- Co zrobiłaś?! – ryknęła Inga.
- Zostaliśmy sami, gadaliśmy –
powtórzyła blondynka. – Pocałował mnie, a ja wybiegłam, bo przypomniała mi się
przeszłość i nie chciałam powtórki.
- Okej, nie rozumiem – przyznała
jej przyjaciółka. – Przecież wiesz, że możesz mu zaufać. On źle całował albo
nie wiem, wyobrażałaś sobie to inaczej, w innych okolicznościach, czy co się
stało?
- Nie – zaprzeczyła niebieskooka.
– Było wspaniale.
Witaszek przez chwilę analizowała
jej słowa, jakby szukała jakiejś luki w swoim rozumowaniu. Kiedy jej nie
odnalazła, skrzyżowała ramiona i popatrzyła wyzywająco na dziewczynę.
- Jesteś debilką – wytknęła jej. –
Ja wiem co przeszłaś i może nie rozumiem co czujesz, ale to nie zmienia faktu,
że jesteś debilką.
Ilona spuściła wzrok, niczym
dziecko skarcone przez rodziców.
- Co mam teraz zrobić? – zapytała
bezradnie.
- Och, no nie wiem – warknęła
ironicznie córka prawników. – Może idź do niego i przeproś go za swój idiotyzm.
Ewentualnie możesz wrócić do domu i płakać w poduszkę. Ja bym wybrała tą drugą
opcję, serio.
- To wcale nie jest takie łatwe –
burknęła obrażona.
- Owszem, jest.
- I co mu powiem? Że przepraszam,
że go zostawiłam, ale coś mi odwaliło i tak naprawdę to chciałabym z nim być?
- Dokładnie tak – stwierdziła
twardo brązowooka i, widząc wahanie blondynki, dodała: - Sama powiedziałaś, że
chcesz z nim być. Więc zrób sobie tą przysługę i bądź szczęśliwa. Tym bardziej,
że przecież wszyscy widzimy, że Wiśnia też tego pragnie.
***
Jeśli niebieskooka miała jakieś
wątpliwości co do rozwiązania sprawy Łukasza, to po rozmowie z przyjaciółką
całkowicie one zniknęły. Choć początkowo Inga zareagowała trochę nerwowo,
później spokojnie wytłumaczyła, że wszystkie jej obawy są całkowicie
bezpodstawne. Szarek chyba potrzebowała takiej mieszanki: z jednej strony
porządnego wstrząśnięcia, a z drugiej potwierdzenia wniosków, do których sama
doszła niedzielnego poranka. Była zdecydowana pogadać ze środkowym, mimo, że
czuła się onieśmielona na samą myśl o tej sytuacji.
Dziewczyna przyjechała pod halę
razem z córką prawników, która musiała przekazać Sabinie Nowosielskiej jakieś
dokumenty od swoich rodziców. Ilona ubrana w ciemne dżinsy i czarną, puchową
kurtkę nerwowo przestępowała z nogi na nogę. <STRÓJ> Według brązowookiej,
Zaksa kończyła trening o jedenastej, więc siatkarze powinni za chwilę wyjść na
dwór. Blondynka liczyła na to, że Wiśniewski będzie sam. To przynajmniej trochę
ułatwiłoby jej zadanie.
Kiedy w końcu chłopak wyszedł z
hali, nikt mu nie towarzyszył. Młoda matka od razu ruszyła w jego stronę,
czując bolesne ściskanie w żołądku. Łukasz również ja zauważył i zamiast
skierować się do swojego auta, podszedł do niebieskookiej.
- Przepraszam za sobotę –
powiedziała szczerze zawstydzona. – Ja nie wiem… To znaczy wiem. Wiem, co mi
odbiło. Odrobinę spanikowałam – wyznała, podnosząc wzrok. – Przepraszam.
- „Odrobinę”? – uniósł krytycznie
brew.
- No dobrze, może trochę
przesadziłam – przyznała, ale blondyn dalej nie wyglądał na przekonanego. –
Okej, bardzo przesadziłam. Odwaliłam panikę tysiąclecia.
Siatkarz się lekko uśmiechnął, a
blondynce spadł kamień z serca.
- O widzisz, i teraz mogę się
zgodzić.
- Przepraszam – powtórzyła.
- Tylko teraz nie wiem – odezwał
się z błyskiem w oku – czy jak ci na przykład zaproponuję spacer i wezmę za
rękę, to też spanikujesz.
Ilona parsknęła śmiechem i
przysunęła się do Wiśniewskiego.
- Nie spanikuję – stwierdziła
stanowczo, łapiąc jego dłoń.
***
Inga, która miała na sobie białe
spodnie, szary sweter oraz czarne kozak obszyte sztucznym futrem, po
przekazaniu odpowiednich papierów prezes Nowosielskiej chciała wrócić do auta.
<STRÓJ> I w zasadzie zrobiłaby to, gdyby nie wpadła na francuskiego atakującego.
- A ty co tutaj robisz? – zdziwił
się.
- Musiałam dać pani Sabinie jakieś
dokumenty od moich rodziców.
- Aha – mruknął, a po chwili
zmrużył oczy. – Nie miałaś zamiaru się ze mną przywitać?
