu? – zapytał sportowiec.
- Kiedy Lilka wróciła do domu,
niemal od razu wyszła pobiegać. Nie wiem na jak długo, bo mieliśmy trening, ale
nawet nie kryla się ze swoimi zamiarami.
Blondynka w duchu podziękowała
Bogu, że było ciemno i chłopacy nie mogli dostrzec jej spanikowanej miny. Jednocześnie
miała ochotę zabić Wiśniewskiego. Czemu on wyciągał takie sprawy przy Zbyszku?!
Choć z drugiej strony nie powinna się dziwić. W końcu się przyjaźnili i często
rozmawiali o swoich kłopotach. Jeżeli środkowy chciałby z niej wyciągnąć
prawdę, Bartman zajmował pierwsze miejsce na liście osób, które mogłyby mu w tym pomóc. Problem w tym, że ten sam człowiek
znajdował się na ostatnim miejscu jej listy osób, którym przyznałaby się do
swoich uczuć. Jej życie zdecydowanie stało się zbyt skomplikowane.
- Mówiłam ci już, że nic się nie
dzieje – skłamała, starając się zachować spokój. – Nie musisz się martwić.
- Zawsze biegasz, kiedy dzieje się
coś złego. I zawsze zwierzasz się z problemów, więc chyba jednak muszę –
powiedział twardo Łukasz.
- Ile razy mam ci tłumaczyć, że
wszystko jest w porządku? Ja…
- Ty codziennie wychodzisz z domu –
przerwał jej brat. – Nie wmówisz mi, że nic cię nie martwi.
- Powtarzałam ci chyba milion
razy, że się po prostu przyzwyczaiłam do biegania. Na początku stresowałam się studiami,
nauką i tym całym nowym otoczeniem, więc biegałam dla rozładowania emocji. Teraz
jest już dobrze, ale bieganie weszło mi w nawyk, dlatego wychodzę z domu.
- Jasne – blondyn nie wyglądał na
przekonanego. – A ty co? – zerknął na atakującego. – Nie masz nic do
powiedzenia w tej kwestii?
Zbyszek popatrzył na przyjaciela,
a następnie na jego siostrę. Dziewczyna uciekła przed nim wzrokiem, wbijając go
w czubki swoich butów. Brunetowi chyba zrobiło się jej żal.
- Nie – odezwał się. – Nie widzę
powodu dla którego miałbym jej nie wierzyć. To normalne, że się denerwowała
uczelnią, a później przyzwyczaiła do biegania. Takie rzeczy łatwo wchodzą w
nawyk. Wyluzuj, Wiśnia. Niepotrzebnie świrujesz.
Siatkarz rzucił mu nieufne
spojrzenie, które po chwili nieco złagodniało.
- No dobra, może masz rację –
przyznał.
- No brawo! – blondynka wyrzuciła
ręce w górę.
- To nie znaczy, że przestanę się
martwić – zastrzegł.
- Kochany jesteś, ale może
przeznaczyłbyś swoją energię na Ilonę, a nie na mnie? – zaproponowała.
- No właśnie, a tak a propos
Ilony… Chciałbym ją zaprosić na wesele Marcina i Hani.
- I bardzo dobrze!
- Wtedy ty będziesz musiała zostać
w domu – skrzywił się Wiśniewski.
- Wcale nie – wtrącił się Zbyszek.
– Lili może pójść ze mną.
***
Inga ubrana w jasne dżinsy, szary
sweter w białe kropki oraz białą kurtkę właśnie wracała z Francuzem do swojego
domu. <STRÓJ> A przynajmniej tak się jej wydawało dopóki brunet nie
zjechał na pobocze.
- Co ty robisz? – zapytała nieco
zdezorientowana.
- Przedłużam naszą randkę –
stwierdził beztrosko. – Resztę drogi przejdziemy piechotą.
- Słucham?
- Nie mów, że nie podoba ci się
ten pomysł – uśmiechnął się łobuzersko.
Córka prawników rzuciła mu
niezidentyfikowane spojrzenie i odpięła pas. W zasadzie nie miała nic przeciwko
spędzeniu jeszcze trochę czasu z siatkarzem, choć jego propozycja nie była do
końca normalna. No ale czego innego mogła się po nim spodziewać? Jakieś nudne
wpraszanie się na herbatę albo pożegnalny pocałunek w samochodzie to
zdecydowanie nie jego styl, a brązowooka musiała przyznać, że lubi takie
nietypowe podejście. Oczywiście przyznawała się tylko przed sobą. Nie pozwoliłaby,
żeby Antek dowiedział się jak na nią działa.
A ewidentnie na nią działał. Wkurzało
ją to i cieszyło jednocześnie. Wszystkie jego pocałunki w mgnieniu oka burzyły
jej upór, bojowe nastawienie czy chęć konfrontacji. Czuła się bezbronna, co
niezbyt jej odpowiadało. Mimo to uwielbiała jego czułe gesty. Reagowała na nie
w taki sposób, że nie chciałaby z tego zrezygnować.
Tymczasem chłopak wziął ją za
rękę. Para skierowała swoje kroki w stronę domu Witaszek. Ich spacer był
milczący, lecz nie czuli się przez to skrępowani. Blondynka z zaskoczeniem
zauważyła, że jej znajomość z Rouzierem musiała wkroczyć na jakiś nowy etap.