- Nie – stwierdziła beztrosko
blondynka, na co Antonin zrobił oburzoną minę. – No chyba nie myślisz, że mój
świat kręci się wokół ciebie? Nie mierz ludzi swoją miarką. Poza tym, nie
chciałam cię rozpraszać w czasie treningu.
- No co ty nie powiesz, cwaniaro –
przewrócił oczami, łapiąc ją za ramiona.
Rouzier pociągnął dziewczynę za
załom ściany. Jedną rękę objął ją w talii, a drugą wplótł we włosy. Pochylił
się nad brązowooką i delikatnie ją pocałował. Witaszek odwzajemniła pocałunek z
równą czułością, kładąc dłonie na jego szyi. Z drobną satysfakcją wyczuła pod
palcami, że włoski na karku Francuza uniosły się.
- Przykro mi, że zrujnowałem twój
misterny plan – oznajmił sportowiec z krzywym uśmiechem, kiedy odsunęli się od
siebie.
- Kłamiesz – powiedziała, rzucając
mu ostre spojrzenie z nutką rozbawienia. – Ani trochę nie jest ci przykro.
***
To był najdłuższy czas jaki Ilona
i Łukasz spędzili razem. Przez ponad godzinę spacerowali po kędzierzyńskich
ulicach, rozmawiając o zbliżających się świętach Bożego Narodzenia i związanych
z nimi planach. Opowiadali sobie jak wygląda tradycyjna Wigilia w ich
rodzinnych domach (choć niebieskooka starannie pomijała wszystko, co wiązało
się z Natką) albo dzielili się anegdotami z czasów swojego dzieciństwa. Potem
poruszyli kwestię zbliżającego się meczu ze Skrą Bełchatów, który miał być rozegrany
w hali Azoty w piątek o osiemnastej.
Przez całe spotkanie Szarek czuła
się onieśmielona i szczęśliwa jednocześnie. Blondynka zdawała sobie sprawę, że
środkowy często wbija w nią swój wzrok. To ją nieco zawstydzało. Momentami
chciała nawet zapytać go czemu tak na nią patrzy, ale powstrzymywał ją brak
odwagi i przeświadczenie, że ewentualna odpowiedź jeszcze bardziej zrujnuje jej
mizerną pewność siebie. Zresztą, ona też nie potrafiła powstrzymać się od
zerkania na jego twarz. Chwile, w których Wiśniewski ją na tym przyłapywał,
sprawiały, że dosłownie płonęła z zażenowania i chowała się w sobie, lecz
ostatecznie i tak powtarzała tą czynność. Patrzenie na niego było zwyczajnie
silniejsze od jej onieśmielenia. Ciekawe czy kiedyś będzie w stanie spojrzeć mu
w oczy bez cienia skrępowania i nieśmiałości. Wydawało się jej to
nieprawdopodobne.
- O ile dobrze pamiętam, to w
poniedziałki wyjeżdżacie na zajęcia około czternastej, prawda? – spytał.
- Tak.
- Zostało ci niecałe półtorej
godziny – stwierdził. – Mogę cię odwieźć do domu, jeśli chcesz się przygotować.
Albo możemy pojechać do mnie na jakąś herbatę. Pogadasz sobie z Lilką, jeśli
masz mnie dość.
- Nie mam cię dość – zaprzeczyła.
– Ale herbata to dobry pomysł.
***
Wiśniewska kompletnie straciła
poczucie czasu i kiedy wpadła do mieszkania, spodziewała się w nim wszystkiego…
ale nie tego, że zastanie je puste. Dziewczyna ubrana w czarny dres oraz
adidasy w tym samym kolorze wróciła z prawie dwugodzinnego biegania.
<STRÓJ> Tradycyjnie chciała w tej sposób zapomnieć o dręczących ją
problemach. Tylko, że ostatnio aktywność fizyczna coraz częściej ją zawodziła. Nieważne
jak długo biegała, próbując poradzić sobie ze swoimi uczuciami do Zbyszka –
zamiast poczuć ulgę i oczyszczony od niepotrzebnych myśli umysł, dopadało ją
zwykłe zmęczenie. A w kwestii jej samopoczucia nic się nie zmieniło. To
dołowało zielonooką, bo skoro jej niezawodne lekarstwo na wszelkie smutki
przestanie działaś, to jak inaczej miała poradzić sobie z tym całym bałaganem?
Rozważania blondynki przerwało
pojawienie się jej brata… który nie był sam. Lili popatrzyła na swoją koleżankę
ze szczerym zdziwieniem. Później zerknęła na chłopaka i poskładała wszystko do
kupy. Musieli wyjaśnić sobie tamto nieporozumienie z sobotniej imprezy. Między
nimi było już dobrze – inaczej nie byliby tak rozpromienieni.
- Cześć Ilona – uśmiechnęła się do
niebieskookiej.
- Hej – odpowiedziała młoda matka,
chyba nieco skrępowana.
- Czy ty znowu biegałaś? – zapytał
środkowy, mierząc ją uważno-zatroskanym spojrzeniem.
- Jak widać – wzruszyła ramionami,
udając, że wszystko jest w porządku. – Właśnie wróciłam, więc idę się ogarnąć.
Tytuł pesymistyczny - rozdział optymistyczny. A przynajmniej tak mi się wydaje :D