- Inga, mam co ciebie pytanie –
odezwał się atakujący.
W tym samym momencie żarówka w
ulicznej latarni zamrugała kilka razy i zgasła, pogrążając ich w egipskich
ciemnościach. Dziewczyna rozejrzała się wokoło nieco spanikowana, rozróżniając
jedynie jakieś niewyraźne zarysy przedmiotów. Jej ciało pokryła gęsia skórka,
która nie miała w sobie nic przyjemnego. Córka prawników mocnej ścisnęła dłoń
bruneta, przysuwając się do niego.
- Czy ty boisz się ciemności? –
zdziwił się.
- To chyba nie jest to twoje
pytanie – zażartowała słabo. – Ale rzeczywiście wolę, kiedy widzę co mnie
otacza. Ciemność jest taka… mroczna.
Antonin parsknął śmiechem.
- Taaaak, ciemność jest taka
mroczna. I ciemna – w jego głosie brzmiało rozbawienie i nutka ironii.
- Będziesz się teraz ze mnie
wyśmiewał?
- Tylko troszkę – przyznał, a
córka prawników mogłaby przysiąc, że na jego twarzy maluje się szeroki uśmiech,
mimo, że nie potrafiła go dostrzec.
Chłopak przytulił ja, a brązowooka
bez żadnych oporów otoczyła go ramionami. Witaszek zaczęła się zastanawiać czy
bardziej boi się mroku czy cieszy się z bliskości sportowca. Te dwa uczucia
wymieszały się ze sobą, lecz nie umiały zdominować się nawzajem. Mimo, że
przylgnięcie do ciała Rouziera wywołało w niej pozytywne emocje, to wciąż czaił
się w niej strach.
- Dasz radę dojść do domu? –
zapytał. – Już nie zostało dużo drogi.
Blondynka po raz pierwszy
usłyszała w jego tonie troskę. Nie ironią, zaczepność czy pewność siebie, lecz
zwyczajną troskę. W okolicach jej serca rozlało się ciepło.
- Nie mam innego wyjścia.
- Możesz zamknąć oczy, a ja cię
zaprowadzę. Akurat dzisiaj nie wziąłem ze sobą latarki – udał zmartwienie.
Inga zaśmiała się.
- Tak, zazwyczaj nosisz ze sobą
cały zestaw małego obozowicza.
- Dokładnie! – potwierdził Francuz.
Dziewczyna odsunęła się od niego.
- Chodźmy do domu. I mógłbyś ze
mną o czymś pogadać, żebym tyle nie myślała o tej ciemności – przyznała. –
Podobno chciałeś się o coś spytać.
- Masz plany na dwudziestego
ósmego grudnia?
- Raczej nie – odpowiedziała po krótkim
namyśle.
- Poszłabyś ze mną na wesele
Marcina i Hani?
- O rany, uwielbiam wesela! – stwierdziła
rozentuzjazmowana. – Poszłabym nawet jeśli miałabym ten dzień zajęty.
- To super! – ucieszył się
zawodnik. – Mam nadzieję, że zdążysz znaleźć jakąś ładną sukienkę.
- Koniecznie musi być ładna? –
westchnęła ciężko córka prawników.
- Nie no, jeśli chcesz, to możesz
przyjść w dresie – zgodził się Rouzier.
- Tak zrobię – obiecała.
***
Inga, która miała na sobie czarny
top oraz jasnoróżowe spodnie w czarne paski, wsunęła się do łóżka, myśląc o
swojej dzisiejszej randce z brunetem. <STRÓJ> Liczyła, że nie będzie jej
żałować.
Sportowiec poznał jej jedyną fobię
– strach przed ciemnością. I mimo, że początkowo trochę się z niej nabijał,
ostatecznie okazał jej ogromne wsparcie, czego nie zapomni chyba nigdy. Naprawdę
nie lubiła mroku. Niewiele sytuacji wytrącało ją z równowagi i wpędzało w
panikę.
Dziewczyna miała nadzieję, że
Antek nie wykorzysta tej wiedzy przeciw niej. Że nie będzie jej wypominał
chwili słabości. Zwłaszcza, że miło wspominała jego troskę i opiekuńczość. Spodobało
się jej to zaangażowanie i zwykła rozmowa, jaką ze sobą toczyli. Co prawda,
zupełnie do nich nie pasowało takie zachowanie, ale na pewno stanowiło miłą
odskocznię od ich wzajemnego dogryzania.
No i zdecydowanie nie mogła doczekać
się wesela. Uśmiechała się na samą myśl o zabawie. Na tego typu przyjęciach
zawsze było świetnie, więc Witaszek ufała, że i tym razem schemat się powieli,
a obecność Francuza nie zepsuje rozrywki, tylko ją wzbogaci.
Jak pisałam ten rozdział w zeszycie, byłam zażenowana jego poziomem. Kiedy przepisałam go na kompa, wydawało mi się, że jednak nie ma tak źle, więc same oceńcie. Nie lubię wracać do pisania po przerwie (nawet tygodniowej), wszystko wtedy idzie jak po grudzie -.-
Udanego Sylwestra i szczęśliwego nowego roku!